Franciszek: małżonkowie nie muszą bać się kłótni

(fot. G. Gałązka / galazka.deon.pl)
KAI / kw

Życie rodzinne jest wielką szansą, ponieważ ratuje współczesnego człowieka od podziałów i umasowienia i jest szkołą człowieczeństwa - tymi słowami zwrócił się Franciszek do kubańskich rodzin w katedrze Wniebowzięcia NMP w Santiago de Cuba.

Spotkanie było ostatnim punktem programu jego wizyty na Kubie. Na zakończenie poprosił o modlitwę w intencji zbliżających się VIII Światowego Spotkania Rodzin w Filadelfii (22-27 września br.) oraz październikowego Synodu Biskupów.

Publikujemy pełny tekst papieskiego przemówienia:

DEON.PL POLECA

Jesteśmy w rodzinie! A gdy ktoś jest w rodzinie, czuje się zawsze jak w domu. Dziękuję rodzinom kubańskim, dziękuję Kubańczykom za to, że przez wszystkie te dni czułem się jak w rodzinie, za to, że czułem się jak w domu. To spotkanie z wami jest jak "wisienka na torcie". To, że mogę zakończyć swą wizytę, przeżywając to spotkanie w rodzinie, jest powodem dziękczynienia Bogu za to "ciepło", jakim promieniują ludzie, umiejący otrzymać, umiejący przyjąć i umiejący sprawić, że czujesz się jak w domu. Dziękuję.

Wyrażam wdzięczność arcybiskupowi Santiago - Dionisio Garcii za pozdrowienia, jakie skierował do mnie w imieniu wszystkich i małżeństwu, które odważyło się podzielić się z nami wszystkimi swymi pragnieniami i wysiłkami, aby żyć w rodzinie jako "Kościół domowy".

Ewangelia Jana ukazuje nam jako pierwsze publiczne wydarzenie Jezusa wesele w Kanie w czasie święta rodziny. Jest tam z Maryją, swoją matką i z niektórymi ze swych uczniów, uczestnicząc w święcie rodzinnym.

Wesele jest szczególną chwilą w życiu wielu ludzi. Dla starszych, "weteranów" - rodziców, dziadków - jest to możliwość zbierania owoców siewu. Dusza raduje się, kiedy widzimy rosnące dzieci i mogące utworzyć własną rodzinę. To możliwość widzenia, choćby przez chwilę, że to wszystko, o co się walczyło, było tego warte.

Towarzyszenie dzieciom, wspieranie i pobudzanie, aby mogły zdecydować się na budowanie własnego życia, na utworzenie własnych rodzin jest wielkim wyzwaniem dla wszystkich rodziców: Natomiast młodzi ze swej strony przeżywają radość. Cała przyszłość, która się rozpoczyna, to wszystko ma "smak" czegoś nowego, nadziei.

Na weselu zawsze łączy się przeszłość, którą dziedziczymy, z przyszłością, która na nas czeka. Jest to pamięć i nadzieja. Zawsze otwiera się możliwość dziękczynienia za to wszystko, co pozwoliło nam dojść do dnia dzisiejszego z tą samą miłością, jaką otrzymaliśmy.

Również Jezus rozpoczyna swe życie publiczne na weselu. Wchodzi w tę historię siania i zbierania, marzeń i poszukiwań, wysiłków i zobowiązań, ciężkich prac, które orzą ziemię, aby wydała z siebie owoce. Jezus rozpoczyna swe życie w rodzinie, w łonie ogniska domowego. I na to łono naszych ognisk rodzinnych nieustannie wkracza i w nich uczestniczy, wchodzi do rodzin.

Ciekawie jest stwierdzenie, że Jezus ujawnia siebie także podczas posiłków, wieczerzy. Jedzenie z różnymi osobami i odwiedzanie różnych domów było dla Jezusa uprzywilejowanym miejscem zapoznawania z planem Bożym. Udaje się On do domu swych przyjaciół Marty i Marii, ale nie w sposób wybiórczy, nie jest dla Niego istotne, czy są to poborcy podatkowi lub grzesznicy, jak Zacheusz.

Nie tylko tak działał, ale gdy wysyłał swych uczniów, aby głosili dobrą nowinę o Królestwie Bożym, powiedział im: w tym samym domu zostańcie, który was przyjmie, jedząc i pijąc, co będą mieli (por. Łk 10, 7). Wesele, odwiedziny domostw, posiłki - coś "szczególnego" będą miały te chwile w życiu osób, które Jezus wybiera, aby się tam ukazać.

Pamiętam ze swej poprzedniej diecezji, że wiele rodzin opowiadało mi, iż jedyną chwilą, jaką mieli, żeby być razem, była zazwyczaj wieczorna kolacja, gdy wracano z pracy, gdy najmłodsi skończyli zajęcia szkolne. Była to szczególna chwila w życiu rodzinnym.

Komentowano dzień, co każdy zrobił, porządkowano mieszkanie, przygotowywano ubranie, organizowano podstawowe zadania na następne dni. Są to chwile, w których ktoś przychodzi także zmęczony a bywa, że dochodzi też do jakichś dyskusji, niekiedy kłótni między małżonkami. To się zdarza i nie trzeba się tego obawiać.

Bardziej boję się o te małżeństwa, w których nie ma dyskusji. Jest to rzadkie i dziwne. Jezus wybiera takie chwile, aby pokazać nam miłość Boga, Jezus wybiera te miejsca, aby przyjść do naszych domów i pomóc nam odkryć Ducha żyjącego i działającego w naszych codziennych domach. To w domu uczymy się braterstwa, solidarności i aby nie być aroganckimi.

To w domu uczymy się przyjmowania i dziękowania za życie będące błogosławieństwem oraz tego, że każdy potrzebuje innych, aby się rozwijać. To w domu doświadczamy przebaczenia i jesteśmy stale zapraszani do przebaczania, do tego, aby dać się przemieniać. To w domu nie ma miejsca na "maski", jesteśmy tymi, kim jesteśmy i w taki czy inny sposób jesteśmy wezwani do szukania tego, co najlepsze u innych.

Dlatego wspólnota chrześcijańska nazywa rodziny Kościołem domowym, gdyż to w cieple ogniska domowego wiara ogarnia każdy zakątek, rozświetla każde miejsce, buduje wspólnotę; ponieważ to w takich właśnie chwilach osoby zaczynały odkrywać konkretną i czynną miłość Boga.

W wielu dzisiejszych kulturach zanikają te przestrzenie, zanikają te chwile rodzinne, wszystko stopniowo zmierza do oddzielania się i izolacji; zanikają wspólne chwile, gdy jesteśmy razem, aby być w rodzinie. Wówczas nie umiemy poczekać, nie umiemy prosić o pozwolenie lub przebaczenie ani powiedzieć: dziękuję, ponieważ dom staje się pusty. Nie jest opuszczony przez ludzi, ale jest pozbawiony relacji, kontaktów i spotkań.

Niedawno pewien człowiek, pracujący ze mną, opowiadał mi, że jego żona i dzieci wyjechały na wakacje i on został sam, ponieważ musiał w tym czasie pracować. Pierwszego dnia cały dom pogrążony był w milczeniu, "w spokoju", nie było żadnego bałaganu. Trzeciego dnia, gdy pytam go, jak się czuje, powiedział: chcę, żeby wszyscy już wrócili. Czuł, że nie może żyć bez swej żony i dzieci, i to jest to, co rozumiem.

Bez rodziny, bez ciepła ogniska domowego życie staje się puste, zaczyna brakować sieci, które podtrzymują nas w chwilach nieporozumień, karmią nas w codzienności i pobudzają do walki o pomyślność. Rodzina ratuje nas od dwóch obecnych zjawisk: podziałów i umasowienia. W obu przypadkach osoby zamieniają się w jednostki odizolowane, którymi łatwo manipulować i sterować. Społeczeństwa podzielone, rozerwane, rozdzielone lub w najwyższym stopniu umasowione są następstwem zerwania więzi rodzinnych, gdy traci się relacje, które tworzą nas jako osoby, które uczą nas bycia osobami. Zapomina się, jak się mówi "tato", "mamo", "dziadku", "babciu", a to są podstawowe relacje.

Rodzina jest szkołą człowieczeństwa, która uczy wkładania serca w potrzeby innych, bycia wrażliwym na życie innych. Gdy żyjemy dobrze w rodzinie, egoizmy stają się małe, ale gdy nie żyje się życiem rodzinnym, te osobowości stają się zbyt wielkie... ja z sobą i dla siebie, całkowicie skupiony na samym sobie... Nie ma już braterstwa, są tylko dyskusje.

Pomimo wielu trudności nękających dzisiaj nasze rodziny, proszę abyśmy nie zapominali, że rodziny nie są problemem, są przede wszystkim szansą. Szansą, o którą mamy się troszczyć, której mamy strzec i towarzyszyć.

Wiele się dyskutuje o przyszłości, o tym, jaki świat chcemy pozostawić naszym dzieciom, jakiego społeczeństwa dla nich chcemy. Sądzę, że jedną z możliwych odpowiedzi da się znaleźć, spoglądając na was: pozostawmy świat z rodzinami. Oczywiście, nie ma rodziny doskonałej, nie ma małżonków doskonałych, rodziców doskonałych ani doskonałych dzieci, nie przeszkadza to jednak, aby były odpowiedzią na jutro. Bóg pobudza nas do miłości, a miłość zawsze angażuje się z osobami, które kocha. Dlatego troszczmy się o nasze rodziny, prawdziwe szkoły dnia jutrzejszego. Troszczmy się o swe rodziny, będące prawdziwymi przestrzeniami wolności. Troszczmy się o swe rodziny - prawdziwe ośrodki człowieczeństwa.

W tym miejscu nasuwa mi się pewien obraz, gdy w czasie środowej audiencji ogólnej przechodzę do pozdrawiania ludzi i wiele kobiet pokazuje mi, że są w ciąży, aby udzielić im błogosławieństwa. Proponuję coś wszystkim kobietom ciężarnym, pełnym nadziei, gdyż dziecko jest nadzieją: doktnijcie swego łona oraz każdego chłopca i dziewczynki, a ja udzielę im swego błogosławieństwa. Pragnę, aby urodziło się zdrowe i aby dobrze rosło. Głaszczcie dzieciątko, którego oczekujecie. Ja im błogosławię.

Nie chcę kończyć bez wzmianki o Eucharystii. Zauważyliście, że Jezus chce wykorzystać ucztę jako miejsce swej pamiątki. Wybiera jako miejsce swej obecności wśród nas konkretną chwilę w życiu rodzinnym, chwilę przeżywaną i zrozumiałą dla wszystkich - ucztę.

Eucharystia jest ucztą rodziny Jezusa, która od jednego do drugiego krańca ziemi gromadzi się, aby słuchać Jego Słowa i karmić się Jego Ciałem. Jezus jest Chlebem Życia naszych rodzin, chce być zawsze obecny, posilając nas swoją miłością, podtrzymując nas swoją wiarą, pomagając nam kroczyć z Jego nadzieją, abyśmy mogli we wszystkich okolicznościach doświadczyć tego, że jest On prawdziwym Chlebem z nieba.

Za kilka dni wezmę udział wraz z rodzinami z całego świata w Światowym Spotkaniu Rodzin a za niespełna miesiąc - w Synodzie Biskupów, którego tematem jest rodzina. Zachęcam was do modlitwy specjalnie za te dwa wydarzenia, abyśmy wszyscy razem umieli pomagać sobie troszczyć się o rodzinę, abyśmy umieli coraz bardziej odkrywać Emanuela, Boga, który żyje pośród swego Ludu, czyniąc z rodzin swoje ognisko domowe.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Franciszek: małżonkowie nie muszą bać się kłótni
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.