Ks. Jacek Stryczek przerywa milczenie. Pisze, co dzieje się z nim teraz

(fot. Michał Lewandowski / facebook.com)
ks. Jacek Stryczek / facebook.com / ml

"Ten wpis ma charakter prywatny. Nie jestem już prezesem" - napisał ks. Stryczek we wpisie na Facebooku.

Założyciel Stowarzyszenia Wiosna i pomysłodawca "Szlachetnej Paczki" po kilku dniach od złożonej przez siebie rezygnacji, opisał na Facebooku, jak wygląda teraz jego codzienność.

"Ten wpis ma charakter prywatny. Nie jestem już prezesem. Przyznam się, że staram się normalnie żyć. Modlę się, odprawiam Mszę, spotykam się z przyjaciółmi. Pracuję. Mam przed sobą kolejne wyzwania" - napisał ks. Stryczek.

DEON.PL POLECA

Ks. Stryczek o tym, czy mobbingował pracowników i dlaczego założył koszulkę "Kleru" >>

Jak opisuje krakowski duchowny, rozmawiał z kilkoma osobami, które "miały z nim problem": "wspólnie staraliśmy sobie to wyjaśnić".

Ks. Stryczek wyznał także, jak przeżywa to, co się wydarzyło: "na pewno jest to dla mnie duży stres. Czy dociera do mnie to, co się stało i to, co się dzieje? Myślę, że tak (piszę w takiej formie, bo oczywiście zakładam, że nie wszystko dotarło)".

Poniżej całość wypowiedzi ks. Stryczka:

W drodze do normalności

Kocham wszystkich ludzi - tego stwierdzenia używam wtedy, gdy pojawiają się różne problemy. Za nim kryje się moja prosta zasada, aby walczyć o każdą osobę. Jest to dla mnie trudna sytuacja, ale staram się o każdym myśleć dobrze.

Przypomnę też, że w dobie największego kryzysu, podziałów społecznych, stworzyłem ideę "Lubię ludzi". Za nią kryje się chęć łączenia, nie dzielenia. I rzeczywiście, SZLACHETNA PACZKA stała się przystanią, w której szukali dla siebie miejsca różni ludzie, którzy nie chcieli żyć w podziałach.

Rozumiem, że dzisiaj ja stałem się źródłem podziałów. Przyjmuję to. Chcę jednak powiedzieć, że się nie zmieniłem, ze wciąż ważni są dla mnie ludzie i ich dobro. Nawet w tej trudnej dla mnie sytuacji.

Jak to przeżywam? Na pewno jest to dla mnie duży stres. Czy dociera do mnie to, co się stało i to, co się dzieje? Myślę, że tak (piszę w takiej formie, bo oczywiście zakładam, że nie wszystko dotarło).

Jak to odbieram? Dzielę to na trzy poziomy: fala hejtu: nie akceptuję hejtu, ale uznałem, ze są ludzie, którzy tak robią i mają takie możliwości. Sam tekst: uważam, że był nierzetelny i jednostronny. Osoby, które wypowiadały się w mediach: pamiętam inaczej te historie. Proszę jednak pamiętać, że jako były pracodawca mam obowiązek chronić informację o pracownikach.

Pozostałe osoby, które mówią o problemach, jakie miały ze mną (proszę mi wybaczyć to sformułowanie, ale nie wiem, czy umiem wybrać takie, z którymi wszyscy by się utożsamili). Przyjmuję to i przejmuję się tym. Jest mi przykro. Rozmawiałem z kilkoma osobami, które mówiły mi o tym, z czym miały problem w relacji ze mną. Wspólnie staraliśmy sobie to wyjaśnić. Na pewno w czasie kryzysu zarządczego, gdy było dużo problemów, a mało sprawczych managerów - moja komunikacja była jeszcze bardziej bezpośrednia i skrótowa. Rozumiałem to wtedy. Na pewno rodziło to dodatkowy stres. Wiosną tego roku, gdy było coraz więcej sprawczych ludzi w Wiośnie, systematycznie odsuwałem się od wielu wątków zarządczych, ograniczałem zaangażowanie. Było jasne, że ja tego potrzebuję i potrzebuje tego organizacja. Dla mnie od dawna było jasne, że tak duża organizacja nie może być uzależniona od jednej osoby. Kilka razy wcześniej próbowałem przekazać organizację w ręce kogoś innego.

Ten wpis ma charakter prywatny. Nie jestem już prezesem. Przyznam się, że staram się normalnie żyć. Modlę się, odprawiam Mszę, spotykam się z przyjaciółmi. Pracuję. Mam przed sobą kolejne wyzwania.

Rozumiem, że nie poruszyłem w tym wpisie wszystkich wątków, które mogą się kojarzyć z obecną sytuacją. Moją intencją było pokazanie, jak ja to przeżywam. Wychowałem wielu pięknych ludzi, zainicjowałem wiele powszechnie uznanych za piękne projektów. Wciąż to robię. Staram się zmierzać w kierunku normalnego życia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ks. Jacek Stryczek przerywa milczenie. Pisze, co dzieje się z nim teraz
Komentarze (5)
Jan Kowalski
18 listopada 2018, 11:47
Jestem pewien, że rzetelność Onetu to delikatnie mówiąc skandal, jednak z drugiej strony to dobra nauczka dla księdza. Standardy organizacji pozarządowej działającej na płaszczyźnie społecznej to zupełnie inna bajka niż działania kościelne. Już wcześniej zwróciła moją uwagę taka silna medialna aktywność księdza Stryczka. Dopóki chodziło o działania duchowne np. konfesjonał na ulicy to mam wrażenie, że taka twórczość spotykała się nawet z powszechnym uznaniem, jednak bycie liderem w działalności społecznej nijak się ma do sutanny. Takie funkcje jak "ksiądz dyrektor", "ksiądz prezes" itp. to pomyłka. Ksiądz już wybrał swoje powołanie i jeśli się nie odnajduje w sutannie to niech ją zrzuci i wtedy idzie w biznes. To prosta refleksja. Oby w przyszłości była przestrogą dla innych.
MJ
Marian Jan Szydłowski
29 września 2018, 04:00
Drogi Księże Jacku...Twoją rezygnację uważam za bład, w pracy dla ludzi, w pracy społecznej, trzeba się uodpornić na pomówienia medialne, oblewanie pomyjami, zawiść i podłość....i wiem co mówię, wiele lat, właściwie całe swoje dorosłe życie prowadzę schroniska i domy dla osób ubogich i bezdomnych! i wiele złego doświadczyłem od samych podopiecznych, mimo że niektórym, mam czelność to powiedzieć uratowałem życie!.... tak to już jest z naturą ludzką! ... to nie jest tak, "że nie ma ludzi nie zastąpionych" - owszem są! znajdą się kandydaci, ale czy lepsi?! - nie sądze! bowiem każda organizacja pozarządowa jest specyficznym dziełem autorskim! nie można ducha Ewangelii św.Jana przypisać Markowi - bo to już nie będzie Ewangelia Jana ......
Ewa Zawadzka
28 września 2018, 14:58
Nawet jak się mówi byle się o nas mówiło i byle było głośno. Jak każdy celebryta chce być na świeczniku by przypadkiem nawet na chwilę nikt o nim nie zapomniał.
Ewa Zawadzka
28 września 2018, 14:59
Nie ważne jak się mówi byle się o nas mówiło i byle było głośno. Jak każdy celebryta chce być na świeczniku by przypadkiem nawet na chwilę nikt o nim nie zapomniał.
SK
Sofia Kowalik
28 września 2018, 19:14
no niestety, trudno mu teraz bez splendoru, pozostała mu na razie zwykła praca księdza parafialnego