Pamięć o św. Maksymilianie zjednoczy Europę
Święty męczennik Maksymilian Kolbe jest dla arcybiskupa Bambergu, Ludwiga Schicka "główną postacią pojednania w Europie". Współprzewodniczący Fundacji im. Maksymiliana Kolbego oraz polsko-niemieckiej grupy kontaktowej episkopatów obu naszych krajów spodziewa się, że uroczystości na terenie byłego obozu Auschwitz upamiętniające 70. rocznicę męczeńskiej śmierci polskiego franciszkanina będą stanowiły nowy impuls dla pojednania pomiędzy państwami Europy Wschodniej i Środkowej.
Wspólna myśl o świętym męczenniku Maksymilianie może też przynieść korzyści dobrym sąsiedzkim stosunkom między Polską a Niemcami - uważa abp Schick przed uroczystościami ku czci św. Maksymiliana Kolbego na terenie byłego hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Wprawdzie stosunki między oboma państwami "mimo kilku nękających ognisk" są dobre, to jednak "pojednanie jest misją trwałą i należy go szukać ciągle na nowo"- powiedział metropolita Bambergu w rozmowie z niemiecką agencją katolicką KNA.
Z kolei dla Petera Weissa, przewodniczącego niemieckiego Dzieła Maksymiliana Kolbego ( Maximilian-Kolbe-Werk) zamęczony w Auschwitz polski zakonnik jest "symbolem człowieczeństwa w koszmarnych czasach nazizmu". Fakt, że św. Maksymilian w niemieckim obozie koncentracyjnym dobrowolnie poszedł na śmierć zamiast ojca rodziny, stał się "punktem wyjścia i katalizatorem dla pojednania niemiecko-polskiego" - powiedział niemiecki polityk i działacz społeczny, który również będzie uczestniczył w uroczystościach męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana w KZ Auschwitz.
Wizyta w Auschwitz w 70. rocznicę śmierci Maksymiliana Kolbego jest "mocnym momentem wspomnień, a także odrazy wobec tego, jak mogło do tego dojść, żeby działała taka maszyna śmierci" - powiedział Peter Weiss. - To także dzień wdzięczności, ponieważ spotkania z tymi, którzy to piekło przeżyli, a także z młodymi ludźmi dowodzą, że pojednanie stało się możliwe i że powstały nowe przyjaźnie - dodał przewodniczący Dzieła Maksymiliana Kolbego. Wyraził przekonanie, że "tu można konkretnie doświadczyć tego, co stanowi nową, zjednoczoną Europę: że przezwyciężamy stare uprzedzenia, że nie negując okrucieństw przeszłości wyciągamy z niej właściwe konsekwencje".
Chcąc uczcić 70. rocznicę śmierci swego patrona, od kilku dni przebywa w Polsce 20-osobowa pielgrzymka honorowych współpracowników i sponsorów Dzieła z jego przewodniczącym Peterem Weissem. Niemieccy pielgrzymi odwiedzili Warszawę, gdzie uczestniczyli w Mszy św. w katedrze św. Jana, zwiedzili Muzeum Pawiaka i teren Umschlagplatzu. Program kilkudniowej pielgrzymki śladami Maksymiliana Kolbego objął też Niepokalanów, Łódź, gdzie mieści się Centrum Opieki Socjalnej im. Maksymiliana Kolbego, prowadzone przez niemieckie Dzieło, a także Częstochowę i Kraków.
To wielkie dla nas przeżycie - powiedział KAI Christoph Kulessa z Maximilian-Kolbe-Werk. Podkreślił, że szczególne wrażenie na niemieckich pielgrzymach pozostawiła wizyta w Niepokalanowie i serdeczna rozmowa z gwardianem, o. Stanisławem Piętką. Dzięki jego uprzejmości mogli odwiedzić miejsca zazwyczaj niedostępne, jak np. franciszkański cmentarz, na którym - obok zakonników - pochowanych jest tylko trzech świeckich, wśród nich Franciszek Gajowniczek, ojciec rodziny i współwięzień, za którego ofiarował swoje życie o. Kolbe. Miejscem, które na długo pozostanie w pamięci pielgrzymów z Dzieła Maksymiliana Kolbego i które zmusza do głębokiej refleksji, była cela świętego franciszkanina. Tam raz jeszcze przypomnieliśmy sobie słowa Ojca Maksymiliana, które również są dewizą naszych działań: "Nie wolno nienawidzić" - mówili uczestnicy pielgrzymki. A dyrektor wykonawczy Dzieła, Wolfgang Gerstner zapewnił, że "jak długo będą jeszcze żyli ludzie-ofiary gett i obozów koncentracyjnych, tak długo pragniemy wnosić swój wkład w pojednanie oraz udzielać konkretnej pomocy finansowej".
Od początku istnienia Dzieło Maksymiliana Kolbego przekazało zebrane ze składek ofiarodawców miliony euro byłym ofiarom nienieckich obozów koncentracyjnych mieszkającym w Polsce, w krajach nadbałtyckich, na Ukrainie, w Rosji. Czechach, Słowacji i na Węgrzech. Jak wynika z raportu za 2010 r., mające swoją siedzibę we Fryburgu Bryzgowijskim Dzieło przeznaczyło 1,9 mln euro dla 5900 osób, które przeżyły obozy koncentracyjne oraz getta. Jednocześnie organizowano dla nich spotkania i pobyty wypoczynkowe w Niemczech.
Z myślą o tym, że w niezbyt może odległej przyszłości zabraknie osób, które bezpośrednio przeszły przez obozy koncentracyjne, Maximilian-Kolbe-Werk prowadzi założoną w 2007 r. Fundację Maksymiliana Kolbego, pracującą dla przyszłości. "Proces pojednania, opracowanie i uświadamianie naszej historii, muszą być kontynuowane, nawet jeśli już nie będzie wśród nas świadków tamtych czasów" - podkreśla Peter Weiss. Dlatego, dodaje, punktem ciężkości dla fundacji, jest m.in. praca z młodzieżą. I tak np. w Auschwitz zorganizowano już kilka seminariów, podczas których młodzi ludzie ze Wschodu i Zachodu debatowali nad opracowaniem nauk płynących z czasów nazistowskich. Planowane są kolejne projekty. Ale - wyjaśnił przewodniczący Maximilian-Kolbe-Werk - 12 i 13 sierpnia w Auschwitz poświęcimy się wyłącznie pamięci Maksymiliana Kolbego.
Dzieło Maksymiliana Kolbego od 35 lat pomaga byłym więźniom obozów koncentracyjnych Polski i innych krajów Europy Wschodniej. Ok. 1500 osób rocznie otrzymuje bezpośrednią pomoc finansową w wysokości 150-600 euro, dalszych blisko 500 osób rocznie może skorzystać z kuracji sanatoryjnych; organizowane są także wczasy świąteczne dla samotnych byłych więźniów i odwiedziny u osób obłożnie chorych. Roczne wydatki fundacji na te cele wynoszą ok. 250 tys. euro. W samej tylko Polsce jest ok. 17 tys. osób, które przeżyły hitlerowskie obozy koncentracyjne i getta, a teraz mogą liczyć na pomoc Dzieła.
Od 1978 r. kilka tysięcy byłych więźniów z Polski odwiedziło Niemcy, spotykając się z uczniami szkół i różnymi wspólnotami. Spotkania te stały się trwałym fundamentem pojednania polsko-niemieckiego. Dla wielu byłych więźniów organizowane przez stowarzyszenie spotkania były pierwszymi kontaktami z "krajem wroga" po wojnie.
Skomentuj artykuł