"Odeszła z nim epoka Kościoła na Wschodzie"
Wraz z kard. Kazimierzem Świątkiem odeszła od nas cała epoka Kościoła na Białorusi i Wschodzie - powiedział KAI bp Władysław Blin. Ordynariusz diecezji witebskiej podkreślił, że dzięki kard. Świątkowi zachowano wiarę na Białorusi.
- Robił wszystko, aby się ona pogłębiała i rozwijała. Był postacią znaną i kochaną tak przez wierzących jak i niewierzących - zaznaczył hierarcha. Kard. Świątek, emerytowany metropolita mińsko-mohylewski i były administrator apostolski diecezji pińskiej zmarł dzisiaj rano w Pińsku w wieku 96 lat.
Zawsze powtarzał: `Odejdę do Boga 21., ale nie wiem, którego miesiąca i którego roku. Jeśli przeżyję 21. to będę żył jeszcze następny miesiąc'. Gdy 19 lipca dowiedziałem się, że stan księdza kardynała jest zły to przypomniałem sobie jego słowa i pomyślałem, że chyba właśnie Pan Bóg wybrał dla niego właśnie ten dzień. Kardynał w ostatnim czasie bardzo cierpiał. Cierpienie jest wpisane w życie człowieka i kard. Świątek je ze spokojem przyjmował. Nosił wraz z Chrystusem wiele krzyży. Dawał przykład ucznia Chrystusa. Pokazywał, że gdy niesiemy własny krzyż, to idziemy za Chrystusem. Przez lata życie codzienne księdza kardynała było jednym wielkim niesieniem krzyża. Wypełniał w ten sposób wolę Bożą. Był przykładem Bożego sługi, który wypełnia do końca swe chrześcijańskie zadanie w swym powołaniu kapłańskim i biskupim. Pan Bóg nigdy go nie zostawił i był z nim do końca.
Był człowiekiem, który podnosił u każdego ducha. Kiedy tylko dzwoniłem do niego i miałem problemy zawsze powtarzał: 'Uszy do góry'. Oddawał się całkowicie w ręce Boga i Duch Święty całkowicie nim kierował. O księdzu kardynale można by napisać wielką powieść.
Przez lata bardzo blisko z nim współpracowałem. Miał do mnie zaufanie i zawsze stawiał mi poprzeczkę wysoko, a ja mogłem liczyć na jego wsparcie. Ostatni raz widziałem się z nim na jego imieninach w marcu br. Kardynał miał jeszcze dużo energii. Miał nadzieję, że poprowadzi jeszcze mszę św. i procesję rezurekcyjną w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego. Po imieninowych uroczystościach pożegnałem się z nim w kurii. Gdy był odprowadzany do samochodu serdecznie, jak nigdy, przytulił mnie po ojcowsku. Było to moje ostatnie pożegnanie z księdzem kardynałem.
Dzięki kard. Świątkowi zachowano wiarę na Białorusi. Robił wszystko, aby się ona pogłębiała i rozwijała. Odbudował dwie katedry w Pińsku i Mińsku, seminarium duchowne. Troszczył się o kapłanów i wszystkim dodawał ducha. Był postacią znaną i kochaną tak przez wierzących jak i niewierzących. Wszyscy darzyli go wielkim szacunkiem, łącznie z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką. Należy podkreślić, że kardynał miał bardzo dobrą opiekę medyczną, za co należą się najwyższe słowa uznania wszystkim, którzy się nim opiekowali.
Śp. Kard. Kazimierz Świątek odszedł do Pana po nagrodę. Jesteśmy o tym głęboko przekonani. Zasłużył na nią swoim długim życiem, ale przede wszystkim wiernością, która była bohaterstwem w świadczeniu o Chrystusie. Jan Paweł II spotkał Ks. Kazimierza Świątka, gdy był już na wolności po wielkich prześladowaniach, z karą śmierci i Sybirem włącznie. Ojciec Święty widział w nim niezłomnego męczennika dwóch bezbożnych i nieludzkich systemów totalitarnych, na którym będzie można odbudować zniszczony Kościół na Białorusi. Tak się rozpoczął nowy rozdział w życiu Ks. Kazimierza i Kościoła, w którym pracował. Ojciec Święty zamianował go, mimo podeszłego wieku, biskupem, a potem kardynałem. I nie zawiódł się. Spełnił w pełni oczekiwania Jana Pawła II. Także i ja wielokrotnie spotkałem Kard. Kazimierza Świątka i darzyłem go szacunkiem i podziwem. Pozostanie dla nas wzorem kapłańskiego i biskupiego oddania w służbie Chrystusowi, Kościołowi i społeczeństwu, w którym dane nam żyć.
Abp Michalik podkreślił w rozmowie z KAI, że kard. Świątek całe życie był wierny Kościołowi oraz że pomimo represji komunistycznego reżimu w Związku Radzieckim, przeszedł przez kapłaństwo, a następnie posługę biskupią i kardynalską z wielką pogodą ducha. Dodał, że przez całe życie kard. Świątek zafascynowany był wybitnym biskupem Zygmuntem Łozińskim, (dziś kandydatem na ołtarze), który w 1925 r. został mianowany pierwszym biskupem nowej diecezji pińskiej.
Przewodniczący KEP zaznaczył także, że trudne doświadczenia życiowe pogłębiały człowieczeństwo, wizję Kościoła i wiarę Kardynała. "Przez wszystko, co znosił, przez te cierpienia, nie budował barier. Był do końca człowiekiem bardzo aktywnym, bardzo skutecznie odtwarzał Kościół na Białorusi" - stwierdził metropolita przemyski.
- Miał łatwy kontakt z ludźmi i bogatą osobowość, bogatą przede wszystkim wiarą i optymizmem życiowym - ocenił abp Michalik dodając, że Kardynał był wierny przekonaniu, iż w każdej sytuacji chrześcijanin ma pozostać sobą.
Przewodniczący Episkopatu zaznaczył także, że kard. Światek cieszył się dużym szacunkiem bł. Jana Pawła II oraz hierarchów Kościoła, co było widoczne zwłaszcza podczas synodów biskupich w Rzymie.
Abp Michalik wspomniał także, ze kard. Światek zawsze chętnie kontaktował się z biskupami polskimi. - Kochał Polskę, kochał Białoruś, kochał Kościół - zaznaczył.
Kard. Kazimierz Świątek zmarł po ciężkiej i długiej chorobie. Doświadczył w swoim życiu wielu cierpień i prześladowań w czasach hitleryzmu i komunizmu. Przez 10 lat był więźniem gułagu. Później pełnił przez kilkadziesiąt lat posługę kapłana w "Kościele milczenia". Po nastaniu względnej wolności religijnej był tym, który na fali Gorbaczowowoskiej pierestrojki razem z innymi duchownymi uczestniczył w odrodzeniu Kościoła na Białorusi. Jan Paweł II mianował go arcybiskupem metropolitą mińsko-mohylewskim. Urząd ten pełnił przez kilkanaście lat. Odbudował razem z wiernymi archikatedry w Mińsku i Pińsku oraz seminarium duchowne w Pińsku. Wyświęcił wielu kapłanów, którzy do dziś ofiarnie pracują w archidiecezji mińsko-mohylewskiej i diecezji pińskiej. Był pierwszym przewodniczącym Konferencji Biskupów katolickich na Białorusi. W tragicznym wieku XX kard. Świątek był autentycznym świadkiem wiary.
Cieszył się głębokim szacunkiem przedstawicieli innych Kościołów i religii. Był człowiekiem zawsze bardzo otwartym i pełnym optymizmu. Choć Bóg dał mu długie życie to nie było ono łatwe. Mimo doświadczeń na "nieludzkiej ziemi" powrócił na Białoruś, aby ofiarnie pracować, pełnić Bożą wolę i służyć ludowi Bożemu. Przed śmiercią Bóg doświadczył go krzyżem cierpienia, które znosił z pogodą ducha.
Kard. Świątka pamiętam jeszcze jako mały chłopiec. Były to czasy komunistyczne. Ze 180 księży pracujących w diecezji pińskiej przed II wojną światową, po wojnie pozostało tylko 12. Kardynał przyjeżdżał do mojego wychowawcy, ks. prałata Wacława Piątkowskiego w parafii Derewno, i wtedy go po raz pierwszy go spotkałem. Później jako ksiądz spotkałem go w pińskiej katedrze w 1981 roku. Kardynał wkładał wtedy wiele wysiłku w odbudowę katedry. Widziałem go kiedyś, jak sam na dachu świątyni wymieniał dachówki. Pięknie odnowił wnętrze katedry i odrestaurował organy. Poprzez piękno sakralnej sztuki pragnął przyciągnąć ludzi do Boga. Był świetnym mówcą i kaznodzieją. Odszedł ostatni kapłan przedwojennej diecezji pińskiej.
W 1998 r. w katedrze grodzieńskiej osobiście wyświęcił mnie na biskupa. Przy jego boku byłem pierwszym sekretarzem generalnym Konferencji Biskupów katolickich na Białorusi. Później, w 2004 r., zostałem biskupem pomocniczym archidiecezji mińsko-mohylewskiej i przez półtora roku pomagałem kard. Świątkowi w pełnieniu obowiązków. Często go odwiedzałem. Jeszcze w tym tygodniu byłem w szpitalu, widziałem jak bardzo cierpi. Niechętnie wracał wspomnieniami do lat swoich cierpień. Odznaczał się niezwykłą pobożnością maryjną. To z jego inicjatywy na Białorusi odrodziło się wiele sanktuariów Matki Bożej.
Skomentuj artykuł