Wziąć udział w obronie naszej cywilizacji

(fot. MikeDotta / shutterstock.com)

Intencja modlitwy, ogłoszona przez papieża Franciszka na miesiąc maj jest bardzo ogólna i chciałoby się nawet powiedzieć, że jest zbyt ogólna, ale gdy przyjrzymy się jej uważnie, ogólnikowość ta nabiera sensu i staje się szansą. Wzywa bowiem do osobistej, twórczej inicjatywy każdego, kto chce odpowiedzieć na wezwanie papieskie.

"Aby wierni świeccy wypełniali swoją specyficzną misję, wykorzystując swoje twórcze zdolności, by odpowiadać na wyzwania które stoją przed dzisiejszym światem".

W pierwszym rzędzie jednak wymaga ona spojrzenia w pozytywny sposób na sam fakt powołania ludzi świeckich w Kościele. Papież stwierdza, że posiada ono szczególną "specyfikę", godną afirmacji. Godną najpierw jej odkrycia, a następnie wykorzystania w misji Kościoła, przełamując dominujący do niedawna schemat patrzenia na ludzi świeckich w perspektywie paternalistycznego klerykalizmu.

DEON.PL POLECA

Tożsamości ludzi świeckich w Kościele nie trzeba zatem ujmować w kategoriach negatywnych, patrząc na nich jako na NIE-duchownych (laików), co wiąże się bardzo często z negatywnym podtekstem odnośnie ich wykształcenia teologicznego, praktyki życia duchowego i zaangażowania w dzieło ewangelizacji oraz posiadanego autorytetu w społeczności kościelnej.

Kontekst życiowy ludzi świeckich jest w prawdzie ten sam co duchownych, bo żyją przecież wszyscy na tym samym świecie, ale ich warunki życiowe i sposób życia różnią ich wyraźnie między sobą, głównie dlatego, że ludzie świeccy mają własne rodziny oraz dlatego, że pracują oni zawodowo na ogół poza strukturami Kościoła. Odmienna jest też ich formacja chrześcijańska, od alumnów seminarium duchownego, przygotowujących się do pełnienia posługi kapłańskiej.

Specyfika charyzmatu ludzi świeckich powinna nie tylko zyskać formalne uznanie w łonie Kościoła, co już zostało przecież dokonane, ale powinna też znaleźć poparcie i praktyczne wykorzystanie w aktualnie prowadzonej przez Kościół misji. Papież wzywa do zintensyfikowania tego zaangażowania, poprzez zachętę do kreatywności, a więc i do większej odwagi i samodzielności. Bynajmniej nie chodzi jednak o taką autonomię, która uderzyłaby w wewnętrzną spójność Kościoła, ale o taką, która czyni jego jedność dojrzalszą, bogatszą i bardziej owocną apostolsko.

Franciszek mówi o "wyzwaniach dzisiejszego świata" - i tutaj konieczna jest bardzo ważna uwaga - nie rozumie tego jako manifestacji wrogości tego świata wobec Kościoła i nie mobilizuje nas do walki ze światem w którym żyjemy, ale przeciwnie - do solidarności z nim, odpowiadając na zagrożenia, przed którymi stoi, w nasz oryginalny, ewangeliczny sposób.

Nie ma wątpliwości, że Kościół będzie z tego powodu kontestowany przez ideologie wrogie Ewangelii, chcące panowania nad światem i nad człowiekiem, ale właśnie dlatego, że to jest również nasz świat, bo na nim żyjemy i na nim realizuje się nasze zbawienie, powinniśmy być z nim solidarni, szukając jego zbawienia, a nie potępienia i zguby, zgodnie z tym co mówił Jezus, że "nie przyszedł na ten świat aby go potępić, ale aby go zbawić", bo "Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał...".

Powinniśmy włączyć sie w tę walkę, starając się zindywidualizować konkretne zagrożenie, przeciwko któremu chcielibyśmy wyrazić naszą opozycję. Wydaje się, że doskonałą odpowiedzią na znalezienie najbardziej adekwatnego sposobu przeciwstawienia się wyzwaniom, które dzisiaj stoją przed światem, jest ostatnia adhortacja apostolska Franciszka "Gaudete et Exultate". Daje ona bardzo potrzebny dzisiaj człowiekowi antropologiczny fundament dla zrozumienia jego ludzkiej tożsamości, od czego zależy również właściwe zrozumienie misji, którą ma on do spełnienia na świecie. Idąc za treścią tej adhortacji, należałoby dzisiaj szczególnie położyć nacisk na pokazanie człowiekowi jego ludzkiej godności, czyli inaczej mówiąc, jego powołania do świętości, jako komunii ze Świętym, czyli z samym Bogiem.

Drugie wyzwanie które można wymienić, odpowiadając na apel papieża aby stawiać im czoła, według tego, co można uznać za priorytet, ma związek z ostatnim wielkim dramatem jaki się wydarzył, dosłownie na oczach całego świata. Była to walka "małego gladiatora", Alfiego Evansa i jego rodziców, z Goliatem oschłej praworządności, czyli z tyranią procedur. Polski prezydent, w swoim krótkim tweecie określił to bardzo trafnie, jako problem "dobrej woli decydentów".

Problem jest bardzo aktualny, gdyż nasza cywilizacja coraz bardziej pogrąża się w jałowym biurokratyźmie. Nie mając żadnego absolutnego odniesienia ideowego, popada w paraliżującą prawdziwy rozwój i prawdziwą wolność człowieka kazuistykę, a szukając dla siebie usprawiedliwienia, nadużywa wzniosłych haseł odnoszących się do praw człowieka i do demokracji, tolerując jednocześnie trapiący nas na co dzień skandal braku szacunku dla człowieka i jako niechlubny tego korelat: brak szacunku dla prawdy.

Zygmunt Kwiatkowski SJ - jezuita, misjonarz, spędził 30 lat w Egipcie, Libanie i Syrii

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wziąć udział w obronie naszej cywilizacji
Komentarze (2)
ZK
Zygmunt Kwiatkowski
8 maja 2018, 21:24
 Nie sądzę, ze ratunekiem jest przeciwstawianie ludzi swieckich klerowi, a Kościol przedsoborowy posoborowemu. Nie sądzę, ze najlepszą strategią jest obrona, wedlug logiki ktorą dyktuje zla nowina, (gloszenie zepsucia świata i upadku Kościoła). Uwazam ze bardziej skuteczne i bardziej ewangeliczne jest gloszenie Dobrej Nowiny, o skutecznosci Milosierdzia Bozego, oczywiscie, nie tylko slowami 
TP
Tomasz Pierzchała
5 maja 2018, 09:44
Oczywiście NASZA cywilizacja, jeśli rozumieć pod tym pojęciem cywilizację chrześcijańska już nie istnieje.Dobił ja ostatecznie posoborowy Kościół wpisując się w prawoczłowieczą ideologię wolności religijnej.Dziś objawia się to w zapraszaniu na chrześcijańskie pogorzelisko muzułmanów. Co zaś się tyczy wiernych świeckich to tutaj mają ważką rolę do spełnienia.Tak jak za czasów św.Atanazego stali oni w obronie ortodoksji katolickiej przed herezją arianizmu,tak i dzisiaj wszelkimi siłami powinni oni przeciwstawić się modernistycznej truciznie, którą aplikują nam niektórzy duchowni. Linia obrony to nie cywilizacja, to Kościół.