Patriarcha Bartłomiej dostrzega renesans religii

(fot. Pvasiliadis [CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)])
KAI / df

Ekumeniczny patriarcha Bartłomiej jest przekonany, że „odradzanie się religii jest dynamicznym ruchem duchowym”. Według ekumenicznej agencji Pro Oriente z Wiednia, honorowy zwierzchnik prawosławia podkreślił to w ramach prowadzonej online na uniwersytecie Capodistrias w Atenach drugiej międzynarodowej konferencji na temat „dyplomacji religijnej”.

Bartłomiej stwierdził, że religii nie można „odsuwać na bok”. Sytuacje, w których religia jest „wykorzystywana” jako rzekome uzasadnienie wybuchów przemocy, nazwał „aberracją”. Przekonywał, że religie powinny być raczej skutecznymi instrumentami wspólnoty i współpracy. Sposobem na osiągnięcie tego jest dialog międzyreligijny.

Celem religii jest sprowadzenie Bożego pokoju na ziemię, a jednocześnie odrzucenie wszelkiej przemocy, która jest produktem ubocznym chorobliwej rzekomej religijności, powiedział prawosławny patriarcha. Przypomniał, że wyzwaniem „na dziś” jest stworzenie „kultury solidarności”, „solidarności, która odnosi się do chrześcijańskiego braterstwa” i musi być „sztandarem dnia dzisiejszego”.

DEON.PL POLECA

Patriarcha Bartłomiej podkreślił też znaczenie dialogu międzyreligijnego i przestrzegł, że ten, kto chce zerwać ten dialog, służy „mrocznym celom”. Przy tej okazji wyraził ubolewanie, że internet jest często nadużywany do szerzenia „nienawiści i fanatyzmu”.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Patriarcha Bartłomiej dostrzega renesans religii
Komentarze (1)
TO
~Tomasz Ostański
10 grudnia 2020, 22:17
Może i Patriarcha ma rację. Jak widać na polskim podwórku dialog międzyreligijny może być łatwiejszy od dialogu wewnątrz religijnego. Na tym wewnętrznym podwórku coraz szersza rzesza domagająca się oczyszczającej konfrontacji, a i niewykluczone podziału. Coraz liczniej przybywa takich, którzy już nie widzą dla siebie miejsca w "takim" kościele. Pojawiają się coraz wyraźniejsze głosy brzmiące niemal jak zaproszenie: "nie mam już wątpliwości, że nie należę do tego samego Kościoła". Nie sposób nie zadać sobie pytania to jeszcze rewolucja czy już wojna domowa? Ci są"rydzykowi", tamci "deonowi", jedni częstochowscy i toruńscy, inni krakowscy lub łódzcy. Tylko ja taki jakiś nijaki i nie wiem czyj.