Zachwyca mnie, jak "na dole" Kościół się odradza i przybliża do Boga

Domowa modlitwa. Fot. Depositphotos.com
dobrawnuczka.blog.deon.pl

Zdaję sobie sprawę, że Kościół w Polsce od dłuższego czasu nie ma dobrej prasy w społeczeństwie. Biorąc pod uwagę liczbę wciąż nagłaśnianych zgorszeń, jest to zupełnie zrozumiałe. Ale we mnie od pewnego czasu systematycznie wzrasta zachwyt tym, jak Kościół nieustannie się odradza. Jaki jest żywy, zwłaszcza „na dole"!

W ostatnich tygodniach sporo rozmawiam o modlitwie. A to o wyzwaniach modlitwy osobistej, a to o praktyce modlitwy małżeńskiej, a to o blaskach i cieniach modlitwy rodzinnej. Nie dalej jak na ostatnim spotkaniu wspólnoty kompletnie straciliśmy poczucie czasu, gdy zaczęliśmy się wymieniać wzajemnie doświadczeniami w tym temacie. To była dobra i ożywcza rozmowa, choć dzieliliśmy się przede wszystkim troskami. Wróciłam do domu ze spotkania i uderzyła mnie jedna myśl!

Ludzie chcą modlić się w rodzinach, choć sami w domu tego nie mieli

Na wspomnianym spotkaniu siedzieliśmy w kilkanaście osób – zdecydowana większość w wieku „po 40stce”. Rozprawialiśmy o tym, jaki wpływ na modlitwę rodzinną ma nasza modlitwa osobista, co robić, gdy zbuntowany nastolatek testuje granice rodzicielskiej cierpliwości w takim momencie, jak zapanować nad rozkojarzonym przedszkolakiem, czy lepiej modlić się krótko, a razem, czy może – zwłaszcza w wielodzietnych rodzinach – próbować rozbić modlitwę na jakieś etapy dostosowane do wieku dzieci? Dla niektórych modlitwa rodzinna to ta przy stole, dla innych wieczorna, a zdarzyli się i tacy kamikadze, którzy z trójką swoich szkolnych dzieci odprawiali jutrznię niemal każdego dnia… Wszystkich nas łączyło jedno. Nikt nie zaznał regularnej, stałej modlitwy rodzinnej we własnym dzieciństwie.

DEON.PL POLECA

A jednak każdy z nas buduje swój własny dom, próbując – często po omacku – znaleźć taką formułę, w której wszyscy domownicy w danym momencie dnia spotykają się, by razem stanąć w obecności Pana Boga. Dlaczego? Najpewniej dlatego, że każdy z nas na własnej skórze doświadcza dobra, jakie daje wytrwałe budowanie relacji z Panem Bogiem. To trochę tak jak z tymi statystykami dotyczącymi ocen działalności Kościoła. Ci, którzy są praktykującymi wiernymi, oceniają go zdecydowanie lepiej niż ci, którzy nie mają z nim do czynienia. Jak ktoś zaczyna się modlić, prędzej czy później dostrzega, jak bardzo człowieka ta czynność zmienia i umacnia. A my, ludzie, od zarania dziejów jesteśmy złaknieni: dobra, prawdy, miłości, pokoju. Tego wszystkiego, co Pan Bóg tym, którzy do Niego przychodzą, daje zawsze w obfitości.

Fantastyczni ludzie wciąż przychodzą do Kościoła i znajdują w nim Boga

Zdaję sobie sprawę, że Kościół w Polsce od dłuższego czasu nie ma dobrej prasy w społeczeństwie. Biorąc pod uwagę liczbę wciąż nagłaśnianych zgorszeń, jest to zupełnie zrozumiałe. Ale muszę też przyznać, że we mnie od pewnego czasu systematycznie wzrasta zachwyt – zachwyt wiarą moich sióstr i braci i tym, jak Kościół nieustannie odradza się, usilnie stara odczytywać Słowo Boże i przybliża do Pana Boga. Jaki jest żywy, zwłaszcza „na dole”, u podstaw!

Ci wszyscy fantastyczni ludzie – kobiety, mężczyźni, dzieci, osoby w różnym wieku i różnych stanów – mimo ziejącego zgrozą obrazu malowanego przez te czy owe media, wciąż przychodzą do Kościoła, znajdują w nim Pana Boga, a potem próbują na własny sposób głosić dobrą nowinę o Bożej Miłości. I są w tym niesamowicie kreatywni. Wspólnoty, grupki, dzieła charytatywne, medytacje, wyzwania, uwielbienia, działalności kato-influencerów, niezliczone propozycje rekolekcji – to wszystko buzuje u dołu niczym lawa i jestem głęboko przekonana, że wszędzie tam, gdzie ludzie dbają o osobisty kontakt z Panem Bogiem – prędzej czy później wybucha wulkan Życia z całą mocą jego nieprzewidywalności i bogactwa. Dzieje apostolskie to przecież never ending story.

---

Tekst pierwotnie publikowany na blogu Agaty Rusek "Dobra wnuczka". Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Żona, mama, córka, z zawodu animatorka społeczności lokalnych, z zamiłowania doktorka nauk społecznych, w wolnych chwilach pisze bloga "Dobra Wnuczka" i prowadzi konto na Instagramie. Razem z mężem od lat zaangażowana w Ruch Spotkań Małżeńskich i wrocławską Wspólnotę Jednego Ducha. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zachwyca mnie, jak "na dole" Kościół się odradza i przybliża do Boga
Komentarze (5)
BJ
~Bogdan Jeleń
19 kwietnia 2024, 07:58
Z moich obserwacji Kościół w swojej warstwie rodzinnej i parafialnej raczej się kruszy i zanika - a hierarchia przygląda się temu bezradnie, nie mogąc nic zrobić.
WG
~Witold Gedymin
18 kwietnia 2024, 08:30
"od dłuższego czasu nie ma dobrej prasy", "nagłaśnianych zgorszeń" - czy celem Kościoła jest "dobra prasa"? Czy największym problemem zgorszeń jest ich nagłaśnianie?? Największym grzechem polskiego Kościoła jest uciekanie od prawy, od pytań, od problemów.
HZ
~Hanys Z Namysłowa
18 kwietnia 2024, 01:07
Ma dole Kościół żyje, widzę to po sobie,nigdy tyle się nie modliłem, nigdy tyle nie czytałem nigdy tylu kazań nie słuchałem,wybieram sobie kaznodziejów sam, do ludzi z wierchuszki jeszcze nie dotarło że mamy Internet, już nie można tak jak dawniej, dziękuję Bogu że mamy Radio Maryja. TV Trwam, żałuję że episkopat tego nie widzi, ludzie idą jakby u boku,nie ues to zważają na główny nurt którym płynie tyle śmieci,u czasem opadają na spokojnej wodzie na dno
AM
~Alicja M.M.
18 kwietnia 2024, 00:41
I te „rozmowy pierwszego dnia” (nawiązując do tytułu jednej z nowo wydanych książek), rozmowy ze Zmartwychwstałym, toczą się wciąż! I wciąż nas przemieniają. Jeśli tylko zaczniemy rozmowę...
BW
~bogiem w boga słowo w słowo Wj 20 , 1...
17 kwietnia 2024, 22:02
a mnie nie zachwyca jak na dole kościół się rozkłada na na dodatek na "dwa światy" a Pani we wspólnocie jak w sekcie czy cuś w tym stylu ma "swój samozachwyt" czy raczej doznania mieszane w związku z świadomością bycia i posiadania w większej współzależności ?