"Kościołowi po Synodzie grozi protestantyzacja"

(fot. PAP/EPA/ETTORE FERRARI)
RV / pk

Z owoców Synodu Biskupów o rodzinie nie jest zadowolona Alien Lizotte, dyrektor francuskiego Instytutu Karola Wojtyły, specjalista w zakresie etyki małżeńskiej i seksualnej, doradca rodzinny. Jej zdaniem postanowienia Synodu odnośnie do rozwodników są mętne czy wręcz dwuznaczne.

W połączeniu z niedawnym uproszczeniem procesu o orzeczeniu nieważności małżeństwa prowadzą one w kierunku protestanckiej wizji wolności sumienia. Nieproporcjonalną wagę przywiązuje się bowiem do osądu sumienia i okoliczności łagodzących, lekceważąc przy tym kryteria obiektywne. A te ostatnie mają zasadnicze znaczenie w rozeznaniu sytuacji rozwodników. Ich rozbite małżeństwo obiektywnie nadal pozostaje faktem, bez względu na to, kto ponosi winę i co się odczuwa w sumieniu. Zdaniem Alien Lizotte zamieszanie to negatywnie odbije się na wiarygodności katolickiego małżeństwa. Wprowadzenie do dyskusji osądu sumienia, zamiast pomóc, dodatkowo komplikuje cały proces - podkreśla prof. Lizotte na łamach dziennika Le Figaro.

Uczestnikom synodalnej debaty zarzuca ona ponadto, że mówiąc o potrzebie miłosierdzia, zwykli je aplikować wyłącznie do rozwodników, a nie do ich ofiar, czyli porzuconego współmałżonka i dzieci, które muszą wzrastać w takich pogmatwanych sytuacjach. W takim wypadku Komunia to problem zastępczy. Tematem tabu jest natomiast cierpienie dzieci, ich wstyd i cichy bunt, brak ojca.

Powołując się na swe doświadczenie z poradnictwa rodzinnego Lizotte ostrzega też, że dopuszczanie do Komunii tych, którzy nie mają do tego prawa, dodatkowo pogłębi ich cierpienie. Boga nie da się bowiem oszukać i pomimo wszelkich otrzymanych koncesji człowiek wie, czuje w głębi serca, jaka jest jego prawdziwa sytuacja.

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Kościołowi po Synodzie grozi protestantyzacja"
Komentarze (4)
ZJ
Zofia Janiszewska
28 października 2015, 15:19
Tak dobrego tekstu nie czytałam od dawna - bez egzaltacji o sednie problemu. Chciałabym żeby mój Kościół umacniał mnie na trudnej drodze wiernosci Ewangelii, a nie prowadził na grząskie i niepewne tereny, mnożąc wątpliwe wybory. Chciałabym, żeby mój Kościół szedł "na granice" - do porzuconego małżonka i odrzuconych dzieci z pomocą i otuchą. Chciałabym też, żeby poszedł - fizycznie - do tego kto porzucił i powiedział, że zawsze ma miejsce w Kościele, ale grzech musi zostać odrzucony. Wolałabym taki Kościół, bo taki właśnie byłby miłosierny.
27 października 2015, 22:10
Szkoda, ze tak dużej odwagi brakuje biskupom. Może wiec rolą świeckich bedzie mówienie prawdy o rozwodach. Dodałbym jeszcze brak troski Kościoła o tych, ktorzy dziś walczą o swoje małżeńśtwa. Często juz cywilnei rozwiedzenie, stojący na przegranej pozycji wobec swiata, a jak widac takze Kościoła. Samotnie dzien w dzien walczą modlitwą, postem, lzami o to co ślubowali. I powstaje konkretne pytanie, co z tymi, którzy sie nawrócą, postanowią odpokutowac chocby winę rozbicia małżeńśtwa. Czy Kościół ma prawo im tego odmowić, uznajac iż ich małżonek ma prawo do nowego cywilnego małżeństwa? Czy ktokolwiek ma prawo pozbawić ich prawa do miłosierdzia?
11 kwietnia 2016, 21:06
Zgadzam się z Tobą.
TP
Tomasz Pierzchała
27 października 2015, 19:48
Ta kobieta ma jaja, czego nie można powiedzieć o większości ojców synodalnych.