Tego dawno nie było...
Tego dawno nie było. W Watykanie będzie proces! I nie będzie to proces beatyfikacyjny lub kanonizacyjny, ale karny. Media już ostrzą sobie pazury, licząc na to, że przy okazji mającego się rozpocząć najwcześniej jesienią br. procesu wyjdą na jaw "kolejne skandale i kłopotliwe okoliczności strategii ujawniania nieprawidłowości oraz konfliktów wśród kościelnej hierarchii". A watykaniści nie kryją, że ze względu na olbrzymi rozgłos, jaki procesowi zostanie nadany, będzie to nie tylko dla Watykanu, ale dla całego Kościoła wręcz "maszynka do mięsa" i kolejny cios dla jego wizerunku.
Inaczej próbuje spojrzeć na sprawę rzecznik Stolicy apostolskiej ks. Federico Lombardi SJ. Przekonuje, że decyzja o postawieniu przed sądem byłego papieskiego kamerdynera oskarżonego o kradzież poufnych dokumentów to kolejny, odważny krok ku przejrzystości w Watykanie. Że "cała procedura prowadzi do ścisłego i przejrzystego zmierzenia się z problemem dla ustalenia prawdy i wymierzenia sprawiedliwości".
Sprawa byłego już kamerdynera Benedykta XVI Paolo Gabrielego z pewnością nie poprawia i tak mocno już nadszarpniętego obrazu Kościoła katolickiego. Nie chodzi tu zresztą głównie o jego wizerunek w mediach. Chodzi przede wszystkim o to, jak swój własny Kościół postrzegają jego członkowie, katolicy na całym świecie. Także o to, jakie wnioski wyciągają dowiadując się o sensacyjnych wydarzeniach dokonujących się w najbliższym otoczeniu Papieża. O to, w jaki sposób wpływają one na sposób traktowania przez nich zarówno samego Ojca świętego, jak i instytucji i struktur Kościoła. Wreszcie o to, jak widzą swoje miejsce w przeżywającym tak dramatyczne, a równocześnie spektakularne wydarzenia Kościele.
Nie pierwszy raz katolicy muszą stanąć wobec kwestii obecności grzechu, a dokładniej, grzesznych ludzi w miejscach, które zazwyczaj kojarzy się ze świętością. Po których nawet niewierzący intuicyjnie spodziewają się wolności od zła i ludzkich przywar. Tego typu sprawy stają się, chcąc nie chcąc, również testem ich wiary. Testem zaufania. Zaufania do instytucji Kościoła, ale również, choć chyba niewielu sobie to uświadamia, zaufania do Boga. Zderzenie ze złem w Kościele naprawdę dla niejednego człowieka wierzącego, chrześcijanina, katolika, okazuje się sprawdzianem jego ufności wobec Boga. Sprawdzianem trudnym i bolesnym.
To jest rzeczywisty problem, przed którym staje w związku z tzw. aferą Vatileaks i zapowiadanym procesem papieskiego kamerdynera oraz jego domniemanego pomocnika w osobie człowieka, któremu powierzono troskę o kwestie informatyczne w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej. Zwłaszcza, że pojawiają się głosy, iż obaj działali ze szczytnych pobudek, kierowani troską o Kościół i Papieża. W dodatku, według niektórych informacji, byli jedynie narzędziami w czyichś rękach.
"Zaangażowanie wymiaru sprawiedliwości nie wystarcza co prawda, by sprostać całej gamie problemów, ale jest poważne i zobowiązujące. Może przyczynić się do spojrzenia pod innym kątem na znaczenie takich kwestii, jak lojalność wobec instytucji, której się służy, wartość zaufania i poufności informacji, solidarność i odpowiedzialność tych, którzy służą danej instytucji" - stwierdził ks. Lombardi. Czy jednak zaangażowanie watykańskiego wymiaru sprawiedliwości pozwoli milionom katolików znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego Bóg dopuszcza do triumfu ludzkich słabości w tak wysokich rejonach ich Kościoła? Dlaczego pozwala, aby już i tak mocno w ostatnich latach uderzony przez rozmaite przejawy zła w jego wnętrzu Kościół, spotykały kolejne ciosy ze strony ludzi, których postawiono w miejscach wymagających, sądząc czysto po ludzku, życia szczególnie zgodnego z Ewangelią?
Nie wymyśliłem tych pytań. Usłyszałem je od mocno zaangażowanych w życie wspólnoty Kościoła wiernych. Wydawało by się, że skupieni na działalności parafialnej czy też aktywności w swoim ruchu albo stowarzyszeniu, nie powinni się czuć zagrożeni sensacyjnymi doniesieniami z Watykanu. A jednak się czują. Boją się nie o wizerunek Kościoła. Boją się o Kościół.
Skomentuj artykuł