Metropolita Hilarion: Bądźmy sojusznikami

Metropolita Hilarion: Bądźmy sojusznikami
(fot. PAP/Grzegorz Jakubowski)
Krzysztof Gołębiowski, Marcin Przeciszewski, Krzysztof Tomasik / KAI /psd

Z Kościołem katolickim powinniśmy być sojusznikami, nie konkurentami, aby móc wspólnie pracować na jednym polu misyjnym – powiedział metropolita wołokołamski Hilarion w rozmowie z KAI. Przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Kontaktów Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego mówił również m.in. o szansach i perspektywach pojednania polsko-rosyjskiego, o niektórych problemach świata prawosławnego oraz o swoich pasjach i zainteresowaniach muzycznych.

Metropolita Hilarion:Historia naszych narodów jest zarazem chwalebna i tragiczna. Było w niej wiele prób i doświadczeń. Bywało, że jako sojusznicy walczyliśmy wspólnie z tym samym wrogiem, ale bywały i takie okresy, gdy dzieliła nas wrogość, w tym także międzywyznaniowa. Dzisiaj, po tych minionych wiekach i latach, możemy spokojnie spojrzeć na naszą przeszłość, na jej chwalebne i bolesne karty, a następnie wspólnie zwrócić się do naszych narodów z przesłaniem przebaczenia i pojednania.

- Sądzę, że w Rosji także bardzo wielu ludzi jest gotowych do pojednania z Polakami, ale uważam też, że niezależnie od podpisania wspólnego dokumentu i przyjęcia go na szczeblu naszych Kościołów, powinniśmy wyjaśnić naszym społeczeństwom, dlaczego pojednanie jest potrzebne i dlaczego właśnie obecnie możemy taki dokument sporządzić i podpisać.

- Myślę, że tak, ponieważ trudności, które jeszcze istnieją między Kościołami prawosławnym i katolickim, mają charakter nie tylko teologiczny. Są to również problemy, które odziedziczyliśmy po przeszłości i które swymi korzeniami sięgają właśnie tych czasów, gdy nie byliśmy sojusznikami, ale rywalami. Aby na szczeblu ogólnokościelnym ostatecznie przejść od konkurowania ze sobą do współdziałania, powinniśmy wzajemnie mówić o tych problemach, które istniały w przeszłości, aby znaleźć wspólny język i wspólny punkt widzenia wobec nich.

DEON.PL POLECA

- Uważam, że obecnie osiągnęliśmy wysoki poziom tych stosunków. Bardzo odpowiada nam stanowisko papieża Benedykta XVI w wielu współczesnych sprawach. Solidaryzujemy się z nim w jego pragnieniu reewangelizowania Europy. Jesteśmy gotowi wraz z Benedyktem XVI i z całym Kościołem katolickim podjąć tę szlachetną działalność. Sądzę, że dziś żaden Kościół chrześcijański, nawet tak wielki i wpływowy jak katolicki, nie jest w stanie zajmować się ewangelizacją narodów w pojedynkę. Powinniśmy być więc sojusznikami, aby wspólnie pracować na jednym polu misyjnym.

- W chwili obecnej w Rosji mamy ogólnie rzecz biorąc bardzo dobre, moim zdaniem, stosunki między prawosławnymi a katolikami. Prozelityzm, który tak mocno dawał o sobie znać jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych, obecnie stracił już na ostrości. Dziś istnieje korzystny klimat współdziałania i wzajemnego zrozumienia. Chciałbym podkreślić wielki wkład, jaki do poprawy tych stosunków wnieśli nuncjusz apostolski w Rosji abp Antonio Mennini i arcybiskup w Moskwie Paolo Pezzi.

- Sądzę, że za wcześnie jest mówić o wspólnej posłudze eucharystycznej. Brakiem realizmu byłoby oczekiwanie, że w najbliższej przyszłości wszystkie, nagromadzone przez wieki, rozbieżności w dziedzinie dogmatów, nauki o Kościele i inne odejdą w przeszłość. Chcę podkreślić, że warunkiem wspólnej Eucharystii jest wierność tradycji starożytnego Kościoła.

Jak już wielokrotnie o tym mówiono na wspólnych teologicznych posiedzeniach prawosławno-katolickich, podstawę ponownego zjednoczenia winna stanowić wiara pierwszego tysiąclecia. I jeśli zrozumiemy, że wierzymy tak, jak wierzył Kościół tamtego okresu, wówczas odpadną przeszkody dla zjednoczenia.

My, prawosławni, uważamy, że zachowaliśmy wiarę tego pierwszego tysiąclecia, gdyż nie wnosiliśmy jakichkolwiek nowości: dogmatycznych bądź eklezjologicznych, podczas gdy – naszym zdaniem – nowinki takie wprowadził Kościół katolicki. Dlatego musimy o tym mówić i wspólnie omawiać. Jest to obecnie dokonywane w ramach Komisji Mieszanej ds. Dialogu Katolicko-Prawosławnego.

Nie sądzę, aby była to prosta i łatwa praca, ale też nie uważam, że nie ma nadziei na przyszłość. Myślę, że mamy przed sobą perspektywy. A dopóki istnieć będą podziały między naszymi Kościołami, pozostanie to raną na ciele światowego chrześcijaństwa.

- Prymat papieża rozumiemy jako prymat pierwszego wśród równych w rodzinie Kościołów chrześcijańskich. W pierwszym tysiącleciu papież był patriarchą Zachodu i w dyptychach (tzn. w oficjalnym wykazie Kościołów według określonej kolejności) był wymieniany na pierwszym miejscu, ale jego władza nie rozciągała się na prawosławny Wschód. Obecnie ten właśnie temat jest przedmiotem obrad w ramach dialogu prawosławno-katolickiego i być może już we wrześniu br. będziemy mogli przyjąć wspólny dokument, który będzie opisywał prymat biskupa Rzymu w pierwszym tysiącleciu.

Jesteśmy więc gotowi zaakceptować ten prymat w takiej formie, w jakiej istniał on w pierwszym tysiącleciu. Nie jesteśmy natomiast przygotowani do jego rozumienia w takiej postaci, jaką zyskał on w drugim tysiącleciu.

- Myślę, że Słowiańszczyzna to szczególny świat, połączony korzeniami językowymi i duchowo-kulturowymi. Nasza kultura ma dług wdzięczności wobec świętych Cyryla i Metodego, od których otrzymaliśmy alfabet, pismo i gramatykę, literaturę i – co najważniejsze – Biblię. Dzięki pracom tych Braci równych Apostołom wiele narodów słowiańskich przyjęło wiarę chrześcijańską. Po tragicznym podziale z 1054 r. niektóre narody słowiańskie znalazły się po jednej stronie świata chrześcijańskiego, inne – po drugiej. Obecnie można np. powiedzieć, że Rosjanie reprezentują chrześcijan wschodnich, Polacy zaś – zachodnich. Ale granica między Wschodem a Zachodem jest bardzo przezroczysta i znacznie więcej nas łączy niż rozdziela.

- Szanse te są, moim zdaniem, obecnie dość duże, gdyż patriarcha Konstantynopola Bartłomiej, będący pierwszym wśród równych w rodzinie narodów prawosławnych, dąży do tego, aby sobór ten odbył się w najbliższych latach. Podczas swego niedawnego pobytu w Moskwie oświadczył, że chciałby, aby zgromadzenie to udało się zwołać w ciągu najbliższego roku, najwyżej trzech lat.

 

Prace przygotowawcze prowadzono bardzo długo – od początku lat sześćdziesiątych, ale później wielokrotnie je przerywano. Po raz ostatni nastąpiło to w połowie lat dziewięćdziesiątych XX w. Jedną z głównych przyczyn owego wstrzymania był ówczesny kryzys w stosunkach między Patriarchatami Moskwy i Konstantynopola, gdy ten ostatni jednostronnie utworzył swą jurysdykcję w Estonii. Dziś problem ten nadal istnieje, ale po objęciu urzędu przez patriarchę Cyryla, Kościół nasz podjął szereg kroków, aby zmienić klimat w stosunkach wzajemnych między obu Patriarchatami. Obaj zwierzchnicy: Cyryl i Bartłomiej odwiedzili się wzajemnie, przy czym obie te wizyty przebiegały w duchu zaufania i wzajemnego zrozumienia. W istocie zaproponowaliśmy Konstantynopolowi nowy szczebel stosunków, oparty na zaufaniu i wzajemnych konsultacjach.

Sądzę, że w tej sytuacji, gdy prawdopodobnie główne ognisko napięcia w świecie prawosławnym w znacznym stopniu zostało wygaszone, wspólne wysiłki w zakresie przygotowań do Soboru mogą być wyraźnie zintensyfikowane.

- Myślę, że powinniśmy częściej się kontaktować, bardziej regularne winny być wymiany wizyt biskupów – prawosławnych z Rosji i katolickich z Polski. Możemy bardziej systematycznie organizować pielgrzymki do sanktuariów naszych Kościołów.

Chciałbym przy tym zaznaczyć, jak ważne jest, aby do naszego dialogu został włączony także Kościół prawosławny w Polsce. Dialog nasz był początkowo zamierzony jako rozmowy Kościoła katolickiego w Polsce i Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Ale Polski Kościół Prawosławny nie powinien być izolowany od tego procesu, gdyż to właśnie on może opowiedzieć światu o cierpieniach męczenników w latach dwudziestych i trzydziestych. Jest on również nieodłączną częścią historii Polski, toteż uważam, że w żadnym wypadku nie można go wyłączać z tego dialogu.

W efekcie powinniśmy wypracować taki wzorzec stosunków wzajemnych, który obejmowałby wszystkie strony i który sprzyjałby zrozumieniu wzajemnemu, dobremu sąsiedztwu, pokojowemu współistnieniu i wspólnej pracy dla dobra naszych narodów i naszych krajów.

- Na wstępie należy przypomnieć, że w 1993 w Balamandzie (Liban) katolicy i prawosławni zgodzili się, że unia nie jest sposobem osiągnięcia jedności. Tym samym obie strony oceniły negatywnie "uniatyzm" jako taki. Jednocześnie w różnych częściach świata, m.in. na Ukrainie Zachodniej, w Rumunii i w szeregu innych krajów, istnieją Kościoły greckokatolickie, złożone z żywych ludzi, którzy potrzebują świątyń, liturgii, którzy mają swych biskupów, księży, itd. I nasze zadanie polega na tym, aby znaleźć taki kształt stosunków wzajemnych, który wykluczałby wrogość, stosowanie przemocy, zabieranie świątyń czy wzajemne oskarżenia.

Niestety, kilkanaście lat temu na Ukrainie Zachodniej mieliśmy do czynienia z wszystkimi tymi zjawiskami i to, co mogło być przywróceniem sprawiedliwości historycznej, stało się nową niesprawiedliwością. Jak wiadomo, w 1946 sowiecki reżym totalitarny zlikwidował Ukraiński Kościół Greckokatolicki, łamiąc sumienia ludzi. Niektórzy z nich trafili do kazamatów stalinowskich. Była to jedna z wielu niesprawiedliwości historycznych i zbrodni reżymu stalinowskiego.

Nie można jednak próbować naprawiać jednej niesprawiedliwości dziejowej, tworząc nową. Nie wolno było na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych siłą przywracać sytuacji sprzed r. 1946. Należało znaleźć bardziej cywilizowany, kulturalny i przyjazny proces przekazywania cerkwi. Gdyby dokonało się to wtedy w sposób cywilizowany, to myślę, że nie mielibyśmy tego napięcia, jakie istnieje obecnie.

Dzisiaj trzeba szukać rozwiązania tych problemów, które istnieją w terenie, aby ich już nie było i aby obie grupy wyznaniowe były zadowolone a wszyscy wierni mogli się modlić i odprawiać nabożeństwa w swych świątyniach.

- Uczyłem się muzyki od trzeciego do dwudziestego roku życia i weszła ona tak głęboko w moją świadomość, że stała się częścią mego jestestwa. Na przykład teraz – siedzimy i rozmawiamy, ale gdyby gdzieś zabrzmiała muzyka, mój słuch automatycznie przestawiłby się na nią i przestałbym was słuchać. Tak już mam ustawiony mózg i nic na to nie mogę poradzić. Niekiedy nawet mi to przeszkadza, gdy np. w czasie nabożeństwa, przy odmawianiu modlitw przy wtórze muzyki, usłyszę, że chór zaśpiewa coś innego niż powinien lub fałszywie albo coś w ogóle nowego, czego jeszcze nie słyszałem, rozpraszam się, nie mogę się skupić na tym, co odmawiam.

Ale oczywiście muzyka częściej pomaga niż przeszkadza, gdyż dzięki niej łatwiej jest rozładować napięcie, wrócić do tego świata harmonii, który – jak sądzę – odzwierciedla harmonię niebieską i boską. Starożytni Grecy mówili, że muzyka to język, który bogowie podarowali ludziom i myślę, że jest w nim coś szczególnego i boskiego, jako że pod pewnymi względami przewyższa on języki ludzi. Dzięki niemu można przekazać im to, czego nie da się wyrazić słowami.

Obecnie, jako przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Kontaktów Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego, ze względu na ogrom zajęć, nie mogę komponować muzyki, ale nawet gdy miałem takie możliwości, korzystałem z nich dość rzadko. Dla mnie bowiem komponowanie nigdy nie było zawodem, ale było raczej wynikiem natchnienia czy odwiedzin "muzy" – można to różnie nazywać. I w wyniku tych „odwiedzin” powstały pewne utwory muzyczne, które obecnie są wykonywane. Nie mam jednak żadnych planów muzycznych, ale z drugiej strony sądzę, że jeśli muza „dopadnie” mnie gdziekolwiek, np. na lotnisku czy w samolocie, jak to już bywało, to pozwolę jej się wypowiedzieć.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Metropolita Hilarion: Bądźmy sojusznikami
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.