Papież Franciszek i "księża wyklęci"

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl // Di sconosciuto (https://alchetron.com/Lorenzo-Milani-792257-W) [CC BY-SA 3.0] Wikimedia Commons //Fondazione Don Primo Mazzolari / facebook.com)
KAI / acistampa.com / kk

Dziś papież Franciszek modlił się przy grobach dwóch kontrowersyjnych kapłanów, których podał za wzór. Kim byli "księża wyklęci"?

W swoim dzisiejszym przemówieniu Franciszek zaznaczył, że przybywa jako pielgrzym na szlakach dwóch wybitnych, chociaż trochę "niełatwych" duszpasterzy. Podkreślił, że proboszczowie stanowią moc Kościoła we Włoszech, zaś ks. Primo Mazzolari został określony “proboszczem Włoch". Przypomniał słowa św. Jana XXIII, który mówiąc o nim mówił, że jest on "trąbą Ducha Świętego na Nizinie Padańskiej". Wskazał, iż duchowość tego księdza jest wspaniałym owocem tamtejszych wspólnot. Mówiąc o cierpieniach i niezrozumieniu ks. Mazzolariego Ojciec Święty, zaznaczył, że taki jest los proroków i zachęcił do rozważenia aktualności orędzia tego świątobliwego kapłana.

Ks. Primo Mazzolari, który od 1932 r. był proboszczem Bozzolo, to jedna z najważniejszych postaci włoskiego katolicyzmu w pierwszej połowie XX wieku. Już od 1925 r. działał w ruchu oporu przeciwko faszystom, a od 1943 r. był aktywny w walkach partyzanckich. W 1931 roku faszyści zorganizowali zamach na jego życie, lecz obie kule wystrzelone w jego kierunku, nie dosięgnęły ciała duchownego.

W latach 1950 r. występował w obronie praw osób słabych społecznie i sprzeciwiał się koncepcji "wojny sprawiedliwej". Jego myśl wyprzedzała pewne linie II Soboru Watykańskiego. Był orędownikiem "Kościoła ubogich", podkreślał wagę wolności religijnej, pluralizmu i dialogu z tymi, którzy odeszli od Kościoła. W trakcie wojny ukrywał i uratował wielu Żydów i antyfaszystów.

DEON.PL POLECA


Papież podkreślił, że ks. Mazzolari dążył do przemiany Kościoła i świata żarliwą miłością, uczył się przyjmować codziennie dar prawdy i miłości, aby hojnie ją nieść innym. Nie stał z dala od życia, które ukształtowało go jako duszpasterza rzetelnego i wymagającego. Jego proroctwo realizowało się w umiłowaniu swego czasu i zaangażowaniu w życie osób, które spotykał na swej drodze. Aby lepiej przybliżyć sylwetkę księdza Mazzolariego, Ojciec Święty przywołał trzy obrazy z nim związane: rzekę, gospodarstwo i pustynię.

Rzeka symbolizuje "prymat i moc Bożej łaski, która nieustannie spływa na świat". Ksiądz Primo "nie uciekał od wód rzeki życia, lecz współcierpiał z ludźmi, którzy ukształtowali go na mądrego i wymagającego duszpasterza. Z biegiem rzeki nauczył się otrzymywać codzienny dar prawdy i miłości, które czyniły go silnym i hojnym nosicielem łaski".

Postawa księdza Mazzolariego jest zdaniem papieża wzorem i powinna być powtarzana, lecz nie w sposób bezduszny i bierny. Obok prawdy musi iść świadectwo. "Muszę pokazywać czynem, że wierzę w to, co głoszę, tak by bracia i siostry czuli się zaproszeni do otrzymania prawdy" - mówił Franciszek.

Ojciec Święty przestrzegł przed trzema zagrożeniami w pracy kapłańskiej: biernością - patrzeniem z okna, by nie pobrudzić sobie rąk; separatystycznym aktywizmem, który polega na kreowaniu chrześcijańskich elit, które nie żyjąc wiarą, stają się niewiarygodnymi instytucjami; oraz nadprzyrodzonością oderwaną od ludzkiego życia, która niesie apostolat pozbawiony miłości. Zaznaczył, że księża muszą też wystrzegać się nadawania etykietki katolickiej interesom i powiązaniom towarzyskim.

Franciszek podkreślił konieczność wychodzenia z domu i kościoła, by przezwyciężyć przeszkody w odpowiadaniu na pytania o wiarę. W tym celu posłużył się drugą metaforą - gospodarstwem. "Ks. Mazzolari mawiał: by wiele uczynić, trzeba bardzo miłować" - przypomniał papież i zachęcił, aby parafie były miejscami w których każdy czuje się oczekiwany. Zacytował też inne słowa kapłana: "Ksiądz nie jest człowiekiem, który wymaga doskonałości, ale pomaga każdemu, by dał z siebie to, co najlepsze". Zaznaczył, że "ks. Primo Mazzolari słusznie został określony jako proboszcz ludzi dalekich od Kościoła, bo zawsze ich miłował i poszukiwał".

Ojciec Święty przypomniał, że proboszcz z Bozzolo żył posłuszeństwem jak człowiek dojrzały, a jednocześnie na kolanach - jako człowiek modlitwy. Zachęcił do słuchania świata, aby brać na siebie każde pytanie o sens i nadzieję, nie obawiając się przechodzić przez pustynie i obszary mroków. "Ksiądz Primo nie był prozelitą ponieważ jak przypominał papież Benedykt XVI, Kościół nie wzrasta przez prozelityzm, lecz świadectwo".

"Ksiądz Primo żył jako ubogi kapłan, ale nie biedny ksiądz" - konkludował papież i zachęcił księży, by wskazywali ludziom drogę.

Drugi z księży, Lorenzo Milani, pochodził z zamożnej rodziny w Toskanii. Jego ojciec był agnostykiem, a matka Żydówką. Na skutek problemów związanych z rasistowską ustawą Mussoliniego, rodzina przyjęła chrzest w 1939 r. W 1943 r. Lorenzo wstąpił do seminarium duchownego, a w 1947 r. otrzymał święcenia kapłańskie.

Ks. Lorenzo Milani

Był duchem niespokojnym i zbuntowanym, dlatego po święceniach został wysłany przez przełożonych na niewielką parafię do przysiółka Barbiana w okolicy miejscowości Mugello w Toskanii. Założył tam i prowadził szkołę ludową, która umożliwiła naukę dzieciom z wiosek rozsianych w górskiej okolicy. Jego szkoła była otwarta zarówno dla dzieci z rodzin wierzących, jak i agnostyków. Z tego powodu miał wiele nieprzyjemności ze strony władz kościelnych i cywilnych.

Jego działalność postrzegana była przez wiele środowisk jako wywrotowa. W 1958 roku opublikował pierwszą książkę "Doświadczenia duszpasterskie" ("Esperienze Pastorali"), która została wycofana z obiegu na prośbę Stolicy Apostolskiej, choć nie znaleziono w niej żadnych treści niezgodnych z nauczaniem Kościoła. Ksiądz Milani nigdy nie wyraził publicznie swojego smutku z tego powodu ponieważ kierował się posłuszeństwem.

Opowiadał się szczególnie za dostępem do oświaty dla ludzi z ubogich warstw społecznych. Był wybitnym przedstawicielem katolicyzmu społecznego, zaangażowanym w nauczanie ludzi ubogich, bronił prawa do sprzeciwu sumienia. Ksiądz Lorenzo Milani zmarł 1967 roku.

W kwietniu tego roku papież Franciszek skierował wideoorędzie w związku z publikacją pism księdza Milaniego. Odbiło się ono szerokim echem we włoskich mediach.

W swoim przesłaniu Franciszek powiedział, że był "rozmiłowany w Kościele, chociaż zraniony". Zacytował deklarację włoskiego kapłana, który pisał: "Nigdy nie zbuntuję się przeciwko Kościołowi, ponieważ wiele razy w tygodniu potrzebuję wybaczenia grzechów, a nie wiedziałbym, do kogo udać się, by o to prosić, gdybym opuścił Kościół". Wyznanie to papież nazwał "aktem zdania się na miłosierdzie Boże i macierzyństwo Kościoła" i z tej perspektywy poradził odczytywać życie, dzieła i kapłaństwo księdza Lorenzo Milaniego".

Franciszek podkreślił, że zna jego pisma i ze szczególnym wzruszeniem przypomniał znany "List do nauczycielki", który włoski kapłan napisał razem ze swymi uczniami. Po czym stwierdził: "Jako wychowawca i nauczyciel niewątpliwie poruszał się po drogach oryginalnych, a czasem może nazbyt postępowych, a zatem trudnych do natychmiastowego zrozumienia i przyjęcia. Jego rodzinne wychowanie - rodzice jego byli niewierzący i antyklerykałowie - przyzwyczaiło go do intelektualnej dialektyki i do szczerości, które częstokroć mogły wydać się szorstkie, jeśli nie wręcz buntownicze".

"Zrozumiałe - mówił dalej papież Franciszek - że spowodowało to pewne tarcia i iskrzenie, jak również niezrozumienie ze strony struktur kościelnych i cywilnych z powodu jego propozycji wychowawczych, jego opcji na rzecz ubogich oraz obrony klauzuli sumienia w dziedzinie służby wojskowej".

Na zakończenie orędzia papież, uważany już wcześniej za sympatyka tej legendarnej postaci w najnowszych dziejach włoskiego Kościoła, stwierdził: "Chciałbym, żebyśmy pamiętali go przede wszystkim jako wierzącego, rozmiłowanego w Kościele, chociaż zranionego, kierującego się wizją szkoły, która jak mi się wydaje odpowiadała potrzebie serca oraz inteligencji naszych dzieci i młodzieży".

Podczas dzisiejszej wizyty przy grobie księdza w Barbianie, Franciszek poznał dawnych wychowanków Milaniego. Papież zaznaczył, że są oni świadkami tego, iż żył on swoją misją tam, "gdzie wezwał go Kościół, będąc w pełni wiernym Ewangelii i właśnie dlatego z pełną wiernością wobec każdego z was". Papież podkreślił, że są też oni świadkami pasji wychowawczej ks. Milaniego, która sprawiła, że całkowicie poświęcił się szkole, co stanowiło konkretny sposób realizacji jego powołania kapłańskiego.

Ojciec Święty podkreślił posłuszeństwo tego kapłana, który przyjął przeniesienie do Barbiany, jako sposób na zyskanie "nowych dzieci", myśląc o tym, aby "oddać słowo ubogim, bo bez słowa nie ma godności, a zatem także wolności i sprawiedliwości". Wskazał na aktualność tego przesłania. Zaznaczył, że prawa do słowa trzeba się domagać na równi z prawem do "chleba, domu, pracy i rodziny".

Franciszek pozdrowił młodych, podziękował wychowawcom, podkreślając ich misję miłości jaką jest nauczanie, począwszy od rozwoju sumienia, zdolnego do konfrontacji z rzeczywistością oraz orientacji w niej, kierując się miłością, pragnieniem angażowania się z innymi, brania na siebie ich trudów i ran, stronienia od wszelkiego egoizmu, aby służyć dobru wspólnemu. Zaznaczył, że wychowanie sumienia oznacza ukierunkowanie go na poszukiwanie tego, co prawdziwe, piękne i dobre, a także na gotowość płacenia ceny za swoje decyzje.

Obecnych kapłanów, w tym niektórych kolegów seminaryjnych ks. Milaniego Ojciec Święty zachęcił, by byli jego spadkobiercami, jako ludzie wiary. Bowiem dzieło ks. Lorenzo "zrodziło się z bycia księdzem, z wiary wszechogarniającej, która staje się całkowitym poświęceniem się Panu, a która w posłudze kapłańskiej znajduje pełną formę dla nawróconego młodego człowieka". Papież dodał, że "bez tej tęsknoty za Absolutem można być dobrymi funkcjonariuszami sacrum, ale nie można być kapłanami, prawdziwymi księżmi, zdolnymi do bycia sługami Chrystusa w braciach". Zachęcił księży do miłowania Kościoła, tak jak miłował go ks. Milani, ze szczerością i prawdą, co może tworzyć napięcia, ale nie rozłamy. "Zatem Kościół musi być kochany, ukazywany jako troskliwa matka wszystkich, zwłaszcza najuboższych i najsłabszych, zarówno w życiu społecznym, jaki i osobistym i religijnym" - powiedział Franciszek.

Ojciec Święty podkreślił, że prawdziwym powodem jego podróży jest odpowiedź na prośbę ks. Milaniego skierowaną do swojego biskupa, który prosił o jakiś uroczysty akt, aby jego posługa nie była postrzegana jako dzieło prywatne. Papież przypomniał, że od kard. Silvano Piovanelliego kolejni arcybiskupi Florencji wyrażali uznanie dla dzieła ks. Lorenzo. Obecnie Franciszek czyni to jako Biskup Rzymu. Zaznaczył, że nie usuwa to goryczy, która towarzyszyła życiu ks. Milaniego, natomiast jest to wyraz uznania przez Kościół wzorcowego sposobu służenia Ewangelii, ubogim i samemu Kościołowi.

Ojciec Święty podkreślił, że zależało jemu, aby znano kapłańską posługę ks. Milaniego, "duszpasterza przejrzystego i twardego jak diament, który stale przekazuje światło Boga na drogach Kościoła". "Podejmijcie pochodnię i nieście ją naprzód" - zakończył papież swoje przemówienie.

Biskup Antonio Napolioni, biskup diecezji Cremona, pozdrowił dziś papieża i zapowiedział, że 18 września rozpocznie się diecezjalna faza procesu beatyfikacyjnego obu księży.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Papież Franciszek i "księża wyklęci"
Komentarze (3)
20 czerwca 2017, 22:23
deon, czytacie własne teksty? https://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,30672,kard-betori-nie-bedzie-procesu-beatyfikacyjnego-ks-milaniego.html
20 czerwca 2017, 17:32
O, jaki ten Kościół był niedobry, "przeklął po wsze czasy" biedne niewiniątka, które poświęciły swe żywoty dla światłych idei,które w pełni zajaśniały dopiero na SV2. Dziś ci biedacy na pohybel ciemnemu Kościołowi czasów minionych dołączą do armii posoborowych bohaterów. Księża wyklęci-żołnierze wyklęci... Co za indywiduum wymyśliło to porównanie?
FF
Franciszek2 Franciszek2
20 czerwca 2017, 13:11
Ładne kwiatki, a księża Ci pewni nosili za pasem sierp i młot - do pracy duszpasterskiej ma się rozumieć .  A ta nazwa to dalszy ciąg "imigrantów syberyjskich" Wrońskiego z Giewu ? Trudno stłumić zapach tej marksitowskiej wody kolońskiej, co Panowie ?