"New York Times": odwiedzając Emiraty papież złamał kilka tabu
W swoim głównym przemówieniu wygłoszonym w czasie 40-godzinnej podróży do Zjednoczonych Emiratów Arabskich papież Franciszek złamał kilka "delikatnych tabu" - uważa amerykański dziennik "New York Times".
Na pierwszym miejscu wymienia Jemen, gdzie "jego gospodarze są zaangażowani w brutalną wojnę", a także wezwanie do przyznania praw obywatelskich mniejszościom religijnym w państwach Zatoki Perskiej.
Gazeta zauważa, że słowa Franciszka były "wyjątkowo szczere", gdyż papieże z zasady nie krytykują państwa, którego są gośćmi i starają się nie skupiać nadmiernej uwagi na tematach, o których rządzący nie chcieliby mówić. Zwykle w takich przypadkach papież wypowiada się bardziej dyplomatycznie przed przyjazdem lub po opuszczeniu danego kraju.
Tymczasem podczas swej pierwszej wizyty na Półwyspie Arabskim, "gdzie narodził się islam", Franciszek bezceremonialnie przemawiał do setek przywódców różnych religii, podkreślając potrzebę powstrzymania przemocy dokonywanej "w imię religii". Zwrócił uwagę uwagę na szczególne okrucieństwo wojen w Jemenie, Syrii, Iraku i Libii.
W tym samym przemówieniu, wygłoszonym pod Pomnikiem Założyciela w Abu Zabi, Franciszek wezwał do tworzenia społeczeństw, w których "ludzie wyznający różne wiary mieli te same prawa obywatelskie".
"New York Times" zwraca również uwagę na podpisany przez papieża i szejka Ahmed el-Tayeb z kairskiego uniwersytetu Al-Azhar "Dokument na temat braterstwa między ludźmi", który jest "rodzajem pokojowego manifestu dwu religii, których wyznawcy przez wieki przelewali nawzajem swą krew". Jego sygnatariusze wzywają do "zaprzestania wykorzystywania religii w celu podżegania do nienawiści, przemocy, ekstremizmu i ślepego fanatyzmu oraz do powstrzymania się od używania imienia Boga, by usprawiedliwić akty zabójstwa, wygnania, terroryzmu i ucisku".
Dokument potwierdza, że pluralizm religijny jest wolą Bożą i dlatego nikt nie może być zmuszany do przyjęcia danej religii. Potępia zamachy na miejsca kultu i domaga się ich ochrony, przypomina amerykański dziennik.
Skomentuj artykuł