Trzeba pytać o przyczyny zdarzeń, bez znieczulenia
Są wydarzenia, na które pierwszą reakcją powinny być pytania, zadane wprost i bez znieczulania. Do takich właśnie wydarzeń doszło w naszej Ojczyźnie, w społeczeństwie i w Kościele, niedawno, tuż przed Niedzielą Zmartwychwstania Pańskiego. Co do nich doprowadziło?
Niespełna cztery lata temu, w październiku 2015 roku, polscy biskupi napisali: "Antyjudaizm i antysemityzm są grzechem przeciwko miłości bliźniego, grzechem niweczącym prawdę o chrześcijańskiej tożsamości i dlatego ich kategorycznego potępienia nie można łagodzić przez uwarunkowania kulturowe, polityczne czy ideologiczne, w jakich antyjudaizm i antysemityzm występowały w przeszłości". Dodali, że oczyszczenie pamięci, do którego z mocą wzywał św. Jan Paweł II, a którego dokonał oficjalnie także Episkopat Polski, wypływa z odróżnienia autentycznych wymogów chrześcijaństwa od partykularnych zachowań tych jego członków, którzy wypaczyli przesłanie Ewangelii. Wyjaśnili też, że wyznanie grzechu antysemityzmu jest dojrzałym owocem nawrócenia i wiary w Ewangelię, ponieważ wypływa ono z najgłębszych religijnych i moralnych źródeł chrześcijaństwa.
Wszystkie te stwierdzenia znalazły się w liście pasterskim Episkopatu Polski z okazji 50. rocznicy "Nostra aetate". Nie pozostawiają żadnych wątpliwości, jakie jest stanowisko nie tylko "Pasterzy Kościoła katolickiego w Polsce", ale po prostu Kościoła powszechnego w tej kwestii. Na ile jednak zdołało ono na trwałe zakorzenić się w sercach i umysłach katolików w naszym kraju? Czy nie trzeba go wciąż przypominać i uświadamiać na nowo?
To ważne pytania. Łączą się one ściśle z innymi pytaniami, dotyczącymi niedawnych wydarzeń w naszej Ojczyźnie. Wydarzeniami, na które właśnie pytania wydają się najwłaściwszą, pożądaną i niezbędną wstępną reakcją. Trzeba pytać o powód, o przyczyny takich wydarzeń następujących w naszej Ojczyźnie właśnie teraz, pod koniec drugiej dekady XXI wieku. Trzeba pytać, jak i dlaczego doszło do nich w kraju, który wciąż szczyci się wysoką liczbą mieszkańców deklarujących przynależność do Kościoła katolickiego i przywiązanie do głoszonej przez niego Ewangelii, Dobrej Nowiny o zbawieniu i wypływających z niej wartości.
Trzeba pytać wprost i bez używania eufemizmów: Co sprawiło, że w Wielki Czwartek jeden z polskich biskupów, przemawiając do księży w chwili szczególnej, podczas Mszy Krzyżma, jako argument uzasadniający głoszone przez niego przesłanie, odczytał fragment antysemickiej fałszywki sprzed ponad osiemdziesięciu lat? Co spowodowało, że w ogóle sięgnął do przerażającego swą wykluczającą wymową tekstu (zatytułowanego "Musimy się rozstać") z roku 1937, z którego zaczerpnął cytowany przez siebie fragment?
Trzeba też zadać kolejne pytania: Z jakiej przyczyny dzień później, w Wielki Piątek, w niewielkim mieście w naszej Ojczyźnie, po dziesięciu latach niespodziewanie reaktywowany został "zwyczaj" odbywania "sądu nad Judaszem"? Co spowodowało, że kukła, nad którą się znęcali nie tylko dorośli, ale również dzieci, otrzymała właśnie taki, budzący konkretne skojarzenia, wygląd? Co się stało, że ten eksces, błyskawicznie potępiony przez bp. Rafała Markowskiego, przewodniczącego Rady ds. Dialogu Religijnego i Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem Konferencji Episkopatu Polski, znalazł tak liczną grupę obrońców deklarujących się jako katolicy, którzy wbrew prawdzie usiłowali posłużyć się autorytetem UNESCO?
Postawienie tych pytań to pierwszy krok. Niezbędne jest znalezienie rzetelnych, szczerych odpowiedzi. Ponieważ do takich zdarzeń nie dochodzi bez powodu. One są przejawem i skutkiem istotnych zjawisk, mających miejsce w społeczeństwie i w Kościele w Polsce. W ich tle można dostrzec podsycanie atmosfery zagrożenia w celu zjednoczenia jak największej liczby ludzi. Jest to budowanie jedności wobec wspólnego wroga. Jednak taka działalność wymaga, aby go wskazać. Nie musi być realny. W Albanii, gdzie w ubiegłym wieku zbudowano około 800 tysięcy bunkrów, straszono mieszkańców, że grozi im interwencja ze strony Chin. To może się komuś wydać szokujące, ale już dawno dowiedziono, że w budowaniu atmosfery lęku, czającego się niebezpieczeństwa, łatwo i skutecznie jest sięgać po kalki, klisze, schematy z przeszłości, nawet tej mocno odległej. To może rodzić pokusę, aby sięgać np. po nastroje antysemickie.
Jeśli faktycznie powodem przywołanych wydarzeń były próby budowania jedności, to mamy do czynienia z fatalnym błędem u samych podstaw. Jedność budowana na poczuciu zagrożenia, przeciwko mniej lub bardziej wyimaginowanemu wrogowi, jest pozorna i nietrwała. Na pewno nie da się w ten sposób osiągnąć rzeczywistej jedności wyznawców Jezusa Chrystusa ani kapłanów, którzy pełnią posługę w Kościele. To On ich jednoczy, to On nieustannie modli się do Ojca "aby byli jedno", nie przeciwko komukolwiek, ale ze względu na Niego.
ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI
Skomentuj artykuł