Miłosierdzie, które nie zna granic. Poznajcie zakonnice pomagające prześladowanym lesbijkom
"Wiedziałyśmy, że jako lesbijka jest w bardzo ciężkiej sytuacji i trzeba działać szybko. Dlatego wszystkie siostry na nowo wyraziły zgodę, by zamieszkała z nami kolejna uchodźczyni" - mówi w wywiadzie z Anną Wilczyńską s. Maria Stadler ze zgromadzenia Misjonarek Chrystusa.
W rozmowie opowiedziała ona, jak jej klasztor w Monachium przyłączył się do programu "Azyl Kościelny" prowadzonego przez Kościół katolicki oraz kilka innych Kościołów w Niemczech. Polega on na zapewnieniu schronienia w parafiach i klasztorach osobom, których władze chcą deportować mimo grożącego im niebezpieczeństwa.
Według regulacji dublińskiej przebywa tam maksymalnie sześć miesięcy. Po tym czasie jej konto jest "czyste" i może ponownie złożyć wniosek o azyl w urzędzie do spraw migracji. Wtedy jej sprawa rozpatrywana jest ponownie. Parafie i klasztory zapewniają podstawowe środki utrzymania - pokój, dostęp do łazienki oraz pożywienie i ubranie, a także pokrywają koszty opieki medycznej w razie potrzeby. Wokół kościołów tworzy się też grupa osób wspierających i towarzyszącej osobie korzystającej z azylu. W niektórych przypadkach wolontariusze z parafii pomagają azylantom dzięki zapewnieniu zajęć w wolnym czasie.
"Wiemy o tym, że osoby LGBT są szczególnie narażone na przemoc i wykorzystywanie, także w obozach dla uchodźców" - przyznała w wywiadzie s. Maria - "W swoich krajach często grozi im więzienie lub śmierć".
Jak przyznała, siostry z jej klasztoru nie dyskutują w ogóle kwestii czy chcą przyjąć lesbijki z doświadczeniem uchodźstwa, czy nie. "Trzeba je przyjąć" - powiedziała s. Maria.
Wyjaśniła również, że po deportacji nie tylko do krajów pochodzenia, ale również do innych krajów UE, np. Włoch, "kobiety oczekujące na rozpatrzenie wniosku o azyl stają się bezdomne, padają ofiarą wykorzystywania, handlu ludźmi i gwałtów. Wydalenie kobiety z Niemiec do Włoch stawia kobietę w bardzo trudnej sytuacji, więc taką osobę przyjmiemy w pierwszej kolejności" - stwierdziła zakonnica.
Od 5 lat, gdy siostry nawiązały współpracę z Jezuicką Służbą Uchodźcom oraz lokalną organizacją LeTra, wspierającą lesbijki doświadczające uchodźstwa, do klasztoru przyjęto już 18 osób.
Papież Franciszek spotkał się w Rzymie z katolikami LGBT
"Teraz kobiety zostają z nami minimum sześć miesięcy, a czasem znacznie dłużej - nawet do 18 miesięcy" - tłumaczyła s. Maria, wskazując, że klasztor otrzymuje prośby o przyjęcie bardzo często, raz lub dwa razy w miesiącu. "Ale nie możemy przyjąć wszystkich" - przyznała.
Jak wyjaśniła, w otwarciu się na przybyszów pomogło im doświadczenie pracy na misjach. Dzięki temu siostry rozumieją "obawy uchodźców przed prześladowaniem w ich rodzinnych krajach", szczególnie osób LGBT, którym w Afryce i Azji często grozi śmierć.
"Ponadto jesteśmy z tego pokolenia, które pamięta II wojnę światową i jej skutki - także z tego powodu nie wahałyśmy się przyjąć uchodźców w naszym domu" - dodała s. Maria, przyznając, że średnia wieku w jej klasztorze jest dosyć wysoka: większość sióstr skończyła dawno 70 rok życia.
Więcej na ten temat znajdziesz w wywiadzie zamieszczonym na portalu Holistic News.
Skomentuj artykuł