Nie ma spokoju w Ziemi Świętej
W czasie świąt Bożego Narodzenia oczy całego świata chrześcijańskiego, i nie tylko, tradycyjnie kierują się na Ziemię Świętą i Bliski Wschód - zawsze z nadzieją, że w tym najbardziej zapalnym regionie świata pojawią się jakieś oznaki pokoju. Niestety w Ziemi Świętej nie ma spokoju, lecz rządzi tam niepewność i przemoc, która dotyka przede wszystkim chrześcijan, stając się przyczyną ich emigracji.
Mur graniczny
Konflikt izraelsko-palestyński trwa i nie ma nadziei na jego rozwiązanie. Jego symbolem jest budowany od lat mur oddzielający palestyński Zachodni Brzeg Jordanu i Izrael. Szczególnie widoczny jest on w Betlejem, mieście króla Dawida i narodzenia Jezusa Chrystusa. Aby się dostać do miasta trzeba pokonać izraelskie checkpointy, często czekając na nich godzinami, a zdarza się, że nie jest się wpuszczonym. Wzbudza to irytację nie tylko mieszkańców Autonomii Palestyńskiej. W październiku katoliccy biskupi Ziemi Świętej zażądali od władz Izraela, aby wycofały się z dalszej budowy muru w tzw. "chrześcijańskim trójkącie" obejmującym Betlejem, Beit Dżala i Beit Sahour. Planowany przebieg - zdaniem hierarchów 'nielegalnego muru' między Beit Dżala i al-Walajeh dotyczy licznych chrześcijańskich rodzin, jak i dwóch domów należących do zgromadzenia salezjanów w Cremisan, którzy także złożyli skargę do władz Izraela. "Zapora zagrozi ogólnie chrześcijanom Betlejem i może doprowadzić do ich większej emigracji" - napisali biskupi.
Exodus chrześcijan
Jakie są powody exodusu chrześcijan z Ziemi Świętej? Zdaniem biskupa pomocniczego łacińskiego patriarchatu Jerozolimy, Williama Shomali przyczyną emigracji jest przede wszystkim sytuacja gospodarcza zmuszająca chrześcijan do szukania pracy zagranicą. Nie bez wpływu na gospodarkę Palestyny pozostaje też sytuacja polityczna: okupacja izraelska, a jeszcze wcześniej wojna domowa i reżim turecki, który nie ułatwiał życia.
Choć liczba chrześcijan w Ziemi Świętej pozostaje w ostatnich latach stabilna to nadal spada ich udział procentowy w stosunku do reszty mieszkańców Autonomii Palestyńskiej i Izraela. Jest w tym pewien paradoks: 160 lat temu, kiedy chrześcijanie stanowili 10 proc. wszystkich mieszkańców Palestyny, o czym mówią statystyki konsulatu francuskiego z 1848 r., chrześcijan było zaledwie 21 tys. w całej Ziemi Świętej, co oznacza zarówno Galileę, region Jerozolimy i Betlejem. Teraz, kiedy wyznawców Chrystusa jest coraz mniej i stanowią zaledwie 2 proc. mieszkańców, to w całej Ziemi Świętej, włączając w to Autonomię Palestyńską, mieszka 180 tys. chrześcijan. Do tego doliczyć trzeba ponad 230 tys. obcokrajowców. Paradoksalnie więc liczba chrześcijan wzrosła, mimo, że cały czas procentowo ich obecność spada. Zatem statystycznie chrześcijan jest jednak coraz mniej. Dla przykładu: 60 lat temu stanowili oni połowę mieszkańców Betlejem. Teraz w całej okolicy mieszka ok. 30 tys. chrześcijan, a wszystkich mieszkańców jest 200 tys. Oznacza to, że stanowią już tylko 15 proc.
Strefa Gazy
W dalszym ciągu bardzo trudna jest sytuacja chrześcijan w rządzonej przez Hamas Strefie Gazy. Wśród ok. 1,5 miliona mieszkańców tego regionu żyje ok. dwóch tysięcy chrześcijan, w tym 200 katolików. Ich dramatyczną sytuację po raz kolejny pokazały listopadowe wydarzenia związane z operacją armii izraelskiej podjętej w odpowiedzi na ostrzał rakietowy terytoriów Izraela przez bojowników Hamasu ze Strefy Gazy. W operacji wojskowej "Filar obrony" śmierć poniosło 163 Palestyńczyków, a liczba rannych sięgnęła 1235. Po stronie izraelskiej jest sześć ofiar śmiertelnych, w tym dwóch żołnierzy, a rannych zostało 280 osób. W zeszłym miesiącu doszło do zawieszenia broni między Izraelem a Hamasem. Na jak długo - nie wiadomo.
Konflikt syryjski
Niewątpliwie sytuację chrześcijan w Ziemi Świętej i na Bliskim Wschodzie jeszcze bardziej komplikuje konflikt syryjski, który trwa już od 22 miesięcy i pochłonął ponad 40 tys. ofiar. Przede wszystkim tragicznie przedstawia się sytuacja ponad 475 tys. uchodźców wojennych, wśród których w najgorszym położeniu znajdują się chrześcijanie. Wśród Syryjczyków szerzy się bowiem islamski fundamentalizm i chrześcijan prześladują również inni uchodźcy, dlatego nie mogą oni znaleźć schronienia w obozach. Niestety, nie należy się spodziewać szybkiego zakończenia konfliktu. Zarówno władze syryjskie, jak i rebelianci są zdecydowani walczyć do końca.
Atak na obiekty chrześcijańskie
Ponadto w ostatnich miesiącach w Izraelu mamy do czynienia z nowym i nasilającym się zjawiskiem, jakim są coraz liczniejsze akty wandalizmu, jakich wobec obiektów chrześcijańskich dopuszczają się żydowscy fundamentaliści. Ostatni z nich miał miejsce 11 grudnia br. Na murach prawosławnego Klasztoru Krzyża w Dolinie Krzyża w Jerozolimie, wypisano po hebrajsku hasła antychrześcijańskie, a w trzech zaparkowanych obok samochodach przebito opony i napisano na nich "Wesołych świąt Chanuki". Napisy antychrześcijańskie odkryto 12 bm. także przy wejściu na cmentarz ormiański w Jerozolimie. Seria ostatnich ataków fanatyków żydowskich na chrześcijańskie miejsca kultu w Izraelu sprawiła, że przedstawiciele Kościoła katolickiego zażądali od miejscowych władz ochrony tych obiektów oraz stanowczych kroków, zmierzających do zapobieżenia nowym podobnym działaniom i ukarania sprawców. W październiku br. napisy przeciw Jezusowi pojawiły się na bramie klasztoru franciszkanów na Górze Syjon, miesiąc wcześniej zbezczeszczono klasztor trapistów w miejscowości Latrun koło Jerozolimy - podpalono wówczas drewnianą bramę prowadzącą do obiektu i wymalowano na murach napisy antychrześcijańskie.
Kwestia palestyńska
Bez wątpienia sytuacja chrześcijan w Ziemi Świętej nie ulegnie poprawie jeśli nie dojdzie do zakończenia konfliktu izraelsko-palestyńskiego, który jako problem natury ideologicznej zdaje się być nierozwiązywalny, a podstawowym warunkiem jego rozwiązania jest utworzenie palestyńskiego państwa. Wielkie nadzieje i euforię Palestyńczyków wywołała decyzja o nadaniu Palestynie statusu państwa nieczłonkowskiego Organizacji Narodów Zjednoczonych. "Podzielamy radość narodu palestyńskiego i jego przywódców" - powiedział komentując to wydarzenie łaciński patriarcha Jerozolimy Fouad Twal. Przed głosowaniem prezydent Abu Mazen poprosił Zgromadzenie o wydanie "aktu urodzenia" państwa palestyńskiego. - W pełni podzielamy stanowisko Stolicy Apostolskiej - zapewnił abp Twal.
W swym oświadczeniu Stolica Apostolska przyjęła z uznaniem podwyższenie statusu Palestyny do poziomu nieczłonkowskiego państwa obserwatora ONZ. Jednocześnie opowiedziała się za przyznaniem Palestynie pełni praw suwerennego państwa, a Jerozolimie - specjalnego statusu jako miasta świętego.
Zdaniem patriarchy decyzja ONZ "jest krokiem także z korzyścią dla Izraela, gdyż od tej pory będzie mógł on rozmawiać z państwem, a nie z ekstremistami czy terrorystami, jak utrzymywano w przeszłości; będzie mógł prowadzić dialog z państwem, mam nadzieję, szybko niepodległym, ze zdolnością do podejmowania decyzji dla dobra całego regionu".
Jednak droga "jest jeszcze długa" ze względu na sprzeciw Izraela, którego rząd w rewanżu ogłosił decyzję o rozbudowie osiedli żydowskich na okupowanych terytoriach palestyńskich. Projekt przewiduje powstanie 1285 nowych domów dla osadników izraelskich. Wikariusz patriarchalny Jerozolimy, bp William Shomali, skrytykował decyzję Izraela, jako wyraźną przeszkodę na drodze procesu pokojowego. Zaapelował do rządzących o natychmiastowe wszczęcie obustronnych negocjacji.
Większość zaplanowanych domów ma powstać w osiedlach Ramot i Pisgat Zeev we wschodniej Jerozolimie zamieszkałej w większości przez Palestyńczyków oraz w Samarii. W osiedlach na Zachodnim Brzegu, czyli terytoriach okupowanych od 1967 r. przez Izrael, mieszka ponad 340 tys. Żydów. Kolejne 200 tys. jest rozlokowanych w około dziesięciu osiedlach rozmieszczonych we wschodniej Jerozolimie. Mieszka tam 270 tys. Palestyńczyków dążących do ogłoszenia Jerozolimy stolicą swojego niepodległego państwa. Bp Shomali jest przekonany, iż rozbudowa osiedli nie jest podyktowana jedynie racjami mieszkaniowymi, lecz przede wszystkim politycznymi, których celem jest zmiana składu demograficznego Jerozolimy.
Czy i kiedy da się rozwiązać izraelsko-palestyński węzeł gordyjski? Zdaniem większość obserwatorów w najbliższych latach jest to niemożliwe, ponieważ nadal po obu stronach istnieje zbyt potężne lobby, aby do tego nie dopuścić. Ocenia się, że obydwie strony mają wiele do stracenia, a żaden pokój nie jest możliwy dopóki nie zostanie rozwiązana kwestia terytorialna i każda ze stron nie przyjmie na siebie odpowiedzialności za krzywdy wyrządzone drugiej stronie. Natomiast dla chrześcijan kluczową kwestią pozostaje powstrzymanie emigracji, nie wyprzedawania ziemi, bez względu na cenę, zwłaszcza w Jerozolimie. "Bo ziemia to władza i tożsamość. Ziemia jest tu wszystkim. Dlatego trzeba się tej ziemi kurczowo trzymać" - twierdzi patriarcha łaciński Jerozolimy abp Twal.
Skomentuj artykuł