Wymarzony papież
Konklawe jeszcze się nie zaczęło. Nie wiadomo nawet, kiedy kardynałowie w komplecie znajdą się w Rzymie i ustalą jego termin. Zaczęło się jednak powszechne zastanawianie nad tym, kto powinien być kolejnym Następcą św. Piotra i dlaczego właśnie on.
W wersji nieco bardziej abstrakcyjnej dywagacje odnoszą się do kwestii, jaki powinien być następny papież. Zaczynając od wieku, przez stan zdrowia, wykształcenie, dokonania na różnych polach, a na przymiotach charakteru kończąc. Swojego wyobrażonego papieża ma mnóstwo ludzi. Chociaż niektórzy mają coś więcej. Mają papieża wymarzonego.
Jestem przekonany, że takich głosów, poświęconych przyszłemu Następcy św. Piotra, nie tylko warto, ale po prostu trzeba słuchać. Zarówno wtedy, gdy o warunkach, jakie powinien spełniać przyszły papież mówi kardynał-elektor, mający bezpośredni wpływ na jego wybór, jak i wtedy, gdy pod drzwiami kościoła wypowiada się na ten temat pobożna parafianka, znana głównie z tego, że codziennie uczestniczy we Mszy świętej (niejednokrotnie takie osoby mają nie tylko mocno sprecyzowane oczekiwania dotyczące papieża, lecz także nadzwyczaj trzeźwy osąd sytuacji, jaka powstała po rezygnacji Benedykta XVI). Nie należy oczywiście lekceważyć niczyjego głosu, czy to duchownego, czy świeckiego, inżyniera, rolnika, biznesmena, ciecia lub publicysty.
Warto wszystkie te wypowiedzi traktować poważnie, ponieważ w sposób mniej lub bardziej świadomy ich autorzy mówią o Kościele. O tym, jak go postrzegają, jak go rozumieją, czym dla nich Kościół jest, a także czym chcą, aby był.
Uważne wsłuchiwanie się w to, co wyrażają ludzie uważający się za członków Kościoła katolickiego, pokazuje, jak różne mają o nim wyobrażenie, jak odmiennie widzą jego zadania, jego misję, jego organizację i zasady funkcjonowania. Świadomość tego zróżnicowania prowadzi nie tylko do zatroskania o jedność Kościoła i realnych, wciąż nowych zagrożeń w tej dziedzinie. Prowadzi również do wniosku, że wielu ludziom naprawdę na Kościele zależy i są szczerze zatroskani o jego kształt i jego przyszłość.
Oczywiście można się zastanawiać, na ile w tych głosach ujawnia się poczucie odpowiedzialności za Kościół, a na ile mamy tu do czynienia z postawą roszczeniową, która od jego zarania była w Kościele obecna. Można dojść do takich wniosków, jakie niedawno przedstawił mi ktoś z czytelników moich medialnych enuncjacji: "Wie ksiądz, mnie się wydaje, że tak, jak kiedyś jeden polityk powiedział, że nie jest ważne, jaka będzie Polska, tylko czyja ona będzie, tak dzisiaj w Kościele coraz bardziej chodzi nie o to, jaki on będzie, ale czyj on będzie, która grupa, jaka frakcja zdoła nim zawładnąć i sobie podporządkować".
Nie da się jednak ukryć, że dla wielu ludzi Kościół nadal jest czymś bardzo ważnym, czymś, czym warto się zajmować i nad przyszłością czego pochylanie się nie jest marnowaniem czasu i energii.
Myślę, że nie należy też ignorować licznych wypowiedzi na temat przyszłego papieża (a więc pośrednio również losów i kształtu Kościoła) formułowanych przez ludzi, którzy sami sytuują się poza Kościołem. Te "zewnętrzne" oczekiwania mówią o znaczeniu Kościoła we współczesnym świecie i pokazują sfery jego realnego oddziaływania.
Traktując z całą powagą zarówno wewnątrzkościelne oczekiwania, jak i te artykułowanie spoza niego, trzeba pamiętać, że ani nowy papież, ani Kościół nie są od tego, aby spełniać czyjekolwiek marzenia co do przymiotów, decyzji, wprowadzanych w życie rozwiązań. Bo gdyby komuś przyszło do głowy spróbować je zrealizować, mogłoby się okazać, że najlepszym, wymarzonym kandydatem na papieża jest... Judasz.
Skomentuj artykuł