Smog to bardzo katolicka sprawa
Opcje są dwie. Albo będziemy udawali, że problem smogu to nie nasza sprawa, na którą zresztą i tak nie mamy żadnego wpływu, albo do serca weźmiemy sobie nasz katolicyzm i zaczniemy robić wszystko, żeby powietrze w Polsce za dziesięć lat nie przypominało gazu bojowego z czasów I wojny światowej.
Centrum Krakowa, styczeń 2017. Do autobusu wsiada chłopak z wielką maską zasłaniającą pół twarzy. To dość specjalistyczny sprzęt wykorzystywany do ochrony płuc w czasie nakładania kolejnych warstw lakieru. Otoczenie, w tym ja, patrzymy na niego trochę zmieszani, bo nie przywykliśmy do tego, że maska na twarzy to coś codziennego i guzik nas powinno interesować, dlaczego akurat ją założył. Dopiero po chwili dochodzi do mnie, że ten człowiek jest najmądrzejszy z nas wszystkich.
Powietrze w Krakowie jak co roku jest bardzo zanieczyszczone. Zresztą nie tylko w Krakowie. Praktycznie cała południowa i środkowa Polska oddycha bardziej lub mniej stężoną mieszaniną powietrza i pyłów powstałych na skutek spalania śmieci, niskiej jakości węgla, spalin wydobywających się z tysięcy samochodów korkujących miasto. Problem istnieje i na szczęście coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę ze skutków oddychania takim powietrzem. Nie przejmują się oni tymi, którzy patrzą na ich maskę z dziwnym wyrazem twarzy.
Trudno przejść obojętnie wobec wstrząsających danych dotyczących stanu powietrza w Polsce, gdzie europejskie normy czystości powietrza zostały w okresie ostatnich tygodni przekroczone kilkusetkrotnie. To nie jest tylko problem PiS-u, PO, KOD-u, jednej czy drugiej partii politycznej, ale każdego, w tym szczególnie katolika.
Kiedy co roku wraca dyskusja o stanie powietrza w Polsce, przypominam sobie lekturę encykliki Franciszka Laudato si’ i słowa, które mną wtedy wstrząsnęły: "zbrodnia przeciw naturze jest zbrodnią przeciw nam samym i grzechem przeciw Bogu". Co to dla nas oznacza?
Postawmy sprawę jasno. Jeśli palimy w piecu śmieciami, kaloszami lub oponami, to grzeszymy. Nie wiem, czy ciężko, czy lekko, bo to indywidualna sprawa, ale robimy coś, co jest złe. Niszczymy przyrodę, na którą nie składają się tylko drzewa, trawa czy zwierzęta, ale także nasze płuca i płuca naszych najbliższych. Kiedy wypuszczamy w powietrze substancje, które wywołują raka, choroby dróg oddechowych, skóry i całego ciała - zabijamy.
Spaliny wypuszczane w powietrze nie wędrują gdzieś daleko, nie "rozpuszczają się", nie lecą poza nasz dom, ale budują nad miastem szczelną zasłonę, która uniemożliwia swobodne oddychanie.
Twierdzenie, że mówienie o smogu to "ekologiczne bujdy" jest nie tylko głupotą, ale także jasnym komunikatem: "nie obchodzą mnie inni ludzie; nie mam z nimi nic do czynienia; jak umrą, to ich sprawa".
Co jako katolicy możemy zrobić?
Po pierwsze uświadomić sobie, że problem jest realny i rozmawiać o nim z rodziną, z przyjaciółmi i ze znajomymi. Nie dać wmówić sobie, że doniesienia o smogu to propaganda państw chcących wykończyć polską gospodarkę (tak, z takimi absurdalnymi zarzutami trzeba się liczyć) i codziennie sprawdzać, jaki poziom zanieczyszczenia jest w miejscu naszego zamieszkania.
Po drugie dowiedzieć się więcej o bardziej wydajnych i mniej toksycznych sposobach palenia w domowym piecu i podrzucić te pomysły sąsiadowi, który codziennie wieczorem wytwarza obłoki cuchnących spalin. Można też sprawdzić, czy nie przysługuje mi dofinansowanie na lepszy piec, którego koszt z uwagi na bardziej wydajne spalanie zwróci się w ciągu kilku lat.
Po trzecie w okresach szczególnego zanieczyszczenia przesiąść się na komunikację miejską lub podwozić bliskich do pracy czy szkoły jednym samochodem, czego efektem będzie zmniejszenie ruchu na ulicach i sprawienie, że obrazki, na których auta poza kierowcą wożą po mieście powietrze, będą widywane rzadziej.
Problem odpowiedzialności chrześcijan za środowisko naturalne nie jest niestety w Kościele w Polsce szczególnie głośny. Ufam, że bardziej niż ignorancją jest to spowodowane tym, że wszyscy dopiero uczymy się tego, jak wiele zależy od naszych codziennych wyborów i przyzwyczajeń i że mamy realny wpływ na czystość powietrza.
I czekam z niecierpliwością na głos biskupów, którzy podobnie wyraźnie jak w sprawach ochrony życia poczętego, koniecznej pomocy uchodźcom i ubogim, gender i laicyzacji, wypowiedzą się w kwestii ochrony środowiska i stanu powietrza, którym wszyscy oddychamy. Podobnie jak zrobił to papież, tyle tylko że z uwzględnieniem polskiej specyfiki.
"Istnieją formy zanieczyszczeń, które codziennie wpływają na ludzi. Narażenie na działanie zanieczyszczeń powietrza stwarza szeroką gamę oddziaływań na zdrowie, zwłaszcza osób najuboższych, powodując miliony przedwczesnych zgonów. Chorują one na przykład z powodu wdychania spalin pochodzących z paliw używanych do celów kuchennych czy ogrzewania" (Laudato si’).
Michał Lewandowski - redaktor DEON.pl, publicysta, teolog. Prowadzi autorskiego bloga "teolog na manowcach".
Skomentuj artykuł