Sarajewo: biskup ostrzega przed najgorszym

(fot. EPA/Jasmin Brutus)
Radio Watykańskie / PAP / drr

Bośnią i Hercegowiną nie da się normalnie rządzić, nawet gdybyśmy mieli dobrych i uczciwych polityków - uważa biskup pomocniczy Sarajewa Pero Sudar.

Nawiązując do trwających w kraju zamieszek, ostrzega on, że sytuacja jest bardzo napięta. "Na szczęście nie jesteśmy już w stanie wywołać wojny, ale może się stać najgorsze" - powiedział Radiu Watykańskiemu bp Sudar. W jego przekonaniu niezbędna jest inicjatywa wspólnoty międzynarodowej, bo to ona ponosi odpowiedzialność za kształt porozumień pokojowych z Dayton.

"Napięcia trwają od 20 lat. To chore, poważnie zranione przez wojnę państwo, otrzymało chybioną terapię w Dayton i od tamtej pory stale słabnie. Pierwsze tego przejawy można było zobaczyć w gospodarce. Zamknięto wiele przedsiębiorstw. Ludzie pozostali bez pracy. A ci, którzy pracują, nie otrzymują wynagrodzenia. Sytuacja jest bardzo złożona. Widać, że państwo sobie z nią nie radzi. Oczekujemy, że wspólnota międzynarodowa, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, naprawi tę niesprawiedliwość, którą narzucono nam w Dayton, czyli podział kraju na dwa państwa. Tylko Unia Europejska, dobrze przemyślanymi krokami, może nam pomóc i nakreślić pozytywną perspektywę przed mieszkańcami Bośni i Hercegowiny. Tego pragniemy, ale nie wiem, czy możemy mieć na to nadzieję" - powiedział bp Sudar.

Nie ustają protesty przeciwko władzom, powstają fora obywatelskie

DEON.PL POLECA

W Bośni i Hercegowinie nie ustają protesty przeciwko władzom, oskarżanym o korupcję, nepotyzm i brak woli zajmowania się problemami kraju. W środę demonstranci znów żądali ustąpienia władz federacji muzułmańsko-chorwackiej i organizowali fora obywatelskie.

Trwające od tygodnia protesty, głównie w federacji muzułmańsko-chorwackiej, doprowadziły już do upadku władz w czterech z 10 kantonów, na które jest ona podzielona. W Tuzli do protestujących przed gmachem sądu pracowników firm, które zbankrutowały po prywatyzacji, dołączyli w środę pracownicy z innych zadłużonych przedsiębiorstw.

W wielu miastach, m.in. w Sarajewie, Tuzli, Zenicy, Mostarze i Bugojnie, powstały fora obywatelskie. Ich założeniem jest publiczna dyskusja równouprawnionych uczestników w celu wypracowania żądań i decyzji, mających położyć kres "ograbianiu społeczeństwa" i stworzyć podstawy sprawiedliwego ładu społecznego - głoszą ulotki, rozprowadzane w Sarajewie. Media informują o dążeniach do skoordynowania tych form działalności obywatelskiej.

Zebrane na kampusie uniwersyteckim w Sarajewie "Plenum" obywatelskie wezwało do udziału w protestach, które mają się odbywać codziennie w samo południe - relacjonował dziennik "Dnevni avaz".

Przebywający w środę z wizytą w Sarajewie minister spraw zagranicznych Turcji Ahmet Davotuglu wezwał do pilnego przeprowadzenia reform politycznych i gospodarczych w BiH. Ostrzegł, że trzeba działać bezzwłocznie. Zaapelował do UE i NATO o przyspieszenie zbliżenia z BiH.

Reformy w BiH są blokowane od lat w wyniku bardzo skomplikowanej struktury państwa i władzy, narzuconej na mocy porozumienia pokojowego z Dayton z 1995 roku, które podzieliło kraj na dwie tzw. jednostki państwowe: federację muzułmańsko-chorwacką i Republikę Serbską. Są one połączone słabymi władzami centralnymi z trzyosobowym Prezydium na czele, w którym każda z trzech narodowości ma swojego przedstawiciela. Muzułmańsko-chorwacka część BiH podzielona jest dodatkowo na 10 kantonów, z których każdy ma własny rząd.

Oznacza to, że w liczącej 3,8 mieszkańcow BiH jest ponad 150 ministerstw w rządach na czterech różnych szczeblach, od centralnego po kantonalny; ten drogi i nieefektywny system odstrasza zagranicznych inwestorów i blokuje zbliżenie do UE - pisze agencja Reutera.

"Protestujący zdali sobie sprawę, że zła sytuacja ekonomiczna kraju jest nie tylko rezultatem skorumpowanych urzędników, ale raczej ustroju konstytucyjnego. (...) Dla mieszkańców Bośni to jest dopiero początek" - napisał na swym blogu politolog Jasmin Mujanović.

"Porozumienie pokojowe z Dayton miało ogromne znaczenie dla zakończenia wojny, ale jest oczywiste, że teraz przeszkadza w funkcjonowaniu państwa" - ocenił w środę minister Davutoglu.

Z tą opinią zgadzają się analitycy, którzy za obecny kryzys winią ustrój polityczny kraju, podkreślając, że uzdrowić sytuację może reforma konstytucyjna. Porozumienie z Dayton przyniosło pokój, ale zasiało nasiona przyszłego kryzysu. Wysoce zdecentralizowany i dysfunkcyjny system podziału władzy okazał się niedostosowany do przeprowadzenia kraju przez kryzys ekonomiczny i proces integracji z UE - zauważa Reuters.

O "nowe wysiłki" Unii Europejskiej w ramach pomocy Bośni i Hercegowinie zaapelował w środę szef brytyjskiej dyplomacji William Hague.

W przyszłym tygodniu do Sarajewa ma przybyć szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton. Według reprezentującego Bośniaków (Muzułmanów) członka Prezydium BiH Bakira Izetbegovicia wraz z nią przyjedzie komisarz UE ds. rozszerzenia Sztefan Fuele.

Brytyjski "Guardian" zwraca uwagę, że w BiH dochodzi do protestów także przeciwko nadzorującej ten kraj administracji UE, która zabiega o pokój między narodowościami i zapewnia znaczącą pomoc finansową, umożliwiającą funkcjonowanie tego państwa. Jednak sposób, w jaki UE zarządza Bośnią i Hercegowiną de facto utrwala podziały, ponieważ Unia traktuje narodowościowe elity jako swych uprzywilejowanych partnerów, mediując między nimi - ocenia dziennik.

"Guardian" zauważa, że protesty rozszerzyły się także na Banja Lukę, stolicę serbskiej części BiH, a hiszpański "El Pais" odnotowuje, że mają one dotąd niewiele wspólnego z konfliktem między zamieszkującymi ten kraj narodowościami. Protesty są skierowane przeciwko "klasie przywódców politycznych, którym bardziej chodzi o udział we władzach i o nepotyzm niż o rozwiązywanie trudnych problemów kraju" - pisze "El Pais".

"Jednak bośniaccy politycy są ekspertami, jeśli chodzi o kierowanie niezadowolenia społecznego na nacjonalistyczne tory" - ostrzega dziennik.

Reuters przypomina, że pensje parlamentarzystów są w BiH najwyższe w regionie - sięgają 3,5 tys. euro miesięcznie, podczas gdy przeciętne wynagrodzenie nie przekracza 350 euro. Korupcja jest wszechobecna, a wysokie podatki topione są w sektorze publicznym. Prywatyzacja zdziesiątkowała klasę średnią, a robotników pogrążyła w biedzie - dodaje agencja.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sarajewo: biskup ostrzega przed najgorszym
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.