O co walczy ks. Jacek Stryczek?

O co walczy ks. Jacek Stryczek?
(fot. Jacek WIOSNA Stryczek / youtube.com)
KAI / kn

"Walczę o inny kraj! O to, żeby ludzie uwierzyli, że fajnie jest być dla siebie życzliwym" - mówi ks. Jacek Stryczek, prezes stowarzyszenia Wiosna, inicjator Szlachetnej Paczki, jednej z największych akcji pomocowych w kraju.

W ubiegłym roku wartość przygotowanych przez darczyńców paczek przekroczyła 33 mln zł. W rozmowie z KAI ks. Stryczek zdradza, w czym tkwi klucz do sukcesu Szlachetnej Paczki, mówi o polskiej biedzie, bogactwie oraz o tym, dlaczego nadal nikt ich nie naśladuje.

DEON.PL POLECA

KAI: W tym roku odbędzie się 14. edycja Szlachetnej Paczki. Czy inicjując to dzieło spodziewał się Ksiądz, że rozrośnie się ono do takich rozmiarów? W 2013 roku pomogliście prawie 17 tys. rodzin, zaangażowaliście w tę pomoc ponad 600 tys. Polaków.

Ks. Jacek Stryczek: Tak. Jak zaczynałem, od początku moim celem było połączenie Polski biednej i bogatej w jedną Polskę. 2001 rok był przełomowym czasem po wielu latach mojego szukania klucza do pomagania. Najpierw sam odkryłem, że jest więcej szczęścia w dawaniu niż braniu, i fajnie to robić. Wówczas już nie byłem w stanie obsłużyć wszystkich ludzi, którzy do mnie przychodzili. Moi przyjaciele, z którymi to robiłem, nie wierzyli w ogóle w moją wizję połączenia tych dwóch skrajnych światów, ale ja od początku do tego zmierzałem. 12 proc. Polaków w tamtym czasie żyło w skrajnym ubóstwie i przynajmniej 12 proc. już się wówczas dorobiło. Wymyśliłem sobie, że gdyby ci bogaci wymieniali się z biednymi nawet używanymi rzeczami, to w Polsce już by nie było biedy. No i w tym modelu do dziś pracujemy.

KAI: Celem Księdza jest zlikwidowanie problemu biedy w Polsce?

- Na pewno od tego zaczynałem. Natomiast od tamtej pory trochę zmienił się mój sposób patrzenia na świat. Wydaje się, że w centrum Szlachetnej Paczki jest pomaganie ubogim, ale tak naprawdę my pomagamy bogatym w tym, żeby zaczęli się dzielić swoim dorobkiem. I w praktyce nie wiem, kogo bardziej zmieniamy - czy te rodziny ubogie, które dostają prezenty, które zmieniają swój sposób patrzenia na świat, czy tych, którzy się dorobili a my pokazujemy im nowy standard pomagania, a oni wchodząc w to, sami się zmieniają. Ludzie często pytają mnie o to, czy w tym roku padnie rekord w Paczce. Ja mówię, że nie chciałbym, żeby rekord polegał na tym, że znajdziemy jeszcze więcej biednych, którzy otrzymają pomoc, bo to nie jest mój ideał. Ale rekord będzie mam nadzieję w tym, że jeszcze więcej ludzi będzie tę Paczkę współtworzyło.

Im więcej pomocy, tym więcej potrzebujących, a to jest demoralizacja. Problem biedy zniknie wtedy, kiedy ludzie zaczną sobie radzić w życiu. W tym roku mamy hasło "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Chodzi o taką społeczną solidarność, w której wszyscy pracują i sobie radzą, ale gdy jeden ma trudności, wtedy wszyscy mu pomagają. Wtedy on sobie znowu radzi w życiu, potem ktoś inny ma trudności i znów wszyscy mu pomagają. I to jest dla mnie solidarność społeczna. A dzisiaj solidarność kojarzy się z tym, że ktoś jest biedny i uważa, że tak mu jest dobrze, a inni mają na niego pracować.

KAI: W prace przy Szlachetnej Paczce zaangażował Ksiądz znane osoby. Mówi Ksiądz, że sam nie wie, kto dzięki Paczce bardziej się zmienia - biedni czy bogaci. Czy ma Ksiądz informacje zwrotne od znanych osób, którym pomogło pomaganie innym?

- Ludzie z niedowierzaniem patrzą na to, ilu różnych znanych ludzi się z nami koleguje. Ale to jest trochę inaczej - ja przygotowując paczkę pod kontem darczyńców, miałem na względzie ludzi podobnych do mnie, czyli bardzo zajętych, sprawnych. To są ludzie, którzy gdy jadą na wakacje, chcą być dobrze obsługiwani, rozumiem, że jak chcą pomagać, to mają podobne oczekiwania. I my cały system tworzymy tak, żeby ludzie sprawni, zaradni potrafili pomagać w sposób przemyślany, skuteczny ale też nie zajmujący dużo czasu. I takie osoby jak Anna Mucha, Szymon Majewski czy Lewandowscy, to ludzie, którzy robili paczkę, zanim my się o tym dowiedzieliśmy. A więc oni zaangażowali się w pomoc wcześniej, jako anonimowe osoby, a my ich później zaczęliśmy pokazywać na forum. To jest nasz największy ideał - żeby być zaangażowanym w Paczkę, trzeba naprawdę pomagać, a to nie jest standardem wśród osób, które angażują swoją twarz w projekty społeczne.

KAI: Zawsze udaje się wam zebrać tyle paczek, ilu jest potrzebujących?

- To jest nasza ambicja. Być może w tym roku jest lepiej, mamy nadzieję, że darczyńcy szybciej się znajdą. Ale były takie lata, kiedy trudno było znaleźć darczyńcę, wtedy wręcz stawaliśmy na głowie. Trzeba sobie też uzmysłowić, że jesteśmy dużą organizacją. Z zewnątrz wydaje się, że działamy super, ale my ciągle jesteśmy kolosem na glinianych nogach - zrobiliśmy ogromny projekt społeczny, nie posiadając absolutnie finansów na jego realizację. Wcześniejsze zwycięstwa raczej wynikały z tego, że nie mogliśmy spać ze świadomością, że ktoś, komu obiecaliśmy paczkę może jej nie dostać.

Wymyślaliśmy tysiące różnych rzeczy. Np. takim pokłosiem wcześniejszych kryzysów są tak zwane magazyny zastępcze, czyli np. jeśli gdzieś w świętokrzyskim nie ma tylu darczyńców ilu potrzeba, to szukamy ich w innych regionach i organizujemy transporty.

KAI: Paczki przygotowują nie tylko znane osoby, ale też anonimowi Polacy. Jak Ksiądz ocenia wielkość zwykłego polskiego serca?

- Jest kiepsko. Jak dostałem nagrodę Polskiej Rady Biznesu, mówiłem, że kocham ludzi bogatych, a oni pytali mnie co ci bogaci mają w sobie. Polska jest krajem dorobkiewiczów, wielu z tych ludzi ma pieniądze po raz pierwszy w życiu i uważają, że są najlepsi na świecie. A we wszystkich statystykach jesteśmy na szarym końcu Europy - w ilości wolontariuszy, dobroczynności, zaufania społecznego. Jest na szczęście nowe pokolenie Polaków, którzy wyjechali za granicę, zobaczyli że wcale nie trzeba być takim zakręconym na swoim punkcie a zaufanie społeczne jest fajnym elementem życia społecznego. Bo najsilniejszym motorem do pracy jest jej sensowność. I ludzie czują, że Paczka ma sens. Jeśli ta inicjatywa się rozwija, to nie dlatego, że mamy dobry PR, ale mamy dobry PR dlatego, że Paczka działa. Gdyby nie działała, to ci celebryci by z nami nie byli, nie czuli by tej radości pomagania, nawzajem by siebie nie wciągali.

KAI: Czyta Ksiądz listy od potrzebujących osób, wyłonionych przez Waszych wolontariuszy. Czego dzisiaj ludzie najbardziej potrzebują?

- Co to znaczy bieda? To że ktoś ma mało? Owszem. To także to, że dla niektórych ludzi luksusem jest filiżanka gorącej czekolady, nowe kredki, szlafrok. Ale według mnie najważniejsze jest to, że ludzie nie muszą się prosić, tylko nasi wolontariusze tych ludzi znajdują, nie muszą się tłumaczyć, ale są wysłuchani, nie dostają jakiegoś badziewia, ale dostają prezenty - czyli my w tych ludziach dostrzegamy wartość. To jest to, co najtrudniej znaleźć. Paczka to interakcja, to wydobycie na światło dzienne tych ludzi, którzy na co dzień są w getcie biedy, wykluczenia. I to o to chodzi w Paczce.

Ostatnio wysypał się system PKP, system wyborczy, a u nas milion ludzi nagle wymienia się ogromną ilością rzeczy i to wszystko działa. Nie jest tak, że to dzieje się samo - nie mamy naśladowców, dlatego, że to jest tak trudne!

KAI: Ma Ksiądz jeszcze jakieś marzenia związane ze Szlachetną Paczką?

- Ja cały czas powtarzam, że jestem wielkim egoistą! Zmieniłem się w międzyczasie. Bardzo przeżywałem biedę tych ludzi, brałem ją na siebie, ona była też moim ciężarem. Ale zacząłem potem rozróżniać, że są dwa rodzaje biedy - pierwszy to taki, gdy ktoś wygląda na biednego, i na bazie tego zarabia, tworząc sobie taki rodzaj samozatrudnienia - byłem szantażowany emocjonalnie przez biednych materialnie i takich, którzy żyją z tego, że wciągają innych do swojego świata, są takimi emocjonalnymi wampirami. Już nie biorę na siebie tych ciężarów.

Jeśli chodzi o tę drugą biedę, taką "świętomikołajową", z pięknych obrazków, gdy ktoś jest w potrzebie, nikt o tym jeszcze nie wie, a Mikołaj już zagląda przez okienko - to właśnie my. Mój ideał jest taki, że kocham ludzi tak, żeby oni też kochali. Chcę wydobywać z ludzi to, co mają najpiękniejszego. Moje marzenie jest takie, żeby ludzie byli szlachetni! Ja tak naprawdę walczę o inny kraj - to jest moją ambicją i to jest coś mierzalnego. Chodzi to, żeby ludzie zaczęli inaczej na siebie reagować, żeby uwierzyli, że fajnie jest być życzliwym. To jest to, o co dzisiaj tak naprawdę walczę, to jest mój ideał.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O co walczy ks. Jacek Stryczek?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.