Uciekaj, dziewczyno, zanim będzie za późno

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Depositphotos.com

My, kobiety w Kościele, zbyt często ignorujemy wewnętrzne sygnały. Zbyt rzadko ufamy naszej intuicji, bo nie jest racjonalnie wytłumaczalna, bo jest tylko przeczuciem, wrażeniem, nie można oprzeć jej na dowodach.

Ten tekst jest dla wszystkich kobiet, które w relacjach z duszpasterzami odbierają delikatne, niepokojące sygnały, ale je ignorują, bo „na pewno im się wydaje”. Bo głupio o tym komuś mówić, to tylko przeczucie. Bo co sobie pomyśli wspólnota... A przecież pierwszym momentem, w którym powinien ci się włączyć alarmowy sygnał, jest ten, w którym myślisz sobie: no nie, to ja przesadzam, on po prostu ma taki charakter.

Wykorzystana przez Marko Rupnika siostra myślała na początku, że to, co mówi i robi, jest dziwne, zwłaszcza jak na księdza, ale tłumaczyła to sobie tym, że przecież jest artystą. A artyści mogą być trochę inni. Słyszysz to czasem wokół siebie, prawda? Nie, no co ty. Przecież nasz ksiądz jest wrażliwy. Jest bardzo otwarty. Jest towarzyski. Na pewno nie miał nic złego na myśli. Jest taki uduchowiony. Taki ma charakter…

DEON.PL POLECA

Ksiądz, który siada trochę za blisko, choć jest przestrzeń na to, by siadł dalej – on po prostu nie zwraca na to uwagi, ma inne poczucie prywatnej przestrzeni. Taki ma charakter. Będzie mu przykro, jeśli zwrócisz mu uwagę. Ksiądz, który wymyśla kolejne i kolejne rzeczy, by właśnie ciebie zaangażować w działanie, i obraża się, jeśli nie masz czasu, choć równie dobrze mógłby rzecz wykonać ktoś inny z waszej wspólnoty. Bardzo cię docenia, czujesz, że nie możesz tego zmarnować. Ksiądz, który klepie cię w kolano albo przytula ramieniem, a ty czujesz w sobie wewnętrzy opór przed takim kontaktem, ale przecież traktuje tak wszystkich i nikt nie protestuje, więc ty też nie protestujesz, żeby nie robić z siebie wariatki. Ksiądz, który trochę za długo patrzy ci w oczy albo za długo przytrzymuje twoją rękę, gdy się z tobą wita i żegna, powodując dyskomfort i delikatne poczucie, że coś jest nie tak – ale przecież tylko ci się wydaje.

To są drobiazgi. Detale. Przypadki. Mogą naprawdę nie znaczyć nic. Ale mogą też okazać się drzwiami do najbardziej przerażającego snu, z którego latami nie będziesz w stanie się obudzić, lunatykując w prawdziwym życiu.

Dlatego jeśli kolejny raz intuicyjnie czujesz, że coś w tym człowieku po święceniach i jego relacjach jest nie tak - odsuń się. Wprowadź dystans. Ustal zasady. Jeśli się nie da, zrezygnuj. Zmień wspólnotę. Ty, która teraz to czytasz, kobieto, dziewczyno po drugiej stronie tekstu. Błagam cię – słuchaj swojej intuicji. Jeśli boisz się wyjść na wariatkę i mówić o przeczuciach, nie mów o nich. Nie musisz wymyślać żadnego racjonalnego powodu. Idź się formować, budować relację z Bogiem gdzie indziej. Ta wspólnota, grupa, w której jesteś, nie jest jedyna w Kościele. Możesz w jego różnorodności znaleźć inne miejsce wzrostu, które nie będzie cię niepokoić żadnym pozornym "drobiazgiem" w relacjach z duszpasterzem.

Nie jest łatwo mi to pisać, ale w Kościele, w którym panuje męska perspektywa, my, kobiety, też chcemy myśleć na męski sposób, by być „odpowiednimi” partnerkami do współpracy. Przywykłyśmy, że nasze przeczucia są przez mężczyzn często ignorowane i wyśmiewane. Często udajemy, że nie mamy intuicji albo że ona nic nam nie mówi tylko dlatego, że nie jesteśmy w stanie naszych przeczuć poprzeć racjonalnymi dowodami, i dlatego przegapiamy niepokojące sygnały w męsko-damskich kościelnych relacjach. Czasem desperacko nam zależy, żeby ksiądz nas docenił, zauważył, dopuścił do podejmowania decyzji, dał wolną rękę, by działać dla wspólnoty – i dyskretne uwagi, zawoalowane propozycje, ciche próby po prostu ignorujemy, aż w końcu jest za późno. Czasem dajemy się zachwycić, porwać duchową głębią, mistyką i mądrością, która dopiero później okaże się wykrzywioną wizją prawdziwej chrześcijańskiej duchowości. I w którą krok po kroczku będziemy wchodzić i coraz więcej rzeczy dziwnych uznawać za normalne - jak w tym eksperymencie, w którym żaba nie czuje, że została ugotowana, bo temperatura wody wzrastała tak powoli, że żaba przegapiła moment krytyczny.

Zapominamy wtedy, że jest naprawdę wiele dobrych miejsc, w których możemy w Kościele wzrastać, formować się, rozwijać. Trzymamy się kurczowo tej jednej przestrzeni, osoby, wspólnoty. I ignorujemy przeczucia.

A przecież od zignorowanych drobiazgów, puszczonych mimo uszu małych zgrzytów, odpędzonych jak natrętnego komara ukłuć intuicji zaczynają się te najbardziej przerażające sprawy. Te, w których człowiek pozornie głęboko poświęcony Bogu i mający zasady moralne jest w stanie zrobić od tych zasad dla siebie i swoich wybranych, w tym właśnie ciebie, dziki wyjątek, wymyślając przy tym zdumiewające teorie. Łamanie zasad niweczy poczucie własnej wartości, więc trzeba je jakoś uzasadnić, znaleźć dla siebie precedens, by dysonans poznawczy nie rozerwał serca i duszy na strzępy. Stąd biorą się straszne duchowe patologie, które w ostatnim czasie wychodzą na jaw.

Na przykład w sprawie dominikanina Pawła M. Sporządzony raport i umieszczone w nim obszerne fragmenty zeznań osób przez niego skrzywdzonych są straszną lekturą. Jego precedens był prosty: wybrane przez niego kobiety powinny być doskonałe, by ratować świat przed zagładą, ale nie mogą, bo jest w nich „korzeń grzechu”. Dlatego trzeba go usunąć: biciem, gwałceniem, wykorzystaniem seksualnym, które się normalnym ludziom nie mieści w głowie. Na przykład jezuity Macieja Sz. Który miał teorię, że gdy kobieta „otworzy się fizycznie, to otworzy się też duchowo” i dlatego wybraną przez siebie dziewczynę molestował, gdzie tylko się dało, łącznie z momentami siedzenia przy stole w jej rodzinnym domu (sic!). Na przykład kolejnego jezuity Marko Rupnika. Który dając sobie prawo do seksu wbrew przyjętym wcześniej zasadom (ksiądz, celibat), stworzył kolejny precedens – seks, najlepiej w trójkącie, wymuszony duchowym szantażem tłumaczony jako odwzorowanie relacji Trójcy Świętej (czysta zgroza), pornografię jako sztukę, „wyższy” poziom wtajemniczenia.

Nie, to nie zawsze musi się skończyć tak źle, jak najgorsze historie z Maciejem Sz., z Pawłem M., z Marko Rupnikiem. Może się skończyć tak, jak z proboszczem, którego parafianka pozwała za nieustające niedwuznaczne propozycje, może się skończyć jak z innym księdzem, któremu mężowie postanowili ręcznie wytłumaczyć, że ma się trzymać z dala od ich żon, może się skończyć tak, jak z jedną ze studentek z dominikańskiego duszpasterstwa, której ojciec poszedł do zakonnika i zwięźle mu wyjaśnił, gdzie ma trzymać ręce i inne części ciała w obecności jego córki. W raporcie dotyczącym dominikanina można przeczytać o ludziach, którzy czuli, że coś jest nie tak, i po prostu zmienili wspólnotę na czas. Może ty też posłuchałaś już swojej intuicji i znalazłaś inną grupę, wspólnotę, duszpasterstwo, w którym wszystko jest jak należy i daje ci przestrzeń do rozwoju, miejsce do służby, narzędzia do budowania dobrej i mocnej relacji z Bogiem i ludźmi wokół ciebie, duchownymi i świeckimi. Dobrych miejsc w Kościele jest naprawdę dużo.

Ale może być tak, że trafiłaś w to, które dobre nie jest, i w nim tkwisz. Czujesz, że robi się coraz bardziej grząsko. Ale mówisz sobie: nie, to tylko jakaś maleńka, błotnista kałuża, nie będę siać paniki, wyśmieją mnie, że pomyliłam kałużę z bagnem. Za chwilę będzie inaczej. To przeczucie, które masz, traktujesz jak coś głupiego i nieważnego.

A przecież Bóg mówi przez znaki, przeczucia, intuicję. Dyskretnie i cicho zwraca twoją uwagę na ważne rzeczy, nawet, jeśli są trudne do uchwycenia. Jeśli masz wątpliwości – zapytaj. Najlepiej inną kobietę. Taką, która będzie ci towarzyszyć w oglądaniu tego przeczucia, intuicji, która ze spokojem powie: nie, tu nie ma nic złego. Albo: tak, to jest sygnał alarmowy. To nie jest tylko „taki charakter”. To jest bagno. Uciekaj.

A co, jeśli nie umiesz uciec? Jeśli żyjesz poczuciem wybrania, aprobatą, słowami, które mają dodać ci wyjątkowości? Co, jeśli boisz się to stracić? „Bałam się, że stracę jego aprobatę” – właśnie te słowa jak refren przewijają się przez zeznania kobiet psychicznie i fizycznie skrzywdzonych przez charyzmatycznych duchownych. "Nie chciałam stracić w jego oczach"...

Nie bój się.
Jeśli jesteś w takiej sytuacji, a twoja intuicja mówi ci, że coś jest nie tak – strać w jego oczach, strać tę aprobatę jak najszybciej. To może kosztować, ale przyjmij te koszty. W porównaniu do tego, co może się stać, nie będą duże, nawet jeśli teraz ci się wydaje, że stracisz wszystko. Nie, ta relacja, w której masz się najpierw poczuć wyjątkowa, wybrana, ważna, by potem gotować się jak żaba - nie jest w twoim życiu wszystkim, nawet jeśli teraz tak myślisz. To nie jest początek twojej wyjątkowej, ważnej pracy dla Kościoła, to nie jest twoje wyjątkowe powołanie. To może być wstęp do koszmaru, z którego trudno się obudzić.
Odwagi. Odrzuć tę kuszącą wyjątkowość. Strać jego aprobatę. Jak najszybciej.
Inaczej możesz stracić o wiele, wiele więcej. I już nigdy tego nie odzyskać.

Nie bój się.
Nie musisz się nikomu tłumaczyć.
Możesz odejść i iść do wspólnoty, która będzie boża, dobra, bezpieczna.
Proszę, zrób to, zanim będzie za późno.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uciekaj, dziewczyno, zanim będzie za późno
Komentarze (26)
JS
~Józef Styczeń
12 grudnia 2023, 13:38
Pani Marta ma jakaś obsesje na punkcie seksu.... Może by tak się wziąć za katechezę szkolną, skoro się Pani tak świetnie zna na wszystkim? Pokaże pani wszystkim nieudacznikom katechetom jak się efektywne pracuje. Najprościej mieszczać w kościele. A tak a propos nie obowiązuje was w tych fantastycznych komisjach jakaś tajemnica terapeuty, wszytko na sprzedaż... Idąc za pani tytułami kiedyś w końcu przestanie pani z takim namaszczeniem pisać o dramatach tych ludzi. Proszę im zacząć pomagać a nie sprzedawać swoją obsesje seksualną.
Marta Łysek
12 grudnia 2023, 18:33
Tak się zastanawiam się, czy mnie Pan z kimś przypadkiem nie pomylił... Zdarza się, gdy się dużo czyta i imiona się powtarzają, ale przy takich insynuacjach wypadałoby chyba przeprosić. Z czystego dobrego wychowania. Pozdrawiam!
JK
~Jan Kowalski
21 listopada 2023, 17:36
Już małym dziewczynkom wujkowie, dziadkowie wciąż mówią: daj buzi, przytul się do dziadzio, dlaczego nie chcesz się przywitać? Nie jest ładnie nie witać się z wujkiem. No chodź: przytul się. Nieładnie z Twojej strony, nie dostaniesz lizaka, bo się chciałaś przytulić dziadzi... No i takie "niewinne" teksty, powtarzane za każdym razem, po dziesiątki razy, mogą powodować, że przecież "nie mogę mieć swoich granic", "odmowa będzie niegrzeczna", będzie mu przykro jak się odsunę itd
E3
edoro 333
10 sierpnia 2023, 10:27
Jakie uciekaj. Zgłoś to, dziewczyno, odpowiednim osobom. Może tym razem ktoś się tą sprawą zainteresuje. Jakiś przełożony tego księdza.
MK
~Małgorzata Kania
6 kwietnia 2023, 18:46
Trzeba mieć bardzo niską samoocenę, być niedowartościowanymi i już skrzywdzonym, aby zabiegać o aprobatę skrzywionego moralnie człowieka, nieważne czy duchownego czy świeckiego. Tym gorzej gdy duchownego, który w Kościele powinien być czysty jak kryształ...
AS
~Antoni Szwed
12 stycznia 2023, 18:12
Dlaczego nie wyświetlają się komentarze?
AS
~Antoni Szwed
12 stycznia 2023, 18:11
Dlaczego nie wyświetlają się komentarze?
OM
~Ona M
9 stycznia 2023, 11:03
Być może jeden z problemów to to, że ocenę naruszenia granic uzależniamy od intencji, a nie od granic. Dlaczego? Bo nie jesteśmy nauczone ich wytyczać, zauważać. Zamiast tego rodzice granice nam narzucają jako autorytet. No to inny autorytet ma w naszym postrzeganiu prawo je zmienić. A jednak nasze prawdziwe granice wewnątrz są, ale nie umiemy o nie walczyć bez patrzenia na autorytet osób.
AN
Arianna niedzielska
21 stycznia 2023, 22:35
wow, dziekuje za ten komentarz, otworzyl mi oczy !
ZZ
~Zenon Z
4 stycznia 2023, 10:28
I to samo do księży. Jeśli widzisz, że jakieś dziewuszysko lato koło ciebie, przymila się, nie odstępuje o krok, a do tego coraz śmielej przełamuje granice bliskości, to masz prawo ustalić granice, wyznaczyć dystans, nawet jeśli nie będziesz już takim "fajnym księdzem". A co myślałeś? Że dziewczyny nie chcą fizycznej bliskości z takim fajnym, zadbanym, wygadanym, podziwianym kolesiem? Nawet, jeśli urody miałby niewiele, to pozycja społeczna jest seksi! A wszystko pod pozorem pobożności. A jak już w tym bagienku stoisz, to zawsze możesz uciec do innej wspólnoty - a nie, wróć, jako ksiądz akurat nie możesz...
OM
~Ona M
9 stycznia 2023, 11:10
Oczywiście, że możesz. Znam przykład z życia. Ksiądz poprosił o przeniesienie z powodu obsesyjnej wielbicielki. Jego prośba została rozpatrzona pozytywnie. Mam wrażenie, że komentarz jest podskórną próbą „odbicia piłki”, a przecież są to dwa kompletnie odmienne tematy. Kokietowanie przez parafianki, a wykorzystywanie seksualne z pozycji władzy.
J.
~J .
8 marca 2023, 15:22
Po słowie "dziewuszysko" widać jak kler jest niedojrzały emocjonalnie/psychicznie. Ich zasada to zaprzeczać i bronić się przez atakowanie, czyli oskarżanie kobiet o to, co sami im robią.
AE
~A. E.
14 czerwca 2023, 15:05
Dokładnie tak! Autorka nie używa słów "klecha" itp tylko ksiądz. Komentujący niestety nie jest w stanie odpowiedzieć na podobnym poziomie. Zamiast dziewczyna, kobieta pisze " dziewuszysko"
KM
~Karolina Mika
4 stycznia 2023, 10:22
Dobre słowa, ale niestety często osoba duchownego stosuje manipulację i przemoc psychologiczną umotywowaną duchowo. I dlatego z takich relacji kobietom jest bardzo trudno wyjść. Rupnik - jezuita - dodatkowo maił sporą wiedzę jak manipulować i wykorzystywał ją cynicznie. I niestety miał grono wspierających go kolegów. Opisywane zachowania dotyczą nie tylko duchownych ale też świeckich liderów wspólnot. Można powiedzieć, że dotykamy wierzchołka góry lodowej...Kobieta w starciu duchowny na stanowisku/ lider wspólnoty nie ma szans.
MS
~M S
3 stycznia 2023, 17:00
Tekst bardzo dobry. Ale czy nie jest niebezpieczna ta retoryka "uciekaj, dziewczyno"? W dawnych wiekach ponoć uczono przyszłych księży czy zakonników, że kobieta, z tej racji, że oddziałuje na zmysły mężczyzny, to samo zło, niejako ontyczne, trzeba więc od niej stronić z natury rzeczy. Czy to dobra droga? Czy nie jest to poniżenie kobiet? Ponoć księża lawendowi bardzo lubią kobiety, ale tylko dlatego, by im służyły pomocą na parafii... jako służące. W takim razie pytanie: czy ksiądz i dziewczyna już zainteresowani nadmiernie sobą mogą wycofać się z tej sytuacji z klasą? Czy jest to wg Pani Marty niemożliwe, skoro trzeba aż uciekać? A jeśli kobieta zainteresuje się w podobny sposób księdzem, to on też ma uciekać, np. na inną parafię?
JK
~Jerzy Komorowski
3 stycznia 2023, 15:37
Tak. Tak. Bo wszyscy księża, to jak nie pedofile to inni zboczeńcy a w najlepszym razie myślą tylko o tym jak tu uwieść jakąś młodą parafiankę. Deon słusznie poucza wszystkie młode parafianki jak się ustrzec tego. To kwintesencja chrześcijaństwa. Jezuici powinni zamiast rekolekcji ignacjańskich proponować kursy "jak nie dać się poderwać księdzu". Oby tak dalej. Tak trzymać.
AZ
~A z
1 stycznia 2023, 20:28
Zgadzam się, że trzeba wiele roztropności i ostrożności. Zdrowy dystans jest konieczny. Także w drugą stronę. Bo przecież dziewczyna może się zakochać i szukać możliwości kontaktu. Natomiast myślenie, że jest wiele dostępnych wspólnot to perspektywa dużego miasta albo mieszkania blisko i samochodu.
ŁM
~Łukasz M
1 stycznia 2023, 19:25
Jako nastolatek na pielgrzymce do Częstochowy poznałem księdza który wydawał się ideałem, młody, pobożny, przystojny, uduchowiony,poprostu całkowicie oddany " sprawie" latało za nim połowa damskiej części pielgrzymki , miały jakby misję żeby go zaciągnąć do namiotu. Wtedy im się nie udało, ale za rok już tak, i ksiądz się zmienił o 180 stopni
SB
~Stefan Berger
1 stycznia 2023, 17:34
Relacja mężczyzny wobec z kobiety jest uczciwa jeżeli mężczyzna może dać kobiecie pewne określone dobra . Jeśli może jej oddać całego siebie, jeśli może jej przyrzec miłość, wierność i uczciwość małżeńską, jeśli może poświęcić dla niej całe swoje życie do końca. Kapłan nie jest w stanie niczego z tych rzeczy dać kobiecie. A tylko te rzeczy naprawdę się liczą i tylko one mogą sprawić że dwoje ludzi ma prawo do bycia razem z Bożym błogosławieństwem.
LT
~Lucyna Tokaj
31 grudnia 2022, 20:44
Dobry artykuł Pani Marto. Ja osobiście w ciągu swojego życia rozmawiałam może z 4 koleżankami, które "podkochiwały " się w księżach i latały za nimi jak ćmy za lampą. A im było to tylko karmieniem księżecego "ego ".
NP
~Non Possumus
1 stycznia 2023, 11:27
"Nie bój się. Nie musisz się nikomu tłumaczyć.  Możesz odejść i iść do wspólnoty, która będzie boża, dobra, bezpieczna.  Proszę, zrób to, zanim będzie za późno. " Ucieczka może wyparcie współodpowiedzialności we wspólnocie dezercja tchórzostwo to jest postawa podobna jak Piotra który ucieka od krzyża i nie chce dać świadectwa prawdzie przeciw religijnej patologi Podłe kiedyś "przenoszono" ks.pedofili na inne parafie teraz potencjalne ofiary proszone są żeby cię same uciekały do innych parafii ? A komu patologia nie przeszkadza to niech się rozrasta ? A Jakieś Non Possumus ?
AB
~Aga B.
2 stycznia 2023, 21:29
Ale artykuł nie jest o tym o czym pani napisała.
WT
~Wojtek T.
31 grudnia 2022, 16:57
Bardzo dobry artykuł i słuszny. Być może warto jeszcze dodać - gdy sygnały o których pisze Autorka przyjmują charakter ponad intuicyjne wątpliwości, należy o sprawie poinformować odpowiednie władze kościelne. Gdy sytuacja się do tego kwalifikuje - również świeckie. To nie jest donos, to jest obowiązek wobec wspólnoty wierzących, by neutralizować patologie. Brak zdecydowanej reakcji oznacza tylko ośmielenie sprawcy do eskalacji. Liczenie na autorefleksję i opamiętanie to naiwność.
W.
~Wojtek .
31 grudnia 2022, 14:23
Moja babcia zawsze powtarzał, że kobiety nigdy nie powinny spoufalać się z duchownymi, używała wprawdzie bardziej dosadnych słów. Zasada jest prosta wystarczy ją stodować.
NP
~Non Possumus ale łapka w góre
1 stycznia 2023, 11:53
i duchowni nie powinni stosować rozległych podstępów budować matni(!) na swoje ofiary ta babcia pewnie obarczyła by ofiarę stwierdzeniem "twoja wina" podobnie jak Abp Michalik (relatywista wykształcony w WSD w Łomży(!) jeden z głównych liderów episkopatu polski kilku kadencji ) który dawał do zrozumienia że ks.pedofile cierpią bo ich dzieci molestują z powodu tego że rodziny są rozbite/rozpite bo ono/ona szuka miłości ... ??? Zobacz że w diecezji przemyskiej najwięcej rozwodów kościelnych w Polsce jaką wartość mają tam inne "święte" sakramenty tych szafarzy komunii parafialnego rodzinnego życia jak bóg przykazał ???
AB
~Aga B
31 grudnia 2022, 13:51
Świetny i bardzo potrzebny tekst!