Święta rzeczywiście rodzinne
O Bożym Narodzeniu mówi się, jako on święcie rodzinnym. Biesiadowanie, śpiewanie, rozmawianie są w ich centrum. I właśnie dlatego można powiedzieć, że są to święta niezwykle biblijne, a nawet - żartobliwie rzecz ujmując - żydowskie w swoim duchu.
Wielkanoc to bogactwo liturgii. Triduum Paschalne zwieńczone Liturgią Paschalną i procesją rezurekcyjną niosą ze sobą niezwykłą liturgiczną moc. Boże Narodzenie w porównaniu z nimi jest uboższe. Pasterka wprawdzie - szczególnie w śnieżnej oprawie (od lat, ale może teraz będzie inaczej, w Warszawie niedostępne) - piękna, ale przecież nieporównywalna z wielkanocnymi obrzędami. Tu za to - o wiele bardziej niż w Wielkanoc - w centrum stoi stół, miejsce spotkania i rozmowy. Można powiedzieć, że to, co najważniejsze odbywa się właśnie tam, że to właśnie dom staje się przestrzenią liturgiczną.
I nie jest to w żadnym razie przesada. Jest przecież miejsce i na Ewangelię, i na wspólną modlitwę, i na piękny gest - tak mocno liturgiczny - przełamania się opłatkiem. A potem jest biesiadowanie, wspólny posiłek - w pewnym sensie - uświęcony wcześniejszą modlitwą, rozmowy, śpiew, radość. Można powiedzieć, że wchodzimy w ten sposób w przestrzeń świętowania właściwą naszym starszym braciom w wierze. Szabat, choć jest w nim czas, także na modlitwę w synagodze, rozgrywa się także - a może szczególnie - w domu. Jest posiłek, jest błogosławieństwo i są rozmowy. Boże Narodzenie zaś jest - w pewnym sensie czymś bardzo do niego podobnym.
Kalendarz liturgiczny Kościoła staje się w tym szczególnym czasie murem wokół rodziny. Jesteśmy razem, wspólnie bawimy się, modlimy, rozmawiamy, ale też wchodzimy w tajemnicę Świętej Rodziny - by wzmacniać nasze relacje. Abraham Joshua Heschel, znakomity żydowski filozof i teolog, a także mistyk pisał o szabacie, że jest on "zawieszeniem broni w okrutnej walce człowieka o byt, rozejmem we wszystkim konfliktach osobistych i społecznych, pokojem między człowiekiem i człowiekiem, człowiekiem i przyrodą, pokojem wewnątrz człowieka". I myślę, że ten opis z powodzeniem można i trzeba zastosować także do Bożego Narodzenia. W tym czasie wygasić trzeba spory, spotkać się z drugim człowiekiem, takim jakim on jest, skupić się na radości życia, a nie ideologicznych sporach i jałowych walkach.
W naszym szczególnie podzielonym społeczeństwie, w podzielonych rodzinach - wydaje się to szczególnie ważne. Dlatego zamiast rozmawiać o polityce, zamiast spierać się o wybory życiowe czy za wszelką cenę pouczać warto zwyczajnie przyjrzeć się Dziecinie, do której wcale nie przyszli kapłani, faryzeusze, ale najpierw pasterze, czyli lokalne wyrzutki społeczne, a później mędrcy/magowie, czyli obcy, poganie. To im objawił się Chrystus. Może w tym szczególnym czasie także nam - właśnie w postaci obcych, innych, odrzuconych - objawi się Jezus. Czego wszystkim nam życzę.
Skomentuj artykuł