Najstarszy pallotyn dzisiaj świętowałby 102. urodziny. Nazywano go "uśmiechniętym księdzem"
24 sierpnia zmarł Tadeusz Płonka, najstarszy polski pallotyn. Przez wiele lat pracował jako kapelan gdańskich szpitali.
Przed śmiercią zostawił swoim podopiecznym receptę: "Do szczęśliwego i dobrego życia potrzebne są witaminy M i U. M to miłość, U to uśmiech. Kiedy czasem widzę, że u cierpiącego człowieka one nia zadziałają, mam jeszcze trzecią. Witaminę C, czyli całus".
Urodził się 6 września 1916 roku w Wieprzu koło Andrychowa. Sam często określał siebie "chłopakiem z Wieprza". Mając 19 lat, wstąpił do seminarium księży pallotynów. Po wojnie posługiwał w Wadowicach, Warszawie, Szczecinie i Gdańsku, to tutaj został kapelanem chorych. Posługę sprawował ponad 30 lat. Do chorych przychodził przede wszystkim z uśmiechem i życzliwością.
>> Recepta na udane małżeństwo
W latach 50. wykładał homiletykę i historię Kościoła w seminarium zakonnym. Określano go jako "siekierę", ponieważ był bardzo wymagający względem studentów.
Zajmował się także personelem medycznym. Starał się wspierać, ponieważ wiedział, jak ciężko pracują.
W jednym z wywiadów podkreślał, że mama nieraz go pytała: "co ty masz za charakter? na nikogo się nie gniewasz". Mówił, że "trzeba być radosnym, rozdawać uśmiech i nigdy nie narzekać, wted będzie się szczęśliwym".
Pytany o receptę na długowieczność odpowiadał: "Kto chętnie wypełnia swoje obowiązki, ten jest radosnym i szczęśliwym człowiekiem. Tam gdzie przełożeni cię poślą, idź spokojnie, staraj się nie sprzeciwiać ich woli, przyjmij swoje obowiązki i wypełniaj je solidnie. Nie przejmuj się trudnymi warunkami, ale bądź zawsze zadowolonym z życia". (bielsko.gosc.pl)
Skomentuj artykuł