Ostry spadek liczby pielgrzymów w Ziemi Świętej
Miejsca święte wyglądają na porzucone a chrześcijanie, którzy pracują w turystyce myślą o emigracji. O tej dramatycznej sytuacji mówi o. Ibrahim Faltas z franciszkańskiej Kustodii Ziemi Świętej w Jerozolimie.
Z samych Włoch w ostatnim roku przyjechało o 40 proc. mniej pielgrzymów. Jego zdaniem nie chodzi tylko o problemy gospodarczo-społeczne lecz również o "utratę wartości miejsc pielgrzymkowych".
- W istocie 2015 r. był bardzo trudny dla całej Ziemi Świętej i dla pielgrzymów. Możemy powiedzieć, że przyjechało mniej niż połowa w porównaniu z 2014 r. i jest to wielka strata. Szkodzi to również chrześcijańskiej obecność ponieważ większość chrześcijan pracuje w branży turystycznej: mają miejsca noclegowe, prowadzą restauracje, są przewodnikami a w tej chwili wszystkie miejsca pielgrzymkowe są puste. Ludzie płaczą, wielu z nich straciło pracę i dlatego opuszczają Ziemię Świętą. To jest problem - powiedział o. Faltas.
Franciszkanin przeżył w 2000 roku drugą intifadę [palestyńskie powstanie, przyp. KAI]. W wywiadzie dla Radia Watykańskiego powiedział, że obecna sytuacja jest jeszcze bardziej dramatyczna jeśli chodzi o liczbę odwiedzających.
W Ogrodzie Getsemani w Jerozolimie, gdzie normalnie przybywało dziennie od 5 do 6 tys. pielgrzymów teraz nie ma prawie nikogo. Zdaniem o. Faltasa winę za to ponoszą również negatywne doniesienia mediów. - Ponadto myślę, że ludzie się boją. Boją się nie tylko przyjechać do Ziemi Świętej, lecz w ogóle na Bliski Wschód, do Egiptu czy Jordanii. Tam sytuacja jest podobna. Odnosi się to również do Turcji po ostatnich atakach. To są duże problemy, problemy, które są związane ze strachem. Dlatego mówię ludziom, że powinni przezwyciężyć ten strach. Musicie tu przyjeżdżać jako pielgrzymi. W rzeczywistości jeszcze nic złego nie przydarzyło się pielgrzymom. Palestyńczycy i Izraelczycy mają respekt dla turystów - powiedział franciszkanin.
Skomentuj artykuł