Starsza pani a miłosierdzie

Starsza pani a miłosierdzie
Jacek Siepsiak SJ

Jako Europa, "starsza pani", możemy się dać wyprzedzić i powinniśmy patrzeć szerzej i dalej. Dlatego nie dziwmy się, że Franciszek zanim to zrobił w Watykanie, otworzył bramę miłosierdzia w jakiejś "dalekiej" afrykańskiej katedrze.

Swego czasu papież Franciszek podczas wizyty w instytucjach europejskich nazwał Europę "starszą panią" albo po prostu babcią. Nie ma co się obrażać. Lepiej spojrzeć pozytywnie na to określenie.

Bo to prawda, że mamy tu do czynienia z aluzją do kryzysu demograficznego, do braku "żywiołowości", do szukania "świętego spokoju", do pewnego lęku przed nowym i nowymi.

DEON.PL POLECA

Ale też prawdą jest, że "stara dama" często ma duże zasoby materialne, odłożyła co nieco na koncie, ma duże mieszkanie, w którym czuje się samotnie, ale to znaczy, że ma warunki do bycia gościnną. Dzieci i wnuki są daleko, za granicą, lecz ma z nimi kontakt przez internet. Ma klasę, śledzi wydarzenia kulturalne, pewnie chodzi jeszcze na koncerty, odwiedza interesujące miejsca na ziemi, czyta... Ma wiele do przekazania.

Oczywiście nieraz boi się otworzyć mieszkanie i nieufnie patrzy przez judasz w drzwiach. Co zrobi? Na co się zdecyduje?

To ważne pytanie dla Europy. To ważne pytanie na progu Jubileuszowego Roku Miłosierdzia. W Ewangelii głoszonej 8 grudnia słyszymy m.in. o starej Elżbiecie. Jej sytuacja, jej reakcja, jej świadectwo i współpraca z Duchem Bożym mają pomóc w podjęciu decyzji przez Maryję, w odpowiedzi na Zwiastowanie.

Jubileuszowi towarzyszą różne ceremonie: uroczyste Eucharystie, otwieranie drzwi w katedrach, ale też w więzieniach i wszędzie tam, gdzie szczególnie widać potrzebę miłosierdzia. Można zapytać po co? Przecież miłosierdzie to konkretne czyny, działania, pomoc, opieka, zainteresowanie się, składki... a nie celebracje.

A jednak potrzebujemy czegoś takiego jak "wyobraźnia miłosierdzia". Celebracja to okazja do uruchomienia wyobraźni! Nawet jak nam się nudzi, bo ceremonia jest długa i mało atrakcyjna, to jest to czas do zastanowienia się, do puszczenia wodzy właśnie wyobraźni, do pomyślenia, jak mogłoby wyglądać miłosierdzie w mojej sytuacji, bardzo konkretnie i obrazowo.

I może warto nie obrażać się na papieża, tylko przyznać, że jako Europejczyk jestem trochę jak stara kobieta, jak Elżbieta, jak Sara (żona Abrahama) i wiele innych niewiast w Biblii. Nie spodziewam się już okrzyków radości i rozkoszy na moich ustach. Zachwyty stały się bardzo stonowane. Do tego stopnia się zestarzałem, że nawet zaczynam uważać, iż radość i wesołość nie przynależą do ducha liturgii adwentowej (choć pełno jej w czytaniach tego okresu).

Jestem jak Stary Kontynent, bo już nie chcę, by ludzie się "zabijali" w imię idei, by naruszali ustalony porządek, by szukali nowych rozwiązań. Boję się rewolucji, bo przecież tyle krwi wylano w jej imieniu. Cenię sobie pokój, przyjaźń i tolerancję, bez której ich nie ma. Nie chcę nikogo przekonywać, byle i on mnie nie indoktrynował.

Czy to jest zmierzanie do śmierci, do "odłączenia się" od życia?

Nie wiem. Ale taka zgoda na "powolne umieranie", na pogrążanie się w "słodkim smutku", na zanikanie nadziei to jednak sytuacja, która wymaga miłosierdzia. Jako Europejczycy potrzebujemy miłosierdzia.

"Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią". Aby mogło ono wejść do naszego życia, musimy je dawać. Jak? Jak starsza pani. To znaczy jak? Ano, tu potrzeba wyobraźni, wyobraźni miłosierdzia.

Samotna w wielkim mieszkaniu? Może z tym da się coś zrobić? Nie mam swoich dzieci? Warto przygarnąć.

Nikt mnie nie odwiedza? Może odwiedzić?

Nie wiem, co robić z pieniędzmi? Zainwestuj bez szybkich zysków, ale za to tam, gdzie możesz zmobilizować do wyjścia z biedy.

Znasz się na kulturze, rozwija ona twoją wyobraźnię, daje natchnienia, wzbogaca życie wewnętrzne, rozwija wrażliwość? Podziel się nią, zwyciężaj w sobie i przyjaciołach prymitywizm, odruchy zrodzone z egoizmu, strachu, zamknięcia.

Masz klasę, umiesz się zachować, wiesz, czego się nie robi ludziom? Pokaż, że "elita" to nie ci z wielką kasą, ale ci, co bardziej dbają o dobro wspólne, ci, co angażują swoje zasoby nie tylko po to, by je pomnażać w nieskończoność.

Świat potrzebuje babci. Puka do jej drzwi. Potrzebuje jej wiary, jej wrażliwości wyniesionej z Ewangelii, jej doświadczenia naznaczonego odwracaniem się od krwawego fanatyzmu. Potrzebuje też spokoju, zdolności do autorefleksji, krytycznego podejścia do siebie samego, wartości, którym warto być wiernym.

Potrzebuje wiary, która została oczyszczona przez europejską historię. Świat nie potrzebuje fundamentalizmu (bo tego ma w nadmiarze), nie potrzebuje potępiania i odcinania się od... Potrzebuje ufności w Boga, który pamięta o starszej pani i kocha ją jak Elżbietę, jak Sarę... i daje jej dziwną, acz obfitą płodność.

I jeszcze jedno. Elżbieta nie jest w centrum Ewangelii o zwiastowaniu. Starsza pani nie musi trząść całym otoczeniem nadskakującym jej w nadziei na spadek. Możemy się dać wyprzedzić i powinniśmy patrzeć szerzej i dalej. Dlatego nie dziwmy się, że Franciszek zanim to zrobił w Watykanie, otworzył bramę miłosierdzia w jakiejś "dalekiej" afrykańskiej katedrze.

Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Starsza pani a miłosierdzie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.