Tożsamość, czyli skutki wyboru Mieszka

Tożsamość, czyli skutki wyboru Mieszka
(fot. shutterstock.com)

Przy okazji 1050. rocznicy przyjęcia chrztu przez Mieszka I, pierwszego polskiego księcia, którego istnienie potwierdzają liczne wiarygodne źródła historyczne, raz po raz pojawia się kwestia "chrześcijańskiej tożsamości" Polski i Polaków.

Co ciekawe, w telewizyjnym wystąpieniu na rozpoczęcie obchodów tej rocznicy przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki, nie użył tego sformułowania. Wspomniał o tożsamości, ale inaczej ją dookreślił.

Kwestia tożsamości we współczesnym świecie znajduje się wśród ważniejszych tematów zaprzątających umysły zarówno przywódców, jak i tych, którzy skupiają się na zmaganiach z codziennością na bardzo niewielkim obszarze. Raz po raz słychać o zagrożeniach, o konieczności obrony tożsamości, w tym również "tożsamości chrześcijańskiej". Wezwania te niejednokrotnie traktują "tożsamość chrześcijańską" trochę jak magiczny artefakt wzięty z serialu fantasy. Jak coś, co trzeba przechowywać w bezpiecznym miejscu, konserwować i odkurzać, dbając, aby nie doznało uszczerbku. Przede wszystkim pilnując, aby nie zostało podstępnie wykradzione przez wrogie siły.

Czy w chwili, gdy Mieszko I został obmyty wodą chrztu, tworzone przez niego państwo automatycznie stało się chrześcijańskie? Czy jego mieszkańcy zaczęli się kierować w swym postępowaniu tak modnymi dzisiaj "wartościami chrześcijańskimi"? Czy została im skutecznie przypisana raz na zawsze "chrześcijańska tożsamość", którą wyrażać mają współcześnie określenia typu "Polak-katolik" czy przypisywany Adamowi Mickiewiczowi (bez potwierdzenia w jego dziełach) dwuwiersz "Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem"?

Nic takiego się wówczas nie stało. Polska nie otrzymała wówczas gotowej "chrześcijańskiej tożsamości". Tak, jak nie otrzymują jej dzisiaj rodzący się Polacy. A jednak chrzest przyjęty przez Mieszka I nie bez powodu stał się w dziejach mieszkańców "tej ziemi", którą nazywamy Polską, wydarzeniem przełomowym i wartym nie tylko pamięci, ale również świętowania jego rocznicy. Abp Gądecki mówił o tym fakcie, jako darze, który miał nie tylko wymiar osobisty, ale przyniósł również konsekwencje państwowe, narodowe, kulturowe i społeczne. Mieszko I przyjmując chrzest jako władca, zmierzający do utworzenia silnego organizmu państwowego, dokonał wyboru o charakterze podstawowym. Wybrał fundament, na którym mogła być budowana struktura państwowa, a także tożsamość ludzi ją tworzących. Mieszko wybrał Jezusa Chrystusa, nie "tożsamość chrześcijańską". Ona może i powinna być następstwem dokonanego wyboru. Nie przyjął gotowego produktu, który można zamknąć w sejfie i mieć go z głowy aż do końca czasów.

Dokonany przez Mieszka I wybór przynosił też skutki polityczne, cywilizacyjne, kulturowe, ale nie mógł być tylko koniunkturalnym pociągnięciem sprytnego władcy, zabiegającego o jak najlepsze pozycjonowanie jego kraju. Myślę, że gdyby wtedy miało miejsce jedynie wyrachowane pociągnięcie gracza politycznego, efekt byłby krótkotrwały. I nie byłoby problemu "chrześcijańskiej tożsamości" ani Polski, ani Polaków. Zwłaszcza 1050 lat później.

Ks. prof. Henryk Pietras wyjaśniał przed laty, że "chrześcijańska tożsamość nie jest jednością z obyczajowością, kulturą czy mentalnością". Odwołał się do przykładu herosów wiary w Chrystusa z pierwszych wieków, wśród których byli zarówno Żydzi, jak i filozofowie greccy. Zwrócił uwagę, że ich poczucie bycia chrześcijanami było większe i ważniejsze od własnej kultury (co nie znaczy, że się jej wyzbywali!), od wyznawanej filozofii czy od języka. "Nasza tożsamość chrześcijańska także więc nie musi trzymać się obyczajów, chrześcijańskich obrzędów, przepisów religijnych zmieniających się wraz ze zmianami kulturowymi. Ważne jest, by dla nas centrum i punktem odniesienia był Jezus Chrystus, którego uznajemy za Pana i Zbawiciela" - napisał ks. prof. Pietras.

"Chrześcijańska tożsamość" to nie zespół poglądów na świat, to nie zestaw idei, filtrujących ogląd rzeczywistości i dających poczucie identyfikacji z konkretną grupą ludzi. Jeśli wybraliśmy Chrystusa, to naszą chrześcijańską tożsamość nieustannie kształtujemy, budujemy, dopełniamy. Wciąż nad nią pracujemy. Zbliżając się do Jezusa. Tożsamość jest nie tylko i nie tyle dana, co zadana. W każdej sferze życia. Kraj jest chrześcijański nie wtedy, gdy Kościół dyktuje prawa, ale wtedy, gdy obywatele w codziennym życiu kierują się Ewangelią. "Naszą tożsamością jest właśnie moc Ducha Świętego, jaką wszyscy otrzymaliśmy na chrzcie św. I Duch Święty opieczętował nasze serca, a nawet więcej - idzie wraz z nami. Ten Duch, którego obiecał Jezus, nie tylko nam daje tożsamość, ale jest też zadatkiem naszego dziedzictwa" - powiedział papież Franciszek.

Przewodniczący KEP, abp Stanisław Gądecki, w telewizyjnym wystąpieniu nie mówił o "tożsamości chrześcijańskiej", tylko o "tożsamości chrzcielnej". Mówił, że chrzest oświecił nasze życie społeczne, że chrzest wprowadził twórcze światło w każdą chwilę naszej historii. Wspomniał o dobrodziejstwach, jakie chrzest wniósł do polskiej społeczności, że dzięki niemu "rodzące się państwo polskie zostało zbudowane na ewangelijnych wartościach, które stały się fundamentem jego życia społecznego i państwowego".

Tożsamość chrześcijańska musi wynikać z tożsamości chrzcielnej. Inaczej jest tylko atrapą, przemijającą ideologią i niczym więcej.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tożsamość, czyli skutki wyboru Mieszka
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.