Uśmiech dla szefa

Nie przeczytasz - stracisz. Przeczytasz - nic nie zyskasz. Póki nie uchylisz swoich drzwi. (fot. Chocolate Geek / flickr.com)
Wojciech Żmudziński SJ / DEON.pl

Nie przeczytasz - stracisz. Przeczytasz - nic nie zyskasz. Póki nie uchylisz swoich drzwi.

Przy okazji Świąt Zmartwychwstania chciałbym wspomnieć o jednej ważnej postawie, której obecność w życiu rodzinnym i towarzyskim sprawia, że żyje nam się lepiej. Chodzi o uśmiech. Gdy dziecko rysuje mamę lub tatę, najczęściej przedstawia ich z uśmiechem na twarzy. Gdy ustawiamy się do rodzinnego zdjęcia, to również nie zapominamy o uśmiechu. Jednak w naszej codzienności, często tej pogodnej, uśmiechniętej twarzy brakuje. Szczególnie brakuje jej w wielu miejscach pracy, gdzie powaga wygląda zza każdych drzwi, a nieśmiałe uśmiechy pojawiają się dopiero w piątek po południu.

Wytchnienie i radość nie zawsze jednak przychodzi wraz z początkiem weekendu. Gdy wrócimy do domu niekoniecznie jest nam do śmiechu. Nawet łzy są w życiu ważne i potrzebne. Wlewają w naszą duszę coś istotnego i niektóre sprawy docierają do nas dopiero, gdy zobaczymy je przez zapłakane oczy. Ale to uśmiech podtrzymuje nas przy życiu i przy nadziei, że świat nie jest taki zły. Ktoś, kto się szczerze uśmiecha, potrafi marzyć, odważnie planować, obdarowywać innych sobą nie bacząc na trud. Ci, którym wydaje się, że wszystko od nich zależy, rzadko się uśmiechają. Zestresowani zatrzaskują za sobą drzwi. Podobnie osoby, które chowają w sercu urazy lub są nastawione na branie, przepychanie się, dokładanie przeciwnikowi… Na ich ustach pojawia się jedynie uśmiech prześmiewczy, złośliwy.

W jeden z bardzo stresujących dla mnie dni, gdy wszystkiego miałem już dosyć i chętnie bym komuś dołożył, oświadczyłem współpracownikom, że nie ma mnie dla nikogo i zamknąłem się w swoim gabinecie. Po chwili refleksji zrozumiałem, że nie tędy droga. Choć zniknął uśmiech z mojej twarzy, nie należy się poddawać. Wziąłem kartkę papieru i napisałem na niej grubym flamastrem: "jeśli chcesz uśmiechnąć się do mnie, to możesz wejść". Otworzyłem ponownie drzwi, przytwierdziłem do nich kartkę, głośno je zamknąłem i usiadłem znowu za biurkiem. Minęła dosłownie chwila, gdy drzwi się uchyliły i pojawiła się w nich uchachana buzia mojej koleżanki. Po kilku minutach kolejne promyki radości wdzierały się do gabinetu. Nawet listonoszka, wbiegając na piętro, zatrzymała się i zajrzała do mnie szczerząc radośnie zęby.

DEON.PL POLECA


Wszystkim gburom, którzy doczytają do końca ten tekst, życzę jak najwięcej uśmiechniętych ludzi w uchylonych drzwiach. Ja swoje otworzyłem już na oścież.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Uśmiech dla szefa
Komentarze (12)
6 kwietnia 2012, 10:24
Uśmiech jest czymś miłym w sklepie, na ulicy, gdzie ludzie praktycznie tylko się mijają. Natomiast w pracy czy innych relacjach potrzebna jest życzliwość. Uśmiech nie oznacza, że ktoś jest życzliwy, ani brak uśmiechu nie oznacza, że ktoś jest gburem. Są czasem takie chichotki, ale wcale nie wynika z tego wiecej dobra dla ludzi. Po prostu taki sposób bycia. No i jeszcze to, co napisała Słaba- można się zainteresować tym, dlaczego na czyimś obliczu brak uśmiechu. Oczywiście wygodniej jest wygłaszać banały w stylu, że niektórzy zawsze są niezadowoloni, a inni chociaż biedni, to zawsze uśmiechnięci, i już człowiek czuje się rozgrzeszony, że "zadaje się" tylko z chichotkami. Może warto zadawać sobie wiecej trudu w poznawaniu innych ludzi, nie kierować się tylko tym, że ktoś trakocze cały czas. Takie sytuacje zdarzają się na pielgrzymkach, rekolekcjach, w duszpasterstwach- najwazniejsze kto więcej nachichocze i lepiej potrafi się sprzedać a nie kto co naprawdę sobą reprezentuje.
Wojciech Żmudziński SJ
6 kwietnia 2012, 00:47
I widzisz Kasiu. Tak to jest. Ja do ludzi ze spojrzeniem gbura a oni do mnie ze szczerym uśmiechem. Uczę się go odwzajemniać.
P
podwładny
5 kwietnia 2012, 22:55
Nawet najbardziej "szczery" uśmiech szefa - to coś w rodzaju "uśmiechu glisty"
K
Kasia_z_Gdyni
5 kwietnia 2012, 22:27
Ojcze Wojciechu, ksiądz też ma swoje za uszami:) Akurat po ostatniej mszy niedzielnej obdarzyłam ksiedza promiennym usmiechem, a co otrzymałam? Srogie spojrzenie:(
M
Maria
5 kwietnia 2012, 21:59
A ja już wolę, żeby ktoś kto nie jest w humorze nie uśmiechał się, bo nie ma nic gorszego niż jakaś zjadliwa poprawność z przyklejonym uśmiechem. Uśmiecham się do takiego szefa, on uśmiecha się do mnie, ale wszystko mówi- oczy ręce, głos, wszystko mówi, krzyczy-odejdź człowieku ,przyszedłes nie w porę,nie chcę cię tutaj, czy nie widzisz ,że wkraczasz na teren ,gdzie króluje mój słodki bałagan,precz, precz,nie teraz. A wszystko poprawnie, kulturalnie, po chrześćiajańsku, a jakże, żeby się nie nazywało, że to może chamstwo jakieś, albo co.No i ten skondensowany uśmiech-bladzieńki, nijaki, sztuczny. Uśmiech zaczyna się w sercu,a jak się tam nie zaczyna, to kicha, to już lepiej byc normalnie złym ,chwilowo wycofanym, przeczekać Bo ludźmi jesteśmy ,nie aniołami.
S
Słaba
5 kwietnia 2012, 15:45
Żeby tak można było to życzenie odwrócić... Żeby tak szef chciał się czasem uśmiechnąć do szeregowego pracownika. I żeby za tym uśmiechem szło dobre traktowanie... Bo już o tym, żeby jeden drugiego chciał zapytać o przyczynę braku uśmiechu, to nawet nie śmiem marzyć... A dziś sam Jezus myje uczniom nogi...
IC
i czar prysł...
5 kwietnia 2012, 14:59
"Wszystkim gburom..."
AC
Anna Cepeniuk
5 kwietnia 2012, 14:05
Dzięki........ otwieram drzwi......... Pozdrawiam
5 kwietnia 2012, 13:17
 Tylko jedna uwaga , oby to nie był uśmiech sztuczny i wymuszony, bo niestety takie też się widzi i czuje,a odnoszę że ich wręcz przybywa.Uśmiech płynący z serca to wspaniała rzecz .
B
Barbara
5 kwietnia 2012, 13:13
 Dokładnie TAK!!! to jest bdb przypomnienie i.... :))
MK
Magdalena Krukowska
5 kwietnia 2012, 12:42
Choć nie zawsze mi do śmiechu, do mojego szefa uśmiechać się lubię i mam nadzieję, że to widać :)
G
gbur
5 kwietnia 2012, 12:35
:)