"Prawda o katastrofie smoleńskiej - w zasiekach kłamstw"

(fot. PAP/Paweł Supernak)
KAI / slo

O walce z faktami, kłamstwach na temat Katynia i o wciąż nowych wątpliwościach dotyczących katastrofy smoleńskiej mówił podczas Mszy św. w łódzkiej archikatedrze abp Marek Jędraszewski.

- Prawda z trudem przebija się przez zasieki kłamstw, które od samego początku były podawane do publicznej wiadomości - powiedział metropolita łódzki w 5. rocznicę katastrofy pod Smoleńskiem.

DEON.PL POLECA

Treść homilii abp. Marka Jędraszewskiego

10 kwietnia 2015 - rocznice: katyńska i smoleńska

Walka z faktami

Dzisiejsze czytania mszalne mówią o faktach. Pierwszym i najbardziej podstawowym z nich jest fakt spotkania Apostołów ze Zmartwychwstałym Chrystusem. Jan Ewangelista podaje go, odwołując się najpierw do swego osobistego doświadczenia: "Żaden z uczniów [w tym także i on] nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan" (J 21, 12 b). Następnie przekazuje informację zredagowaną czysto obiektywnie, na sposób jakiegoś historycznego zapisku: "To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał" (J 21, 14).

Drugi fakt odnosi się do działalności Apostołów, wynikającej z tego, że Chrystus naprawdę żyje. Syntetycznie wyraził ją św. Marek, uczeń Piotra, w ostatnim zdaniu swej Ewangelii: "Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły" (Mk 16, 20). Takim znakiem było uzdrowienie przez św. Piotra człowieka chromego od urodzenia - uzdrowienie dokonane "w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka" (Dz 3, 6).

Dzisiejsze czytania mszalne mówią także o walce z faktami. Arcykapłani i starsi żydowscy nie mieli żadnej wątpliwości, że Piotr i Jan, uzdrawiając chromego, "dokonali jawnego znaku, oczywistego dla wszystkich mieszkańców Jerozolimy". Stwierdzali jednoznacznie: "Przecież temu nie możemy zaprzeczyć" (Dz 4, 16). A jednak uznali za stosowne, aby Apostołom zabronić przemawiania w imię Jezusa. Miało to być dla wszystkich imię zakazane - mimo iż Piotr "napełniony Duchem Świętym" głosił, że "nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4, 12).

Walka z faktami będzie trwała nadal. Apostolskie posługiwanie będzie stale napotykało na zdecydowany opór zarówno ze strony Żydów, dla których ukrzyżowany Chrystus był - jak pisał św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian - zgorszeniem, jak i ze strony pogan, dla których był On po prostu głupstwem (por. 1 Kor 1, 23). Żydzi nie chcieli zgodzić się z tym, że Jezus z Nazaretu jest przepowiedzianym przez proroków Mesjaszem, podczas gdy poganie odrzucali możliwość Jego powstania z martwych. Argumentacja Żydów była natury religijnej, natomiast negatywna reakcja pogan wynikała z przesłanek zdroworozsądkowych. Niekiedy obydwie postawy spotykały się ze sobą, gdy u obydwóch w ich walce z chrześcijanami dochodził jeszcze do głosu rozum polityczny. To w jego imię arcykapłani wraz ze starszymi przekupili stojących u grobu Chrystusa żołnierzy, nakłaniając ich do ewidentnego i cynicznego kłamstwa: "Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu" (Mt 28, 13-14).

Kłamstwo katyńskie

Jeśli walka z faktami wsparta przez cyniczne kłamstwo dotyczyła tak fundamentalnej dla całej ludzkości prawdy, jaką jest jej zbawienie dokonane w imię Jezusa, to czy możemy się dziwić, że podobny mechanizm zadziałał także wtedy, gdy ateistyczny bolszewizm stanął oko w oko z prawdą, iż polscy oficerowie, którzy jesienią 1939 roku znaleźli się w radzieckiej niewoli, są niezłomni w swej wierności wobec Polski? Taką właśnie opinię o nich 75 lat temu sformułował Beria w tajnej notatce nr 794/B, skierowanej 2 marca 1940 roku do Stalina. Według niego, oficerowie ci "stanowią zdeklarowanych i nie rokujących nadziei poprawy wrogów władzy sowieckiej" i dlatego należy ich rozstrzelać "bez wzywania skazanych, bez przedstawiania zarzutów, bez decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia". W dniu 5 marca 1940 roku wydano tajną decyzję nr P13/144, w której zaaprobowano propozycje Berii. Podpisali ja najwyżsi przedstawiciele ówczesnych władz Związku Sowieckiego: Stalin, Woroszyłow, Mołotow, Mikojan, Kalinin i Kaganowicz. Prawie miesiąc później, 3 kwietnia, z obozu w Kozielsku wyruszył pierwszy transport jeńców kierowanych na egzekucję do Katynia, ostatni - 12 maja. W tym samym niemal czasie podobne transporty śmierci miały miejsce w innych obozach: obóz w Starobielsku likwidowano od 5 kwietnia do 12 maja, obóz w Ostaszkowie od 4 kwietnia do 16 maja. Zapewne w tym samym przeciągu czasu mordowano polskich jeńców w obozach w Kijowie i Mińsku. Zawsze podobnie: najpierw krępowano z tyłu ręce, a potem podstępnie, w tył głowy, na którą narzucono wojskowy płaszcz, z bliskiej odległości kierowano jeden śmiercionośny pocisk. Tych pocisków wystrzelono około dwadzieścia dwa tysiące... Tak ginęła elita polskiego narodu: oficerowie Wojska Polskiego, policjanci, oficerowie rezerwy: urzędnicy, lekarze, profesorowie, prawnicy, nauczyciele, duchowni, literaci, kupcy... 26 października 1940 roku 125 funkcjonariuszy NKWD uczestniczących w przygotowaniu zbrodni i jej wykonaniu zostało nagrodzonych przez Ławrientija Berię tajnym rozkazem nr 001365 NKWD ZSRR "za pomyślne wykonanie zadań specjalnych".

Prawdę o tym ludobójstwie próbowano zachować w najgłębszej tajemnicy: doły z ciałami zamordowanych oficerów zasypano, a potem zasadzono tam las. A jednak strzępy prawdy zaczęły docierać do nielicznych świadków tamtych tragicznych wydarzeń - jak, na przykład, do owej młodej Polki, w stronę której wieziony na egzekucję do katyńskiego lasu jakiś żołnierz rzucił swą oficerską czapkę, wołając "Jeszcze Polska nie zginęła". Później, po odkryciu w 1943 roku przez Niemców masowych grobów w Katyniu, pojawiły się niepowątpiewalne ślady: orzełki z mundurów, żołnierskie nieśmiertelniki, medaliki, guziki. A przede wszystkim ciała ofiar z przestrzeloną od tyłu głową. Nawet zapiski z ostatniej drogi z Kozielska. Szczególnie dramatycznie brzmi zakończenie dziennika mjr. Adama Solskiego, gdy prowadzony na śmierć dnia 9 kwietnia 1940 zdążył jeszcze zanotować: "Piąta rano. Od świtu dzień rozpoczął się szczególnie. Wyjazd karetką więzienną w celkach (straszne!). Przywieziono gdzieś do lasu; coś w rodzaju letniska. Tu szczegółowa rewizja. Zabrano zegarek, na którym była godzina 6.30 (8.30). Pytano mnie o obrączkę, którą (...). Zabrano ruble, pas główny, scyzoryk".

O prawdę o śmierci polskich oficerów upomniał się rząd gen. Władysława Sikorskiego w Londynie. Dnia 17 kwietnia 1943 zwrócił się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o zbadanie sprawy. To stało się pretekstem najpierw do opublikowania na łamach "Prawdy" artykułu zatytułowanego Polscy wspólnicy Hitlera, a następnie do zerwania przez Związek Sowiecki relacji dyplomatycznych z Rządem polskim. Kilka miesięcy później, 4 lipca tegoż roku generał Sikorski zginął w katastrofie lotniczej w Gibraltarze. Jej okoliczności po dzień dzisiejszy są owiane mgłą tajemnicy. W styczniu 1944 roku Stalin ustami Komisji Burdenki ogłosił, że sprawcami mordu katyńskiego są Niemcy. W imię interesów geopolitycznych tę wersję skwapliwie przyjęli alianci zachodni: Amerykanie i Anglicy - wbrew dobrze znanym sobie faktom. Raporty odnoszące się do prawdziwego przebiegu tragedii katyńskiej woleli głęboko ukryć w swych sejfach, a na całość rzucić kurtynę milczenia. Nie chcieli przecież tracić tak cennego sojusznika w walce z Hitlerem, jakim w ich oczach jawił się Józef Stalin. Szczytem cynizmu, czy też tak zwanej Realpolitik, było stwierdzenie Winstona Churchilla, który 15 kwietnia 1943 roku powiedział wprost gen. Sikorskiemu: "Są rzeczy, które, choć wiarygodne, nie nadają się do tego, by mówić o nich publicznie". Tym bardziej o zbrodni katyńskiej milczano w czasach PRL-u, a jeśli już poruszano wtedy tę kwestię, jednym głosem powtarzano kłamliwe stwierdzenia Burdenki: wszystkiemu winni są Niemcy. Potędze kłamstwa przeciwstawiała się jedynie rodzinna ustna tradycja, przekazywana przez całe pół wieku w wielu polskich domach, umacniana między innymi słowami słynnego wiersza Zbigniewa Herberta Guziki, które okazały się "do końca nieugięte". One jedynie pozostały trwałym znakiem prawdy, bo jako przedmioty kłamać nie mogły. One nie były w stanie wybrać Realpolitik. One, przez sam fakt, że były w dołach śmierci, mówiły jednoznacznie o tych, którzy na skutek zbrodni dokonanej wiosną 1940 roku tam się znaleźli. "Tylko guziki nieugięte/ przetrwały śmierć świadkowie zbrodni/ z głębin wychodzą na powierzchnię/ jedyny pomnik na ich grobie/ są aby świadczyć Bóg policzy/ i ulituje się nad nimi/ lecz jak zmartwychwstać mają ciałem/ kiedy są lepką cząstką ziemi".

Wydawać by się mogło: prawda ostatecznie zwycięży i padnie wreszcie pełne pokory słowo: "Przepraszam". A potem drugie: "Wybaczcie". Takie nadzieje zaczęły się tlić dwadzieścia lat temu. Tymczasem w marcu 2005 roku, w 65. rocznicę podjęcia przez Stalina zbrodniczej decyzji o wymordowaniu polskich oficerów, główny rosyjski prokurator wojskowy gen. Aleksandr Sawienkow stwierdził, że ludobójstwo na narodzie polskim nie miało miejsca ani na poziomie państwowym, ani w sensie prawnym, i że sprawa została zamknięta jako wojskowe przestępstwo służbowe, związane z przekroczeniem uprawnień służbowych. Inaczej mówiąc, zbrodnia katyńska winna być traktowana jako przestępstwo pospolite, a jej sprawcy powinni być chronieni na mocy przedawnienia. Pięć lat później, 19 marca 2010 roku, kiedy Polska przygotowywała się do obchodów 70. rocznicy Katynia, rosyjski rząd stwierdził, że nie udało się potwierdzić okoliczności schwytania polskich oficerów, a tym bardziej charakteru postawionych im zarzutów a nawet faktu, czy je udowodniono. Co więcej, nie ma nawet pewności, czy Polaków w ogóle rozstrzelano. 6 października 2011 roku rosyjski wiceminister sprawiedliwości Georgij Matiuszkin oświadczył podczas rozprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu, że nie ma dowodów, iż polscy oficerowie zostali zamordowani, stąd należy ich traktować jak osoby "zaginione". Co więcej, kilkanaście dni później w piśmie do Trybunału Matiuszkin cynicznie stwierdził, że krewni ofiar zbrodni nie cierpieli, bo przecież nie znali swych bliskich.
O faktach katyńskich znowu świadczyć muszą żołnierskie guziki... Nieugięte...

Kłamstwo smoleńskie

Aby upomnieć się o prawdę o Katyniu, rankiem 10 kwietnia 2010 roku z warszawskiego Okęcia wystartował rządowy samolot z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, z najwyższymi dowódcami wszystkich rodzajów sił zbrojnych Wojska Polskiego, wysokimi przedstawicielami Sejmu i Senatu, duchownymi, profesorami, osobami szczególnie zasłużonymi dla najnowszej, a także dla niezbyt odległej historii naszej Ojczyny. Nie doleciał... Nigdy dotąd w całej swej ponad tysiąc lat liczącej historii państwo polskie nie zostało tak boleśnie doświadczone.

Od pięciu też lat trwają zacięte dyskusje nad przyczynami tej tragedii. Prawda z trudem przebija się przez zasieki kłamstw, które od samego początku były podawane do publicznej wiadomości. Dzisiaj wiemy: nie było kilku prób podchodzenia do lądowania; prezydent nie kazał pilotom za wszelką cenę lądować; generał Andrzej Błasik nie był pijany; niewytłumaczalne jest zawieszenie działania praw dynamiki Newtona, bo przecież bezpośrednie uderzenie samolotu w ziemię musiałoby skutkować ogromnym lejem, a tego leju nie było, mimo że grunt był dość miękki; Rosjanie wcale nie byli nam przychylni; w Smoleńsku nie przekopano ziemi na metr głębokości, centymetr po centymetrze; ciała niektórych osób nie zostały właściwie zidentyfikowane, niektóre z nich zostały wprost zbezczeszczone; rząd polski świadomie oddał śledztwo w ręce Rosjan, zgadzając się na zastosowanie konwencji chicagowskiej, by za nic nie odpowiadać...

Ten ostatni fakt wynika z książki, noszącej tytuł Zamach na prawdę. Jest ona wywiadem rzeką z Małgorzatą Wassermann. Jej ojciec jako poseł na Sejm RP zginął pod Smoleńskiem. Lektura tej książki z jednej strony poraża, ale z drugiej daje nadzieję. Są bowiem ciągle jeszcze ludzie, którzy mają odwagę powiedzieć: "Na pewno nie zostawię tej sprawy. I będę pytać do końca życia".

Postawa p. Wassermann jest tym bardziej godna podkreślenia, że 12 marca tego roku, niemal dokładnie w 75. rocznicę zbrodni katyńskiej a na miesiąc przed 5. rocznicą smoleńską, polscy eurodeputowani z rządzącej aktualnie partii zażądali w Parlamencie Europejskim usunięcia 20. punktu uzgodnionego już projektu rezolucji, w którym wzywano władze Rosji "do niezwłocznego zwrócenia Polsce wraku samolotu rządowego TU-154 oraz wszystkich jego czarnych skrzynek", a także apelowano "o przeprowadzenie międzynarodowego i niezależnego dochodzenia w sprawie przyczyn katastrofy". Po raz kolejny okazało się, że także w Polsce jest jeszcze wielu ludzi, którzy za wszelką cenę chcieliby, aby nad Smoleńskiem ciągle utrzymywała się gęsta mgła.

Na szczęście, o faktach smoleńskich świadczą nie tylko martwe przedmioty. Świadczą przede wszystkim żywi ludzie. Nieugięci. Ich głosu nie wolno nam - także w sobie - zagłuszyć...

Pietà. A ponad wszystko miłosierdzie...

Antyczna tradycja chrześcijańska podpatrzyła jeszcze jeden fakt - to, co się zdarzyło między zdjęciem z krzyża a pochowaniem w grobie. Podpatrzyła sercem i wiarą. Pietę. Matkę Najświętszą trzymającą w swych ramionach martwe ciało Syna. Zbolałą, niemo wpatrującą się w rany, z których jeszcze sączyła się krew. Ten fakt został utrwalony na niezliczonych obrazach i w trudnych do porachowania rzeźbach - aż po słynną Pietę Michała Anioła z Bazyliki watykańskiej.

W Piecie wyraża się bezmierny ból wszystkich matek świata, którym przyszło patrzeć na okrutną śmierć swoich dzieci. Pietà zastępuje wszystkie matki świata, których synowie umierali w przerażającej samotności, przez swych katów już za życia skazani na zapomnienie na zawsze. Pietà jest przejmującym wołaniem do Boga - o Jego miłosierdzie dla bezbronnych ofiar, a jeszcze bardziej o Jego miłosierdzie dla katów...

Pieta z Golgoty wpisała się w historię obrazu Matki Boskiej Kozielskiej. 28 lutego 1940 roku porucznik Henryk Gorzechowski podarował swemu synowi, Henrykowi Gorzechowskiemu-juniorowi, ułanowi z cenzusem, w dniu jego urodzin, wykonany przez siebie obrazek nawiązujący do obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej. Obydwaj - ojciec i syn - w 1939 roku znaleźli się w sowieckiej niewoli, spotkali w jenieckim obozie w Szepietówce, potem zostali przewiezieni do Kozielska. Obrazek był właściwie płaskorzeźbą zrobioną z wyciętego z pryczy kawałka deseczki naturalnego koloru. Ponad dwa miesiące później, 11 maja 1940 roku, na apelu zostało wyczytane nazwisko Henryk Gorzechowski. Kazano wystąpić. "Ojciec czy syn?" - zapytał Gorzechowski-junior. Po chwili zastanowienia enkawudzista odpowiedział: "Wsio rawno. Dawaj - otiec" - "Obojętnie, niech będzie ojciec". Syn chciał iść razem z nim, ale enkawudzista nie pozwolił. Kiedy ojca odprowadzano do grupy oficerów opuszczających Kozielsk, zdążył jeszcze rzucić synowi: "W razie czego opiekuj się matką". Ojca wywieziono do Katynia, syn cudownie przeżył wojnę, opuszczając sowiecką Rosję wraz z armią Andersa, potem walcząc na morzu na krążowniku "Trynidad", a następnie na lądzie w 1 Dywizji Pancernej dowodzonej przez generała Stanisława Maczka. Wszędzie towarzyszyła mu Matka Boska wykonana przez ojca. Nazywał ją Matką Boską Kozielską. Z nią wrócił do Polski.

Jest jeszcze jedna Matka Boska Kozielska, zwana także Katyńską, namalowana w 1968 roku. Jego autorką była Anna Danuta Staszewska, żona Stefana Staszewskiego, działacza komunistycznego, jednego z najbardziej znaczących ministrów PRL w czasach stalinowskich. Jako pierwowzór służył jej obraz Matki Boskiej Wileńskiej. Staszewska namalowała Dziewicę Maryję, trzymającą w swych dłoniach nagą, ludzką głowę o przestrzelonej potylicy. Nazwała ją Pietą I. Kilka lat później powstała Pietà II, inspirowana obrazem Matki Boskiej Jasnogórskiej. Na koniec, w 1972 roku, Staszewska wykonała czarno-biały linoryt Piety. W obawie przed komunistyczną władzą obrazy te pozostawały w ukryciu w domu Staszewskich. Ich obecność musiała być tam na tyle silna i krusząca stwardniałe umysły, że po jakimś czasie Stefan Staszewski zbliżył się do Kościoła, a potem przyjął w nim chrzest. To było pierwsze zwycięstwo Madonny Katyńskiej. Następnie, od czasów pierwszej "Solidarności", przyszły kolejne. Linoryt sfotografowany przez Macieja Rayzachera krążył z rąk do rąk, w ukryciu, w obawie przed władzami. W powszechnym odczuciu społecznym stał się on niezwykle przejmującym i trafnym symbolem zbrodni katyńskiej. W oparciu o linoryt Staszewskiej ludowy rzeźbiarz Stanisław Bałos wykonał polichromowany drzeworyt, który został pobłogosławiony przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Drzeworyt był świadkiem najważniejszych wydarzeń związanych z najnowszą historią Katynia: wmurowania kamienia węgielnego pod cmentarz w Katyniu, otwarcia cmentarzy w Katyniu, Charkowie i Miednoje, złożenia wieńca przez rosyjskiego prezydenta Borysa Jelcyna pod krzyżem katyńskim na Powązkach. Były plany, aby drzeworyt znalazł się także na pokładzie rządowego Tu-144, którym 10 kwietnia 2010 roku udawała się do Smoleńska delegacja państwowa z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Jednak na kilka dni przed odlotem zdecydowano, aby na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej zabrać jego kopię. Oryginał pozostał, na szczęście, w Kraju.

Czy można się zatem dziwić, że głównym elementem odsłanianego dzisiaj w Łodzi pomnika katyńskiego i smoleńskiego jest spiżowy odlew Matki Najświętszej nawiązujący do linorytu Anny Staszewskiej? Autorka odlewu, łódzka rzeźbiarka Krystyna Solska, dokonała w nim jednak kilka istotnych przekształceń. Ciało - a nie głowę - zamordowanego polskiego oficera obejmują ręce Matki Boskiej Miłosiernej z wileńskiej Ostrej Bramy. Można by powiedzieć: Matka Boska oderwała od siebie skrzyżowane dłonie, by miłosiernie objąć nimi swego wiernego żołnierza i przycisnąć go do piersi. Sama zaś Matka Najświętsza ma na ramionach płaszcz Królowej Polski znaczony orłem z czasów Wazów, bo przecież to wywodzący się z tego właśnie rodu król Jan Kazimierz dnia 1 kwietnia 1656 roku ogłosił Ją we Lwowie Królową naszego narodu.

Na zakończenie dzisiejszej Mszy świętej odlew zostanie odsłonięty i poświęcony na zewnętrznej stronie absydy naszej Katedry. Od wewnętrznej jej strony znajduje się otoczony czcią licznych wiernych obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Trudno o bardziej przejmującą zbieżność. Natomiast na osi absydy, w parku, znajduje się wielki krzyż. Nie byłoby przecież Piety bez krzyża, tak jak bez niego zupełnie niezrozumiałe pozostałoby przesłanie o Bożym miłosierdziu. Pod odlewem łódzkiej Matki Boskiej Katyńskiej a równocześnie Smoleńskiej, naszej szczególnej Piety, znajduje się napis, który dzisiaj staje się naszą żarliwą modlitwą:

MATKO O TWARZY JAK POLSKA ZIEMIA
CZARNEJ
MATKO O TWARZY JAK POLSKA ZIEMIA
ZNACZONEJ BLIZNAMI
DO SERCA SWEGO JAK SYNA
NAS PRZYGARNIJ
KRÓLOWO NASZA
TARCZO OBRONNA
MÓDL SIĘ ZA NAMI.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Prawda o katastrofie smoleńskiej - w zasiekach kłamstw"
Komentarze (27)
K
kobaz
11 kwietnia 2015, 20:41
Ustami Palikota i zielonych ludzików putlera przemawia Bronisław WSI Komorowski i jego polityczne zaplecze. Dowodów na to dostarczył sam Palikot, opowiadając publicznie o tym, jak to dzwonili do niego do Sejmu Komorowski i Michnik i instruowali jak on i jego trzoda mają głosować w poszczególnych przypadkach. Ta hołota z Krakowskiego Przedmieścia rozlała się teraz po forach internetowych.
Z
zaciekawiony
11 kwietnia 2015, 20:23
A to palikociarnia zrobiła jakiś sojusz z ruskimi trollami ?
M
Mike
11 kwietnia 2015, 12:21
To jest przyklad na to jak NIE POWINNA WYGLADAC HOMILIA
AL
Andrzej L
11 kwietnia 2015, 21:07
Dlaczego ?
J
Jasiek
11 kwietnia 2015, 11:28
  Chocholi  taniec  Polaków  A.D. 2015
Z
zaza
11 kwietnia 2015, 11:25
Popatrzcie teraz na proporcje tego kazania, ile jest nauki o Bogu a ile o "oparach absurdu". Wniosek: Biskup nie żyje modlitwa, Bogiem, nie ma nic wiernym do przekazania, żyjea telewizornią. jeszcze o sztucznej mgle nie ma, o helu i parowkach co by sie ugotowały i wiele innych bzdurach.
W
wert
11 kwietnia 2015, 11:13
nowa świecka tradycja  składanie wieńców na chodniku. I tak co miesiąc, nie na grobie gdzie leżą doczesne szczątki. Dość tego wszystkiego na pokaz. Czym ci ludzie co zginęli byli gorsi od Ciebie i mnie? Tym, że za państwowe pieniądze polecieli na wycieczkę. Ja też bym poleciał gdyby ktoś mi taką przejażdżkę zafundował. Dość obłudy. Nie mogę na to patrzeć. Czy ludzie nie widzicie że ten co ukradł księżyc, chce teraz zawłaszczyć Polskę. Ja nie jestem po jego stronie, bo umiem myśleć.
R
rew
11 kwietnia 2015, 09:25
Jak można mówić, że ktoś kłamie, a jednocześnie przynzawać, że prawda jest nieznana. Kolejny specjalista od wypadkow lotniczych. W Alpach uderzył ze znacznie większa prędkością i też nie ma leja. Warto chyba przeczytac przemowienie Benedykta XVI do polskich księży w katedrze warszawskiej. maja byc specjalistami od Boga, a nie od budownictwa.
A
Albo
11 kwietnia 2015, 11:10
Nie ma leja, bo samolot uderzył w skały Alp!
C
cm
11 kwietnia 2015, 09:11
Już papież Benedykt wołał w Polsce, że kapłani mają być ekspertami od ducha. Ale gagngrena nadal toczy Kościół w Polsce. A później będą lamenty, że ludzie do Kościoła nie chodzą, że się oddalają. Biskupi powinni sobie zrobić pożądny rachunek sumienia. Ale czy niektórych na to stać?
&
<...>
11 kwietnia 2015, 09:05
homilia abpa Marka Jędraszewskiego [url]http://www.youtube.com/watch?v=UEkRQnRCdGs[/url]
M
marta
11 kwietnia 2015, 09:51
Wspaniała, poruszająca homilia. Dziękujmy Bogu za takich Kapłanów
NP
non possumus
11 kwietnia 2015, 08:43
~Kolega Lemańskiego  joanna.b 03:38:42 | 2015-04-11 Co ma wspólnego odnośny fragment Ewangelii z oparami smoleńskimi? Dlaczego b. Jedraszewski ogłasza spiskową teorią niczym Prawdę Ojawioną do wierzenia podaną? Kościół to czy partia polityczna? Swiątynia to, czy wiec polityczny? DEON WŁAŚNIE PO TO POWSTAŁ ABY TAKIE KOMENTARZE BEZ MODERACJ ROZSIEWAĆ NA NIBY JEZUICKIM PORTALU. ALE DLA SWOICH CENZURA DZIAŁA OSTRO - CAŁYMI TYGODNIAMI. tO WŁASNIE GRUPKA DEONOWYCH JEZUITÓW MIAŁA NA CELU?
AL
Adrian Londyn
11 kwietnia 2015, 10:35
Jezuici reprezentuja Boga , raczej ty reprezentujesz demona. Nie podoba mi sie Twoj atitiude wypowiedzi!
P
Polak
11 kwietnia 2015, 08:34
Oczywiście dla ruskich zielonych ludzików w Polsce nawet najważniejsze pytania w sprawie tej katastrofy nic nie znaczą Dlaczego części TU-154 były rozrzucone przed miejscem, w którym podobno spadł i dlaczego Rosjanie zaraz po katastrofie przesunęli duży element TU-154 bliżej reszty szczątków samolotu co widać na zdjęciach satelitarnych? Czy TU-154 podczas remontu w Rosji był bez przerwy pod kontrolą polskich służb? Dlaczego podczas odsłuchiwania kopii czarnych skrzynek nie poproszono rodzin ofiar o pomoc w identyfikacji głosów ofiar, co by zwiększyło wiarygodność tej identyfikacji? Jak wyjaśnić, że tak duży samolot jak TU-154 na niewielkim odcinku lotu mógł się odwrócić na plecy? Jak wyjaśnić, że tak duży samolot bez części skrzydła mógł się wznosić szybciej niż pozwalały na to jego parametry techniczne? Jak wyjaśnić odcięcie skrzydła przez brzozę, skoro prokuratura ma ekspertyzę dokonaną na podstawie polskiej czarnej skrzynki, że TU-154 leciał nad brzozą? A nawet samo uciecie skrzydła przez taką brzozę jest fizycznie niemożliwe ? Jak wyjaśnić rozpad wolno lecącego na niewielkiej wysokości TU-154 na 60 tysięcy fragmentów co stwierdzili polscy archeolodzy? Jak wyjaśnić odcięcie całego zasilania w TU-154 na 15 metrach co wynika z analizy polskiej czarnej skrzynki? Czy oryginały czarnych skrzynek można było sfałszować przez tyle czasu biorąc pod uwagę, że to Rosjanie przecież je produkują? Dlaczego nie przeprowadzono sekcji zwłok ofiar zaraz po ich powrocie do Polski mimo, że wymaga tego nasze prawo? Dlaczego rodzinom ofiar zakazano otwierania trumien przed pogrzebem swoich bliskich? Dlaczego światowej sławy ekspertowi nie pozwolono na udział w sekcji zwłok w Polsce? Dlaczego do wyjaśniania katastrofy użyto konwencji chicagowskiej dotyczącej lotów cywilnych? Dlaczego prokuratura tak późno zbadała wrak TU-154 i zmierzyła brzozę? Dlaczego PO i PSL nie zgadzają się na wystąpienie o pomoc międzynarodową?
MC
Mistrz Ciętej
11 kwietnia 2015, 04:15
> nie było kilku prób podchodzenia do lądowania; FAKT > prezydent nie kazał pilotom za wszelką cenę lądować; FAKT > generał Andrzej Błasik nie był pijany; FAKT > Rosjanie wcale nie byli nam przychylni; FAKT > w Smoleńsku nie przekopano ziemi na metr głębokości, centymetr po centymetrze; FAKT > ciała niektórych osób nie zostały właściwie zidentyfikowane, FAKT > niektóre z nich zostały wprost zbezczeszczone; FAKT > rząd polski świadomie oddał śledztwo w ręce Rosjan, zgadzając się na zastosowanie konwencji chicagowskiej, by za nic nie odpowiadać... FAKT. Typowy styl premiera Tuska. Lej trzeba było pominąć.
1
111111111111111
10 kwietnia 2015, 22:33
Tomasz Lis przekonuje, że nie ma szans na wyciszenie sporu wokół przyczyn katastrofy smoleńskiej. - Nie dogadamy się, bo drugiej stronie zależy nie na prawdzie, tylko na ich prawdzie o zamachu. Pan Artymowicz miał czelność napisać nie taką ekspertyzę i już mu się do dziadka dogrzebali. Przecież to szaleństwo - mówił szef "Newsweeka" w TOK FM.
Ś
śmieszne
10 kwietnia 2015, 22:31
Już bp. Krasicki pisał "Smiejmy się z głupich choćby przewielebnych" Oj było by się z kogo śmiać, ale od tego czasu mgła smoleńska na oczy zaszła dla wielu i nie potrafią czytać między wierszami.
1
111111111111
10 kwietnia 2015, 22:08
Człowieku mieniący się biskupem nie szczuj!!!!!!!!!!!!!Wstyd!!!!!!!!!!Ale ty go pewnie nie masz, a szkoda.
1
111111111111111111111111
10 kwietnia 2015, 22:05
No i mamy kolejnego eksperta w dziedzinie katastrof lotniczych, jak widać Polska w tej dziedzinie jest potęgą!Cieszę się że ten polityk nie jest moim biskupem(wspólczuje jednocześnie tym których biskupem jest). Franciszku jakże wiele masz do zrobienia !Niech Ci Pan Bóg błogosławi i da wiele sił bo widać że zadanie przeogromne. POLITYCY PRECZ Z kOŚCIOŁA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
jazmig jazmig
10 kwietnia 2015, 19:56
[url]http://www.rp.pl/artykul/1192358.html[/url] Ta straszliwa katastrofa to również straszliwy wstyd dla nas. Air Force One państwa, które pretenduje do roli europejskiego gracza, rozbija się, ponieważ piloci elitarnej jednostki wojskowej, powołanej specjalnie do przewożenia najważniejszych osobistości, wprowadzili współrzędne pasa w innym układzie niż ten, w którym pracował ich GPS; niewłaściwie korzystali z wysokościomierzy; nie posłuchali wieży, że nie ma warunków; oszukali, a potem ignorowali urządzenie mówiące ludzkim głosem: „podciągnij, lecisz w ziemię"; wreszcie przekroczyli wysokość decyzji, wypatrując przez okna gruntu (eufemizm, zeszli poniżej poziomu pasa). Do tego gorzka wisienka na torcie: nie mieli dopuszczeń, żeby w ogóle tego dnia na tej maszynie wzbić się w powietrze, a te nieaktualne, które mieli, były udzielone bezzasadnie.
OP
ot, POlszewia
11 kwietnia 2015, 08:50
>wprowadzili współrzędne pasa w innym układzie niż ten, w którym pracował ich GPS< Fragment polskich uwag do raportu MAK: „Z posiadanych informacji wynika, że przekazane stronie polskiej dane lotniska, w tym: współrzędne położenia środka lotniska, współrzędne progów drogi startowej i współrzędne posadowienia anten bliższej i dalszej radiolatarni prowadzącej (wszystkie współrzędne na karcie podejścia) wyrażone są w układzie odniesienia SK-42, a nie w ogólnie przyjętym obecnie do stosowania w lotnictwie układzie WGS-84. O tym fakcie nie poinformowano strony polskiej w momencie przekazywania przez stronę rosyjską kart podejścia. Potraktowanie współrzędnych wyrażonych w układzie SK-42 jako współrzędnych WGS-84 spowodowało wprowadzenie błędnych danych do systemów pokładowych (GPS/FMS) samolotu Tu-154M”. >nie posłuchali wieży, że nie ma warunków< >przekroczyli wysokość decyzji< Polskich pilotów, zmylonych przez złe karty podejścia, utrzymali w błędzie kontrolerzy z wieży w Smoleńsku. Załoga Tu-154 była błędnie informowana o położeniu na kursie i ścieżce. W trakcie lotu polskiego Tu-154 ppłk Plusnin prowadził konsultacje telefoniczne z dyżurnym operacyjnym Sztabu Kierowania Lotnictwem Wojskowo-Transportowym Sił Powietrznych Federacji Rosyjskiej w Moskwie, mającym hasło wywoławcze "Logika"1, a płk Krasnokucki z dowództwem w Twerze oraz dowództwem wojsk lotniczych w Moskwie. W wyniku tych rozmów lotniska w Smoleńsku nie zamknięto. I wieża w Smoleńsku kazała zejść załodze aż do 50 m. To płk Krasnokucki nakazał sprowadzić samolot do wysokości 50 m (choć polscy piloci i tak próbowali poderwać samolot na 100 m) i wydał decyzję zezwalającą na próbne podejście do lądowania. Zrobił to po rozmowie z niejakim gen. Benediktowem. Wysokość decyzji wynosi 100 m.
K
katoliczka
10 kwietnia 2015, 19:51
Jak widać dla każdego "prawda" jest inna. Żaden arcybiskup nie jest ekspertem od katastrof lotniczych i nie powinien o tym sie wypowiadać w tym tonie. Dla mnie Pani Wasserman nie jest wyrocznią i nie zgadzam się z jej zdaniem. Biskup nie powinien wypowiadać się w tym tonie w kościele. Dlatego tylu ludzi odwraca się od kościoła
A
Adam
10 kwietnia 2015, 19:39
Nienawidzę, gdy biskupi oskarżają nie mając dowodów, narzucają innym swoje zdanie itp... Jestem katolikiem i nie życzę sobie, żebym w kościele słuchał o Smoleńsku i "zabójstwie polskiej demokracji po 10.04.2010" :/ PiS, PiS, PiS ... a może księża powinni się odłączyć wreszcie od polityki?!
J
Jan
10 kwietnia 2015, 19:18
A wieczorem o 19  ks.kard. Nycz będzie przewoniczył Mszy Św. w Archikatedrze św. Jana w Warszawie - transmisja na żywo w TV Trwam
R
rajker
10 kwietnia 2015, 18:57
Wpychając na na kolanach i na siłę do Unii i w struktury NATO lewcy,liberałowie oraz PiS jako jeden z ważniejszych argumentów wmawiali nam bezpieczeństwo w tych organizacjach. USA i NATO prowadzą od wielu lat całodobowy monitoring całego ziemskiego globu. Więc oni z pewnością wiedzą co było przyczyną i jak przebiegała ta katostrofa. To oni powinni zająć się śledztwem,bo przecież zginęli w tej katastrofie NATO-wscy generałowie i prezydent NATO-wskiego państwa. Ale tak jak Rosjanie nie zabierają głosu w sprawie WTC,tak USA milczą w sprawie katastrofy Tupolewa.
S
sm
10 kwietnia 2015, 21:56
Przecież właśnie o to proszą rodziny ofiar. Aby śledztwo zostało przejęte przez międznarodową komisję.By rząd wystąpił do NATO i USA i innych ekspertów z różnych krajów o pomoc, bo nikt ich o nic do tej pory nie poprosił. Komu Amerykanie mają  przekazać swoją wiedzę, jak polski rząd ich o to nie prosił.  Prokuratura nawet nie potrzebuje wraku samolotu ani oryginałów czarnych skrzynek, a może i innych dowodów w tej sprawie, to po co ma jeszcze słuchać innych opinii.