Franciszek: chrześcijanin unika hipokryzji
Chrześcijanin unika hipokryzji, czyniąc siebie rzecznikiem prawdy Ewangelii, głosząc ją z przejrzystością dziecka - powiedział podczas dzisiejszej Mszy św. papież Franciszek. Eucharystię sprawowaną w kaplicy Domu Świętej Marty koncelebrowali z Ojcem Świętym patriarcha ormiańskich katolików Nerses Bedros XIX Tarmouni, ks. bp Joseph Vianney Fernando, ordynariusz diecezji Kandy na Sri Lance oraz abp Jean-Louis Brugues OP, prefekt Watykańskiej Biblioteki Apostolskiej wraz z grupą swoich współpracowników. Obecni też byli także: prezes i dyrektor generalny włoskich mediów publicznych RAI, Anna Maria Tarantola i Luigi Gubitosi.
Ojciec Święty nawiązał do dzisiejszej Ewangelii, w której św. Marek (Mk 12, 13-17) przedstawia pytanie zadane przez uczonych w Piśmie i starszych. "Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić?". Zauważył, że ich zamiarem było zastawienie pułapki na Pana Jezusa. Czynią to posługując się słowami pięknymi, łagodnymi, przesadnie słodkimi. Usiłują przestawiać siebie jako przyjaciół, ale wszystko to jest fałszem. Nie są bowiem ludźmi miłującymi prawdę, ale jedynie samych siebie i dlatego usiłują oszukać, aby zaangażować drugiego w swoje kłamstwa. Mają kłamliwe serca, nie mogą powiedzieć prawdy.
"Jest to właśnie język przewrotności, hipokryzja. A gdy Jezus mówi do swoich uczniów, powiada: «Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie!». Hipokryzja nie jest językiem prawdy, bo prawda nigdy nie kroczy sama. Nigdy! Zawsze podąża wraz z miłością! Nie ma prawdy bez miłości. Miłość jest pierwszą prawdą. Jeśli nie ma miłości, nie ma prawdy. Ci ludzie chcą prawdy zniewolonej ich interesami. Możemy powiedzieć, że jest tu jakaś miłość, ale jest to miłość samych siebie, umiłowanie siebie. Owe bałwochwalstwo narcystyczne, które prowadzi ich do zdrady innych, prowadzi ich do nadużycia zaufania" - zauważył papież Franciszek.
Ojciec Święty dodał, że to, co wydaje się językiem perswazji prowadzi w istocie do błędu, do kłamstwa. Z pewną ironią zauważył, że ci, którzy dzisiaj zbliżają się do Jezusa i wydają się tak sympatyczni w swoich słowach to ci sami ludzie, którzy w Wielki Czwartek wieczorem pojmą Go w Ogrodzie Oliwnym, a w Wielki Piątek przywiodą do Piłata. Natomiast Jezus żąda od tych, którzy za nim idą czegoś innego, języka "tak, tak, nie, nie", "słowa prawdy z miłością":
"Łagodność jakiej chce od nas Jezus nie ma nic wspólnego z tym pochlebianiem, z tym postępowaniem cukierkowatym. Nic wspólnego! Łagodność jest prosta; jest taka jak łagodność dziecka. A dziecko nie jest hipokrytą, ponieważ nie jest przewrotne. Kiedy Jezus nam mówi: «Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie!» z duchem dziecka, mówi o przeciwieństwie języka jakim oni się posługują" - powiedział Ojciec Święty.
Papież Franciszek zauważył też, że często grozi nam pewna wewnętrzna słabość, pobudzana przez wewnętrzną próżność. Dlatego chcemy, aby o nas dobrze mówiono. Ludzie przewrotni to potrafią i takim swoim językiem usiłują nas osłabić.
"Dobrze się dziś zastanówmy: Jaki jest nasz język? Czy mówimy w prawdzie, z miłością, czy też może mówimy nieco z tym językiem społecznej grzeczności, nawet wypowiadając rzeczy miłe, których jednak nie odczuwamy? Bracia, niech nasz język będzie ewangeliczny! Ponadto zauważymy, że owi obłudnicy, którzy rozpoczynają od pochlebstw, uwielbienia i tak dalej w ostateczności szukają fałszywych świadków, aby oskarżyć tego, któremu schlebiali. Prośmy dziś Pana, aby nasza mowa była mową ludzi prostych, mową jak dziecko, mówieniem jako dzieci Boże, mówieniem prawdy w miłości" - zakończył swą homilię papież Franciszek.
Skomentuj artykuł