Zamiast "ekstremalnej Drogi Krzyżowej"

(fot. Danuta Węgiel)

Może by tak zamiast "ekstremalnej Drogi Krzyżowej" ekstremalnie dobre uczynki - parę godzin sprzątania w hospicjum, przebierania ton odzieży w magazynach jakiejś organizacji lub wizyta w domu dla ludzi starszych? Bardziej ekstremalnie jeszcze- pomoc uchodźcom w ich obozach?

Weszłam do pewnej znamienitej szkoły wyższej na spotkanie z pewnym, także znamienitym profesorem. W kuluarach otworzyły się drzwi i starsza pani rzuciła mi się w objęcia. Myślę intensywnie: twarz znajoma, ale kto zacz, to nijak nie wiem. Ale już wiem, bo mi powiedziała. Pani była bezdomna kilkanaście lat. Ot- los. Ofiara przemocy, uciekła, nie miała dokąd pójść. Trafiła do naszego domu dla kobiet. Dziś ma swoje mieszkanie, dobrą pracę.

Z Mikim bujaliśmy 2 dni w Szczawnicy. Tam do prawie 300 studentów różne głowy gadały: biskupi dwaj: T.Pieronek i G.Ryś, Ania Dymna, Sz. Hołownia, Jan Mela, K.Zanussi, ja takoż i jeszcze kilka. Co z tego młódź owa wyniesie-trudno wyczuć. Wokół wartości i przywództwa się kręciło. Organizowała Fundacja Centrum Twórczości Narodowej. Pojechałam bo doszłam do wniosku, że skoro młodzież zachęcam do ruszenia d…z kanapy, zgodnie zresztą z wezwaniem Papieża, to trzeba dać przykład i najpierw swoją ruszyć. No, może nie z kanapy, a Nagorzyc, ale ruszyć trzeba. Na tym na razie kończę podróże, bo rzeczywistość zgrzyta i wali do drzwi.

Mimo, że słoneczko już dość wysoko na niebie, to mieszkańców wcale nie ubywa. Nadal materace na podłodze, wszędzie ponad stan. Rzecz w tym, że ludzie są starsi i schorowani i ot-tak-sobie nie pójdą pod drzewko lub roboty szukać, bo też nikt ich do niej nie przyjmie. Wepchnąć zaś w system naszych biedaków trudno jest i długo to trwa. Nawet do domu dla matek z dziećmi kolejka. Nadzieja w rozbudowach i budowach. Papiery na remont dachu w Krakowie właśnie składamy. O pozwolenie na budowę. Samo ich gromadzenie trwało kilka miesięcy. W Zochcinie prace idą pełną parą nad wykończeniem nowego budynku, a plany na Jankowice w obróbce.

DEON.PL POLECA

Łatwo jest dać jedzenie czy ubranie. To idzie szybko. Trudniej jest dać dach nad głową. Coraz trudniej. Dając ten dach trzeba go najpierw zbudować a potem dać siebie. Bo dom to także być z kimś. Na dobre i na złe. Tłumu chętnych nie ma. "Oddać życie za przyjaciół swoich". Najpierw trzeba przyjąć, że Chrystus jest moim Przyjacielem. A potem już nie ma wyjścia. Trzeba być tam, gdzie On.

Kiedy otwieraliśmy lat temu 24 schronisko dla kobiet, byłam przekonana, że to tylko na chwilę, że zaraz to miejsce nie będzie potrzebne. Dziś jest tam 55 pań. 45 miejsc.

Tryumfalny wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy. Kiedy ludzie nas chwalą, mam go przed oczyma. Potem-wiadomo co było i co jest. Może by tak zamiast "ekstremalnej Drogi Krzyżowej" ekstremalnie dobre uczynki - parę godzin sprzątania w hospicjum, przebierania ton odzieży w magazynach jakiejś organizacji lub wizyta w domu dla ludzi starszych? Bardziej ekstremalnie jeszcze- pomoc uchodźcom w ich obozach? Twarzą w twarz z Krzyżem? Bo Wielki Tydzień to jest real. On się dzieje tu i teraz. Zmartwychwstanie też może stać się na naszych oczach, kiedy pokonamy siebie i damy nadzieję bliźniemu. To jest dopiero ekstrema.

Nad-obowiązkowo

Widziałem ludzi zranionych tworzących wspólnotę.
Widziałem ludzi zdradzonych siadających do stołu przebaczenia.
Widziałem ludzi poniżonych szukających pełni życia.
Widziałem ludzi załamanych powstających na widok bólu innych.
Widziałem ludzi, którzy w modlitwie odkryli, że są Kościołem.
Widziałem ludzi otwartych tęskniących za słowami czułości.
Widziałem ludzi wyprostowanych jak latarnie w nocy.
Widziałem ludzi na godach Baranka stających się Eucharystią.
Widziałem ludzi o tysiącach twarzy budujących Ciało Chrystusa.
Widziałem tych ludzi w drodze ku służbie lepszemu światu.
Widziałem wszystkich obywateli Królestwa i rozpoznałem Ciebie, mój Ojcze.
Widziałem jak Twoje słowo i Twój powiew okrywał ich weselnym płaszczem.
Widziałem, że będziemy żywymi kamieniami Twojego domu.

/Jacques Gauthier-kanadyjski dziennikarz, teolog/

* * *

Chcesz wesprzeć działalność siostry Małgorzaty Chmielewskiej i Wspólnoty Chleb Życia? Wszystkie potrzebne informacje znajdziesz na stronie: chlebzycia.org

Tekst pierwotnie ukazał się na blogu: siostramalgorzata.chlebzycia.org

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zamiast "ekstremalnej Drogi Krzyżowej"
Komentarze (46)
12 kwietnia 2017, 09:50
Myślę, że bez wyjścia "na pustynię", nie można dobrze pomagać. EDK, to jest właśnie sposób na spotkanie z Jezusem. Wokół mnie są ludzie, którzy i chodzą na EDK i pomagają w mądry sposób. Nie ma tam słowa "zamiast"...wystarczy przeczytać rozważania z każdej EDK, by to zobaczyć. Idziesz, spotykasz się, a później są owoce w postaci działania. Nie wiem, czy zawsze warto prowokować takimi słowami, porównaniami? Może warto doceniać jedno i drugie? 
13 kwietnia 2017, 07:49
Myślę, ze pomaganie nie jest celem życia chrześcijan. Pomaganie (a dokłądnie jałmużna) winno być owszem jednym z wielu owoców życia wiarą.
Oriana Bianka
11 kwietnia 2017, 11:47
"Zmartwychwstanie też może stać się na naszych oczach, kiedy pokonamy siebie i damy nadzieję bliźniemu." Jeśli EDK do takiej przemiany doprowadzi to ma sens. Zamiast EDK wielu ludzi pokonuje codziennie Drogi Krzyżowe, o wiele trudniejsze, nie myśląc nawet, że robią coś nadzwyczajnego. Na zmartwychstanie nie musimy długo czekać, bo może się ono dokonywać już teraz, za każdym razem, gdy pokonujemy grzech, gdy wyzbywamy się egoizmów. Bóg też nie jest gdzieś daleko, ale wśród nas i pomaga znaleźć miłość i siłę, aby kochać bliźnich i nie zostawiać ich bez pomocy i wsparcia, gdy tego potrzebują. Doceńmy tych wszystkich ludzi czyniących dobro: opiekujących się chorymi w swoich domach i hospicjach, pomagających starym ludziom, ubogim i pogubionym, a także ludziom, którzy stracili dom - uchodźcom. Niektórym jest tak trudno uwierzyć w dobrą wolę i bezinteresowność wolontariuszy, że podejrzewają, że robią to dla siebie. Ależ oczywiście, pomaganie pomaga również pomagającemu i jeśli dzięki temu ten człowiek przezwycięży samotność i poczuje się potrzebny to nie ma w tym nic złego. Spotkanie z ludźmi, którzy znaleźli się w skrajnie trudnej sytuacji życiowej, pozwala zrozumieć wiele spraw, zmienia perspektywę patrzenia na życie i prowadzi do przemiany człowieka.
11 kwietnia 2017, 13:16
Bardzo dziwne sa te próby redefiniowanai pojęć. W tym wypadku mowa o zmartwychwstaniu. Niestety aby faktycznie zmartwychwstać najpierw trzeba umrzeć. Fizycznie umrzeć. Innej drogi nie ma. Ale to jest zbyt trudne obecnie do zaakceptowania, więc wymyśla sie jakieś inne znaczenia tego słowa. Mówi się o zmartwychwstaniu w sensie duchowym, co jest zenująca próbą redefiniowania znaczenia tego pojecia. No i dzieki redefiniowaniu wiele osób traci sens fizycznej smierci. Dla ilu katolików Chrystus naprawde umarł i naprawdę zmartwychwstał? A ile osób wierzy iż oni sami, ich najbliżsi kiedyś realnie zmartwychwstaną? A co do EDK - myślę że wielu ludzi idących te kilkanaście godzi widzi jak w zwykłym życiu łatwo sobie odpuszczaja. Bo fizycznie boli, bo za trudne, bo "nie dam rady". EDK przelamuje to, bo nawet jak sie nei dojdzie, to latwo zauwazyć nad czym trzeba popracować w najbliższym roku, aby następny razem pokonać siebie i dojść. EDK ma być początekiem przemiany, a nie celem samym w sobie. I jest doskonałym weryfikatorem na ile faktycznie zmienia sie swoje życie. W rozwazaniach na tegoroczne EDK są przykałdy takich zmian.    
Oriana Bianka
11 kwietnia 2017, 18:02
"Człowiek jest istotą, która zmartwychwstaje. Zmartwychwstaje nie tylko na końcu życia, ale zmartwychwstaje także w ciągu całego swojego życia. Zmartwychwstawanie towarzyszy człowiekowi co dzień, co godzina. Człowiek zawsze zmartwychwstaje z prochów, z popiołów, budzi się do nowego życia. Budząc się do nowego życia, przybliża to Zmartwychwstanie, którym kiedyś, przed wiekami, poprzedzając człowieka, zmartwychwstał Chrystus." ks Tischner.
12 kwietnia 2017, 07:21
Literacka metafora ks Tishnera. Zresztą w mojej ocenie dosyć słaba w obliczu zmartwychwstania.  Dla nas ważne są wyłącznie dwie kwestie. Czy rzeczywiście wierzysz, iż Chrystus po swojej śmierci (tej prawdziwej - fizycznej) zmartwychwstał? Czy rzeczywiście wierzysz, iż po swojej śmierci (tej prawdziwej z pogrzebem, grobem, cmentarzem) zmartwychwstaniesz? Jeżeli w to wierzysz to takie stwierdzenia: „Zmartwychwstanie też może stać się na naszych oczach, kiedy pokonamy siebie i damy nadzieję bliźniemu” okazują się jakaś bzdurą.
Oriana Bianka
12 kwietnia 2017, 23:35
Chyba przesadzasz, Tomaszu z przekonaniem, że tylko Twoja wiara jest prawdziwa i że tylko Ty masz rację. Chrystus zmartwychwstając pokonał nie tylko śmierć, ale i grzech. Nasze zwycięstwo nad grzechem możemy nazwać duchowym zmartwychwstaniem. W każdej chwili mamy szansę podniesć się z upadku, odwrócić się od tego, co było i zacząć od nowa, zbliżając się do Boga. Możemy to zrobić właśnie dlatego, że wierzymy, że Chrystus zmartwychstał, że żyje i nas wspiera.
13 kwietnia 2017, 07:45
Czym innym jest nasze nawrócenie (dokonane zresztą dzięki łasce), a czym innym fizyczne, faktyczne zmartwychwstanie. Rozymwanie pojęcia zmartwychwstanie i przypisywanie mu metaforycznych znaczeń osłabia jedynie naszą wiarę w realne, fizyczne życie po śmierci.
AP
Aleksandra Pachulska
10 kwietnia 2017, 22:26
«Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?» (...) Na to rzekł Jezus: ubogich zawsze mieć będziecie u siebie"... Skojarzenia przyszły same. Siostra robi wielkie dzieła, ale tutaj gada bez sensu... Kościół to nie instytucja charytatywna. Wbrew temu że często by chciano zredukować jego misję tylko do tego aspektu.
no_name (PiotreN)
10 kwietnia 2017, 22:17
Mało kto potrafi dziś czytać tekst ze zrozumieniem. Użyte w felietonie słowo "zamiast" ma przede wszystkim prowokować do myślenia, a nie tworzyć jakąś fałszywą dychotomię. Czy Jezus Chrystus w Wielkim Tygodniu skupiał się przede wszystkim na sobie? EDK jest przykładem takich wewnętrznych rekolekcji. Nie twierdzę, że niepotrzebnych, ale z pewnością ograniczających nas wyłącznie do jakiejś introspekcji. Jeśli chcemy w pełni iść drogą Chrystusa, winniśmy równie dużo co sobie poświęcać uwagę swemu bliźniemu. Zwłaszcza temu, który jest osamotniony, w więzieniu, w sziptalu, społecznie wykluczony, czy choćby uchodźcom.
ZZ
z z
10 kwietnia 2017, 21:43
uuu.... Chleb Życia s. Chmielewskiej podszczypuje EDK x. Stryczka. Czyżby szykowała nam się katolicka wersja "Celebrity Deathmatch"? :)
10 kwietnia 2017, 21:36
Jak wiadomo kasa rządzi tym światem. Wypada więc mieć nadzieję,że przedsięwzięcia z grupy miłosierdzia będą wreszcie finansowane przez jegomości o tradycjonalistyczno-konserwatywno-narodowej proweniencji. Póki co jednak mamy to co mamy, więc się nie bulwersujmy tylko bierzmy rzeczoną bohaterkę w nawias i tyle.
Zbigniew Ściubak
10 kwietnia 2017, 21:01
No bo życie to pielgrzymka! Jak zwykle dobry tekst siostry. --------------------------------------------- A tu możliwość: [url]https://polakpotrafi.pl/projekt/wydanie-ksiazki-droga[/url]
WDR .
10 kwietnia 2017, 18:04
"Może by tak zamiast "ekstremalnej Drogi Krzyżowej" ekstremalnie dobre uczynki - parę godzin sprzątania w hospicjum, przebierania ton odzieży w magazynach jakiejś organizacji lub wizyta w domu dla ludzi starszych?" A jak jesteś członkiem ONR to będzie podwójnie ekstremalny dobry uczynek, bo w odpowiedzi na to Gazeta Wyborcza opluje cię na swoich łamach, a o.Kramer dołoży swoje na deonie!
S
Sabina
10 kwietnia 2017, 17:16
Zgadzam się z Siostrą. W pewnym momencie życia, gdy jest sie odpowiedzialnym za nieodpowiedzialnych trwanie przy Chrystusie w trudnej codzienności jest bardziej wyczerpujące niż 40 km marszu. Ale mam nadzieję, że EDK przyniesie owoce w postaci słżby bezdomnym, chorym i innym potrzebującym pomocy
MH
M H
10 kwietnia 2017, 13:53
Być może owocem EDK, będzie taka postawa... Ora et labora i szukajmy źródła...
10 kwietnia 2017, 12:43
Nie da się porównać przejścia 40km z posprzątaniem hospicjum albo zrobieniem zakupów chorej babci czy ugotowaniem zupy. A po co w takim razie ludzie wyruszają na piesze pielgrzymki dokądś tam? Ja to myślę że może siostrze przydałoby się odpocząć od swoich obowiązków, człowiek nabywa wtedy takiej świeżości spojrzenia na wszystko.
Zbigniew Ściubak
10 kwietnia 2017, 21:15
Droga daglezjama, od pielgrzymowania, to raczej specjalistą jestem ja. Jest najzupełniej oczywiste, że jedno się z drugim wiąże. Ja myślę, że siostrze nie chodziło o to, że pielgrzymowanie, w tym EDK jest czymś GORSZYM niż pomoc bliźniemu w wydaniu jej bliskim. Nie chodziło siostrze o potępienie EDK czy pielgrzymowania. Chodziło siostrze o to, czy aby owo pielgrzymowanie nie staje się obrzędem samym w sobie. Jeszcze jedną koncelebracją niedzielną po której ludzie wychodzą i... niewiele sie zmienia. Ja popieram EDK, popieram pielgrzymowanie i myślę, że tak ekstremalnej drogi krzyżowej jaką ma czasem dla nas "życie" to ciężko znaleźć na pielgrzymce nawet. Więc wtedy człowiek daje odpowiedź. Odpowiedź czynem. Odpowiedź w której musi przekroczyć siebie samego, bo inaczej - zginie. ----------------------------------------------------------------------------------- Sory za reklamę, ale chyba muszę (tak mi się przynajmniej wydaje, że powinienem, bo potem Pan Bóg zapyta: - próbowałeś? I co ja odpowiem? Że zakopałem i oddaję zpowrotem? Więc proponuję i zachęcam, to nawet może być za darmo: https://polakpotrafi.pl/projekt/wydanie-ksiazki-droga
D
daglezjama
10 kwietnia 2017, 22:49
Sprzątanie hospicjum czy ugotowanie zupy bezdomnym też może być obrzędem samym w sobie żeby zdobyć np. dodatkowe punkty za wolontariat przy ubieganiu się o miejsce w renomowanym liceum, punkty zdobyte i pomaganie się kończy. Na pielgrzymkę wyrusza się raczej po to, żeby się od wielu rzeczy uwolnić - chęci przypodobania się innym czy od manii czynu. Przecież mówi się nawet o typach wolontariuszy leczących w hospicjum swoje własne rany, chyba nie o to chodzi. Pielgrzymując człowiek odrywa się od tego wszystkiego i dopiero wtedy jest zdolny żeby prawdziwie pomagać a nie że moda taka.
10 kwietnia 2017, 23:00
Panie Zbyszku ależ ja nie mam najmniejszych wątpliwości co do pana doświadczenia jeśli chodzi o pielgrzymki, te 1000 stron mówi wszystko.
10 kwietnia 2017, 23:00
Panie Zbyszku ależ ja nie mam najmniejszych wątpliwości co do pana doświadczenia jeśli chodzi o pielgrzymki, te 1000 stron mówi wszystko.
10 kwietnia 2017, 23:10
Pomagać można też ze strachu przed życiem, uczynić z tego taką kryjówkę przed światem. Czasem ten pomagający jest bardziej pogubiony i nieszczęśliwy niż ten któremu przychodzi z pomocą i bardzo często tacy ludzie idą właśnie do hospicjum jako wolontariusze. Pociechą w ich niedoli jest to, że ktoś ma znacznie gorzej.
Zbigniew Ściubak
11 kwietnia 2017, 07:22
Ma Pan(i) całkowitą rację. Właściwie to mi się nie rzuciło w oczy tak od razu, ale rzeczywiście "Sprzątanie hospicjum czy ugotowanie zupy bezdomnym też może być obrzędem samym w sobie żeby zdobyć..." oraz "Pomagać można też ze strachu przed życiem, uczynić z tego taką kryjówkę przed światem. Czasem ten pomagający jest bardziej pogubiony i nieszczęśliwy niż ten któremu przychodzi z pomocą" I tu zgoda, bo faktycznie to jest w nas (no w ludziach i we mnie) taka tendencja do szukania dla siebie usprawiedliwienia, do uzyskania przekonania, że "jestem dobry". Jestem "dobry" bo się modlę i nie ważne "inne sprawy". Jestem "dobry" bo popatrz jak pielgrzymuję! (to mogłaby być i moja skaza). Jestem "dobry" bo pomagam innym. Za każdym razem nasza aktywność może prowadzić nas na manowce i ukrywać przed nami samymi nasze oczywiste wady i błędy. Może pochodzić z "chorej" nakierowanej na siebie, motywacji. I pewnie to jest to zagrożenie, tkwiące i w celebracjach obrzędów, i w pielgrzymowaniu, i w pomaganiu innym, że te aktywności mogą pochodzić i prowadzić z/do nakierowania na siebie. Tymczasem siebie, tak sobie myślę, można odnaleźć wyłącznie poza siebie wychodząc. Do Boga, do innych. I żadna aktywność - sama w sobie - nie jest tutaj gwarantem, że to właśnie robimy. A jednak zwróceni możemy być w stronę Dobra. I wtedy łatwo zauważyć, że EDK jest dobre, i pielgrzymowanie jest piękne, i modlitwy oraz celebracje mogą być nieocenione, i pomoc bliźnim może być klejnotem kościoła, tj. tych co w Nim mają nadzieję. Tylko trzeba patrzeć we właściwym kierunku, a wtedy sprawy same zaczną sie układać i dziać, jak to sugerował św. Augustyn.
Małgorzata
11 kwietnia 2017, 12:02
Serce mi rośnie, kiedy czytam Pana słowa - bo mądre i piękne w formie. Zgadzam się z Panem w 100%. Pozdrawiam serdecznie :)
11 kwietnia 2017, 18:41
"Siebie można odnaleźć wyłącznie poza siebie wychodząc. Do Boga, do innych." Często ludzie podejmują decyzję wyruszenia w drogę niekoniecznie musi to być parafialna pielgrzymka, nie wiedząc czego tak naprawdę szukają. Coś każe jednak ruszyć się z miejsca i to może być bardzo silna potrzeba. I wcale nie musi być do tego potrzebne towarzystwo innych ludzi. To znaczy oni są obok ale to co dzieje się we wnętrzu tego co wyrusza nie jest nakierowane na ich towarzystwo jako coś bez czego nie można się obejść. I zmiana miejsca, zmęczenie, trud jest z tym ściśle związany. Ruch, bi przecież nie żyjemy oderwani od swojego ciała. Więc taka droga gdzie idzie się codziennie ileś lub kilkanaście a nawet kilkadziesiąt kilometrów nie jest bez znaczenia. Można to przyrównać do porodu, stopniowe przesuwanie się w kierunku wyjścia:)
11 kwietnia 2017, 18:52
Jak człowiek jest niespokojny to co robi? Mówi się, że takiego człowieka "nosi". Albo ma potrzebę ciągłego rozmawiania z kimś, albo wiecznie gdzieś pędzi, coś robi, wreszcie pali, pije, albo je ponad miarę, no i wiecznie myśli. Myśli ma w głowie tyle że ciężko policzyć. Pójście w takim stanie do hospicjum nie jest najlepszym pomysłem. Bo dochodzi kolejny problem czyli osoba przy której trzeba posiedzieć. Co robi wtedy taki wolontariusz? Mówi o sobie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, jego ten chory człowiek niewiele obchodzi może nawet irytuje.
10 kwietnia 2017, 12:35
Taka jedna refleksja, którą powtazam uparcie - każdy mężczyzna choć raz powinien taką EDK przejść. Po pierwsze aby swą poznac fizyczną bezsilnośc i fizyczny ból zmęczenia. To co kiedyś przy pracy fizycznej było dla wielu oczywiste, dziś staje sie jakąś abstrakcją. A na EDK praktycznie każdy, kto nie uprawia sportów profesjonalnie w którymś momencie poczuje co to znaczy bół mięśni, ból obtartych stóp, co znaczy upaść. Ba co znaczy nie móc powstać. Ale tez co znaczy ukleknąć przy kolejnych stacjach. I druga ważna sprawa - cisza. Cała noc ciszy. Coś w rozgadanym świecie niespotykanego. Idzie grupa ludzi w milczeniu. To  zdecydowanie trudniejsze niż pójście samemu.  I do tego czytania. Czytane w kompuetrze w domu mają inny smak, niz te po 30 czy 40 km. marszu.
Zbigniew Ściubak
10 kwietnia 2017, 21:04
Jest różnica między powinien a może. W ogóle myślę, że jeśli ktoś uparcie powtarza co inni powinni, to ...
10 kwietnia 2017, 21:25
Powinien, a nie tylko może. Począwszy od przyjścia na Msze sw. poprzedzajacą wyjście na EDK - tak kiedyś brzmiał męski Kościół. A skonczywszy na idei EDK, cyli odpowiedzi na ewidentny kryzys męskości. Także kryzys meskości w pomaganiu. Bo szanując dzieło siostry, to jest dzieło miłosierdzia kobiecego. Wizyta w domu opieki, przebieranie ton ubrań czy sprzątanie w hospicjum to nie jest meska forma miłosierdzia. Ale juz takim jest np. budowa ośrodka z tona biurokracji.
S
Szymon
10 kwietnia 2017, 12:09
Czemu zamiast? Jeśli dla kogoś EDK jest modlitwą, to czemu ma z niej rezygnować, tym bardziej, że jest to pojedyncze wydarzenie, w które nie można sobie "uciec" przed światem? Pewien mój imiennik przesiedział na słupie 20 lat i został świętym, to dopiero heca.
Zbigniew Ściubak
10 kwietnia 2017, 21:05
To, jak ja to odbieram, nie jest zamiast. To jest tak, że żeby owa EDK nie była ZAMIAST, tych innych ekstremalnych dróg, które są samym życiem.
abraham akeda
10 kwietnia 2017, 11:48
Ale sie siostrunia lubi chwalić ile to dobrego w życiu nie zrobiła a jak jeszcze można przy okazji dowalić jakiejś chrześcijańskiej, katolickiej inicjatywie to już mega orgazm.
MR
Maciej Roszkowski
10 kwietnia 2017, 21:03
Proszę nam przybliżyć ile Pan dobrego zrobił? Ale tak konkretnie.
MR
Maciej Roszkowski
10 kwietnia 2017, 21:05
I ten protekcjonalny ton - "siostrunia".
Zbigniew Ściubak
10 kwietnia 2017, 21:05
Dziękuję za ten komentarz. Pozostaje w pięknej harmonii.
ZZ
z z
10 kwietnia 2017, 21:48
Wyjeżdżanie z tekstem w stylu "nie masz prawa krytykować autorytetów, które tyle dobrego zrobiły" jest passe co najmniej od czasów afery Rywina ;)
MR
Maciej Roszkowski
11 kwietnia 2017, 19:50
Widzę, że Pan nie zrozumiał. Idzie mi o to, że osiągnięcia innych budzą podziw, albo zawiść i lekceważenie. Omawiany komentarz p. abrahama nie  był krytyką, tej chętnie  bym posłuchał. To była napaść, bo w tekście S. Chmielewskiej nikt nikomu nie "dowalał", "orgazm"  - znowu ten język jak z Onetu, czy Gazety.pl. 
abraham akeda
12 kwietnia 2017, 09:36
To zdaje sie pan nie zrozumiał. Siostrunia chwali się w każdym swoim wpisie ile to dobra czyni a tutaj jeszcze do tego dyskredytuje szlachetną inicjatywę która w żaden sposób nie stoi w sprzeczności z czynieniem przez nią dobra. Chodzi po prostu o to żeby dobrą chrześcijańską inicjatywę skrytykować i wypromować własną.
MR
Maciej Roszkowski
12 kwietnia 2017, 16:07
Proszę ze zrozumieniem przeczytać tekst S. Chmielewskiej i przytoczyć mi  jako odpowiedź fragment w którym Ona "dyskredytuje". Pisze "...może by tak". Gdy używamy słów zgodnie  z przeznaczeniem oznacza to propozycję. Propozycję jak to propozycje można przyjąć lub odrzucić. I jeszcze raz  "siostrunia". Tak Matka z Ojcem nauczyli? PS. Pan Jezus umył nogi uczniom, a nie wybrał sie z nimi na surviwal, ani maraton.
abraham akeda
13 kwietnia 2017, 09:59
Właśnie czytanie ze zrozumieniem umożliwia postawienie wniosku iż dla siostruni sortowanie odzieży w magazynach to dopiero ekstrema nie jakaś tam droga krzyżowa. Chrześcijańskie jest sprzątanie w hospicjum nie droga krzyżowa. Może jeszcze pan powie że Chrystus nie wybrał się na drogę krzyżową?. A określenie "siostrunia" wyraża moje lekceważenie dla tej pani. Pan może uznać że używamy słów zgodnie z przeznaczeniem, wtedy będzie to określenie pieszczotliwe ale jeśli tak to nie rozumiem oburzenia.
MR
Maciej Roszkowski
13 kwietnia 2017, 17:53
No niestety jak to pisaliśmy w 7 klasie cbdo - co było do okazania. I jeszcze coś z 7 klasy - "Grzeczność nie jest sztuką łatwą, ani małą" Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz". 
ZZ
z z
13 kwietnia 2017, 20:38
.. I jeszcze coś z Bibli: "nie rzucajcie pereł przed wieprze". To tak apropo uprzejmości wobec katomarksistów ;)
10 kwietnia 2017, 10:53
Jest taki współczesny trend mysłowy, aby zastapić Kościół organizacja pomocy biednym. I wielu chetnie by tak Kościół zmieniło, aby mniej o Bogu i byciu świetym a bardziej o pomocy biednym, ubogim. To w sumei ma sens, bo w takiej pomocy latwo sie ukryc przez Bogiem. Moje poglądy na niesienie pomocy są o wiele bliższe pomysłowi ks. Jacka. Ludziom zagubionym potrzeba dać wędkę, nie wolno (poza wyjatkami osób faktycznie obiektywnie ciezko chorych) wyręczać kogokolwiek w jego życiu.  Uważam też, iz doskonałym pomysłem na wiele współczesnych bolączek wiary jest 50 km. EDK, a nie dyżur w DPSie.
DP
Danuta Pawłowska
10 kwietnia 2017, 10:36
Co za brednie siostra pisze!!!! Modlitwa i uczynki, a nie tylko uczynki. Bez modlitwy do Pana Boga nic by siostra nie zrobiła. A może ci bezdomni i uchodźcy potrzebują nawrócenia. Prawdziwego nawrócenia do Pana Boga który w jednej chwili może zmienić ich życie!
10 kwietnia 2017, 11:03
Jest taki stary jezuicki zwyczaj, żeby przed krytyką podjąć próbę pozytywnej wykładni wypowiedzi bliźniego. Chodzi o to, żeby nie szukać od razu złych intencji u bliźniego, do czego mamy szczególną zdolność i do czego zawsze namawia nas zły.  Siostra nie pisze NIC o tym, że cokolwiek może uczynić bez modlitwy. Pisze tylko - i słusznie! - że uczynki miłosierdzia mogą być dużo, dużo trudniejsze i bardziej ekstremalne niż przejście kilkudziesięciu kilometrów w nocy.  W Ewangelii jest jasno opisane, z czego będziemy sądzeni i nie ma tam nic o ilości kilometrów. A trzeba bardzo uważać, żeby nie sprowadzić wiary do własnych wyzwań - ekstremalnych dróg krzyżowych, ekstremalnych rekolekcji, ekstremalnych czuwań, zapominając przy tym o miłosierdziu i o bliźnich.  Żeby było jasne, sam od kilku lat chodzę na EDK i nie wyobrażam sobie bez tego Wielkiego Postu. Ale siostra słusznie zwróciła mi uwagę na to, że to "poziom zero" - bez modlitwy i wyrzeczeń jesteś przecież na minusie. A w życiu i wierze chodzi o to by wyjść na plus. 
10 kwietnia 2017, 11:10
Zarówno z EDK, jak też z pomocy i miłosierdzia można sobie zrobić pustego bożka.