"Nie zakłamujcie prawdy o człowieczeństwie"
Benedykt XVI sprzeciwił się zakłamaniu prawdy o człowieczeństwie - powiedziała socjolog z PAN Maria Rogaczewska, komentując dzisiejsze przemówienie Ojca Świętego do Kurii Rzymskiej.
Podajemy jej wypowiedź:
Niedawno miałam przejmującą rozmowę z antropologiem, który, choć sam agnostyk - ubolewa nad kryzysem Bożego Narodzenia, bo staje się ono, także w Polsce, świętem komercji. Zamiast być celebrowaniem bliskich więzi, staje się, zdaniem tego antropologa, okazją do ulegania pokusom konsumpcyjnym i sztucznego nadmuchiwania przez handel emocji, których tak naprawdę nie umiemy już szczerze przeżywać.
W świetle tej diagnozy, jakże trafnie i przejmująco brzmią słowa Benedykta XVI, który w okresie Bożego Narodzenia pisze o kryzysie więzi i rodziny w ujęciu teologicznym. Ten kryzys nie jest już jakąś abstrakcyjną ideą, czy też rozdmuchanym problemem wymyślonym przez moralistów, ale stał się faktem, wobec którego musimy stanąć w swoim zwykłym życiu.
Wydaje się, że w naszych codziennych dążeniach i działaniach popełniamy jakiś wielki błąd, niewidzialny dla nas samych, ale widoczny z dystansu. Tym błędem jest oczekiwanie, że relacje międzyludzkie będą dla nas źródłem nieustannej przyjemności. Tymczasem i Biblia, i mądre księgi, i nawet stare bajki pokazują, że bliskie relacje zawierają element próby i cierpienia, że wymagają cierpliwości i rezygnacji ze swego "ja". Innymi słowy, podtrzymanie bliskich więzi wymaga siły charakteru, czyli cnót. Zarazem jednak owe więzi "trenują" w nas cnoty, których nie mielibyśmy szansy nabyć jako samotne jednostki.
Papież zatem upomina się o poważne podejście do trwałych więzi między ludźmi, jako niezastąpionej niczym "przestrzeni", gdzie człowiek staje się człowiekiem, poprzez takie wyjątkowe doświadczenia duchowe jak przebaczenie, wyrozumiałość, umiejętność znoszenia się nawzajem, wdzięczność. Relacje między bliskimi bywają bardzo dramatyczne (jak w przypowieści między Ojcem a Synem Marnotrawnym), ale to właśnie ten dramat pozwala nam stawać się ludźmi, a nie jedynie stworzeniami uganiającymi się za kolejnymi zmysłowymi nagrodami.
Warto jednak poważnie zapytać, czy dziś faktycznie tylko rodzina jest jedynym miejscem wzrastania i pielęgnowania takich trwałych więzi? Być może w dzisiejszych czasach także małe wspólnoty i przyjaźnie są takimi miejscami, szczególnie w dobie bardzo dużej ruchliwości ludzi epoki globalnej? Przyjaciele wszak potrafią wielu osobom zastąpić rodzinę, która nieraz jest bardzo daleko.
W drugiej zaś części swego wystąpienia, Papież upomina się o prawidłowe rozumienie płci - nie tyle jako konstrukcji kulturowej czy symbolicznej, ale czegoś, co współtworzy nasze najgłębsze człowieczeństwo. Nie ma bowiem prawdziwego spotkania między ludźmi, jeśli nie rozgrywa się między nimi "dramat płci" - czyli to niezastąpione niczym napięcie, pragnienie, tęsknota i fascynacja związana ze spotkaniem Innego - mężczyzny przez kobietę, kobiety przez mężczyznę.
Zacieranie tych różnic między kobiecością a męskością, brak świadomości swojej tożsamości męskiej i kobiecej, problemy z tą tożsamością, powodują, że spotkanie kobiety i mężczyzny staje się albo niemożliwe, albo płytkie, nieuważne, instrumentalne. Spotkanie to opiera się na wzajemnym wykorzystaniu, a nie wzajemnej ciekawości i fascynacji. Jednak warto mocno podkreślić, że ta sytuacja niekoniecznie wynika po prostu z rewolucji, jaka dokonała się w kwestii położenia kobiet. Mówiąc krótko, zaciemnienie prawdy o płci nie wynika wprost z promocji kobiet, ale raczej z bardziej fundamentalnego błędu antropologicznego, z ogólnej złej postawy samego człowieka wobec samego siebie. Postawa ta owocuje przedmiotowym traktowaniem własnego ciała, płci oraz tych najsłabszych - dzieci i osób niepełnosprawnych.
Warto zrozumieć, że w swoim przemówieniu Papież nie występuje przeciwko feminizmowi tout court (rozumianemu najprościej - jako sprzeciw wobec dyskryminacji kobiet), ale przeciwko zaciemnianiu i zakłamywaniu prawdy o człowieczeństwie, którego płeć jest niezbywalnym, nieodłącznym wymiarem. Walka o prawa kobiet, sprzeciw wobec przemocy wobec nich, promocja ich talentów wynikają wprost z zasad Ewangelii. I warto podkreślić, że prawdziwe spotkanie kobiety i mężczyzny, jak trafnie podpowiada "nowy feminizm" Jana Pawła II jest możliwe DOPIERO wtedy, kiedy stają oni wobec siebie jako równi w godności i prawach, a nie jako pełniący role "pana" i "poddanego". Nasze czasy, czasy promocji kobiet, umożliwiają takie piękne, uważne, głębokie spotkanie obojga płci. Wielka szkoda, że zła antropologia, sprowadzająca człowieka do przedmiotu, spotkanie to czyni bardzo trudnym, lub niemożliwym.
Skomentuj artykuł