Uczę się od odchodzących z Kościoła

Fot. Ruslan Sitarchuk / depositphotos.com

Kiedy czytam opowieści ludzi odchodzących ostatnio z Kościoła, wstyd przyznać, ale w pierwszym odruchu budzi się we mnie ogromny bunt. Chciałabym im wytłumaczyć, że robią źle, że nie rozumieją. Krzyczeć, żeby ich przekonać. A chyba nie o to w tym chodzi.

Kilka lat temu z kapłaństwa odszedł człowiek, który pokazał mi Kościół - piękną, trudną wspólnotę i to, jak w niej funkcjonować, żeby być blisko Boga.

DEON.PL POLECA

Pytania o wiarę

Jego decyzja była wyzwaniem dla wielu osób i mierzyliśmy się z nią miesiącami. Każdy chyba zadawał sobie pytanie, czy mógł coś zrobić, jakoś mu pomóc. Wtedy też musieliśmy się zastanowić, jak to wpływa na naszą wiarę - co odejście takiego autorytetu zmienia w moim postrzeganiu Kościoła?

A kiedy emocje już trochę opadły i do sprawy można było podejść z większym spokojem, przyszło pytanie chyba najważniejsze - co się stało, że człowiek, który był tak blisko, który miał prawdziwie żywą relację z Bogiem, dał sobie z tym wszystkim spokój?

Co tam się wydarzyło?

Gdyby apostazji dokonywali tylko ludzie, którzy kościół ostatni raz widzieli na swoim bierzmowaniu, łatwiej byłoby zrozumieć to, co się wokół nas dzieje. Ale wielu odchodzących z Kościoła w ostatnich miesiącach to ludzie, którzy byli bardzo zaangażowani w wiarę.

Najważniejsze, co możemy zrobić to wyciągnąć wnioski - dla samych siebie.

To, że teraz mam wiarę, nie znaczy, że nie stracę jej za dwa miesiące.

To, że teraz jestem w stanie znosić dramaty w Kościele, nie znaczy, że za pół roku cierpliwość mi się nie skończy.

Ci ludzie byli blisko Boga, a coś się wydarzyło, że wiara przestała mieć sens i znaczenie. Choć po usłyszeniu niektórych wypowiedzi trudno powściągnąć emocje, to na sytuację warto spojrzeć z innej perspektywy. Jak ja reaguje na swoje wątpliwości w wierze? Czy mam kogo poprosić o pomoc, kiedy kryzys mnie przerośnie? Jakie wydarzenie odciągnęłoby mnie od Boga i Kościoła? Co musiałoby się stać, czego zabraknąć, żebym odeszła? Przekonanie, że nie ma niczego takiego, jest pychą graniczącą z głupotą.

"...cóż tobie do tego? Ty pójdź za Mną!"*

Kiedy ktoś stwierdza, że odchodzi, jest już po wszystkim. To nie są decyzje podejmowane w pięć minut, a suma wydarzeń i trudności wielu miesięcy czy lat. Nie pomoże powiedzenie "Kościół jest super, Bóg cię kocha - nawróć się", by wszystko naprawić. Zrzucenie na nich całej odpowiedzialności, czy posądzanie o słabą wiarę, też nie jest w porządku. Jest łatwe, bo ściąga ze mnie odpowiedzialność.

Rachunek sumienia z przyciągania lub odpychania ludzi od Boga może być bardzo bolesny. A jeśli mam być ze sobą zupełnie szczera, to masowa ucieczka z Kościoła sprawia, że gdzieś w głębi czuję, jakby ich odejście podważało sens mojego pozostania. A ludzie, którzy żegnają się z Kościołem, nie robią tego nikomu na złość.

Potrzebujemy świadectw mądrego trwania w Kościele, ale nie w opozycji do tych, którzy odeszli. Podziały i tak już są zbyt mocne, a stawianie siebie w pozycji “tych lepszych, którzy zostali” ani nie jest zgodne z prawdą, ani nikomu nie służy.

Obserwując sytuację jestem przekonana, że moim zadaniem jako osoby wierzącej jest wierzyć - dbać o swoją relację z Bogiem. Wspierać tych, którzy mnie o to poproszą, troszczyć się, by wspólnota Kościoła była prawdziwie miejscem przebywania Boga.

Może to kogoś przekona, ale to już nie moja rzecz.

* J 21, 22

Katarzyna Łoboda – żona, matka, polonistka. Interesuje się kulturą popularną – szczególnie literaturą dla dzieci i młodzieży oraz muzyką. Ostatnio najwięcej czasu zajmuje jej nauka bycia mamą. Prowadzi stronę Janowskablog oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Uczę się od odchodzących z Kościoła
Komentarze (17)
JF
~Jacek Frach
31 maja 2021, 13:22
Ucz się dalej od nich a marnie skończysz
JN
~Jan Nowak
30 maja 2021, 22:29
Raz na zawsze kończę z Deonem. Jesteście szkodnikami, ilość szkodniczych wobec katolicyzmu artykułów, ilość nieprawd, herezji przekroczyła miarę krytyczną. Heretycki o. Szustak dopiero co przegiął pałkę na całego, naubliżał biskupom, namieszał w głowie młodym słuchaczom, zrobił wiele złą, a wy go wciąż publikujecie. Choćby dziś. To absolutny skandal.Gorszycie ludzi. Hańba i grzech drodzy jezuici i świeccy redaktorzy !!! Koniec z wami jeśli chodzi o moją skromną osobę ! Zostańcie sobie "otwarci" dla "otwartych", tylko nie zamykajcie nas, normalnych katolików, ok ? Adieu ! Hańba wam !!!!
JM
Joanna Mitręga
30 maja 2021, 15:01
Kiedyś słuchałam pewnego wykładu. Prowadzący namalował na tablicy duże koło. Podzielił na kilka cżęści za pomoćą promieni. Każdą z tych cżęści odpowiednio nazwał - katolicy, prawosławni, protestanci, chrześcijanie ewangelikalni, jedna część pozostała nieopisana. I zapytał, która z tych części jest prawdziwym Kościołem. Jako, że towarzystwo na wykładzie było "mieszane", to nikt nie wskazał konkretnej części. Prawie wszyscy twierdzili, że wszystkie te opisane części tworzą prawdziwy kościół. Prowadzący wtedy odpowiedział, że tak nie jest. Czerwoną i zieloną kredę i w każdej z tych części ( w tej nieopisanej również) namalował takie same czerwone i zielone kropki, Powiedział, że te kropki, to ludzie, należący do tych kościelnych wspólnot, a także oficjalnie nie należący do żadnej wspólnoty (pole nieopisane). Z tym, że czerwone kropki to ludzie, którzy szczerze wierzą i ufają Bogu. To właśnie ci ludzie tworzą Kościół. Kosciół to ci "którzy pełnią wolę Ojca, który jest w niebie".
JM
Joanna Mitręga
30 maja 2021, 14:40
Odejście z kościoła nie zawsze oznacza utratę wiary i odejście od Boga. Oczywiście mam na myśli kościół jako instytucję. Prawdziwy Kościół to Ciało Chrystusa, a członkami są ci którzy uwierzyli w Jezusa i oddali swoje życie Bogu. I tak może się okazać, że w budynku kościelnym na 100 osób jest tylko 10 należących do Kościoła. I może być tak, że ci, których z jakiś powodów nie widujecie na nabożeństwach jednak należą do Kościoła. Tylko coś lub ktoś spowodował, że nie potrafią już przekroczyć progu kościoła. Winnych takiego stanu rzeczy należałoby szukać nie tylko na zewnątrz, ale jakże często wewnątrz "kościelnych murów". Kościół to wspólnota duchowa. Tak naprawdę nie wiesz kto z twoich znajomych do niej należy, bo nie widzisz jego wnętrza, jego duszy. Tylko Bóg widzi co kryje się w sercu człowieka. Myślę, że będziemy kiedyś bardzo zaskoczeni, gdy zobaczymy, kto stoi po prawicy, a kto po lewicy Syna Człowieczego.
KS
Konrad Schneider
31 maja 2021, 07:49
~ Joanna Mitręga: Dziekuje Pani za ciekawe przemyslenia!
AF
~Alina Ficek
28 maja 2021, 15:21
Odejście os wspólnoty Kościoła nie jest równoznaczne z utratą wiary....
KR
~Kazimierz Robertowski
28 maja 2021, 18:38
Niestety, często jest. Bez Kościoła wiara człowieka się prywatyzuje i zaczyna być przez niego dostosowywana do jego pragnień i kaprysów
HS
~H S.
30 maja 2021, 12:30
Jeżeli człowiek odchodzi od kościoła, to z biegiem czasu i jego wiara upadnie, nie będzie miała żadnego budulca , żadnej podpory bo niby skąd z powietrza ? Kościół jest naszą matką, tam jest Jezus Eucharystyczny, którego przyjmujemy i dla Niego przychodzimy , daje nam siłę abyśmy wytrwali do końca, Słowo Boże które słuchamy, być z Nim , w Nim i dla Niego. Człowiek który ufa bezgranicznie Bogu , modli się i głęboko wierzy w Jego Miłość, nigdy nie odejdzie z Kościoła, choćby były trudne sytuacje nie do zrozumienia. Od odchodzących z Kościoła, niczego się nie uczę, i nie nauczę, zostanie pustka i rozczarowanie się sobą.
KS
Konrad Schneider
31 maja 2021, 07:51
~Alina Ficek: To jest bardzo zlozona sprawa. Najpierw nalezaloby konkretnie opisac, co sie rozumie pod slowem "wiara". Prosze przeczytac komentarz wyzej p. Joanny Mitregi.
PR
~Ppp Rrr
28 maja 2021, 14:01
Kościół twierdzi inaczej, ale prawda jest taka, że odejście od konkretnego „związku wyznaniowego” NIE oznacza odejścia od wiary - przynajmniej nie jest to automatyczne. Boga Chrześcijańskiego i Jezusa wyznaje przynajmniej kilkanaście wyznań, które różnią się raczej szczegółami technicznymi – podstawowe prawdy i Dekalog są te same. Czyjeś odejście NIE oznacza podważania sensu tego, że Pani pozostaje – każdy ma inną wrażliwość, inne potrzeby, a Świat jest na tyle duży, że wszyscy się zmieszczą – nie wchodząc sobie w drogę. Pozdrawiam.
ZR
~Ze Roberto
28 maja 2021, 18:40
Skoro Kościół twierdzi inaczej niż Pan - to wybieram twierdzenie Kościoła niż Pana
MK
~Matylda Kostrzewska
1 czerwca 2021, 09:07
A którego ostatecznie Kościoła, jeśli można spytać ?
VS
~vicessima secunda
28 maja 2021, 11:32
tak jak kiedyś protestanci - oni też odeszli z Kościoła Katolickiego, bo doświadczyli trudności, z którymi w ramach Kościoła nie mogli sobie poradzić - nierząd duchownych, w tym papieży, nepotyzm, świętokupstwo, inaczej symonia, i brak postawy, żeby rozmawiać, tylko postawa "milcz i słuchaj"...
MK
~Matylda Kostrzewska
31 maja 2021, 14:31
Sprostowanie. Protestanci nie odeszli od KRK. Administracyjny KRK wygnał ich, a jak się gdzieś w pobliżu pałętali, to Święta Inkwizycja zaczynała swe dzieło zakończone, po torturach, stosem.
AS
~Antoni Szwed
28 maja 2021, 09:21
Kościół jest dziełem Boga Jezusa Chrystusa, dlatego trwa i będzie trwał. W pewnym momencie ludzie Kościoła (w tym biskupi) zrozumieją, że sami go nie naprawią, że to może uczynić tylko BÓG! Mają jedno jedyne wyjście (żadne tam jakieś ludzkie reformy) NA KOLANACH, W WIELKIEJ POKORZE, bijąc się w piersi za grzechy swoje i nie swoje, PROSIĆ BOGA o pomoc. Ta pomoc na pewno przyjdzie, Jezus Chrystus odnowi swój Kościół - będzie on piękny i przyciągający ludzi jak w najlepszych swoich okresach - ale dzisiejsi ziemscy włodarze Kościoła muszą przyznać się do wielorakich błędów, muszą stanąć w prawdzie, pokutować, przepraszać Boga, a do tego jest jeszcze bardzo, bardzo daleko. Więc kryzys, póki co, będzie trwał aż do czasu pełnego nawrócenia. Autorce tekstu można powiedzieć, że w Bogu należy pokładać pełnię nadziei, w ludziach mniej.
RR
~realny realista
28 maja 2021, 08:44
Kosciol jest Chrystusowy, najwyzszym autorytetem jest Jezus Chrystus, ludzie odchodza od hierarchow, Boga majac nadal w sercu.
JK
~Józef Kowalski
30 maja 2021, 22:32
brednia