Ofiara księdza-pedofila: rozmowa trwała dwie godziny, abp Gądecki był wyraźnie poruszony
Zakończyła się pierwsza tura spotkań Przewodniczącego KEP z ofiarami nadużyć seksualnych księży. Zbigniew Nosowski z "Więzi" opisuje ich przebieg oraz refleksje ofiar.
W dniach 21-24 lutego odbędzie się w Rzymie spotkanie przewodniczących episkopatów z papieżem. Jego tematem będą nadużycia seksualne wśród duchowieństwa. Papież zobowiązał biskupów do przeprowadzenia spotkań m.in. z ofiarami księży pedofilów. Ma to pomóc poznać ich krzywdę, oczekiwania oraz skalę problemu. Również w Polsce doszło do takich spotkań z Przewodniczącym KEP abp. Stanisławem Gądeckim. Nie obyło się bez kontrowersji zgłaszanych przez Marka Lisińskiego, prezesa Fundacji "Nie lękajcie się", który informował, że odmówiono mu takiego spotkania.
Zbigniew Nosowski w swoim artykule na portalu "Wieź" ocenia, że wywarły one ogromne wrażenie na Przewodniczącym KEP. Było to wydarzenie ważne dla niego osobiście. Na dowód tego przytacza fragment jego wypowiedzi podsumowującej spotkania, które już się odbyły.
"Ból i cierpienie osób pokrzywdzonych wymagają od wszystkich - od biskupów i przełożonych zakonnych, od duchownych i świeckich - bezwarunkowego zaangażowania w proces zgłaszania, wysłuchiwania, naprawy i zapobiegania tego rodzaju przestępstwom" - pisze abp. Stanisław Gądecki.
Kilka dni temu portal "Więź" opublikował świadectwo Wiktora Poryckiego, który jako nastolatek był molestowany przez księdza katechetę z parafii. On również w ostatnich dniach miał możliwość spotkać się z abp. Gądeckim. Zbigniew Nosowski przytacza w tekście jego wrażenia i oceny po tym spotkaniu.
"Widziałem i czułem, że ktoś mnie słucha. Z uwagą i zainteresowaniem. Rozmowa trwała dwie godziny. (…) Abp Gądecki był wyraźnie poruszony. Na jego twarzy widać było emocje, a nawet wzruszenie. Dopytywał o wiele rzeczy. I nie żachnął się, kiedy zapowiedziałem na początku, że nie będę spraw owijał w bawełnę, bez względu na konsekwencje. To, co miałem do powiedzenia, wcale nie było miłe i zgodne z oficjalną linią episkopatu" - pisze w mailu do redakcji Porycki.
Dodaje również, że odniósł wrażenia, iż Przewodniczący KEP z wielu spraw nie zdawał sobie sprawy. Jako takie wskazał m.in. obecność księży w Internecie i wykorzystywanie tego narzędzia do uwodzenia nieletnich. Z całą stanowczością podkreślił również, że "niektórzy księża wykorzystujący seksualnie dzieci czy młodzież mają dwie twarze, a może nawet dwie osobowości: są świetnymi duszpasterzami i jednocześnie oprawcami".
W późniejszej rozmowie telefonicznej Zbigniew Nosowski zapytał Wiktora Poryckiego, o stosunek do kontrowersji, jakie wywołała wypowiedz prezesa Fundacji "Nie lękajcie się". Zdaniem Marka Lisińskiego Przewodniczący KEP odmówił spotkania z nim oraz innymi ofiarami, które wspiera fundacja. Porycki stwierdził, że nie będzie komentował tego, aby nie wprowadzać podziału między ofiarami. Dodał jedynie, że w jego ocenie prezes fundacji "zagalopował się". Doświadczenie Wiktora Poryckiego pokazuje, że abp Gądecki nie tylko z uwagą słuchał, ale równie notował, zwłaszcza wskazówki ofiar, jak Kościół mógłby zareagować i co zmienić, żeby nie dochodziło do takich wydarzeń. Swoje sugestie i prośby Porycki zamieścił również we wcześniej wspominanym tekście.
Zbigniew Nosowski ocenia, że lutowe spotkanie będzie bezprecedensowe w historii Kościoła. Jego zdaniem do takich ruchów ze strony Przewodniczącego KEP oraz innych biskupów nie doszłoby, gdyby nie wezwanie płynące z Watykanu.
"Początkowo wydawało się, że inicjatywa polskich spotkań okaże się kompletnym fiaskiem - zaczęło się bowiem od zapowiedzi spotkania z… jedną ofiarą oraz nieprzemyślanych i niezrozumiałych słów abp. Gądeckiego o cierpieniu, którego potrzebuje Kościół «za swoją egzystencję». Potem jednak coś pękło, coś się zmieniło" - pisze Nosowski dla "Więzi".
Redaktor naczelny "Więzi" wskazuje również, że dobrym przykładem takich działań jest bp Andrzej Czaja, który w swoim poruszającym liście do wiernych w diecezji, podzielił się wzruszeniem i bólem, jakiego doświadczał razem z ofiarami, gdy słuchał ich historii.
Nosowski zdradza również, że niektóre spotkania odbyły się poza Sekretariatem KEP.
"To bardzo ważna decyzja organizacyjna. Nie było tak, że przewodniczący episkopatu przyjmował skrzywdzone osoby w swoim gabinecie. Było inaczej: wszyscy uczestnicy spotkania byli «nie u siebie», co tworzyło inny klimat rozmowy niż w biurze. Na każdego rozmówcę poświęcono naprawdę dużo czasu. Były to rozmowy ważne i uważne" - pisze w swoim artykule.
"W świetle wiedzy, jaką posiadam, śmiem twierdzić, że pierwsze spotkania przewodniczącego polskiego episkopatu z ofiarami duchownych wcale nie były plunięciem im w twarz, lecz głębokim spojrzeniem im w oczy" - kończy swój tekst dla "Więzi" Zbigniew Nosowski.
Skomentuj artykuł