Zawsze tak samo. Mechanizm kastowości każe bronić swoich

Fot. depositphotos.com

Mechanizmy kastowości i obrony swoich są wszędzie takie same. Liberałowie i konserwatyści, wierzący i niewierzący, zwolennicy PiS-u i PO na zarzuty wobec swoich reagują w ten sam sposób. I tak samo często mają w głębokim poważaniu ofiary.

Komu to służy? Dlaczego tak długo zwlekano z informacjami? Wybitne jednostki mogą więcej, a kto tego nie rozumie ten jest małym człowiekiem? Te pytania nie zostały zadane przez katolickich publicystów, ani przez obrońców Kościoła, ale przez najbardziej liberalnych z liberalnych publicystów, którzy z pasją - jeszcze całkiem niedawno - pochylali się nad problemami w Kościele katolickim, nad jego klanowością i niezdolnością do radzenia sobie z problemami wewnętrznymi. Teraz jednak, gdy zarzuty mobbingu, przemocy, seksizmu i niedopuszczalnych zachowań dotyczą Tomasza Lisa, a ich tolerowania potężnego koncernu, który w Polsce jest właścicielem najbardziej liberalnych mediów - nagle przyjęli perspektywę całkowicie odmienną. Teraz chcą szczegółowych dochodzeń, przekonują, że tylko ludzie podli mogą atakować legendy, zadają pytania, kto za tym stoi i zastanawiają się nad tym, dlaczego tak długo nie zgłaszano przemocy. Nie brakuje także przekonywania, że pewne zachowania są przecież normalne, a jednostki wybitne mogą więcej.

Oczywiście nie wszyscy tak robią. Tomasz Lis po latach zgłaszania jego działań został w końcu odwołany, Tok FM przestało go zapraszać, a część publicystów i komentatorów domaga się szczegółowych wyjaśnień zarówno od niego samego, jak i od wydającego tygodnik „Newsweek” koncernu medialnego RASP. Z ust innych możemy jednak usłyszeć, że to przesada, nagonka, polityczne zlecenie, i że przemoc w firmach jest czymś absolutnie normalnym, i nie wolno przesadzać. Nie brakuje także takich, którzy przekonują, że w zasadzie nic się nie stało. Co zaś na to oskarżany o poważne nadużycia? Tu także nie ma zaskoczenia: nie przyznaje się, lekceważy oskarżenia i atakuje tych, którzy stawiają zarzuty. Standard.

To, co teraz piszę nie ma na celu usprawiedliwiania Kościoła, nie jest próbą zwekslowania dyskusji na typowe tory zarzutów wobec innych. To, że media liberalne (a przynajmniej ich część) zachowują się w ten sposób w niczym nie zmniejsza odpowiedzialności ludzi Kościoła, którzy kastowość i solidarność klanową stawiają wyżej niż wartości Ewangelii. Jeśli o tym piszę to jedynie dlatego, żeby pokazać, że pewne postawy mają o wiele szerszy zasięg i wcale nie wynikają z mentalności kościelnej, to raczej typowe ludzkie przywary, które nakazują bronić swoich, nakłaniają do stosowania odmiennych standardów w ocenie działań tych, do których jest nam blisko i tych, którzy są nam obcy. Przywary te jednak są niezmiernie groźne, bowiem pozwalają na istnienie struktur przemocowych, służą do ich ukrywania, a także skłaniają nas do odwracania wzroku, gdy widzimy, że dzieje się coś złego.

DEON.PL POLECA

Jest także faktem, że wrażliwość na pewne formy przemocy, mobbingu jest - do pewnego stopnia - kwestią pokoleniową. W wielu redakcjach, w wielu firmach, instytucjach agresję, mobbing, wyzwiska traktowano bardzo długo jako pewną normę, jako przejaw twardego charakteru i ogromnych wymagań, i często nawet nagradzano awansami. Świadomość, że żadne sukcesy nie usprawiedliwiają mobbingu, wiedza o tym, jakie są jego skutki przychodziła powoli, i najwyraźniej do niektórych jeszcze nie doszła. Oni pozostają na etapie „wilczego kapitalizmu”, okresu, gdy słabsi odpadali z wyścigu, a tylko twardzi, zdecydowani, niewrażliwi na hejt mogli pójść dalej. Ich osobiste, deklarowane poglądy w ogóle nie wpływają na ten element ich myślenia, on pozostaje poza przestrzenią możliwej refleksji.

Cieszy mnie jednak, że to się zmienia, że coraz lepiej widzimy rozmaite przestrzenie przemocy, mobbingu, nadużyć władzy. I mam nadzieję, że powoli, ale systematycznie będziemy je wypierać, ograniczać, instytucjonalnie uniemożliwiać, a przynajmniej utrudniać, i to zarówno w Kościele, jak i poza nim. Nie wszystko da się całkowicie wyeliminować, ale trzeba robić wszystko, żeby przemocy i mobbingu było coraz mniej.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zawsze tak samo. Mechanizm kastowości każe bronić swoich
Komentarze (3)
PA
~Pytam autora
5 lipca 2022, 16:51
Napisał człowiek, który protestował przeciw zakazowi bicia dzieci. Bo gdy rodzic uderzy (o przepraszam, da klapsa) dziecko, to jest "dla dobra dziecka", żeby zrozumiało co zrobiło źle, a dziecko powinno być za to wdzięczne. Gdy tak samo szef potraktuje pracownika, to nagle uderzenie (czy krzyk) nie jest "dla dobra pracownika", nie pomaga zrozumieć pracownikowi co zrobił źle i pracownik nie musi być wdzięczny. Skąd taka niekonsekwencja?
OM
~Ofiara mobbingu
5 lipca 2022, 14:26
Dziękuje, że Pan jak zawsze staje po stronie krzywdzonych. Takie powinno być chrześcijaństwo.
PA
~Pytam autora
5 lipca 2022, 16:56
Nie, nie zawsze. Jeszcze niedawno autor protestował przeciw zakazowi bicia dzieci przez rodziców. W końcu sam jest w kaście rodziców/dorosłych, więc jak człowiek z kasty dzieci uderzy inne dziecko lub co gorsza dorosłego to źle, trzeba je ukarać (najlepiej też uderzeniem), a jak dorosły daje klapsa dziecku to robi to dla dobra dziecka i dziecko powinno być mu wdzięczne. Czyż nie?