Tak wyglądała od środka podróż papieskim tramwajem

s. Małgorzata Chmielewska / DEON.pl

No i wyruszyliśmy w czwartek do Krakowa: Artur, Janek i Gosia. Już w środę życie było trudne. Artur doskonale zrozumiał nasze rozmowy: gdzie i po co jedziemy. A ten pan nie wie, co to czekanie, albo jutro.

Jakoś usnął, ale o 7 rano zerwał się do kąpieli, świadom, że żadna imprezka bez golenia i wypachnienia się nie zacznie. W drodze dostawaliśmy sprzeczne informacje gdzie i o której mamy się stawić. W końcu stanęło, że w zajezdni na Brożka, tylko my ze wsi, więc koledzy z Tygodnika Powszechnego się znaleźli w porę pod telefonem i skierowali nas na parking możliwie najbliższy, a wujek Google z gps-em zaprowadził na miejsce, poganiany z tylnego siedzenia przez Artura: "Szukaj papież tramwaj" - krzyczał na biednego gadżeta.

DEON.PL POLECA

Dotarliśmy zatem do owej zajezdni razem z dzielną fotografką z Tygodnika i zaczął się akt drugi, czyli kilkugodzinne czekanie. Personel MZK z Panem Dyrektorem na czele robili wszystko, żeby było nam miło. Wszyscy byli ogromnie przejęci. Pracowali od dawna nad tym tramwajem i bardzo chcieli, żeby nie było wpadki. No i nie było.

W holu zajezdni, pewnie z myślą, że kiedyś Artur tam zawita, stoi atrapa tramwaju. Można wejść i prawie za motorniczego robić. To nas uratowało, bo inaczej - nie wiem, czy synek by nie pękł z niecierpliwości.

Wreszcie nadeszła chwila i - zobaczcie sami. Filmik słaby, jako, że warunki nie były sprzyjające, a w chwili, kiedy Papież dotarł do Artura już nic nie mogłam zrobić. Przytomny Wojtek z Potrzebnej, na co dzień pielęgniarz, złapał jakoś nagranie z telewizji. Mina Artura w ramionach Papieża bezcenna. Pełnia zdumionego szczęścia. Oczywiście przestrzeń zajęli dziennikarze i ochroniarze, a reszta- cóż, miała tylko chwilkę. Ale dobre i to.

Dojechaliśmy na Błonie, zaprowadzono nas do sektora dla ludzi niepełnosprawnych, który niczym się nie różnił od dla sprawnych. Lało, nie było jak usiąść, więc zaczęliśmy odwrót, podobnie jak opiekunowie innych "tramwajarzy". W głowie mi wrzało, jak się wydostać i dostać do zostawionego na drugim końcu Krakowa samochodu.

I tu pojawił się jak z nieba Artur Sporniak - znów z Tygodnika - z instrukcją wyjścia i numerem do taksówek. Dotarliśmy do samochodu, Artur chciał biegiem do domu, pokazać i podzielić się wrażeniami. Dziś od telewizora nie odchodził, bo tam bez przerwy papież, pokazywał wszystkim zdobyczne różańce, papieskie zdjęcia i pamiątkowe karty z tramwaju, co jakiś czas wzdychając: "Papież, jam cię", czyli "kocham cię, Papieżu". Musiałam go zawieźć do Zochcina, bo tam też chciał się pochwalić licznym wujkom i cioci Agnieszce. Prawdziwe szczęście musi być z kimś.

I jak tu nie kochać: Papieża, krakowskiego MZK, Artura i Tygodnika Powszechnego? Oraz tych, którzy o Arturze pomyśleli: mojego brata i Biskupa Muskusa. W arturowym Niebie musi być tramwaj. A w nim Papież. Bez BOR-u i dziennikarzy. Oni na piechotę będą tam ganiać.

motorniczy-w atrapie tramwaju w budynku zajezdni

dzięki tej zabawce przeżyliśmy godziny czekania bez większych problemów

jeszcze tylko chwila

i mamy "bileciki" czyli identyfikatory

to tamten tramwaj

wszyscy w napięciu-zaraz wchodzimy

duma i szczęście z nadzieją na spotkanie z Papieżem

pozdrowienia wiwatującym wzdłuż trasy tłumom

duuużo "lezentów" Papież dał Arturowi: 5 różańców i zdjęcia

od krakowskiej komunikacji - specjalne pamiątkowe karty

wszyscy muszą oglądać te skarby

***

Chcesz wesprzeć działalność siostry Małgorzaty Chmielewskiej i Wspólnoty Chleb Życia? Wszystkie potrzebne informacje znajdziesz na stronie: chlebzycia.org

s. Małgorzata Chmielewska - przełożona Wspólnoty Chleb Życia w Polsce. Tekst pierwotnie ukazał się na blogu: siostramalgorzata.chlebzycia.org

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tak wyglądała od środka podróż papieskim tramwajem
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.