(Sub)kultura singli

(fot. 627357_45417836/flickr.com)

Kim jest singiel? Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest oczywista i właśnie na tym braku oczywistości potknął się, moim zdaniem, abp Jędraszewski w wywiadzie dla tygodnika "Idziemy" (http://www.idziemy.pl/kosciol/znaki-nadziei/1/). Oczywiście media głównego nurtu nie odmówiły sobie satysfakcji rozdmuchania i skrytykowania treści tego fragmentu wywiadu. Zresztą na pierwszy plan wybiła go sama redakcja, umieszczając zdanie: "Kultura singli nie jest w stanie zaakceptować wierności Komuś i życia dla Niego" w lidzie, jednocześnie zaciemniając przekaz całości tekstu.

Kilka lat temu brałam udział w debacie na temat bycia singlem w Kościele. Oprócz mnie w panelu był psycholog oraz socjolog. Właśnie ta ostatnia dziedzina nauki powinna dostarczyć definicji pojęcia, o którym tu mowa. Jednak zarówno wtedy, jak i obecnie, pojęcie "singiel" okazuje się być płynne. Na pewno mowa w nim o kimś żyjącym w pojedynkę. I tu zaczynają się schody.

Bo przy przyjęciu najszerszej definicji, mieszczą się tutaj zarówno ludzie bezżenni z różnych powodów, jak i rozwodnicy, wdowcy, osoby, które aktualnie są na etapie pomiędzy dwoma związkami, także osoby porzucone przez współmałżonka i przez to (chcąc zachować wierność nauczaniu Kościoła) pozostające w samotności. Czyją kulturę ma na myśli pytający dziennikarz i odpowiadający arcybiskup?

Intuicyjnie możemy odpowiedzieć, że zapewne chodzi o ludzi, którzy nie decydują się na małżeństwo ani złożenie ślubów, kierowani jedynie własną wygodą. Problem w tym, że motywację, która popchnęła kogoś do życia w taki a nie inny sposób, trudno ocenić jedynie po zewnętrznym zachowaniu. Więcej - bywa, że sami single nie do końca potrafią określić powód, dla którego nie decydują się na ostateczne zdefiniowanie swojego stanu życia.

DEON.PL POLECA

Dopóki obracamy się w sferze osób zdolnych do decyzji, można mówić o ich odpowiedzialności. Jednak, jak powiedział Jezus, są trzy kategorie ludzi niezdolnych do małżeństwa (dosł. eunuchoi): ci, którzy wybierają tę drogę ze względu na Królestwo Boże, ci, którzy się urodzili jako niezdolni i ci, których okaleczyli inni ludzie.

Ta ostatnia kategoria to nie tylko osoby niepełnosprawne fizycznie - tu mieszczą się także ludzie chorzy psychicznie, okaleczeni emocjonalnie w trwały sposób, po traumach tak ciężkich, że dosłownie trzeba cudu, żeby byli w stanie wejść w związek. Także ci, którzy chcą zawrzeć małżeństwo, ale nie potrafią zbudować trwałej, zdrowej relacji, oraz ci, którzy nie są na tyle atrakcyjni jako partnerzy, by ktoś chciał się z nimi wiązać.
Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia: Jezus przez sam fakt wymienienia trzech kategorii "eunuchoi", wskazuje, że osoby należące do dwóch ostatnich różnią się czymś od tych z pierwszej. Moim zdaniem tą różnicą jest brak powołania do życia konsekrowanego. Bez niego składanie ślubów jest formą ucieczki, często kończącej się dramatem osobistym i wspólnoty, do której się weszło.

Mamy więc dwie grupy osób, które pozostają bezżenne. Gdziekolwiek jest grupa ludzi, którą coś łączy, tworzy ona w naturalny sposób własną kulturę czy też raczej subkulturę. Potępianie tego zjawiska w czambuł, bez rozróżnienia, jeśli chodzi o przyczyny zjawiska, jest krzywdzeniem ludzi, w tym przypadku często i bez tego poranionych.

Kultura singli, której głównym wartościami jest dbanie o własne ego, troska o odpowiednio wysokie dochody i jedynie własną wygodę, jest niszcząca. Jest jednak, także w Kościele, kultura singli, którzy bez składania ślubów żyją dla wspólnoty i główną motywację ich postępowania stanowi wiara w Chrystusa. Wrzucanie ich do jednego worka jest po prostu niesprawiedliwe.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

(Sub)kultura singli
Komentarze (60)
10 stycznia 2015, 18:44
W czasie wczorajszej audycji Pani redaktor śmiąło rozprawiła się z tezą abp. Michalika (SIC!) o kulturze singli i jej źródłach. Toż księża to single i to oni toworzą tę kulturę, którą Michalik straszy. (Zapewne Pani Redaktor sądziła, że wszystko co krytykowane w mediach glównego nurtu powiedział ten Michalik) Jej rozmówca wtrącił, że nie wszyscy księza to sigle, haaaaaa, bo przecież wiadomo, hahaha Po rozprawieniu się z singlami Pani wziąła się za rodzinę. Nalezy skończyć z tradycjna definicją rodziny. Rodzina biologiczna to siedlisko przemocy itd... No cóż. Pozbawianie pojęć sensu jest istotną częścia działa...
10 stycznia 2015, 03:08
Kilka drobnych uwag Bycie singlem, czyli starą panną czy kawalerem nie jest niczym nowym, znam wiele osób w podeszłym wieku, które żyją same z wyboru czy "bo tak sie złożyło" Trudno negatywnie oceniać np. samotną ciotkę pomagajacą wychować dzieci w rodzinie, czy wujka - samotnego od zawsze "dziwaka". Obecnie mamy niestety do czynienia takze z innym problemami - takich niby singli z odzysku, lub też z "nie do konca singlami" - osobami zyjacymi w luźnych zwiazkach, którzy choc mogą, to nie potrafią sie zdecydować na małżeństwo. Jedni i drudzy negują małżeństwo jako takie, a ze są to grupy głosne medialnie buduja takze swoista modę na "singielstwo".
Ł
Łukasz
10 stycznia 2015, 02:10
Odnośnie singli. Ale tych złych tym razem. Tych, z którymi część z Was może nie chciałaby być w jednym worku. Albo siedzieć przy jednym stole. Ja byłem jednym z nich. Samotnym, smutnym egoistą, który szukał okruchów szczęścia w imprezach, zapomnienia w alkoholu, bliskości i przyjemności w seksie. Który pragnął uczucia, nie potrafił się pogodzić z cierpieniem, jakie na niego spadło, który potrafił bardzo mocno zranić. Który był sam zraniony. Jest taka piosenka Luxtorpedy - "Wilki dwa". Tak to właśnie mniej więcej wyglądało: "Wilk wolny, wilk kaleka Miałem trwać, nie uciekać Karmiłem wilka Którego psy rozszarpią dziś" I część moich znajomych wciąż tak żyje. Z zewnątrz - imprezowicze, hedoniści i egocentrycy. Jak się podejdzie bliżej, to się zobaczy samotność, pustkę, brak sensu życia, zranienia ze strony poprzedniej dziewczyny/chłopaka, a nawet rodziców. Ale żeby było jasne, nie wybielam tej grupy - wiele tych osób wciąż popełnia te same głupie błędy, daje się wciągnąć w zabawę, w bieganie za kasą i pozycją, nie zastanawia się nad sobą. I co najważniejsze - boi się, że Pan Bóg zabierze im wolność, ograniczy ich (a nie rozwinie) albo nawet nie jest otwarta na myśl o możliwości Jego istnienia. Ale nagle zjawia się Ktoś, Kto zaprasza do stołu. Ten, Który z cierpliwością i miłością na Ciebie patrzy. Ten, Który płacze, gdy upadasz i Cię podnosi z ziemi. Ten, Który mówi: "Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni." Ten, Który sam dobrze wie, co to znaczy czuć się przerażająco samotnym, gdy wypowiada słowa "Eloi, Eloi, lema sabachthani". Ten, Który ostatecznie zwyciężył. Czasem, jak mi w tej mojej samotności jest bardzo źle, to zdarza się, że sobie przypominam, jak przecież dużo bardziej samotnie czuł się Jezus. I wiem, że mnie doskonale rozumie. Ale też nigdy nie zostawia mnie samego. "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię."
Maria Łada
9 stycznia 2015, 19:13
Nie podoba mi się ten tekst i moim zdaniem obraża, przede wszystkim Jezusa, potem iteligencję czytelników i też tzw : "singli". Chodzi mi o użycie słowa " eunuchoi". Jak ogólnie wiadomo, słowo to w dzisiejszych czasach jest skrajnie obrażliwe. Nie było żadnej potrzeby żeby je tu przywołać i wydaje mi się że autorka tekstu chce po prostu obrazić tych ludzi i zakodować Czytelników , aby żywili pogardę dla "singli" - eunuchów. Po pierwsze, to manipulacja kiedy autorka używa słowa "dosłownie". Jezus nie mówił po grecku, tylko po aramejsku, a "eunuchoi" to słowo greckie, bo greckie są oryginały Ewnagelii. Ewangelia to nie wywiad ani bezpośrednia relacja, chociażby dlatego że jest w innym języku i nie została napisana bezpośrednio przez naocznych świadków. Jestem przekonana że Jezus nigdy nie nazwałby żadnego z ludzi "eunuchem" w dzisiejszym znaczeniu tego słowa a autorka tak pisze. Mam nadzieję, że Bóg czyta te teksty i że kiedyś będę mogła sobie posłuchać jak ich autorzy się tłumaczą na Sądzie Ostatecznym. To moje marzenie :). Przoszę, więcej szacunku dla Boga, ludzi i własnej rzetelności.
Ł
Łukasz
10 stycznia 2015, 02:02
A jak to brzmi po aramejsku? Moim zdaniem autorka wcale nie miała złych intencji podczas użycia tego słowa. Wręcz przeciwnie, w całym artykule starała się jak najlepiej wziąć w obronę osoby żyjące w pojedynkę, zwrócić uwagę na różne przyczyny. Rozumiem, że mogłaś się poczuć urażona tym określeniem, mi też się ono rzuciło w oczy. Ale wydźwięk tego artykułu jest zupełnie inny. Przyznam się, że miałem też podobne myśli odnośnie Sądu Ostatecznego. Jako świeżo nawrócony, zacząłem opowiadać o tym niektórym znajomym, próbując ich nawrócić. Kiedy miałem wrażenie, że nie ma w nich chęci i otwartości, że trwają we własnych poglądach, to sobie pomyślałem - o, Panie Boże, Ty już ich pokarzesz! Do piekła pójdą za to, że są aż tacy nierozumni i uparci! No i sobie pomyślałem, jakby mnie Pan Bóg potraktował za takie życzenia. Albo momenty, gdy czasem czułem się lepszy od innych, bo szedłem do Komunii, a ktoś obok nie. Potem upadałem w grzechu. Bo pojawiała się pycha, czyli pierwszy z grzechów głównych. "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni".
K
K.J.
10 stycznia 2015, 18:55
"..i że kiedyś będę mogła sobie posłuchać jak ich autorzy się tłumaczą na Sądzie Ostatecznym.To moje marzenie"  sama siebie raz jeszcze moze przeczytaj, oj Kobiety, Kobiety :)
L
Lusia
9 stycznia 2015, 10:49
W naszej Archidiecezji działa wspólnota specjalnie dla osób bezżennych,więć nie można powiedzieć,że nic się nie robi w tym kierunku.
9 stycznia 2015, 07:57
Pani Elzbieto Czyją kulturę ma na myśli pytający ksiądz i odpowiadający arcybiskup? A jakiego słowa powinni użyc by było jasne, że chodzi o grupę o której mówią?
8 stycznia 2015, 23:02
Trzeba by zarówno słuchający ja i mowiący: pomagali sobie wzajemnie i postępowali [w dobrem], trzeba z góry założyć, że każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego, niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić. Czyją kulturę ma na myśli biskup? A może warto by zapytac biskupa? Albo skorzytsać z sugesti w lidzie?
N
Natalia
8 stycznia 2015, 14:03
Witam! Nazywam się Natalia i wraz z moimi koleżankami – Kasią i Magdą, studiujemy kulturoznawstwo w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Prowadzimy badania dotyczące portali społecznościowych, skierowanych do ludzi wierzących. Serdecznie zapraszamy do wypełnienia krótkiej ankiety, która pomoże nam w pełni zagłębić się w temat  Jeśli są osoby zainteresowane wynikami naszego badania, to w ankiecie będzie miejsce na podanie adresu mailowego, na który chętnie wyślemy sporządzony przez nas raport na podstawie poniższej ankiety. [url]https://noely1.typeform.com/to/dRnWYa[/url]
P
Pawel
10 stycznia 2015, 15:26
Natalio mozesz podać swoj email.
3
3223
8 stycznia 2015, 09:25
Wiedza to T7HRR
8 stycznia 2015, 13:15
Przesadziłeś :-) Utorzsamienie z Wiedzą  to nawet dla mnie za dużo. PS. a ~Wiedza to nick innego użytkownika
W
Wiedza
8 stycznia 2015, 09:04
Cała "sprawa" to typowa lewacka chucpe. Wyrwać zdanie z kontekstu, zinterpretować zupełnie niezgodnie z kontekstem i intencjami autora, zagrać na emocjach i uczuciach tłumu, i tak zdyskredytować osobę niewygodną. Tak działają lewicowo-liberalne media, szczególnie te skrajnie tendencyjne. A w tekście jest przecież wyraźnie powiedziane o co chodzi i o kogo chodzi. Jest to fragment odpowiedzi na pytanie w sprawie osób podważających sens celibatu. Jeśli ktoś tego nie robi, to pod definicję nie podpada. Singiel jest tam rozumiany jako osoba, która wybrała życie w pojedynkę dla własnej wygody, nie rezygnując jednak np. ze współżycia. Ciekawe, że Deon tak pilnie szuka dziury w całym, a sam ustami Sawickiego, Żyłki, o. Sepsiaka, o. Pietrasa podważa nauczanie Kk. Trudno się oprzeć wrażeniu, że tutaj ktoś próbuje przeforsować swoją agendę.
LM
Lady M
8 stycznia 2015, 08:36
http://www.krytykapolityczna.pl/Teksty-poza-KP/Kosciol-boi-sie-kobiet/menu-id-34.html  tu macie artykół o podobnej tematyce.
W
Wiedza
8 stycznia 2015, 08:53
Krytyka Polityczna??? A czemu nie równie antykościelne urbanowskie Nie lub Fakty i Mity? Rożnica jest tylko taka, że Nie i FM są mniej zideologizowane, no i nie ma tej pseudo intelektualnej atmosfery. Krytyka Polityczna to następna generacja stalinowskiej Kuźnicy, tylko mamy tam kolejne pokolenie stalinowców, ZMPowców i KPPowców.
LM
Lady M.
8 stycznia 2015, 09:11
Njapierw przeczytaj wywiad.
7 stycznia 2015, 23:15
Kim jest singiel? Ksiądz biskup odpowiada: Kultura singli nie jest w stanie zaakceptować wierności Komuś i życia dla Niego Pani Elżbieto proszę więc nie pisać, że do singli ksiądz biskup zalicza osoby, które robią to ze względu na Królestowo czy też kierują się motywacją miłosci chrześcijańskiej. Taka osoba nie jest singlem tak samo jak siostra zakonna nie jest stara panną a kapłan starym kawalerem chociaż nie mają współmałżonka.
W
Wiedza
8 stycznia 2015, 08:56
Przynajmniej rozsądna korekta. To pogrywanie na emocjach singielek i osób samotnych naprawdę jest niesmaczne.
T
TrT
7 stycznia 2015, 21:52
Dziwię się, że można taki artykuł napisać i tak wypaczyć treść wywiadu. W nim wcale nie chodzi o piętnowanie ludzi żyjących samotnie, jak sugeruje ostatni, wytłuszczony akapit. Ks. biskup Jędraszewski mówił o niezrozumieniu celibatu przez tzw. kulturę singli, a nie przez osoby samotne. A wiele poniższych wpisów świadczy, jak łatwo ludzie dają się negatywnie nastawić.  Fragment wypowiedzi brzmi tak: Wydawać by się mogło, że ze strony kultury singli nie powinno być żadnej krytyki ani wobec życia konsekrowanego, ani wobec celibatu, bo przecież w przypadku celibatu chodzi o bezżenność, czyli o życie w pojedynkę. Podobieństwo między celibatariuszami a singlami jest zatem na pozór uderzające. Ale tylko na pozór. Za tym podobieństwem kryje się pewna fundamentalna różnica. Osoby żyjące w celibacie czy osoby konsekrowane rezygnują z małżeństwa, ponieważ oddały się Panu Bogu. Ich sposób życia wynika z wiary w Niego. Nie jest to życie dla siebie, ale dla Boga i dla Kościoła. Przy tym ów przyimek „dla” wskazuje na to, że – paradoksalnie – osoba konsekrowana bynajmniej nie jest samotna. Ona żyje dla Boga, któremu oddaje się na wyłączność. Natomiast w przypadku singli mamy do czynienia z pewnym zasadniczym nakierowaniem tylko na siebie, na realizację własnego egoizmu. Tutaj ukazuje się sprzeczność między tymi dwiema postawami. To, czego kultura singli nie jest w stanie zaakceptować w odniesieniu do życia konsekrowanego, to oddanie się człowieka Komuś, wierność Komuś i życie dla Niego. Z oddaniem się Bogu i z wiernością obecnej kulturze jest nie po drodze, stąd z jej strony krytyka wierności zarówno w odniesieniu do życia konsekrowanego, jak i do małżeństwa.
S
Słaba
7 stycznia 2015, 22:29
I właśnie zacytowany przez ciebie fragment pokazuje, że osoby żyjące w pojedynkę, które są samotne, nie zostały dostrzeżone przez biskupa. I radziłabym ostrożność z ocenianiem, kto się czym kierował przy podejmowaniu decyzji o sposobie życia. Zarówno w odniesieniu do osób żyjących w pojedynkę, jak i do osób żyjących w małżeństwie, czy w celibacie, czy konsekrowanych. Poza tym życie swoim powołaniem jest również optymalnym dobrem dla tego, kto nim żyje. I czy jest ktoś, kto nazwie to egoizmem, lub choćby egocentryzmem?
7 stycznia 2015, 23:57
Wydajesz się nie rozrózniać pomiedzy singlem a osoba samotną. To właśnie decyzja o sposobie zycia jaką podjęły pozwala je rozróżnić - sigiel jest sam bo decyduje że zyje dla siebie, osoba samotna decyduje że nie zyje dla siebie - nizalezbnie czy żeje w zakonie, małżeństwie czy bezżennie z przyczyn "losowych". 
S
Słaba
8 stycznia 2015, 15:11
Myślę, że podział jest nieco sztuczny. To ułatwia polemikę, ale utrudnia duszpasterstwo. Egoicentrycy czy egoiści, a nawet hedoniści mogą się "uplasować" także wśród osób żyjących w małżeństwie, zakonie, czy w kapłaństwie. Choć tam, gdzie jest jakieś "sito" wstępne, jest szansa, że zostaną odrzuceni. Z drugiej strony: - Jeśli zapytasz samotnych mężczyzn - dlaczego nie żyją w małżeństwie, zakonie czy kapłaństwie, to raczej usłyszysz "ja się do tego nie nadaję", "mam wystarczająco dużo kłopotów, jeszcze mi tego brakowało", ewentualnie "tak jest lepiej dla wszystkich". - Jeśli zapytasz o to samotne kobiety (no, może nie o kapłaństwo ;-)), to raczej usłyszysz "nie ma mężczyzn", "poznaj mnie z kimś", ewentualnie "mnie dobrze samej, małżeństwo czy zakon nie dla mnie". Więc przeciwstawienie "dobrych" samotnych "złym" singlom wydaje mi się przerysowaniem.
8 stycznia 2015, 20:29
Samotny - jest okresleniem obojętnym moralnie Singiel - to członek który wybiera: nie  akceptuje wierności Komuś i życia dla Niego (to odwołanie do nagłówka wywiadu z ks. biskupem) A przecież zycie dla drugiego może się realizować w zyciu bezżennym pośród świata. Jeśli w następny wywiadzie ks. biskup skrytukuje egoizm we dwoje - to nie wpowie się przeciwko małonkom - lecz przeciwko wypaczeniu małżeństwa.  Bezżenność nie jest przedmiotem krytyki - lecz wybór bezżeności  jako negacja życia dla innych, wybór kutury Piotrusiów Panów.
S
Słaba
8 stycznia 2015, 20:57
Nie musisz mi w kółko powtarzać tego samego. Rozumiem, co mówisz, ale się z tym nie zgadzam. Uważam, że sprawa jest dużo bardziej złożona i napisałam to w poprzednim wpisie. Mam nadzieję, że (w najgorszym przypadku) za kilka lat dotrze to także do duszpasterzy. I dopiero wtedy będzie można poprowadzić sensowne duszpasterstwo. Bo żeby prowadzić ludzi do Boga, trzeba mieć najpierw prawdziwy, a nie uproszczony, obraz ich sytuacji.
8 stycznia 2015, 21:14
I tu się generalnie nie zgadzamy. Opis subkultury singli nie jest opisem uproszczonym. To jest masowe zjawisko wyboru kosumpcji w samotności - czy inaczej [dorywczo] w grupie takich samych samolubów. Jest ono inne od opisu sytuacji ludzi bezżemnych, którzy szukają sposobu życia dla kogoś innego.
A
ada
9 stycznia 2015, 13:02
A który słownik podaje takie rozróżnienie singla i osoby samotnej? bo to strasznie subiektywne jest.  I może być raniące dla osób, które tego sztucznego podziału nie znają....
9 stycznia 2015, 13:39
Jak mawia prof. Bralczyk na razie mamy usus językowy: "Dziś singiel, chcąc uciec od nalegań na ślub, wydanie na świat dzieci i poświęcania się sprawom domowym, unika zaangażowania. Woli szaleć bez zobowiązań i podejmowania ryzyka bycia odpowiedzialnym za drugą osobę."  i klasyfikację socjologiczną: singiel to nie samotny - cechy wyrózniające: - zadowolenie z stanu wolnego - pozstawanie w tym stanie w celu czerpania z tego korzysci - brak chęci zmiany stanu [patrz np. Kulińska - "Singlizm jako nowy styl życia w ponowoczesnym świecie".]
K
katechetka
7 stycznia 2015, 20:34
Nie możemy też zapomniać o całkiem sporej grupie osób samotnych, które tego stanu nie wybrały - ani dla Królestwa Bożego, ani dla własnej, egositycznej wygody. Są niejednokrotnie poranione, być może ich miłość została odrzucona, a pragnęły ją komuś ofiarować. Myślę, że takie osoby słysząc niektóre z powyższych stwierdzeń, mogą czuć się niesprawiedliwie napiętnowane. Ja mam szczęśćie mieć wspaniałą, kochającą się rodzinę, ale znam wiele takich osób; bądźmy delikatniejsi w ferrowaniu wyroków, dlaczego to ktoś jest samotny i że samotni to egocentrycy i egoiści.
W
Wierna
7 stycznia 2015, 22:05
Chyba pierwszy raz w życiu usłyszałam normalną, adekwatną do rzeczywistości, sensowną wypowiedź w odniesieniu do swojego "stanu"! Przecież w życiu naprawdę różnie bywa! A słysząc wypowiedziróżnych osób - od księży począwszy (na rekolekcjach parafialnych NIGDY nie jestem brana pod uwagę, bo np. stanowe są dla DZIEWCZĄT, żon i matek), a na wrednych artykułach w prasie skończywszy z całym "dobrodziejstwem inwentarza" pośrodku - czuję się albo jak osoba upośledzona, albo jak niepełnosprawna. Bezżennych się nie szanuje!!! W OGÓLE!!! Gdybym miała męża pijaka, który pije i leje, albo owdowiała po miesiącu małżeństwa i przez 40 lat była wdową - singielką, to ok. Ale STARA PANNA??? To przecież kaleka, której NIKT NIE CHCIAŁ!!! A może byłam po prostu wierna tym wartościom, które tak pracowicie głoszą ci sami księża, którzy potem nie widzą mnie we wspólnocie, jeżeli nie chcę być tą "świętą dziewicą" (jakoś nie mogę strawić tego napuszonego określenia). Jestem normalną, wykształconą, funkcjonującą w społeczeństwie kobietą - wierzącą i praktykującą katoliczką. I dziękuję Ci "Katechetko", że zwróciłaś jako jedyna uwagę, że są też w społeczeństwie takie osoby jak ja, "które tego stanu nie wybrały - ani dla Królestwa Bożego, ani dla własnej, egositycznej wygody"!!! :-)
J
Joanna
7 stycznia 2015, 23:34
Serdeczne dzięki za ta wypowiedź. Swoja drogą, ile lęków i obaw jest w stygmatyzowaniu osób żyjących inaczej, niż kultura patriarchalna (bo przecież nie Ewangelia) przewiduje. Dopiero masowość zjawiska, które nie poddaje się żadnemu taniemu dydaktyzowi, powoduje próbę wychodzenia z uprzedzeń.  
W
WDR
7 stycznia 2015, 23:47
Jeżeli przeczytają więcej niż tylko tytuł tylko cały artykuł Elżbiety Wiater to nie mogą się czuć napiętnowane.
J
Judyt
8 stycznia 2015, 09:32
BYlabym ostrozna z naduzywaniem i przekrecaniem i stygmatyzowaniem "kultury patriarchalnej". W kontekscie obecnych zagrozen gender powinnismy skupic sie raczej na pozytywnym jej wydzwieku i KORYGOWANIU nieprawidlowosci, a nie na pietnowaniu jej. BArdzo na tym (pietnowaniu) zalezy wszytskim srodowiskom zwalczajacym nasza rodzima kulture i religie. WBrew pozorom, ja widze u nas raczej matriarchalna kulture (czy jak to tam nazywaja), poniewaz to matki u nas sa najwazniejsza postacia w rodzinie, a wszelkie nieprawidlowosci i patologie nie wynikaja z naszych tradycji i kultury ile z grzechow i niedoskonalosci ludzkich. U nas w KOsciele natomiast sa rekolekcje dla osob samotnych. Wszystko wiec zalezy od miejsca. I nie uwazam ze osoby samotne sa stygmatyzowane, Moze nie wiele sie o nich mowilo do tej pory bo stanowili bardzo niewielka grupe. Teraz zjawisko zaczyna sie nasilac, wiec pewnie i nastapi jakas odpowiedz zwrotna w strone potrzeb samotnych (nie singli).
P
Patrycja
8 stycznia 2015, 21:27
Dokładnie, to problem wszystkich ludzi, którzy potrzebują szufladek, żeby nie zgubić się w świecie. Kobieta, która chce być np. wierna czystości przedmałżeńskiej może nie znaleźć męża, znam takie. No ale skoro nie ma męża, to musi zmieścić się w innej szufladce: dziewicy. Dla kobiet są generalnie trzy szufladki: żona(wdowa), zakonnica, świecka ale konsekrowana. Koniec opcji. Reszta niech dobrze poszuka, w którym momencie zrobiła zły wybór w życiu i się nawróci, póki jeszcze ją przyjmą w którymś instytucie albo póki jest zdolna mieć dzieci. Przykre to, ale wielu poczciwych księży tak to widzi.
G
gng
7 stycznia 2015, 20:17
1/Pan Jezus mówi o trzech grupach bezżennych a autorka "udowadnia" że są dwie grupy? 2/Dawno nie czytałem tego fragmentu Ewangelii  lecz zostało mi trochę w pamięci: że są bezżenni z urodzenia, ze względu na Królestwo i ci, których ludzie takimi "uczynili". Autorka (a może i inni tłumacze) czytają "okaleczyli". (Bieda by była z unieważnianiem gdyby literalnie stosować się do takich tłumaczy.) 3/Nawet niecałe sto lat temu single były nielegalne więc ludziska stawali na głowie, uszy tulili po sobie, żeby nie zostać wyśmiewanymi starymi kawalerami lub pannami a jeszcze nie daj Boże z dzieckiem (czy wg ówczesnego nazewnictwa z bękartem). Łaska Boża jest wielka i w naszych czasach takie brewerie już nie są konieczne.  
M
ma
7 stycznia 2015, 17:07
Nie czytałam wypowiedzi biskupa, ale nie sądzę, że miał na myśli osoby bezżenne, o których wspomina Chrystus w Ewangelii. Oni po prostu nie są "singlami" we właściwym tego słowa znaczeniu. Singiel to osoba, która właśnie "dba najwięcej o własne ego" i dlatego nie chce brać odpowiedzialności za poważny i trwały związek. W przeciwieństwie do osoby "samotnej" (wiem, że to źle brzmi…), o której chyba mowa w Ewangelii, bycie singlem najczęściej nie oznacza braku relacji, wręcz przeciwnie; jest to często nadmiar relacji bez zobowiązań, tzw. luźny związek lub przygodne, chwilowe relacje. W świecie właśnie na tym polega bycie "singlem", i jestem przekonana, ze o taką postawę chodzi biskupowi.
A
Ania
7 stycznia 2015, 17:03
ehno poruszył temat, który dotyka mnie osobiście. Sa kobiety, sama do nich należę, które bardzo chcą żyć w małżeństwie, ale nikogo nie spotkały. Tak się ułożyło, że zostały same. Takie kobiety mają w sobie wielkie pokłady miłości, którą chcą ofiarować mężowi, dzieciom..., ale ich nie mają. Zarzucanie im egoizmu i nastawienia wyłącznie na czerpanie przyjemności jest głęboko niesprawiedliwe, czasem wręcz okrutne. Wielu księży reaguje lękiem na osoby bezżenne, gdyż tak naprawdę nie ma pomysłu jak pracować z takimi Ludźmi.  Bezpieczniej udawać, że tacy ludzie nie istnieją. A jeżeli już istnieją to na pewno są nastawionymi na przyjemność egoistami. PS Ciągle szukam i mam nadzieję, że jeszcze założę rodzine i zostanę zona i mamą.
LM
Lady M.
7 stycznia 2015, 19:22
Czasami kobieta samotna to zagrożenie dla  księży,ale nie dla wszystkich,są wyjątki.
LM
Lady M
7 stycznia 2015, 19:27
Ale z 2 str księża powinni wiedzieć,że każdy ma inne powołanie,że jak Bóg będzie chciał to tak będzie,przecież Oni też  z wyboru nie założyli rodziny.
LM
Lady M
8 stycznia 2015, 08:41
CI z zminusowali,niestety tak jest  bo sama tego doświadczam.Oni wolą przyjaźnić się z rodzinami niż z samotnymi kobietami (zwłaszcza młodszymi siebie  jak już to z dojrzałymi)i bo tak jest bezpieczniej bo co ludzie powiedzą.
E
edek
8 stycznia 2015, 10:25
Nie do końca to prawda. Zależy od księdza, jego osobowości. Są kapłani, którzy przyjaźnią się z rodzinami i z osobami samotnymi. Wiedzą, jakie mają powołanie, są mu wierni. Mają też zdrowy dystans do siebie. A są i tacy, co boją się kontaktu z każdą kobietą, czy to samotną czy nie.
J
Judyt
8 stycznia 2015, 13:07
Wydaje mi sie ze maja racje. taka relacja jest bardzo niebezpieczna i nie ze wzgledu na to co ludzie powiedza, ale ze wzgledu na pokuse. Samotna kobieta laknaca milosci i mezczyzna bez rodziny? To harakiri pokusowe. Takie rzeczy tez trzeba brac pod uwage. Szukajcie a znajdziecie. Warto poszukac wspolnoty gdzie samotne osoby beda mogly spokojnie sie realizowac ( pewnie nie bedzie to oaza rodzin), gdzie spotkaja inne osoby samotne.
LM
Lady M
8 stycznia 2015, 14:25
Judyt,ale ludzie też gadają.Czasami widzą to czego nie ma.
Janusz Brodowski
7 stycznia 2015, 16:33
Ciekawy tekst. Tylko o kim mówił Jezus? O "eunuchach"? Jeżeli tak,  to jest to fizyczny brak.  I wtedy fragmenty o emocjach i psychice nie pasują do tego cytatu.
EW
E. Wiater
7 stycznia 2015, 19:58
Dosłownie jest tam greckie "eunuchoi", ale to słowo można tłumaczyć nie tylko jako "wykastrowani mężczyzni", ale także jako "niezdolni do zawarcia małżeństwa" (takie tłumaczenie sugeruje kontekst wypowiedzi). W tym drugim sensie emocje i psychika pasują do cytatu.
Janusz Brodowski
7 stycznia 2015, 23:23
Słowo "eunuchoi" - ma tylko jedno tłumaczenie : eunuch (trzebiniec). To co Pani umieszcza to jest "uwspółcześniona wersja tłumaczenia" mająca pośrednio usprawiedliwić celibat duchownych. Słowa Jezusa były o mężczyznach. W tamtych czasach Żyd niezdolny do małżeństwa to taki, który fizycznie nie był w stanie współżyć. Fragment "i są eunuchowie, którzy wytrzebili się sami dla Królestwa Niebios." (w tłumaczeniu dosłownym) być może jest jakąś aluzją do esseńczyków lub podobnej wspólnoty. Myślę, że tłumaczenie w Biblii Tysiąclecia jest nadinterpretacją dostępnych tekstów.
S
Słaba
8 stycznia 2015, 14:43
Trzeba by zapytać biblisty. A tak na mój rozum, to - te słowa Jezus wypowiedział w odpowiedzi na stwierdzenie uczniów: "Skoro tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić.". A więc raczej szło o wybór, a nie o fizyczność.
Janusz Brodowski
9 stycznia 2015, 17:31
W przekładzie ks. Wujka ten podrozdział nazywa się " O małżeństwie i czystości" :).
A
Antoni
7 stycznia 2015, 15:29
Autor zapomniał o osobach z upośledzeniem umysłowym w stopniu znacznym i głębokim. Nie mogą zawrzeć małżeństwa.
EW
E. Wiater
7 stycznia 2015, 19:54
Nie napisałam o nich, bo należą do grupy tych, którzy urodzili się jako niezdolni do małżeństwa - tam myślę. Dziękuję za komentarz :)
E
enho
7 stycznia 2015, 15:25
Pozostanie singlem, szczególnie w przypadku kobiety jest dla mnie tajemnicą, zagadką. Nie piszę tu teraz o kobietach samotnych dla Boga (kobiety konsekrowane) czy takich kobietach, które były w związku: wdowy, porzucone żony, czy kobiety żyjące „samotnie”, ale mające kogoś „na boku”, taki związek na odległość. Myślę tu kobietach, które są samotne i nie żyły nigdy w żadnym związku. Znam bardzo dobrze dwie samotne kobiety, które nigdy nie były w związku a bardzo by chciały. Są atrakcyjne fizycznie, nie maja za sobą, żadnych traumatycznych przeżyć, nie należą do ludzi poranionych przez innych. Nie są okaleczone czy fizycznie czy to psychicznie. Obie nie maja powołania do życia konsekrowanego. Jedna, bardzo atrakcyjna fizycznie jednak bardzo trudny charakter więc jakoś tą jej samotność jestem w stanie sobie wytłumaczyć. Druga to człowiek „do rany przyłóż”, ładna. Bardzo dobra, wesoła, przyjaciel, dusza towarzyska. Mężczyźni ją bardzo lubią, również kobiety. Lubi dzieci, świetnie gotuje, kocha Boga. Po prostu dobry człowiek, a jest sama i przez to cierpi bo wiem. Dlaczego jest sama?
TT
takie tam
7 stycznia 2015, 16:23
"Mężczyźni ją bardzo lubią"; niestety to nie wystarczy, żeby wyjść za mąż. Męża ma się jednego (zwykle), a to znaczy że to jedyna osoba na miliony innych. Jest wiele małżeństw zawieranych na zasadzie "z braku laku dobry kit", ale niektórzy nie potrafią żyć w takim układzie. Wiele kobiet wychodzi za mąż za kogoś, kto się nimi zainteresował, tylko dlatego, że boją się zostać same i nie wierzą, że znajdą tego właściwego, bo i niestety pokolenie mężczyzn ulega wielkiej degradacji, więc szanse na "prawdziwego mężczyznę" maleją :( Często jest to też presja rodziny lub środowiska, i dziewczyny wychodzą za mąż nawet, jeśli wiedzą, że to nie do końca "ten". Inne chcą mieć po prostu rodzinę, dzieci. Sa jednak i takie (do których widocznie ta osoba opisana przez Pana należy), dla których liczy się silna więź z tym jedynym mężczyzną, i jeśli nie ma na nią szans, to taka osoba nawet nie myśli o związku. 
E
enho
7 stycznia 2015, 17:09
Moja przyjaciółka bardzo myśli o związku. Może coś w tym jest, o czym piszesz, pokolenie mężczyzn ulega wielkiej degradacji. Może nie znalazła mężczyzny, który poważnie myślałby o związku i rodzinie. A ona zasady ma i jest naprawdę bardzo dobrą dziewczyną. No i ja nie jestem mężczyzną. Mam tylko taki nick.
G
gng
7 stycznia 2015, 20:19
Czy cierpi przez samotność samą w sobie? Czy przez piętno wleczone z archaicznych czasów?
G
gng
7 stycznia 2015, 20:21
Bardzo myśli o związku? Czy to myślenie z Bożego natchnienia? czy z własnej zachcianki? a może pod wpływem "dobroczyńców" z piekła rodem co obficie rozsiewają stereotypy?
E
enho
7 stycznia 2015, 22:07
Twoje wypowiedzi są nieco agresywne, dlaczego? Moja przyjaciółka jest w środowisku, które ją nie piętnuje i nie naciska, a raczej szanuje i wspiera. Ona jest naprawdę dobrą, wesołą i ciepłą osobą pomimo swojej samotności. Ona też jest osobą głębokiej wiary w Boga i ma z Bogiem dobrą relację. Dlatego zapewne łatwiej jej znosić to cierpienie, jakim jest samotność. Bo ona też nie ma rodzeństwa i rodziców już.  Jest w niej jednak pragnienie posiadania własnej rodziny, męża. Niemal każda kobieta ma instynkt macierzyński. Wiem, że ona bardzo chciałaby być mamą i myślę, że to jest chyba naturalne. Jak pisałam wyżej ona jest osobą głęboko wierzącą wiec nie chce na sile zaspokoić swoich pragnień, nie szuka tam gdzie nie powinna (wśród zajętych mężczyzn). Pewnie nie spotkała jeszcze właściwej osoby. A szkoda, bo to wartościowa osoba i właśnie trudno mi pojąć dlaczego tak dobra i ciepła osoba jest sama.
G
gng
8 stycznia 2015, 11:00
Moje wypowiedzi są  n i e c o   agresywne ze względu na szacunek dla katolickiego forum - pohamowuję ile potrafię złość na czcicieli fałszywych idoli np. "małżeńskości", która do zbawienia zupełnie nie jest potrzebna.   
E
enho
8 stycznia 2015, 12:03
Napisz coś więcej na ten temat, co cię dokładnie denerwuje, co masz konkretnie na myśli pisząc „czciciele fałszywych idoli np. "małżeńskości".  Z religii w szkole pamiętam, że to Łaska Boża jest koniecznie potrzebna, aby zostać zbawionym. I idąc dalej to życie w grzechu ciężkim zamyka nam drogę do zbawienia.
K
kobieta
7 stycznia 2015, 14:36
To tak, jak do worka egoistycznych bezdzietnych wrzuca sie tych co dzieci nie moga miec i tych co ich miec nie chca:-(
A
Ania
7 stycznia 2015, 17:07
Zgadzam się  z Tobą.  Osoby, które wygłaszają takie uogólnienia nawet nie mają świadomości, jaką krzywdę robią ludziom, którzy od lat bezskutecznie starają się o dziecko. To jest okrutne.