Kościołowi szkodzą "letni" chrześcijanie
Kościołowi szkodzą nie jego przeciwnicy, ale "letni" chrześcijanie - stwierdził Benedykt XVI przemawiając do niemieckiej młodzieży podczas wieczornego czuwania modlitewnego we Fryburgu. Wezwał młodych katolików, by odważnie angażowali swe zdolności i dary dla Królestwa Bożego i byli "żarliwymi świętymi, w których oczach i sercach jaśnieje miłość Chrystusa i którzy w ten sposób niosą światło światu".
Przekonywał młodzież, że Chrystus, który zwyciężył śmierć i żyje, jest światłem świata. Zauważył, że nie dają go "nasze ludzkie trudy ani współczesny postęp techniczny". Jednak wiara w Chrystusa "przenika jak małe światło to wszystko, co jest mroczne i groźne" w życiu.
Ponadto - kontynuował Ojciec Święty - "w ważnych sprawach naszego życia jesteśmy zdani na inne osoby". Szczególnie "w sprawach wiary nie pozostajemy sami, ale stanowimy ogniwa wielkiego łańcucha ludzi wierzących". - Nikt nie może wierzyć, jeśli nie wspiera go wiara innych, a przez moją wiarę przyczyniam się z kolei do umocnienia innych w wierze - tłumaczył papież.
Przyznał, że "ciągle na nowo pomimo najlepszych intencji doświadczamy klęski naszych zabiegów i osobistych niepowodzeń". Nadal istnieją wojny, terror, głód i choroby, skrajne ubóstwo i bezlitosny ucisk, a twórcy historii nie będąc "rozpalonymi przez Chrystusa - jedyne i prawdziwe światło" nie stworzyli "żadnego doczesnego raju, ale wznieśli raczej dyktatury i ustroje totalitarne, w których dławiono nawet najmniejszą iskrę człowieczeństwa".
Zło widzimy nie tylko w wielu miejscach tego świata, ale także we własnym życiu w postaci skłonności do zła, egoizmu, zawiści, agresywności, ale również inercji i ociężałości w pragnieniu i czynieniu dobra. - Co pewien czas w historii uważni świadkowie czasów zwracali uwagę, że Kościołowi szkodzą nie jego przeciwnicy, ale "letni" chrześcijanie. Jakże może wówczas Chrystus mówić, że chrześcijanie - a przy tym może również owi chrześcijanie słabi i często tacy letni - są światłem świata? - pytał retorycznie Benedykt XVI.
Zapewnił jednocześnie, że każdy ochrzczony jest uświęcony przez Boga, zaś ten, kto "żyje w łasce, jest rzeczywiście święty". Ubolewał przy tym, że "obraz świętych co pewien czas przedstawiany jest w formie karykaturalnej i zniekształconej, jak gdyby bycie świętym oznaczało bycie nieżyciowym, naiwnym i pozbawionym radości".
- Nierzadko sądzi się, że świętym jest tylko ten, kto dokonuje czynów ascetycznych i moralnych na najwyższym poziomie i że dlatego z pewnością można go czcić, ale w żadnym nie można go naśladować w swoim życiu. Jakże fałszywy i zniechęcający jest taki pogląd! Nie ma ani jednego świętego, poza Najświętszą Maryją Panną, który nie zaznałby także grzechu i który nigdy by nie upadł - wyjaśnił Ojciec Święty.
Przekonywał, że "Chrystus interesuje się nie tyle tym, ile razy w życiu się potykacie, ale ile razy powstajecie na nowo". - Nie wymaga wspaniałych wyczynów, ale chce, aby Jego światło w was jaśniało. On was nie wzywa, ponieważ jesteście dobrzy i doskonali, ale ponieważ to On jest dobry i chce uczynić was swoimi przyjaciółmi. Tak, wy jesteście światłem świata, gdyż Jezus jest waszym światłem. Jesteście chrześcijanami nie dlatego, że dokonujecie rzeczy szczególnych i niezwykłych, ale dlatego, że On - Chrystus jest waszym życiem. Jesteście świętymi, ponieważ działa w was Jego łaska - wołał papież.
Przez cały dzień cieszyłem się na ten wieczór, aby być tutaj z wami i przeżywać wspólnotę modlitewną. Niektórzy z was byli już na Światowym Dniu Młodzieży, gdzie mogliśmy doświadczyć szczególnej atmosfery spokoju, głębokiej wspólnoty i wewnętrznej radości, charakteryzującej wieczorne czuwanie modlitewne. Chciałbym, abyśmy mogli także obecnie przeżyć takie doświadczenie: aby Pan dotknął nas i uczynił nas radosnymi świadkami, którzy razem się modlą i wspierają się wzajemnie - i to nie tylko dzisiejszego wieczoru, ale przez całe swe życie.
We wszystkich kościołach, katedrach i klasztorach, wszędzie, gdziekolwiek gromadzą się wierni, aby sprawować Wigilię Paschalną, ta najświętsza ze wszystkich nocy rozpoczyna się od zapalenia paschału, którego światło jest przekazywane wszystkim obecnym. Maleńki płomyk rozchodzi się w kręgu wielu świec i rozświetla ciemny dom Boży. W tym cudownym obrzędzie liturgicznym, który naśladowaliśmy w czasie naszego czuwania modlitewnego, odsłania się przed nami, w znakach, które mówią więcej od słów tajemnica naszej wiary chrześcijańskiej. Ten, który mówi sam o sobie: "Ja jestem światłością świata" (J 8, 12), sprawia, aby nasze życie jaśniało, i żeby w ten sposób było prawdą to, co przed chwilą usłyszeliśmy w Ewangelii: "Wy jesteście światłem świata" (Mt 5, 14). To nie nasze ludzkie trudy ani współczesny postęp techniczny wnoszą światło w ten świat. Ciągle na nowo winniśmy doświadczać, że nasze zaangażowanie na rzecz lepszego i sprawiedliwszego ładu napotyka na ograniczenia. Cierpienia niewinnych, a wreszcie śmierć każdego człowieka tworzą nieprzeniknioną ciemność, którą mogą rozjaśnić chyba tylko na chwilę nowe doświadczenia jak błyskawica w nocy. Ostatecznie jednak pozostaje przerażająca ciemność.
Pośród nas mogą być mrok i ciemności, a jednak widzimy światło: mały, nikły płomyk, który jest silniejszy od mroku, zdającego się tak potężnym i niemożliwym do przezwyciężenia. Chrystus, który powstał z martwych, jaśnieje na tym świecie i to najjaśniej tam, gdzie, po ludzku sądząc, wszystko wydaje się mroczne i pozbawione nadziei. On zwyciężył śmierć - On żyje - i wiara w Niego przenika jak małe światło to wszystko, co jest mroczne i groźne. Ten, kto wierzy w Chrystusa, z pewnością nie zawsze ma w życiu promienne słońce, tak jak gdyby można było oszczędzić jemu cierpień i trudności, ale jest to zawsze jasne światło, które wskazuje mu drogę, prowadzącą do życia w obfitości (por. J 10, 10). Oczy tego, kto wierzy w Chrystusa, dostrzegają nawet w najciemniejszą noc światło i widzą już blask nowego dnia.
Światło nie pozostaje samo. Wszędzie wokoło zapalają się nowe światła. Pod ich blaskiem przestrzeń nabiera konturów tak, że można się zorientować. Nie żyjemy sami na świecie. Właśnie w ważnych sprawach naszego życia jesteśmy zdani na inne osoby. Zwłaszcza w sprawach wiary nie pozostajemy sami, ale stanowimy ogniwa wielkiego łańcucha ludzi wierzących. Nikt nie może wierzyć, jeśli nie wspiera go wiara innych, a przez moją wiarą przyczyniam się z kolei do umocnienia innych w wierze. Pomagamy sobie, aby być nawzajem dla siebie wzorami, pozwalając aby inni mieli udział w tym co nasze, w naszych myślach, czynach, naszej sympatii. Pomagamy też sobie wzajemnie, aby się orientować i określić swoje miejsce w społeczeństwie.
Drodzy przyjaciele, "Ja jestem światłością świata - wy jesteście światłem świata" - mówi Pan. Jest czymś tajemniczym i wspaniałym, że Jezus mówi o sobie samym i o każdym z nas to samo, a zatem o "byciu światłem". Jeśli wierzymy, że On jest Synem Bożym, który uzdrawiał chorych i wskrzeszał umarłych, co więcej - że On sam zmartwychwstał z grobu i naprawdę żyje, wówczas rozumiemy, że jest On światłem, źródłem wszelkich świateł tego świata. My zaś ciągle na nowo pomimo najlepszych intencji doświadczamy klęski naszych zabiegów i osobistych niepowodzeń. Pozornie świat, w którym żyjemy, mimo postępu technicznego, w ostatecznym rozrachunku nie staje się lepszy. Nadal istnieją wojny, terror, głód i choroby, skrajne ubóstwo i bezlitosny ucisk. I nawet ci, którzy w historii uchodzili za "niosących światło", nie będąc jednak rozpalonymi przez Chrystusa - jedyne i prawdziwe światło - nie stworzyli właśnie żadnego doczesnego raju, ale wznieśli raczej dyktatury i ustroje totalitarne, w których dławiono nawet najmniejszą iskrę człowieczeństwa.
W tym momencie nie możemy przemilczać faktu, że istnieje zło. Widzimy je w wielu miejscach tego świata; ale widzimy je także - i to nas przeraża - w naszym własnym życiu. Tak, w naszym własnym sercu istnieją skłonności do zła, egoizmu, zawiści, agresywności. Być może z pewną dozą samodyscypliny mogą one być w jakimś stopniu kontrolowane. Trudniej natomiast jest z bardziej ukrytymi formami zła, które mogą nas otaczać jak nieokreślona mgła, a są nimi inercja i ociężałość w pragnieniu i czynieniu dobra. Co pewien czas w historii uważni świadkowie czasów zwracali uwagę, że Kościołowi szkodzą nie jego przeciwnicy, ale "letni" chrześcijanie. Jakże może wówczas Chrystus mówić, że chrześcijanie - a przy tym może również owi chrześcijanie słabi i często tacy letni - są światłem świata? Może zrozumielibyśmy, gdyby do nas wołał: nawróćcie się! Bądźcie światłem świata! Zmieńcie swoje życie, uczyńcie je jasnym i wspaniałym! Czy nie musimy się dziwić, że Pan nie kieruje do nas żadnego apelu, ale mówi: jesteśmy światłem świata, promieniejemy i jaśniejemy w ciemności?
Drodzy przyjaciele, św. Paweł Apostoł w wielu swych listach nie unika nazywania swych współczesnych członków wspólnot lokalnych "świętymi". Staje się tu oczywiste, że każdy ochrzczony - zanim jeszcze mógłby dokonywać dobrych dzieł lub wielkich wyczynów - jest uświęcony przez Boga. W sakramencie chrztu Pan zapala, by tak rzec, światło w naszym życiu, światło, które katechizm określa jako łaska uświęcająca. Ten, kto zachowuje to światło i żyje w łasce, jest rzeczywiście święty.
Drodzy przyjaciele, obraz świętych co pewien czas przedstawiany jest w formie karykaturalnej i zniekształconej, jak gdyby bycie świętym oznaczało bycie nieżyciowym, naiwnym i pozbawionym radości. Nierzadko sądzi się, że świętym jest tylko ten, kto dokonuje czynów ascetycznych i moralnych na najwyższym poziomie i że dlatego z pewnością można go czcić, ale w żadnym nie można go naśladować w swoim życiu. Jakże fałszywy i zniechęcający jest taki pogląd! Nie ma ani jednego świętego, poza Najświętszą Maryją Panną, który nie zaznałby także grzechu i który nigdy by nie upadł. Drodzy przyjaciele, Chrystus interesuje się nie tyle tym, ile razy w życiu się potykacie, ale ile razy powstajecie na nowo. Nie wymaga wspaniałych wyczynów, ale chce, aby Jego światło w nas jaśniało, abyśmy Go naśladowali. On was nie wzywa, ponieważ jesteście dobrzy i doskonali, ale ponieważ to On jest dobry i chce uczynić was swoimi przyjaciółmi. Tak, wy jesteście światłem świata, gdyż Jezus jest waszym światłem. Jesteście chrześcijanami nie dlatego, że dokonujecie rzeczy szczególnych i niezwykłych, ale dlatego, że On - Chrystus jest naszym życiem. Jesteście świętymi, ponieważ działa w was Jego łaska.
Drodzy przyjaciele, w ten wieczór, podczas którego gromadzimy się na modlitwie wokół jedynego Pana, przeczuwamy prawdę słowa Chrystusowego, według którego nie może pozostawać ukryte miasto znajdujące się na górze. To zgromadzenie jaśnieje w różnych znaczeniach słowa - w jasności niezliczonych świateł, w blasku tak wielu młodych, którzy wierzą w Chrystusa. Świeca może udzielać światła tylko wtedy, gdy pozwoli się, aby strawił ją płomień. Byłaby bezużyteczna, gdyby jej wosk nie żywił płomienia. Pozwólcie, aby Chrystus w was płonął, nawet wówczas kiedy może to oznaczać ofiarę i wyrzeczenie. Nie bójcie się, że możecie coś stracić i poniekąd zostać na końcu z pustymi rękoma. Miejcie odwagę angażować swe zdolności i dary dla Królestwa Bożego i ofiarować samych siebie - jak wosk świecy - aby poprzez was Pan rozświetlał ciemności. Ośmielcie się być żarliwymi świętymi, w których oczach i sercach jaśnieje miłość Chrystusa i którzy w ten sposób niosą światło światu. Ufam, że wy i wielu innych młodych tu, w Niemczech, będą pochodniami nadziei, które nie pozostaną w ukryciu. "Wy jesteście światłem świata". Gdzie jest Bóg, tam jest przyszłość. Amen.
Skomentuj artykuł