Szalony prorok
Za kilka dni przyjedzie do Polski papież, o którym niektórzy z niepokojem piszą, że chyba zwariował, że jest niepoważny, że robi głupoty i prowadzi Kościół do upadku. Po prostu szaleniec.
- Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i jeśli kogo zobaczą przy zdrowych zmysłach, to powstaną przeciw niemu, mówiąc: "Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny" - św. Antoni Pustelnik.
- Stałem się szaleńcem - św. Antoni Pustelnik.
Czy można wierzyć i być "normalnym", wpisującym się w powszechne oczekiwania? Czy można być wierzącym i - użyjmy tego słowa - "grzecznym"?
Za kilka dni przyjedzie do Polski papież, o którym niektórzy z niepokojem piszą, że chyba zwariował, że jest niepoważny, że robi głupoty i prowadzi Kościół do upadku. Po prostu szaleniec. A może Boży szaleniec, prorok i człowiek żywej wiary? Nie on jedyny i na pewno nie pierwszy budzi niepokój pobożnych.
Prorok obcuje z Bogiem bliżej niż inni i oznajmia Jego słowo. Wzywa do nawrócenia, czasem w bardzo niekonwencjonalny sposób; burzy martwą, skostniałą wiarę; obnaża obłudę. Potrzebuje do tego gestów, słów, które wwiercają się w głowę i serce i nie dają się zapomnieć. Prorocy nigdy nie byli grzeczni i ułożeni. Ale na pewno byli wolni, wolni od obawy, jak zostaną ocenieni. Ta wolność brała się ze spotkania z Bogiem, który ku wolności wyswobadza.
Noe, wyśmiewany przez wszystkich, zbudował arkę, dzięki której zamierzał uratować świat przed zagładą. Abraham, któremu wiodło się całkiem dobrze w Ur Chaldejskim, nakazał wyruszyć swojej rodzinie i niewolnikom w drogę, bo usłyszał głos, że gdzieś tam, w sumie nie wiadomo gdzie, jest dla nich lepsze miejsce. Nie wiedział, dokąd wyrusza, jak długo ta podróż będzie trwała i czy ocaleją jego rodzina i niemały majątek. Mojżesz - jąkała, przeprowadził swój lud przez morze (mniejsza o to, czy sitowia, czy Czerwone), a potem oznajmił, że Bóg podarował mu jakieś zupełnie nowe prawo dla ludzkości. Czy ktoś, kto zszedłby z góry i jąkając się powiedział, że przemówił do niego Bóg w postaci palącego się krzaka i podarował światu nowe zasady wspólnej egzystencji, zostałby dziś uznany za normalnego? Abraham, Noe, Mojżesz czy też Dawid - wpadający w taneczny trans w obecności Pana - byli jednak dość konwencjonalni w porównaniu z niektórymi prorokami.
Jeremiasz chodził z zawieszoną na ramionach uprzężą dla bawołów (Jr 27,2; 28,10) i wciąż burzył dobre samopoczucie mieszkańców Jerozolimy wizjami katastrof. Był na tyle uciążliwy, że nie wpuszczano go do Świątyni. Ozeasz ożenił się z ladacznicą, która wciąż go zdradzała, a on za każdym razem jej przebaczał i przyjmował do siebie, kiedy postanawiała wrócić (Oz 3). Wielki Izajasz chodził nago i boso przez trzy lata (Iz 20,3), a o swoim sercu pisał, że pozostaje w obłędzie (Iz 21,4). Krytykował tych, którzy składają Bogu ofiary w święta i obchodzą szabat (Iz 1,13). Prorok Ezechiel leżał na prawym boku przez 40 dni a następnie na lewym 390 i jadł podpłomyki pieczone na ludzkim nawozie (Ez 4). To tylko niektóre przykłady.
U zarania chrześcijaństwa Jan Chrzciciel uciekł w dzikie ostępy, chodził ubrany w skóry, jadł miód i szarańczyn (raczej nie szarańczę). Zachowywał się na tyle dziwnie, że niektórzy uważali go za opętanego (Mt 11,18).
A co powiedzieć o Jezusie? Zaczął od tego, że udał się na pustynię, gdzie nie jadł przez 40 dni. Kiedy rozpoczął swoją misję, rodzina uznała, że odszedł od zmysłów (Mk 3,21), a pobożni Żydzi uznali go za bluźniercę i obłąkańca. Rozmawiał z pogardzanymi Samarytanami, do których żaden pobożny Żyd nawet by się nie zbliżył, spotykał się z uważanymi za zdrajców i oszustów celnikami, mówiono o Nim "żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników" (Mt 11,19). Łamał przykazania dotyczące szabatu i rozwalił w Świątyni stoliki, przy których religijni Żydzi wymieniali pieniądze, by móc złożyć należną i zgodną z przepisami ofiarę. Głosił miłość do nieprzyjaciół, a strażnikom czystości religii zarzucał obłudę. Nawet uczniowie zdawali się być nieraz zakłopotani Jego zachowaniem.
Ten obraz Jezusa-szaleńca i jego ucznia, jako głupca dla świata, utrwalił się w duchowości chrześcijańskiej głównie na Wschodzie (ojcowie pustyni, saloici, jurodiwi, starcy prawosławni). Ale i na Zachodzie nie brakowało świętych, którzy swoim zachowaniem wprawiali w konsternację wielu: św. Franciszek, chodzący w łachmanach i głoszący kazania do ptaków; św. Katarzyna ze Sieny, ekstatyczka rugająca papieży; św. Filip Neri; św. Brat Albert; Matka Teresa… A czy zawstydzający pokorą i współczuciem ks. Jan Zieja i bł. ks. Jerzy Popiełuszko nie byli w oczach świata szaleni? Czy "normalna" jest s. Małgorzata Chmielewska z otaczającym ją tłumem biedaków, pijaków i życiowych wykolejeńców? Czy Bożym wariatem nie jest Ania Paruch, która przez kilkanaście lat i do niedawna samotnie wychowywała dwóch adoptowanych chłopców cierpiących na padaczkę, porażenie mózgowe i autyzm?
Nie da się pogodzić głębokiej wiary z byciem "normalnym"? Ojciec prof. Jan Andrzej Kłoczowski OP wspominał kiedyś o Sørenie Kierkegaardzie, duńskim filozofie, teologu i poecie. Był on był bardzo wierzącym chrześcijaninem, ale mocno skłóconym z luterańskim Kościołem kopenhaskim, którego był członkiem. Zdumiewał się i głośno dawał temu wyraz, że pastorzy po przeczytaniu na nabożeństwie opowieści o Abrahamie i Izaaku i wytłumaczeniu jej wiernym podczas kazania "wracają do swych domów, by w spokoju zjeść z rodziną niedzielny obiad, jak gdyby nigdy nic się nie stało". Jakby to była tylko jakaś opowiastka, a nie żywe Słowo od Boga. Jeśli traktujemy Ewangelię, relację z Bogiem poważnie, przychodzi moment, kiedy nasza wiara musi otrzeć się o coś z szaleństwa.
Przyjeżdża prorok. Nie da się ukryć, że trochę szalony. Ciekawe, czy po spotkaniu z nim "wrócimy do swych domów, by w spokoju zjeść z rodziną niedzielny obiad, jak gdyby nigdy nic się nie stało"?
Sławomir Rusin - z wykształcenia historyk, z zamiłowania interesuje się Wschodem. Publikował w miesięczniku "List". Jest autorem książki "Kogo boi się diabeł?".
Skomentuj artykuł