Peru: trudno walczyć z pandemią, kiedy brak więzi społecznych
Kryzys związany z epidemią koronawirusa jest świadectwem przemian społecznych, jakie dokonały się w peruwiańskim społeczeństwie w ostatnich dziesięcioleciach – uważa metropolita stołecznej archidiecezji.
Peru jest dziś drugim po Brazylii krajem Ameryki Łacińskiej z najwyższą liczbą zakażeń. Do tej pory stwierdzono niemal 250 tys. przypadków na 33 mln mieszkańców. 7 tys. zakażonych zmarło. Jak stwierdza abp Castillo Mattasoglio, głównym epicentrum epidemii jest jego diecezja Lima.
„Moja diecezja liczy mniej więcej 5 mln mieszkańców. 2 mln żyje w skrajnym ubóstwie albo w bardzo niepewnej sytuacji. Ci ludzie z konieczności muszą wyjść z domu, aby przetrwać, nie mogą przestrzegać norm sanitarnych, bo utrzymują się z pracy dorywczej, z drobnego handlu. Do zakażeń dochodzi przede wszystkim na targach. Potem ci ludzie, którzy za dnia wychodzą na zewnątrz, wracają na noc do swych domów, gdzie panuje wielki ścisk i gdzie znowu szczerzy się zakażenie. Dlatego właśnie Lima jest ośrodkiem zapalnym. Innym czynnikiem, który sprzyja rozwojowi epidemii jest nasz system służby zdrowia, w którym panują skrajne nierówności“ - powiedział Radiu Watykańskiemu abp Castillo Mattasoglio
Skomentuj artykuł