O. Żak: myślę, że Jan Paweł II wiedział o zaniedbaniach przełożonych kościelnych

O. Żak: myślę, że Jan Paweł II wiedział o zaniedbaniach przełożonych kościelnych
fot. YouTube.com / Centrum Ochrony Dziecka
Dawid Gospodarek, Marcin Przeciszewski / o. Adam Żak SJ

"Myślę, że Jan Paweł II wiedział o zaniedbaniach przełożonych kościelnych. Zdiagnozował je bowiem dość precyzyjnie w kwietniu 2002 r. w przemówieniu do kardynałów amerykańskich wygłoszonym po ujawnieniach w Bostonie, mówiąc, że "wielu czuje się zranionych tym, jak działali przełożeni kościelni". Przypuszczam, że nie miał jednak wiedzy precyzyjnej, dotyczącej konkretnych biskupów oraz skali i rodzaju ich zaniedbań." – mówi koordynator ds. ochrony dzieci młodzieży.

KAI: W końcówce XX stulecia Kościół doświadczył narastającego kryzysu w związku z falą ujawnień wykorzystywania seksualnego małoletnich przed duchownych. Skoncentrujmy się na działaniach Stolicy Apostolskiej w odpowiedzi na ten kryzys, ogarniający wówczas stopniowo różne kraje.

O. Adam Żak SJ: Aby poznać linię Stolicy Apostolskiej wobec problemu wykorzystywania seksualnego dzieci, należy cofnąć się o wiele wcześniej niż końcówka XX stulecia. Kodeks Prawa Kanonicznego promulgowany przez papieża Benedykta XV w 1917 r., stwierdzał, że osądzanie pewnej części wykroczeń kanonicznych lub «przestępstw», leży wyłącznie w kompetencjach Kongregacji Świętego Oficjum, która jako trybunał rządziła się własnym prawem (por. kan. 1555 KPK z 1917 r.).

Następnie, w 1922 r. Święte Oficjum wydało instrukcję „Crimen sollicitationis” zawierającą szczegółowe wskazania dla diecezji i trybunałów kościelnych w sprawie sposobu postępowania przy rozpatrywaniu kanonicznego przestępstwa nakłaniania do grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu w trakcie spowiedzi lub w związku z nią, czyli tzw. solicytacji. Tym ciężkim przestępstwem było naruszenie świętości i godności sakramentu pokuty przez spowiednika, który by namawiał penitenta do grzechu przeciw szóstemu przykazaniu, ze sobą samym lub osobą trzecią. Instrukcja ta zawierała także krótką część poświęconą przestępstwu kanonicznemu: „crimen pessimum”, dotyczącą zachowań homoseksualnych duchownego. Ten dodatkowy rozdział określał m. in., że specjalne procedury przewidziane dla przypadków nakłaniania do grzechu będą stosowane również w odniesieniu do tego czynu. A normy dotyczące „crimen pessimum” zostały rozszerzone na przestępstwo wykorzystywania seksualnego dzieci przed okresem dojrzewania oraz „bestialitas” (zoofilia).

DEON.PL POLECA

Należy podkreślić, że celem instrukcji „Crimen sollicitationis” nie było opracowanie całościowego systemu postępowania Kościoła katolickiego w odniesieniu do niewłaściwych zachowań seksualnych duchowieństwa, a jedynie ustalenie procedury pozwalającej zaradzić wyjątkowej i szczególnie delikatnej sytuacji, jaką jest spowiedź, w której całkowitemu otwarciu wnętrza duszy ze strony penitenta odpowiada, z prawa Bożego, obowiązek absolutnej dyskrecji ze strony kapłana. Jednak ważne jest to, że w instrukcji tej przestępstwo wykorzystywania seksualnego dzieci przed okresem dojrzewania zostało zakwalifikowane jako jedno z najpoważniejszych wykroczeń.

W 1962 r. papież Jan XXIII polecił przedruk instrukcji z 1922 r. z towarzyszącym jej wskazaniem ukazującym potrzebę stosowania procedur w przypadkach dotyczących także duchownych zakonnych, o ile nastąpią znamiona takich wykroczeń.

Zmiany zaproponowane przez Sobór Watykański II obejmowały reformę „Kodeksu Prawa Kanonicznego” z 1917 r. oraz Kurii Rzymskiej. Trzeba przyznać, że w okresie między r. 1965 i 1983 (rokiem, w którym został promulgowany nowy „Codex iuris canonici” dla Kościoła łacińskiego) występowały różne tendencje wśród ekspertów prawa kanonicznego w odniesieniu do celów kościelnego prawa karnego. Po Soborze, jeśli chodzi o prawo karne w Kościele, które kiedyś było rygorystycznie stosowane, zaczęto je postrzegać jako coś, co nie jest dobrym instrumentem do wychowania czy formacji kapłańskiej. Było uważane za zbyt rygorystyczne. A niektórzy eksperci uważali procesy kanoniczne za anachroniczne. Postulowano natomiast potrzebę zdecentralizowanego traktowania przypadków wykorzystywania seksualnego małoletnich, z uwzględnieniem w większym stopniu władzy i rozeznania biskupów lokalnych. W opozycji do karnego, preferowano «podejście duszpasterskie» w odniesieniu do niewłaściwych zachowań na tym tle. Oczekiwano, że biskup będzie w stanie raczej «uzdrawiać» przestępców niż «karać». Zbyt optymistyczne było też przekonanie o dobrodziejstwach terapii psychologicznych, co warunkowało wiele decyzji dotyczących personelu diecezji oraz instytutów zakonnych, czasem bez należytego liczenia się z możliwością recydywy.

Warto zwrócić uwagę, że również ówczesny świat nie zdawał sobie sprawy z tego, czym w istocie jest wykorzystywanie seksualne dzieci i młodzieży, i jakie trwałe skutki może ono pozostawiać w życiu ofiar. Pierwszy opis syndromu dziecka krzywdzonego przez przemoc w rodzinie (Bettered child syndrome), został opracowany w USA przez dr. Henry Kempe w 1962 r. i zaprezentowany na kongresie pediatrów amerykańskich. Wystąpienie dr. Kempe stało się punktem wyjścia do ogromnej i burzliwej debaty, gdyż społeczeństwo amerykańskie było zszokowane tym czego się dowiedziało. O mało autora tych badań nie wyrzucono ze Stowarzyszenia Pediatrów Amerykańskich, oskarżając go, że „kala gniazdo świętej amerykańskiej rodziny”, która jest zdrowa i nie możliwe jest by krzywdziła dzieci.

A jeśli chodzi o dokładniejsze poznanie syndromu dziecka krzywdzonego w sferze seksualnej, to wiedzę na ten temat przyniosły dopiero kolejne badania, prowadzone przez tego samego pediatrę w latach 70-tych. Najpierw prowadzone one były w Ameryce, a dopiero potem stopniowo ich wyniki dotarły do Europy. Tak więc, mniej więcej do połowy lat 80-tych panowało wśród psychiatrów przekonanie, że pedofilia jest uleczalna, więc jeśli chodzi o księży, psychiatrzy poświadczali, że dany kapłan może zostać z tego wyleczony, lub że został już wyleczony. Biskupi i przełożeni zakonni w to wierzyli i dlatego uważali, że terapia, połączona np. ze zmianą środowiska wystarczy. Z tego rodzaju działań "zasłynął" m. in. kard. Bernard Law, który był metropolitą Bostonu.

KAI: Co w tym zakresie zmienia pontyfikat Jana Pawła II, jeśli chodzi o podejście Kościoła do tego problemu?

- Jan Paweł II już w pierwszym okresie swego pontyfikatu zaproponował nową linię wobec tego problemu i dokonał swego rodzaju rewolucji. Kodeks prawa kanonicznego (KPK) promulgowany przez niego w 1983 r. stwierdza w kanonie 1395, że «Duchowny, który w inny sposób wykroczył przeciw szóstemu przykazaniu Dekalogu, jeśli jest to połączone z użyciem przymusu lub gróźb, albo publicznie lub z osobą małoletnią poniżej lat szesnastu, powinien być ukarany sprawiedliwymi karami, nie wyłączając w razie potrzeby wydalenia ze stanu duchownego». Zgodnie z KPK z 1983 r. procesy wobec sprawców miały być jednak przeprowadzane w diecezjach. Natomiast do Stolicy Apostolskiej mogły być wnoszone dopiero apelacje od wyroków sądowych wydanych przez trybunały diecezjalne, a konkretnie do Roty Rzymskiej. Z kolei rekursy administracyjne od dekretów miały być wnoszone do Kongregacji ds. Duchowieństwa.

Tak się jednak stało, że lokalne episkopaty miały trudność w stosowaniu tego prawa i z różnych powodów go nie stosowały. Jan Paweł II zaczął sobie z tego zdawać sprawę co najmniej od początku lat 90, o czym świadczy fakt, że powołał komisję ekspertów, aby przestudiowała, jak skuteczniej stosować normy prawa kanonicznego. Chodziło szczególnie o sytuację w Stanach Zjednoczonych. Owocem pracy tej komisji był indult, jakiego w 1994 r. Jan Paweł II udzielił biskupom amerykańskim z USA. Indult miał uruchomić oczyszczającą pracę w Kościele, ale nie przez to, że stanowił jakieś nowe normy, chociaż niektóre zmieniał, lecz przede wszystkim przez to, że zamierzył skończyć z unikaniem procesów, by zacząć stosować przewidziane przez prawo kary - aż do wydalenia ze stanu duchownego włącznie.

Indult stanowił, że procesy kanoniczne miały być wszczynane natychmiast po zgłoszeniu przestępstwa i faktycznie akceptował zasadę „zero tolerancji”. Miało to oznaczać, że każdy ksiądz sprawca wykorzystania seksualnego osoby małoletniej przed 18. rokiem życia – po procesie kanonicznym – miał być wydalany ze stanu duchownego. Ponadto czas przedawnienia został wydłużony do dziesięciu lat, liczonych od ukończenia przez ofiarę osiemnastego roku życia.

Indult z 1994 r. dla Stanów Zjednoczonych został w 1996 r. rozszerzony na Irlandię. Jan Paweł II musiał sobie szybko zdać sprawę z tego, że zmiany regulacji kanonicznych przez indulty dla Kościołów w poszczególnych krajach nie rozwiążą problemu obecnego w Kościele powszechnym. Papież był coraz mocniej przekonany, że konieczna jest odpowiedź globalna z decydującym udziałem Stolicy Apostolskiej. Dlatego w pięć lat później, w 2001 r. ogłosił nowy, przełomowy dokument w postaci listu apostolskiego motu proprio „Sacramentorum sanctitatis tutela” (O ochronie świętości sakramentów). Zawierał on „Normae de gravioribus delictis” (Normy o najcięższych przestępstwach) i zastępował instrukcję „Crimen sollicitationis” z 1922 r. Przestępstwo wykorzystania seksualnego osoby małoletniej poniżej osiemnastego roku życia, którego dopuścił się duchowny, zostało wtedy włączone do nowej listy przestępstw kanonicznych zastrzeżonych Kongregacji Nauki Wiary. Ponadto nowy dokument określał wyraźnie tryb postępowania w sprawach o przestępstwo przeciw szóstemu przykazaniu Dekalogu, popełnione przez duchownego na szkodę osoby poniżej osiemnastego roku życia, czyli przestępstwo wykorzystania seksualnego osoby małoletniej. Czyny te zostały uznane za najcięższe przestępstwa jakich może dopuścić się kapłan, na równi z przestępstwami przeciw świętości sakramentów pokuty i Eucharystii.

Za tą decyzją stoi poważna motywacja teologiczna. Kościół ma chronić „dobra sobie powierzone” najlepiej jak potrafi. Ochrona dóbr powierzonych Kościołowi przynależy do misji wyznaczonej mu przez Zbawiciela. Tymi dobrami są przede wszystkim sakramenty oraz nietykalność życia dzieci. Papież Franciszek w przemówieniu inaugurującym pontyfikat w uroczystość św. Józefa 19. marca 2013 r. przypomniał o tym, wymieniając pośród najważniejszych dóbr wymagających ochrony m. in. dzieci i młodzież, dla których wspólnota Kościoła musi być bezpiecznym środowiskiem rozwoju. Jan Paweł II rozumiał to doskonale umieszczając normy chroniące dzieci w szeregu norm, chroniących świętość sakramentów pokuty i eucharystii.

KAI: Wynika z tego, że Jan Paweł II uświadomiwszy sobie skalę problemu, robił wszystko, aby położyć mu tamę. Dlaczego więc jest tyle zarzutów medialnych, że rzekomo zamiatał te sprawy pod dywan?

- Nie są to zarzuty prawdziwe. Aczkolwiek trzeba powiedzieć, że wydanie tych dokumentów – a nawet podporządkowanie wszystkich spraw Kongregacji Nauki Wiary – nie rozwiązywało do końca sprawy, a stanowiło tylko punkt wyjścia. Stolica Apostolska zdawała sobie sprawę z braku jedności na tym tle pośród biskupów w różnych krajach, spośród których wielu nie przyjmowało problemu do wiadomości i starało się go faktycznie „zamieść pod dywan”.

KAI: A czy kwestia – braku rozliczania kościelnych przełożonych – nie rzuca cienia na samego Jana Pawła II, który może okazał się zbyt tolerancyjny dla „braci w biskupstwie”?

- Myślę, że Jan Paweł II wiedział o zaniedbaniach przełożonych kościelnych. Zdiagnozował je bowiem dość precyzyjnie w kwietniu 2002 r. w przemówieniu do kardynałów amerykańskich wygłoszonym po ujawnieniach w Bostonie, mówiąc, że "wielu czuje się zranionych tym, jak działali przełożeni kościelni". Przypuszczam, że nie miał jednak wiedzy precyzyjnej, dotyczącej konkretnych biskupów oraz skali i rodzaju ich zaniedbań. Taką wiedzę mógłby mieć, gdyby zostały przeprowadzone wizytacje apostolskie na miejscu, a nie było odpowiednich struktur do ich przeprowadzenia. Watykan po prostu nie był przygotowany na tak wielowymiarowy kryzys i nie miał odpowiedniego aparatu, by takie wizytacje przeprowadzić na szerszą skalę. Rozpoznanie ze strony Jana Pawła II nie bazowało więc na znajomości wszystkich szczegółów, bo takich informacji papież nie posiadał. Pomimo to Jan Paweł II jasno zdefiniował ten problem na podstawie informacji, jakimi dysponował i podjął nowe, radykalne środki służące jego rozwiązaniu.

Dzisiaj – jeśli chodzi o biskupów i innych wyższych przełożonych kościelnych - Stolica Apostolska ma instrument prawny wprowadzony przez motu proprio papieża Franciszka "Vos estis lux mundi". Na jego podstawie wierni świeccy i duchowni mogą składać doniesienia o rażących zaniedbaniach biskupów za pośrednictwem nuncjuszy lub metropolitów. Natomiast Jan Paweł II podejmując w roku 2001 decyzję o kontroli ze strony Stolicy Apostolskiej wszystkich kanonicznych postępowań w sprawach oskarżeń o wykorzystywanie seksualne małoletnich zgłoszonych w Kościołach lokalnych, otworzył w ten sposób drogę do pociągania do odpowiedzialności również przełożonych kościelnych za ich rażące zaniedbania, za które dzisiaj grozi im kara aż do usunięcia z urzędu włącznie. Franciszek idzie konsekwentnie drogą wyznaczoną przez Jana Pawła II, uzupełniając ją o kolejne, niezbędne elementy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
abp Wojciech Polak, Marek Zając

Bez kompromisów i skrępowania. Po ludzku

Czy Kościół powinien mieszać się do polityki? Czy Polska powinna przyjmować uchodźców? W jaki sposób mierzyć się z problemem pedofilii wśród księży? Co Kościół ma do powiedzenia kobietom, które...

Skomentuj artykuł

O. Żak: myślę, że Jan Paweł II wiedział o zaniedbaniach przełożonych kościelnych
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.