Ks. Szałanda o ofiarach składanych podczas kolędy: nigdy się nie tłumacz, istotą nie jest twój stan materialny
Kapłan i wieloletni duszpasterz mówi o tym "ile dać w kopertę" i czy musimy coś dawać. W wielu domach kolęda to stresujący czas.
Zapytaliśmy ks. Tomasza Szałandę, jak przygotować się do tzw. kolędy, czyli świątecznej wizyty duszpasterskiej. Wśród wielu pytań nadesłanych do naszej redakcji, znalazły się również te dotykające finansów. Ile dać "w kopertę"? Czy trzeba dawać? A co, jeśli żyję w bardzo skromnych warunkach lub na skraju ubóstwa? Może lepiej wtedy księdza nie przyjmować?
"Zwyczajowo wiele rodzin przy okazji kolędy składa ofiary pieniężne i u wielu pojawia się corocznie pytanie: ile dać?" - mówi ks. Szałanda i od razu odpowiada na pytanie"
"Wspomagaj parafię w takiej wysokości, w jakiej możesz, czy w jakiej uważasz - nic jednak nie musisz. Jak nie możesz czy nie chcesz, to nie ma problemu. To nie jest istota spotkania. I nigdy się nie tłumacz, dlaczego tak robisz, bo to jest bardzo krępujące i dla ciebie, i dla księdza".
W wielu parafiach tradycją jest również składanie ofiary do puszki, którą trzymają ministranci. Niektórzy zastanawiają się na co są spożytkowane te pieniądze.
"Często wraz z księdzem chodzą ministranci. Jeśli możesz, wrzuć im do skarbonki parę złotych, które przeznaczone są na ich formacyjne spotkania czy wakacyjne wyjazdy. Tu podobnie - możesz, nie musisz" - mówi ks. Tomasz Szałanda.
"Czasami może się zdarzyć, że twoje autentyczne poczucie biedy krępuje cię na tyle, że masz dylemat, czy zaprosić księdza na kolędę. Zaproś. Istotą jest modlitwa i spotkanie z tobą, a nie twój stan materialny. To też pozwoli duszpasterzom poznać codzienność parafian, a może również uda się pomóc w zaradzeniu chociaż niektórym problemom" - dodaje.
Jeżeli chcecie wiedzieć, jak przygotować się na wizytę duszpasterską, przeczytajcie cały tekst ks. Tomasza Szałandy. Znajdziecie w nim wiele praktycznych wskazówek, które uwolnią was od zupełnie niepotrzebnego stresu.
"Dla mnie kolęda jest czasem wspólnej modlitwy i spotkania, a niekiedy tylko spotkania - zdarza się, że i niewierzący zapraszają do odwiedzin przy tej okazji. Nie zmieniam tego czasu w wyszukane celebracje liturgiczne (...) Idę do wiernych jako gość, a nie jako dziedzic oglądający swoje włości, więc jak telewizor gra w czasie spotkania, uwagi nie zwracam. Nie przesłuchuję z religijnych praktyk, a kulejących duchowo zapraszam do spotkań z Bogiem, który bardzo za nimi tęskni. W wielu rodzinach kolęda to ewangelizacja przez akceptację - taki pierwszy krok trwający wiele lat, by móc się w czasie bliżej nieznanym uradować ich obecnością przed Przenajświętszym" - podsumowuje ks. Szałanda.
Skomentuj artykuł