Popieranie partii - niebezpieczne dla Kościoła
Zachęcanie wiernych do głosowania na konkretnych polityków i zaangażowanie w działalność polityczną poprzez otwarte popieranie wybranych partii czy ugrupowań niesie wiele niebezpieczeństwa dla Kościoła - powiedział w środę abp Józef Kupny. Przewodniczący Rady KEP ds. Społecznych wygłosił wykład we wrocławskiej siedzibie stowarzyszenia "Civitas Christiana" na temat społecznej aktywności katolików.
Metropolita wrocławski zauważył, że w społeczeństwie tradycyjnym jednostka przyswajała wartości, normy i wzory zachowań, które były z reguły częścią całościowej kultury. - W praktyce istniały ograniczone możliwości osobistego wyboru w stosunku do panującej tradycji religijnej i etycznej. Stabilne systemy wartości, hierarchie norm etycznych, prawnych, obyczajowych stanowiły sprawnie działające regulatory społeczne - podkreślił abp Kupny.
Zwrócił uwagę, że w społeczeństwie pluralistycznym przed człowiekiem otwiera się cała gama konkurencyjnych hierarchii wartości, co otwiera drogę do suwerennego wyboru, zarazem jednak otwierając również pole do relatywizmu etycznego, kwestionowania wszelkich wartości i autorytetów.
Hierarcha zaznaczył przy tym, że po upadku komunizmu w Polsce przed Kościołem otworzyły się nowe możliwości. Z czasem jednak w coraz bardziej pluralistycznym społeczeństwie Kościół zaczął być ignorowany, postrzegany jako jeden z wielu "subsystemów", jako "dostarczyciel" jednej z wielu propozycji, a nawet - przez niechętne środowiska - ukazywany jako zagrożenie dla demokratycznego ładu. - To zmusza nas do szukania nowych form obecności w życiu publicznym i nowych form ewangelizacji - mówił metropolita.
Zwrócił uwagę na potrzebę obecności i zaangażowania katolików w politykę, gospodarkę, media; łączenia postawy otwartości, tolerancji z prawem do upominania się o respektowanie wartości w różnych dziedzinach życia. - Nie można jednak agresją odpowiadać na agresję, to szkodzi wartościom - zaznaczył.
Tłumacząc zebranym, w jaki sposób katolicy powinni działać w sferze politycznej, przywołał sytuację Kościoła we Włoszech po II wojnie światowej, gdzie duchowni wprost udzielali poparcia chrześcijańskiej demokracji.
Podkreślił przy tym, że zachęcanie wiernych do głosowania na konkretnych polityków i zaangażowanie w działalność polityczną poprzez otwarte popieranie wybranych partii czy ugrupowań niesie wiele niebezpieczeństwa dla Kościoła. Wśród nich na pierwszy plan wysuwa się utrata pozycji równoprawnego partnera w relacjach z państwem.
- Kościół schodzi wówczas do jednego rzędu z innymi ugrupowaniami politycznym - tłumaczył abp Kupny, dopowiadając, iż taka działalność utrudnia obecność Kościoła wśród tych katolików, którzy posiadają inne poglądy polityczne lub są członkami innej niż popierana przez duchownych partia. - Skutkiem takiego zaangażowania we Włoszech była utrata zaufania wobec Kościoła wśród robotników - podkreślił metropolita.
Jego zdaniem, lepszym rozwiązaniem wydaje się przyjęcie przez Kościół roli pasterza, który sprawuje swój urząd w sposób niezależny od bieżącej sytuacji politycznej, trzyma się jak najdalej od walk partyjnych i szuka porozumienia ze wszystkimi.
Taka postawa jednak - zdaniem hierarchy - niesie ryzyko zepchnięcia Kościoła na margines życia publicznego. Dlatego konieczne jest wyraźne rozdzielenie powołania i misji osób duchownych i świeckich. - Duchowni powstrzymywaliby się od zaangażowania po stronie takich czy innych ugrupowań politycznych, rezerwując dla siebie funkcję pasterza, nauczyciela moralności i mediatora. Świeccy natomiast działaliby w sferze politycznej, ale bez powoływania się na mandat ze strony Kościoła - wyjaśnił.
"Jeżeli te dwa sposoby postępowania osób duchownych i świeckich byłyby realizowane konsekwentnie i w sposób czytelny dla zewnętrznego obserwatora, być może rozwiązałoby to dylematy etyczne" - spuentował abp Kupny.
Skomentuj artykuł