"Krzyż nie może być 'zakładnikiem' w sporze"
„Krzyż – mówię to z całą odpowiedzialnością - nie może być narzędziem w sporze, 'zakładnikiem' w załatwianiu nawet słusznych spraw. Krzyż nie jest i nie może być własnością żadnego ugrupowania politycznego” - mówił kard. Stanisław Dziwisz na Jasnej Górze do uczestników pieszej pielgrzymki krakowskiej, która przybyła 11 sierpnia do Częstochowy. Metropolita krakowski nawiązał do wydarzeń wokół krzyża stojącego przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie.
„Przyjąć krzyż, głosić krzyż, bronić krzyża to znaczy w pierwszy rzędzie przyjąć postawę Jezusa, czyli uczynić ze swego życia dar dla Boga i dla innych ludzi” - mówił w homilii kardynał. Dodał, że przyjąć krzyż to znaczy przyjąć postawę bezinteresownej służby, postawę miłości.
Kard. Dziwisz nawiązał do wydarzeń wokół krzyża stojącego przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. - Czy to krzyż stał się przedmiotem gwałtownego sporu? - pytał i podkreślał, że „krzyż nie może być narzędziem w sporze, krzyż nie może być 'zakładnikiem' w załatwianiu nawet słusznych spraw”. - „Krzyż nie jest i nie może być własnością żadnego ugrupowania politycznego, krzyż należy do wyznawców Chrystusa i do tych wszystkich ludzi dobrej woli, którzy przyjmują Jego orędzie pojednania, miłości i pokoju” - podkreślał hierarcha.
Zdaniem kard. Dziwisza, krzyż przede wszystkim powinniśmy nosić w sercu i iść drogą krzyża, dopiero wtedy mamy prawo go bronić. - „I chcemy go bronić wobec absurdalnych prób usuwania go z publicznej przestrzeni na naszym kontynencie, który przecież wyrósł z mądrości, której na imię miłość bezbronna i ukrzyżowana” - dodał.
Metropolita podkreślił też, że spór o krzyż nie może stać się okazją do niszczenia Kościoła i podważania zaufania do niego. - „Kościół w Polsce nie zdradził nigdy narodu, ale zawsze był dla niego oparciem, zwłaszcza w trudnych czasach rozbiorów, wojen i narzuconego systemu totalitarnego” - przypomniał. „Tego nie można powiedzieć dzisiaj o tych, którym dziś Kościół przeszkadza w realizowaniu ich ateistycznych i liberalnych programów ekonomicznych i moralnych” - podkreślił.
Zdaniem Hierarchy rozwiązaniem problemu jest szacunek dla krzyża i dla ludzi, którzy widzą w krzyżu znak zbawienia. - „Nikomu nie wolno wyśmiewać się z człowieka, dla którego krzyż jest największą wartością, a krzyż ma prawo do istnienia w przestrzeni publicznej i nie może być z niej wyrzucany” - mówił.
Metropolita krakowski zaapelował o modlitwę, by krzyż, który stał się świadkiem wielkiej modlitwy i żałoby, znalazł godne miejsce, gdzie ludzie mogliby się w spokoju modlić za Ojczyznę i za wszystkich jej mieszkańców, nie wyłączając nikogo.
Na koniec kard. Dziwisz podziękował pielgrzymom za trud pielgrzymowania a także za modlitwę o rychłą beatyfikację Jana Pawła II. - „To jego krzyż przyprowadził was do Częstochowy, jestem przekonany, że teraz spogląda on z domu Ojca na nasze jasnogórskie zgromadzenie eucharystyczne” - powiedział. Metropolita podziękował także organizatorom i służbom wspomagającym pielgrzymkę oraz tym, którzy ofiarowali pielgrzymom jedzenie oraz dach nad głową podczas drogi na Jasną Górę.
XXX piesza pielgrzymka krakowska wyruszyła ze wzgórza wawelskiego 6 sierpnia. Wzięło w niej udział blisko 9 tys. pielgrzymów. Pielgrzymi nieśli krzyż, który miał przy sobie Jan Paweł II podczas swojej ostatniej Drogi Krzyżowej.
Tekst homili kard. Stanisława Dziwisza
Siostry i Bracia!
1. Poetyckie słowa zaczerpnięte z Księgi Przysłów współtworzą atmosferę naszego spotkania z Maryją. Wprawdzie słowa te odnoszą się bezpośrednio do Mądrości Bożej, ale Kościół sięga po nie, by w ich świetle ukazać wyjątkowe miejsce, jakie Matka Syna Bożego zajmuje w odwiecznych planach zbawienia człowieka i świata. Wsłuchajmy się jeszcze raz w słowa Księgi: „Pan mnie stworzył, swe arcydzieło. (...) Gdy niebo umacniał, z Nim byłam, gdy kreślił sklepienie nad bezmiarem wód, gdy w górze utwierdzał obłoki, gdy źródła wielkiej otchłani umacniał, gdy morzu stawiał granice, by wody z brzegów nie wyszły, gdy kreślił fundamenty pod ziemię. Ja byłam przy Nim mistrzynią, (...) znajdując radość przy synach ludzkich” (Prz 8, 22. 27-31). Dzisiaj napełnia nas duma i radość, że Maryja została obdarzona tak wielką godnością, w której my sami uczestniczymy, bo przecież była Ona i jest jedną z nas. Była i jest naszą Matką.
Dlatego tym uważniej wsłuchujemy się w słowa, które możemy odnieść do nas samych: „Więc teraz, synowie, słuchajcie mnie, szczęśliwi, co dróg moich strzegą. Przyjmijcie naukę i stańcie się mądrzy, pouczeń moich nie odrzucajcie. Błogosławiony ten, kto mnie słucha” (Prz 8, 32-34). Być uczniem Jezusa, być synem i córką Jego Matki, to znaczy przyjmować naukę zawartą w Jego Ewangelii. To znaczy strzec dróg, które On sam wyznaczył. To znaczy iść za Nim, by poznać prawdę i ocalić życie. Wszak On sam powiedział o sobie: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14, 6). Oto prawdziwa mądrość, w zrozumieniu której pomaga nam trud pielgrzymowania.
2. Krótka Ewangelia, którą dzisiaj odczytaliśmy, odsłania przed nami prawdę o miłości, która jest największa; o miłości bezgranicznej i jednocześnie bezbronnej; o miłości do końca. Tej miłości na imię Krzyż. Krzyż streszcza w sobie całą postawę Jezusa, który przyszedł na ziemię, aby ocalić nasz los. Przyszedł, aby służyć sprawie człowieka, dziecka Bożego, zranionego grzechem. Przyszedł, aby przywrócić go do życia. Dokonał tego, dając swoje życie, pozwalając się przybić do hańbiącego drzewa krzyża, ale tym samym odmienił radykalnie jego symbolikę. Odtąd krzyż stał się znakiem nie hańby, lecz miłości. Miłości zranionej, ale dającej życie. Miłości sponiewieranej, ale zwycięskiej. Miłości bezinteresownej, która niczego nie żąda, niczego nie narzuca. Miłości, która „nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego”. Miłości, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma” (1 Kor 13, 5. 7).
3. Krzyż Jezusa był równocześnie krzyżem Jego Matki. Tylko Ona, z kilkoma jeszcze osobami, stała pod krzyżem. Sprawdziły się dramatycznie słowa starca Symeona, wypowiedziane przy ofiarowaniu Jezusa w świątyni: „a Twoją duszę miecz przeniknie” (Łk 2, 35). Maryja stała pod krzyżem niema, skamieniała w bólu. Nie protestowała. Ewangelie nie rejestrują ani jednego Jej słowa.
Ale w ostatnich chwilach swego życia na ziemi przemówił Jezus. Nie myślał o sobie. Myślał o Matce oraz o młodym uczniu Janie, który pod krzyżem w jakimś sensie reprezentował rodzący się Kościół – wspólnotę ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana. „Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka Twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 26-27).
Widzimy, że wokół krzyża rozgrywają się wielkie, zasadnicze sprawy. Sprawy decydujące o naszym losie, o kształcie naszego życia osobistego i społecznego. Sprawy decydujące o naszej nadziei. Jezus powierza swojej Matce ucznia Jana, a wraz z nim i w jego osobie cały Kościół, nas wszystkich. Jednocześnie powierza Janowi, a więc i nam, swoją Matkę, byśmy Ją przyjęli, by była Ona w naszych rodzinach i środowiskach. Jakie są konsekwencje tego podwójnego zawierzenia pod krzyżem? Maryja stała się Matka Kościoła. Była nią tu na ziemi i jest nią w niebie, przed tronem Najwyższego. Opiekuje się nami. Wstawia się za nami. Towarzyszy nam na drogach naszego życia, miłości i wiary. Jednocześnie my przyjmujemy Maryję. Otwieramy dla Niej przestrzeń naszych serc oraz naszych rodzin i wspólnot. Nasze życie wiary ma głęboki rys maryjny.
4. Krzyż Jezusa jest jednocześnie krzyżem Jego uczniów. Powiedział On bowiem: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 16, 24-25). Oto jedyna „wykładnia” oraz „instrukcja” dotycząca naszej postawy wobec krzyża. Przyjąć krzyż, głosić krzyż, bronić krzyża to znaczy w pierwszym rzędzie przyjąć postawę Jezusa, czyli uczynić ze swego życia dar dla Boga i dla innych ludzi. Czyli przyjąć postawę bezinteresownej służby, postawę miłości, która – powtórzmy jeszcze raz dobitnie za św. Pawłem – „nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma”.
Wypowiadam te słowa w kontekście smutnych wydarzeń wobec krzyża stojącego przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Czy to krzyż stał się przedmiotem gwałtownego sporu? Nie! Krzyż – mówię to z całą odpowiedzialnością – nie może być narzędziem w sporze. Krzyż nie może być „zakładnikiem” w załatwieniu nawet słusznych spraw. Krzyż nie jest i nie może być własnością żadnego ugrupowania politycznego. Krzyż należy do wyznawców Chrystusa i do tych wszystkich ludzi dobrej woli, którzy przyjmują Jego orędzie pojednania, miłości i pokoju. Krzyż przede wszystkim powinniśmy nosić w naszym sercu i powinniśmy iść drogą krzyża. Dopiero wtedy mamy prawo bronić krzyża. I chcemy go bronić wobec absurdalnych prób usuwania go z publicznej przestrzeni na naszym europejskim kontynencie, który przecież wyrósł z mądrości, której na imię miłość bezbronna i ukrzyżowana.
Spór o Krzyż nie może stać się okazją do niszczenia Kościoła i podważania zaufania do niego. Kościół w Polsce nie zdradził nigdy narodu, ale zawsze był dla niego oparciem, zwłaszcza w trudnych czasach rozbiorów, wojen i narzuconego systemu totalitarnego. Tego nie można powiedzieć o tych, którym dziś Kościół przeszkadza w realizowaniu ich ateistycznych i liberalnych programów ekonomicznych i moralnych.
Rozwiązaniem trudnego problemu jest szacunek dla krzyża i dla ludzi, którzy widzą w krzyżu znak zbawienia. Nikomu nie wolno wyśmiewać się z człowieka, dla którego krzyż jest największą wartością. Krzyż ma prawo do istnienia w przestrzeni publicznej i nie może być z niej wyrzucany. Pamiętamy niechlubne czasy walki z krzyżem i ściągania go ze ścian urzędów, szkół i szpitali. Dziś wnuki tych, którzy wówczas zdejmowali krzyże, próbują ponownie sięgać po krzyż.
Módlmy się, aby krzyż, który stał się świadkiem wielkiej modlitwy i żałoby znalazł godne miejsce, gdzie ludzie mogliby się w spokoju modlić za Ojczyznę i za wszystkich jej mieszkańców, nie wyłączając nikogo.
5. Bracia i siostry, dziękuję wam za wasz pielgrzymi trud. Za to, że poświęciliście sześć dni dla najważniejszych spraw. One będą owocować w waszym życiu, ale także w życiu całej Archidiecezji Krakowskiej, zwłaszcza tych, którzy towarzyszyli wam modlitwą i swoim cierpieniem. Dziękuję za to, że ofiarowaliście pielgrzymkę w intencji rychłej beatyfikacji Sługi Bożego Jana Pawła II. To jego krzyż przyprowadził was do Częstochowy. Jestem przekonany, że teraz spogląda on z domu Ojca na nasze jasnogórskie zgromadzenie eucharystyczne. Dziękuję za ofiarę i modlitwy w intencji naszych rodzin oraz w intencji powołań do kapłaństwa i życia zakonnego. Dziękuję organizatorom, wszystkim służbom wspomagającym pielgrzymkę oraz tym wszystkim, którzy po drodze ofiarowali wam przysłowiowy kubek wody, kromkę chleba i dach nad głową.
Niech Jasnogórska Pani towarzyszy wam na drogach waszego życia, waszej wiary, nadziei miłości.
Skomentuj artykuł