Wierni chcą podpowiedzi

Wierni chcą podpowiedzi
Konrad Sawicki

Chrześcijanie od dwóch tysięcy lat zadają Kościołowi to samo pytanie bogatego młodzieńca: Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne? I pasterze Kościoła muszą mierzyć się z tym pytaniem. Nie tylko dlatego, że jest to wpisane w ich powołanie, ale również dlatego, że wielu wiernych tego od nich oczekuje.

Również w dziś w polskim Kościele istnieje duża grupa wierzących, która od swoich duszpasterzy oczekuje precyzyjnych odpowiedzi. Dla wielu z nich odpowiedź Jezusa, ograniczająca się do przypomnienia głównych przykazań, to o wiele za mało. Chcą słyszeć z ambon i to, jak mają żyć, i to, co we współczesnym świecie jest dobre, a co złe. Ks. Longchamps de Bérier, mówiąc o zakazie in vitro i antykoncepcji, wpisał się w ten nurt nauczania Kościoła.

Jednak w tym samym Kościele istnieje inna grupa wiernych, której tok myślenia można opisać mniej więcej taki: Oczekuję od Kościoła wskazówek, jak żyć oraz odpowiedzi na pytania, co jest dobre, a co złe. Ale spodziewam się też rozsądnych i mocnych argumentów, które pójdą za głosem Kościoła. Jeśli jego nauczanie mnie nie przekona, pozostanę przy swoim zdrowym rozsądku. W przypadku in vitro oraz antykoncepcji Polacy zdecydowanie częściej słuchają samych siebie niż swoich pasterzy.

Kościół oczywiście dociera do świadomości wiernych ze swoim sprzeciwem wobec antykoncepcji i in vitro. Jednak duża część tych, którzy oczekują solidnych argumentów, pozostała nieprzekonana. Albo więc Kościołowi tych argumentów brakuje, albo jeśli je ma, ale nie potrafi ich przekazać w taki sposób, by dotarły one do ludzi i by ich przekonały.

Wobec nikłej akceptacji nauczania w tych prawach ks. Longchamps de Bérier mówi, że rola Kościoła sprowadza się tu do misji proroka i głosu wołającego na puszczy. Nie sposób nie zauważyć, że duchownemu umyka tu ważna kwestia. Obok misji prorockiej Kościół powinien prowadzić równolegle misję nauczycielską.

Dobry nauczyciel nie tylko przekazuje wiedzę, ale również uczy samodzielnego myślenia. Tak samo rolą Kościoła jest nie tylko przekazywanie prawd katechizmowych czy wykładni nauczania, ale także formowanie sumień.

Tylko że promowanie zakazowo-nakazowej pedagogiki kościelnej we wszystkich wymiarach życia temu nie służy. Jeśli człowiek spodziewa się, że Kościół zawsze da mu odpowiedź na każde pytanie, że rozwiąże każdy jego dylemat - z ambony czy też w konfesjonale - to tym samym stopniowo przestaje sumienia używać. Nie ma tu mowy o jego formowaniu.

Priorytet ludzkiego sumienia rozumie dobrze ks. Longchamps de Bérier. Niepokojące jest jednak to, że zaraz potem, gdy to dostrzega, odpowiedzialnością za jego formowanie obarcza indywidualnie każdego człowieka, a Kościołowi przypisuje wspomnianą już rolę proroka. Można by z tego zrozumieć, że ważny przedstawiciel polskiego kleru stara się zdjąć z Kościoła współodpowiedzialność za kształtowanie sumień wierzących.

Z drugiej strony ten sam duchowny jeszcze niedawno dawał wyraz tendencji zupełnie odmiennej. W lipcu tego roku udzielił KAI wywiadu na temat in vitro. Mówił w nim m.in: - Pamiętajmy o istnieniu trzech płaszczyzn: nie są od siebie niezależne, ale trzeba dostrzegać ich odmienność. Są to płaszczyzna moralna, prawna i polityczna. Z uwagi na ochronę godności i życia każdego człowieka metoda zapłodnienia in vitro powinna być prawnie całkowicie zakazana. W porządku przekonań moralnych nie ma tutaj miejsca na kompromis, którego poszukuje się jednak w sposób uprawniony w ramach rozwiązań prawnych. Prawo - powtórzmy - nie jest wobec moralności autonomiczne, ale stanowi inną płaszczyznę rozważań. Dalej płaszczyzna polityczna, którą tu również trzeba wyróżnić - jest tą, na której będzie się poszukiwało kompromisu w pluralistycznym, demokratycznym państwie. Na pytanie o granice kompromisu, duchowny odpowiedział, że z pewnością nie może być zgody na niszczenie i zamrażanie zarodków. Natomiast w ostateczności, jeśli nie byłoby już innego wyjścia, zaakceptowałby tworzenie tylko jednego embrionu metodą in vitro.

W tej wypowiedzi jest dokładnie to, czego od Kościoła wielu wiernych oczekuje: rozsądna, kompetentna argumentacja, rozróżnienie płaszczyzn i oznaczenie granic. Nazwanie rzeczy po imieniu w taki sposób, że czytający te zdania mają zarówno bazę do rozważenia racji jak i przestrzeń do własnego osądu. Raczej podpowiedź niż zamykająca odpowiedź. To się nazywa - ni mniej ni więcej - formowaniem sumień.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wierni chcą podpowiedzi
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.