Tak niewiele trzeba, żeby uwrażliwić dziecko na problemy innych
Nowy rok szkolny przyniósł w naszym życiu powiew zmian. Starszy syn zaczął zerówkę, twierdząc, że on jest już tak dorosły, że spokojnie podbije wszechświat. Waleczny był aż do pierwszego dzwonka, bo jego nadwrażliwość na dźwięki jest tak głęboka, że chciał uciec ze szkoły tak prędko, jak do niej wszedł.
Rozpoczęła się więc przygoda z okiełznaniem emocji, pragnień, lęków, relacji, nowości. Tych ostatnich nie brakuje, bo Jaś trafił do klasy integracyjnej. Wiedząc o tym, że w jego grupie pojawią się dzieci z orzeczeniem o niepełnosprawności, starałam się przygotować go na tyle, by nie czuł się zaskoczony "innością" kolegów i tym, że w grupie pojawią się dwie nowe nauczycielki.
Nie jestem specjalistą od dziecięcych lęków, ale wiem, ile emocji gromadziło się w moim dziecku. Opowiadał mi o swoich obawach i zmartwieniach, choćby o tym, że widzi, że w niektórych aspektach odstaje od rówieśników. Wolniej schodzi po schodach, nie umie wyciąć kółka i często myje ręce. Bał się, że wśród nowych kolegów pojawi się ktoś, kto będzie się z niego śmiał.
W internecie robi furorę opis pewnego doświadczenia, które zaproponowała Karen Loewe, nauczycielka z jednej z amerykańskich szkół. Karen widząc, że dzieci pojawiają się w szkole pełne lęków, obaw i trosk zaproponowała im, by spisały na kartkach to, co je najbardziej martwi. W ten sposób chciała również zatroszczyć się o osoby, które doświadczają przemocy w szkole czy trudności w domu. Jej doświadczenie przyniosło niespodziewany efekt.
>> Ten pomysł nauczycielki w szkole zachwycił rodziców i dzieci. "Nigdy nie byłam tak wzruszona"
Dzieci spisały swoje bolączki i odczytywały je później anonimowo na forum. Spektrum dziecięcych trosk budzi we mnie smutną refleksję. Większość dzieci uderzyło w głębokie struny smutku i lęku - rozwód rodziców, nowotwory, narkomania, samobójstwa, problemy w rodzinie. Coś, czego uczniowie normalnie nie pokażą na forum z lęku przed odrzuceniem i wyśmianiem...
Eksperyment Karen pokazał jej oraz uczniom, że jest obok ktoś, kto prawdopodobnie cierpi, boi się, smuci podobnie jak ja. To świetna lekcja empatii i spojrzenia inaczej na swoje własne troski. Nauczycielka zaproponowała również pozbycie się bagażu emocjonalnego w symboliczny sposób. Karteczki dzieci wsadzono do torebki, którą zawieszono przy wejściu do klasy. Torba miała też przypominać dzieciom o empatii i jak twierdzi nauczycielka - dzieci, które brały udział w tym zadaniu, stały się bardziej wrażliwe na uczucia innych.
Można by powiedzieć, że na amerykańskim gruncie jest łatwiej przeprowadzić takie ćwiczenie, że w polskich szkołach nie ma na to szans. Nie zgadzam się z tym. Choć w zerówce to zadanie może być trudne, sama doświadczyłam ostatnio jak niewiele trzeba, by uwrażliwić dziecko na problemy kolegów.
W pierwszą niedzielę września Jaś zabrał swój nowy plecak i pomaszerował dumnie do kościoła na Mszę dla dzieci. Wiedział, że będzie schola i piosenki, które lubi, poświęcenie plecaków i dawno niewidziani koledzy. Szybko jednak zaczął się wiercić i kręcić, pytając, kiedy pójdziemy do domu. Od kilku miesięcy uwielbia siedzieć w pierwszej ławce, zaraz przy prezbiterium. Widzi wtedy dokładnie, co się wokół niego dzieje. Tak było i tym razem.
Dostrzegłam moment, gdy trochę się przestraszył, bo blisko nas podszedł ksiądz z mikrofonem. Syn wtulił się we mnie i uważnie słuchał tego, co kapłan mówił o przeczytanej Ewangelii. Kazanie było krótkie, ale bardzo treściwe. Ksiądz z Ewangelii o tym, by nie zajmować pierwszych miejsc wyciągnął dla dzieci przesłanie o tym, by innych traktować dobrze. Proponował m.in. to, by zaprosić do siebie kolegę, którego nikt nigdzie nie zaprasza, nie oczekując od niego nic w zamian. Mówił, by pomagać słabszym, nie oczekując rewanżu. Opowiadał też o niebie i kilku innych rzeczach, które wytłumaczył prostym, dziecięcym językiem.
Nie wiedziałam, ile z tego kazania Janek zrozumiał, aż do pewnego wieczoru. Gdy rozmawiałam z synem leżącym w łóżku opowiadał o nowym koledze. Mówił, że chłopiec gorzej słyszy i rówieśnicy zaczęli się z niego śmiać. Jaś stanął w jego obronie i zaproponował, żeby poszli razem w parze na obiad do szkolnej stołówki. Przeżyłam pewne zdziwienie. Skąd w moim dziecku taki pomysł i otwartość na nowego kolegę? Zapytałam wprost i dostałam odpowiedź, której zupełnie się nie spodziewałam.
- Mama, ale ty dziwne pytania zadajesz - odpowiedział lekko oburzony - ksiądz Michał powiedział ostatnio na Mszy no nie, że mamy bawić się z nowymi kolegami, z którymi nikt się nie bawi. A z Jankiem się nikt nie bawił, bo on gorzej słyszy.
Tak, przeżyłam pewien szok, ale jeszcze większy zachwyt. Nad prostotą przekazu, która sprawiła, że moje dziecko uwrażliwiło się na innych. Na to, że rozmowy z dzieckiem o tym, że inny nie znaczy gorszy albo o tym, że ty nie potrafisz tego, a on czegoś innego - przyniosły efekt, który jest snem każdej matki.
Pozwólmy dzieciom uczyć się empatii. One nie potrzebują wiele. Czasem wystarczy dobrze przeprowadzona lekcja wychowawcza z pomysłem, albo kazanie, które choć krótkie i proste - zapadnie głęboko w dziecięce serce.
Skomentuj artykuł