Papież o podejściu do ludzi rozwiedzionych

(fot. CTV)
Radio Watykańskie / ctv / pz

"Za kazuistyką zawsze kryje się zasadzka przeciw nam i przeciwko Bogu" - stwierdził papież podczas porannej Mszy św. sprawowanej w Domu Świętej Marty. Franciszek komentując dzisiejszą Ewangelię (Mk 10,1-12) skoncentrował się na pięknie małżeństwa i podkreślił, że należy towarzyszyć, a nie potępiać tych, którzy doświadczają rozwodu. Zaznaczył, że Chrystus jest Oblubieńcem Kościoła, a zatem nie można zrozumieć Chrystusa bez Kościoła ani też Kościoła bez Chrystusa.

Wychodząc od czytanego dziś fragmentu Ewangelii Ojciec Święty wskazał na piękno małżeństwa. Zauważył, że faryzeusze, chcąc wystawić Jezusa na próbę i odrzeć Go z autorytetu moralnego stawiają przed Nim kwestię rozwodu. Zawsze posługują się kazuistyką: czy wolno, czy też nie oddalić żonę. Zawsze wychodzą od jakiegoś przypadku, ale w istocie chcą wpędzić w pułapkę wymierzoną w ludzi i w Boga.

"A Jezus im odpowiedział, pytając, co mówi Prawo i wyjaśniając, dlaczego Mojżesz tak to prawo sformułował. Ale na tym nie poprzestaje: od kazuistyki przechodzi do sedna problemu i odwołuje się do dni stworzenia. Jakże piękne jest to, co Pan przypomina: « na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało»" - zauważył papież.

Ojciec Święty podkreślił, że Pan Jezus odwołuje się do arcydzieła stworzenia, którym są właśnie mężczyzna i kobieta. Bóg nie chciał, aby mężczyzna był sam, ale by w życiu towarzyszyła mu kobieta. Wskazał, że w spotkaniu Adama i Ewy widzimy początek miłości, by żyli jako jedno ciało.

DEON.PL POLECA

Zaznaczył, że to arcydzieło nie zakończyło się na pierwszych rodzicach, ale obraz ten wyjaśnia także miłość Boga względem swego ludu, bo nawet kiedy lud nie jest wierny, to Bóg przemawia do niego słowami miłości. Kiedy św. Paweł ma wyjaśnić tajemnicę Chrystusa, to odnosi się do Jego relacji względem Oblubienicy, Kościoła. Chrystus bowiem poślubił swój lud. Są to dzieje miłości, arcydzieła stworzenia. Przed tymi dziejami wszelka kazuistyka upada i staje się cierpieniem.

"Kiedy jednak owo opuszczenie ojca i matki oraz połączenie z kobietą, stawanie się jednym ciałem, budowanie razem przyszłości zawodzi, kiedy ta miłość zawodzi, powinniśmy odczuwać ból klęski, towarzyszyć tym ludziom, których miłość zawiodła. Nie potępiać! Iść z nimi! Nie czynić z ich sytuacji kazuistyki" - stwierdził Franciszek

Papież podkreślił, że to błogosławieństwo, jakiego Bóg udzielił małżeństwu w chwili stworzenia, nigdy nie zostało cofnięte, nawet grzech pierworodny go nie zniszczył. Wskazał, że widzimy więc jak piękna jest miłość, małżeństwo, rodzina i jak wiele solidarności powinniśmy okazać naszym braciom i siostrom, którzy doświadczyli w swoim życiu niepowodzenia w miłości. Odnosząc się wreszcie do św. Pawła papież podkreślił także piękno miłości, którą Chrystus obdarza swoją oblubienicę, Kościół. Zaznaczył, że także w tym wypadku musimy uważać, aby miłość nie zawiodła.

"Chrystus poślubił Kościół. I nie można zrozumieć Chrystusa bez Kościoła oraz nie można zrozumieć Kościoła bez Chrystusa. To jest wielka tajemnica arcydzieła stworzenia. Niech Pan da nam wszystkim łaskę, aby ją zrozumieć, a także łaskę by nigdy nie popadać owe postawy kazuistyki faryzeuszy, nauczycieli prawa" - zakończył swoją homilię Ojciec Święty.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Papież o podejściu do ludzi rozwiedzionych
Komentarze (59)
C
Cezar
4 marca 2014, 12:22
Kris dziękuję za modlitwę :), szczerze nie spodziewałem się takiego odezwu z Twojej strony. Miło :)
K
Kris
3 marca 2014, 18:52
Najlepiej żebyś porozmawiał o życiu na spokojnie z jakimś spowiednikiem lub kierownikiem duchowym. On powiniem mieć do tego kompetencje. Pozdrawiam. Będę się modlił za ciebie.
K
Kris
3 marca 2014, 18:43
Bardziej  bliska jest mi wyrozumiałość Mojżesza, który zezolił dać żonie list rozwodowy. Ozeasz to skrajna postać, mało który mężczyzna chciałby dz....... za żonę czy też chowałby dzieci ze zdrad. Bez przesdy. Takich  rzeczy nie można od nikogo wymagać,mozna podziwiać kogoś taką postawę, ale nie wymagać od innych. Zejdźcie na ziemie ... Rozumiem, że zachowanie Ozeasza było wręcz heroiczne, ale tak zachowuje się wobec nas Bóg, gdy grzeszymy jesteśmy troche jak te nierządnice, ale gdy wracamy, On daje nam taką możliwość i przygarnia.  Poza tym Jezus powiedział: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było.". Ozeasz więc dalej pozostaje wzorem, wiem, że strasznie ciężko go naśladować, ale w Bogu wszystko jest możliwe. 
C
cezar
3 marca 2014, 17:54
"Wobec Kościoła taki związek jest zupełnie nieważny i nawet bardziej grzeszny od zwykłego konkubinatu, gdyż zawiera pewną pogardę dla prawa Bożego" Ciekawa opinia, tyle, że ja spotykam się z inną opinią duchownych. Że właśnie mając drugą rodzine należy zawrzeć małżeństwo cywilne by choć przez ludźmi i przed sobą stworzzyć stabilny związek dla siebie i dzieci. Konkubinat z kolei ucieka od odpowiedzialności za siebie nawzajem. Ogólnie spotykam się z opinią, że o drugą rodzinę należy dbać,  powiem więcej- uświęcać się w niej a nie tak jak piszecie uważać za zło wielkiego kalibru.
C
cezar
3 marca 2014, 17:41
Bardziej  bliska jest mi wyrozumiałość Mojżesza, który zezolił dać żonie list rozwodowy. Ozeasz to skrajna postać, mało który mężczyzna chciałby dz....... za żonę czy też chowałby dzieci ze zdrad. Bez przesdy. Takich  rzeczy nie można od nikogo wymagać,mozna podziwiać kogoś taką postawę, ale nie wymagać od innych. Zejdźcie na ziemie
K
Kris
3 marca 2014, 14:34
Księga Ozeasza mówi m.in o tym, jak Ozeasz zareagował na zdradę żony i co uczynił z żoną. Polecam zapoznać się z Księgą Ozeasza w Biblii oraz z poniższym kazaniem. Ozeasz postąpił z niewierną żoną tak, jak Bóg postępuje z nami - grzesznikami.
K
Kris
3 marca 2014, 14:04
Podaje jeszcze raz link do świetnego kazania: [url]http://dominikanie.pl/2014/02/czystosc-z-odzysku/[/url]
K
Kris
3 marca 2014, 14:03
Ozeasz był ciężkim do osiągnięcia - ale wzorem: http://dominikanie.pl/2014/02/czystosc-z-odzysku/
J8
J 8,32
2 marca 2014, 21:58
CEzar napisał: "Ale kiedy pisze się o dzieciach ze związku niesakramentalnego i żonie cywilnej, nie konkubinie..." Większą pogardą okazywaną Bogu jest drugi niesakramentalny sformalizowany ślubem cywilnym związek aniżeli konkubinat. Wielki teolog dominikanin o. Jacek Woroniecki tak o tym pisze: "Częste są też przypadki, gdy wobec niemożności uzyskania prawnego unieważnienia w Kościele małżonkowie zwracają się do sądów cywilnych i uzyskują tam rozwód, aby zawrzeć, również w formie cywilnej, nowy związek małżeński. Wobec Kościoła taki związek jest zupełnie nieważny i nawet bardziej grzeszny od zwykłego konkubinatu, gdyż zawiera pewną pogardę dla prawa Bożego, a przy tym stwarza zobowiązania cywilne mogące być przeszkodą w powrocie do dawnych zobowiązań małżeńskich.o. Jacek Woroniecki OP, Katolicka Etyka Wychowawcza II/2, Redakcja Wydawnictw KUL 1995, s. 224".
2 marca 2014, 20:59
Cezar - Złamałes swoje słowo dzięki sobie, poszedłeś do innej kobiety, twoje małzeństwo (to kościelne) istnieje nadal.
C
CEzar
2 marca 2014, 20:16
I pewnie, że opuściłem i mogę nawet powiedzieć moja wina, moja wina w kościele. Abstrahując od tego co ona zrobiłą, tak nawaliłęm na całej linii, choć w sumie nie wiem jakby miałą wyglądać nasze dalsze życie, ona przeprasza, i iddylla trwa nadal. Ot co. Ale opuściłęm, tamtego życia już nie ma. I to jest rzeczywistość a nie wasze mżonki i ciągłe przypominanie - źle zrobiłeś, źle zrobiłęś, żyj tym, nie patrz w przyszłość, nie żyj nadzieją, tylko- złamałeś przysięgę. Ano złamałem i koniec basta. Życie trwa nadal i stawia wymagania inne niż rozpamiętywanie co się lat temu ileś zrobiło źle
C
CEzar
2 marca 2014, 19:57
 A są tak samo skonstruowanie jak wszyscy inni ludzie, którzy kochają, boją się, czują i rozumiem, żę skrzywdzonym, porzuconym to nie na rękę, właśnie im potrzeba wybaczenie, nie oszukujmy się, by realnie! spojrzeć na życie. Nie obrzydzam Boga zapewne, a to że ktoś mógł by mnie choćby seksualnie obrzydzać, coż moje prawo, jestem człowiekiem i mam prawo do takich uczuć. Tyle w temacie
C
CEzar
2 marca 2014, 19:53
Dobrze opuściłem i zrobiłbym to jeszcze raz. Złamałęm przysięgę dzięki niej, zmusiłą mnie poniekąd do tego, ta miłość umarła, nie ma jej. Myślę, że osoby porzucone właśnie przez współmałżonka jacy tu na stronie piszą , właśnie one mają problem z wybaczeniem i stąd tak nie realne podejście do życia. Nawet to podejście do niesakramentalnych, którzy są dalej normalnymi ludżmi. Kiedy ktoś uważa, że opuszczenie żony sakramentalnej i wspólnych dzieci to straszna nieuczciwość i wina i przede wszystkim krzywda. To ok. Ale kiedy pisze się o dzieciach ze związku niesakramentalnego i żonie cywilnej, nie konkubinie, i opuszczeniu ich w imie wiary to już krzywdy nie ma. Tak jakby uczucia tej kobiety po latach wspólnego życia i uczucia i bezbronność tych dzieci nie istniały. Jakby byli ludźmi drugiej kategorii. A tak nie jest. S
2 marca 2014, 16:28
Dla mnie żoną jest moja żona cywilna bez dwóch zdań. Eks małżonka sakramentalna jest byłą, wiem, że w oczach Boga jest inaczej, że małżeństwo sakramentalne jest ważne ale myślę, że Pan Bóg mnie rozumie i nie potępia, nawet więcej, myślę nawet, że nasze małżeństwo chciałby może nawet pobłogosławić, uczynić je sakramentalnym, ale nie może bo jest wierny do końca i pamięta slub z ta pierwszą i nasze przyczeczenia, nie może sam sobie zaprzeczać. Nie kocham byłej żony, to dla mnie obcy człowiek, całkiem obcy. Nie mam jej za złe już nic od dawna, co nie zmienia faktu, że jako kobieta mogłaby mnie tylko obrzydzać ... Cezar - a czy ty Boga obrzydzasz? Pomijając fakt oczywisty, iż tez złamałeś daną przez siebie przysięgę małzeńską. Bo przecież powiedziałeś swojej żonie, iż nie opuścisz jej do śmierci, a co zrobiłeś? Opuściłeś. I w tym Twoim wyborze, całkiem wolnym i całkiem świadomym lezy obecnie caly problem. A nie w Kosciele, przykazaniach, faryzeuszch, czy Bogu.
J8
J 8,32
2 marca 2014, 12:09
Kto łamie własną przysięgę małżeńską i przymierze małżeńskie z Bogiem  i wchodzi w niesakramentalny związek - sam się potępia. (J 8, 3-11) Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!». To człowiek decyduje czy idzie drogą potępienia grzesząc wbrew Bogu, czy zbawienia będa posłuszny Jego przykazaniom. Bóg mówi: (Mk 9, 41-50) "Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła". 
C
Cezar
2 marca 2014, 11:55
To chyba głosy rozgoryczonych porzuconych małżonków, którym bliska sercu jest zemsta. JA siebie nie potępiam
J8
J 8,32
2 marca 2014, 00:17
"Pan Bóg mnie rozumie i nie potępia" Kto łamie własną przysięgę małżeńską i przymierze małżeńskie z Bogiem - sam się potępia. 
C
Cezar
1 marca 2014, 23:53
Dla mnie żoną jest moja żona cywilna bez dwóch zdań. Eks małżonka sakramentalna jest byłą, wiem, że w oczach Boga jest inaczej, że małżeństwo sakramentalne jest ważne ale myślę, że Pan Bóg mnie rozumie i nie potępia, nawet więcej, myślę nawet, że nasze małżeństwo chciałby może nawet pobłogosławić, uczynić je sakramentalnym, ale nie może bo jest wierny do końca i pamięta  slub z ta pierwszą i nasze przyczeczenia, nie może sam sobie zaprzeczać. Nie kocham byłej żony, to dla mnie obcy człowiek, całkiem obcy. Nie mam jej za złe już nic od dawna, co nie zmienia faktu, że jako kobieta mogłaby mnie tylko obrzydzać
1 marca 2014, 23:06
Cezar - która z pan jest Twoją żoną? Pierwsza, czy druga? Czy naprawdę kochasz żonę (pierwszą) i wybaczyłeś jej to wszystko, co byc mozę Ci złego uczyniła? Oczywiście nie oczekuje tutaj Twoich odpowiedzi, nie o to mi chodzi. Takie pytanie po prostu mi sie nasunęły po Twoich wpisach.
K
Kris
1 marca 2014, 22:20
Ciąg dalszy do @Cezar: Dzieci z nieprawego łoża są najbardziej wartościowe i mile widziane w Kościele. Kto pisał, że takie dzieci należy uśpić, bo być może coś przoczyłem?
K
Kris
1 marca 2014, 22:09
do @Cezar "„Pojednanie w sakramencie pokuty – które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej – może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów – jak na przykład wychowanie dzieci – nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom” (tzw. białe małżeństwo). Dotyczy to także osób rozwiedzionych, które zawarły ponowny związek małżeński zawarty jako ślub cywilny (nie ma bowiem możliwości uzyskania ślubu kościelnego). Skoro bowiem pkt 82 zakazuje udzielania sakramentów osobom, które zawarły ślub cywilny, a nie zawarły kościelnego z różnych powodów (jako pierwsze małżeństwo), to tym bardziej zakazuje ich osobom rozwiedzionym, które zawierają ślub cywilny, a z definicji małżeństwa kościelnego zawrzeć nie mogą." http://www.eporady24.pl/prawo_do_spowiedzi_i_przyjecia_komunii_swietej_po_rozwodzie,pytania,20,137,2599.html
C
Cezar
1 marca 2014, 21:58
Dla mnie to jest właśnie faryzejskie podejście do sprawy. Dla wiadomości - nie jestem z konkubiną, ale z żoną cywilną. I nie mam względem zony sakramentalnej żądnych obowiązków. W swoim czasie uprawiała seks z dwoma mężczyznami nagrywając to na kamere.Nie mam do tej kobiety żadnych uczuc i jest dla mnie wręcz obrzydzeniem i mam do tego jako człowiek prawo. I żądnych obowiązków wobec tamtej rodziny bo córkę z tamtego małżeństwa wychowujemy z moją żoną cywilną.I to jest moja rodzina.  I nasze dzieci. I takie rzeczy mi nie wypisujcie głupie bo nawet księża maja inne zdanie, ludzkie na ten temat, a wy bardziej papiescy od papieża. Jakby człowiek słuchał takich bzdur to nic tylko stryczek i na strych i najlepiej dzieci z nieprawego łoża uśpić bo dla was jako dzieci wartości nie mają
DC
do Cezara
1 marca 2014, 20:44
Niestety człowiek powziął przez swoje wybory zobowiązania wobec innych ludzi, tudzież drugiego małżonka i dzieci powstałe w tym związku i jest za te osoby odpowiedzialny. Nie można od takiego człwoieka wymagać by te osoby opuścił i zachował się radykalnie by tak znaczyło tak a nie- nie. Bo to nie był by heroizm czy radykalizm ale zwykły egoizm brak odpowiedzialności i krzywdzenie innych ludzi, być może ponowne. ... jak będziesz tak myślał, to zawsze usprawiedliwisz największy grzech. Przestaw priorytety: ta kobieta, którą nazywasz żoną, nie jest żoną, tylko konkubiną. Opuszczenie konkubiny/kochanki to nie egoizm i krzywdzenie, ale jedyna słuszna decyzja dla Ciebie i dla niej, by przestać życ w grzechu. Obowiązki względem nowej rodziny? Ty masz zobowiązania względem pierwszej rodziny i o niej pamiętaj, bo za jej krzywdy będziesz odpowiadał przed Bogiem, a nie za dobre wypełnianie obowiązków względem osoby niepoślubnionej
C
Cezar
1 marca 2014, 18:10
 To pokuta dla nich już tu na ziemi, którą trzeba przyjąć. Bo człowiek  rozumie swoje położenie i nie ma innego wyjścia w zaistniałej sytuacji. I to jest ten bół jego i Pana Boga. Brak jedności z Bogiem należy przyjąć  jako konsekwencję swojego życia., a o nową rodzinę dbać jak najlepiej. Tego wymaga zwykła odpowiedzialność i uczciwość. I te osoby mają prawo, ba- obowiązek chodzić do kościoła, modlić się, wychowywać swe dzieci w wierze, schylać głowę do błogosławieństwa. Dajcie tym ludziom życ. I im Bóg moze towarzyszyć bo jak złośliwie piszecie... po prostu ich kocha. Nie są ludźmi gorszej kategorii
C
Cezar
1 marca 2014, 18:00
Błogosławieństwo tych osób Najświętszym Sakramentem to nie głaskanie żadne po główce, ale przyjście do Boga z całym bagażęm doświadczeń, również tym zlym, ze swoją grzesznością w prośbe o błogosławieństwo, miłosierdzie i łaski potrzebne dla siebie i najbliższych. Mają do tego prawo i też tego potrzebują. Odcięcie od sakramentów jest dla nich bolesne, ale jak najbardziej właściwe i nie ma tu dwóch zdań. To przykra konsekwencja ludzkich wyborów, ale jak bolesna wiedza tylko Ci, którzy tego doswiadczyli.
C
Cezar
1 marca 2014, 17:56
Można tłumaczyć, że krzywda doczesna jest niczym w porównaniu z życiem wiecznym. Ale to nie jest tak.  Nie wolno krzywdzić w tym życiu świadomie żadnych ludzi. Człowiek, który nawet zawinił ciężko w sakramentalnym małżeństwie, nie może dla własnego widzimisie, ze względów religijnych, porzucić drugą żonę, męża, dzieci. Bo tak się nie robi po prostu. Te pierwsze ważne małżeństwa po ludzku najczęściej nie istnieją i nie ma do czego wracać. To też nie jest bez znaczenia.A wobec nowej rodziny są zobowiązania, finansowe, emocjonalne, wychowawcze i wiele innych. To są też rodziny!
C
Cezar
1 marca 2014, 17:45
Niestety człowiek powziął przez swoje wybory zobowiązania wobec innych ludzi, tudzież drugiego małżonka i dzieci powstałe w tym związku i jest za te osoby odpowiedzialny. Nie można od takiego człwoieka wymagać by te osoby opuścił i zachował się radykalnie by tak znaczyło tak a nie- nie. Bo to nie był by heroizm czy radykalizm ale zwykły egoizm brak odpowiedzialności i krzywdzenie innych ludzi, być może ponowne. Zwykły egoizm by mieć niby już czyste sumienie, a tak niektórzy by widzę to oczekiwali
1 marca 2014, 17:28
Jak czytam niektóre komentarze to mam wrażenie, że niektórzy mają niesakramentlnych za jakiś idiotów albo ludzi rzeczywiście gorszej kategorii. Przecież kwestie wiary związane z nierozerwalnością małżeństwa są im znane. Wiedzą, że drugi związek, rozwód nie jest zgodny z zamierzeniem Pana Boga, że może była ich niedojrzałość, że popelnili błędy, że sytuacja i położenie w jakim się znajdują nie jest ok. Jest nawet chęć i postanowienie poprawy, ale niestety jest szlaban. ... @Cezar - naprawde nie rozwód jest problemem, a wplatanie sie w zwiazki, które sa z definicji sprzeczne z Objawieniem. Jezli mają cheć poprawy i faktycznie uważają swoja sytuacje za zła, to nikt nie zakazuje im tego uczynić. Wrecz otrzymja pełną pomoc, aby iść droga nawrocenia.
C
Cezar
1 marca 2014, 17:18
Jak czytam niektóre komentarze to mam wrażenie, że niektórzy mają niesakramentlnych za jakiś idiotów albo ludzi rzeczywiście gorszej kategorii. Przecież kwestie wiary związane z nierozerwalnością małżeństwa są im znane. Wiedzą, że drugi związek, rozwód nie jest zgodny z zamierzeniem Pana Boga, że może była ich niedojrzałość, że popelnili błędy, że sytuacja i położenie w jakim się znajdują nie jest ok. Jest nawet chęć i postanowienie poprawy, ale niestety jest szlaban.
E
Endriu
1 marca 2014, 13:26
Tak to bardzo jest krzepiące sam jestem rozwodnikiem który chodzi do kościoła. Adoruję we mszy św. nie mogąc w pełni uczestniczyć w sakramętach jest to bardzo bolesne, spostrzeganym jako "trędowaty", nikomy nie życzę takich przejść życiowych. Spotkałem na swojej drodze kobietę też po przejściu rozwodu, bardzo się kochamy i siedząc w ławkach kościoła jesteśmy pełni nadzieji że Bóg nas nie potępi
W
wie
1 marca 2014, 12:03
A moze by tak mowic jak Jezus: tak, tak, nie, nie.
F
fantagiro
1 marca 2014, 11:40
Według moich prywatnych obserwacji ;) wynika, że wszystko sprowadza się do kryzysu męskości i kobiecości. Dlaczego? Jeśli, jak twierdził, jeden z najwybitniejszych amerykańskich arcybiskupów, poziom cywilizacyjny zależy od kobiet, które stawiają mężczyznom wymagania, obecnie, na skutek kryzysu męskości takiego poziomu nie ma. Ponieważ kobiety nie wierzą w swoje piękno i to, że mogą wychować mężczyzn. Mężczyźni są wychowywani na mamisynków - idą na łatwiznę. Nie szanują kobiet, nie wychowują swojego ciała, nie są opanowani. Koniec konców jest rozczarowanie i naiwna wiara w to, że szczęście osiąga się BEZ WISIŁKU. Szczerze powiedziawszy, wszystko mi jedno, co postanowi Papież. Tu chodzi o tożsamość. Proszę sobie wyobrazić człowieka 1/2 razy rozwiedzionego/zdradzającego/cudzołożącego. Kim on jest? Nikt mi nie wmówi, że jest dojrzały, odpowiedzialny, szczęśliwy, ma bogatą psychikę. Co fajniejsze, w takie PSEUDOpsychologiczne rozumowanie, że życie seksualne rozwija wpadają również bardzo wierzący katolicy...
M
mada
1 marca 2014, 11:15
ktos zna stanowisko Benedykta???
1 marca 2014, 11:14
Nie potępiam rozwodników. Kimże ja jestem. Nie powinniśmy z taką łatwością oceniać ludzi. Faktem jest jednak to, że bardzo, ale to bardzo wiele osób traktuje przysięgę małżeńską jak farsę. Poza tym brakuje solidnego przygotowania do małżeństwa. Brakuje dobrych świadectw, warsztatów. O tym w mediach się nie mówi. Mówi się o rozwodach, jak o czymś normalnym. Małżeństwo o praca i odpowiedzialność i życie w prawdziwym świecie - nie wirtualnym. Niech mi rozwodnicy wybaczą, ale wg mnie wiele tych rozwodów to po prostu niedojrzałość dwóch osób. Rozumiem, że niekiedy sytuacja nie jest czarno biała, ale w większości, co pokazują badania, Ci ludzi przed ślubem poznawali się wyłącznie cieleśnie - i mamy tego owoce. Ale o tym się nie mówi, bo to RESENTYMENT. Po prostu dla niektórych szczęście jest ŁATWE. ... Kiedyś ludzie znali sie kilka miesiecy, brali śłub i zyli razem do swych dni ostatnich. Teraz najpierw żyją jako małzeństwo na próbę, później zawieraja slub traktując go w kategoriach imprezy i narzekajac przy tym na "pazernosć" ksieży. O antykoncepcji i negowaniu nauki Koscioła nie wspomnę. A po kilku latach rozwodza sie z błahego powodu. To wszysto czyniąc, jadnocześnie wuażaja sie za katolików. A płaczą w gazetach, iż są pokrzywdzeni przez Kosciół, ze inni ich źle oceniają, że kamienie, ze miłosierdzie. Do perfekcji mają opanowane kilka wybranych cytatow z Pisma i doskonale nimi potrafia operować. A problem lezy tak naprawdę w braku wiary.
O
onaaa
1 marca 2014, 11:06
Nie potępiam rozwodników. Kimże ja jestem. Nie powinniśmy z taką łatwością oceniać ludzi. Faktem jest jednak to, że bardzo, ale to bardzo wiele osób traktuje przysięgę małżeńską jak farsę. Poza tym brakuje solidnego przygotowania do małżeństwa. Brakuje dobrych świadectw, warsztatów. O tym w mediach się nie mówi. Mówi się o rozwodach, jak o czymś normalnym. Małżeństwo o praca i odpowiedzialność i życie w prawdziwym świecie - nie wirtualnym. Niech mi rozwodnicy wybaczą, ale wg mnie wiele tych rozwodów to po prostu niedojrzałość dwóch osób. Rozumiem, że niekiedy sytuacja nie jest czarno biała, ale w większości, co pokazują badania, Ci ludzi przed ślubem poznawali się wyłącznie cieleśnie - i mamy tego owoce. Ale o tym się nie mówi, bo to RESENTYMENT. Po prostu dla niektórych szczęście jest ŁATWE.
T
thorp79
1 marca 2014, 11:00
To powoli staje się smutne i wręcz absurdalne. Najważniejszym tematem staje się dzisiaj sytuacja rozwiedzionych rzekomo pokrzywdzonych niemożnością przystępowania do komunii i osądzanych przez innych. Tymczasem to nie jest zakaz absolutny. Przecież są pary, które żyją po rozpadzie małżeńswa sakramentalnego w nowych związkach i po uzyskaniu zgody biskupa, żyjąc w tzw. białym małżeństwie, przystępują do sakramentów. Pytanie o to, co dla nas jest najważniejsze w życiu. Cała ta dyskusja niebezpiecznie zmierza do stwierdzenia, że można pogodzić faktyczne cudzołóstwo z komunią sakramentalną pod pozorem nieosądzania, itd, itp. Jaki to sygnał dla młodych ludzi? Jaki sygnał dla małżeństw przeżywających problemy i próbujących wyjść na prostą? Mój znajomy ksiądz opowiadał mi, że rozmawiał z mężczyzną, który opowiadał mu o swoich problemach rodzinnych i inny ksiądz poradził mu, żeby nie trudził się i  poszukał sobie nowej kobiety, bo już niedługo papież zezwoli na komunię dla takich osób (!). O takie zamieszanie nam chodzi?
G
gret
1 marca 2014, 10:56
http://www.youtube.com/watch?v=Mw8whhcB73M mocne. o cudzołóstwie.
N
nie
1 marca 2014, 09:41
"Sama jestem rozwódką, mam drugiego męża i dzieci, nigdy nie żałuję swojej decyzji. Jesteśmy katolikami, chodzimy do kościoła, dzieci wychowujemy w wierze..." ... Ty nie żałujesz, że się rozwiodłaś ,ale co z Twoim mężem? Też jest zadowolony, że go opuściłaś i zdradziłaś? Wy, wszyscy rozwiedzeni w nowych związkach, widzicie tylko siebie, a zapominacie o swoich drugich połówkach, którym zamieniliście życie w niekończący się dramat. Ty jesteś taka "święta" w nowym związku, bo chodzisz do kościoła, a może Twój mąż żyje na prochach i stracił wiarę i sens życia?
jazmig jazmig
1 marca 2014, 07:29
Sama jestem rozwódką mam drugiego męża i dzieci, nigdy nie żałuję swojej decyzji. Jesteśmy katolikami, chodzimy do kościoła, dzieci wychowujemy w wierze i że człowiek zbłądził to drugi raz nie może dostać nadzieji na unieważnienie pierwszego małżeństwa. A co z tymi co są małżonkami, zdradzają na prawo i lewo, nie chodzą do kościoła, nie modlą się, potępiaja innych oni mogą przystąpić do komuni i wszystko będzie ok. Nie moge tego pojąć, bo ciążko mi żyć. ... całkiem po prostu żyjiecie w grzechu ciągłym, nie ma w was postanowienia poprawy, a nawet żalu za grzechy. Natomiast jeżeli ktoś czasami upadnie, ale podnosi się, żałuje grzechu i chce się poprawić, to jest w zupełnie innej sytuacji, niż ty.
jazmig jazmig
1 marca 2014, 07:26
@o. Piórkowski A czy Bóg chrześcijan kocha nas za to, czy jesteśmy dobrzy i bezgrzeszni? Jak zgrzeszysz, to już nie kocha? Czasem te rozwody to prawdziwe dramaty. I nie ma tutaj czarno-białych rozwiązań. Wiem, że łatwo jest oceniać i osądzać. Ci ludzie nie są w Bożych oczach przegrani. ... Nie są przegrani, bo zawsze mogą odwrócić się od grzechu. Jednakże tak długo, jak długo trwają w grzechu, żyją w oddaleniu od Boga. I na to żadna kazuistyka papieża czy ojca Piórkowskiego tego nie zmieni.
jazmig jazmig
1 marca 2014, 07:22
To wystąpienie papieża jest kauistyką i niczym więcej. Grzech należy potępiać i niech papież nie opowiada, że mamy towarzyszyć ludziom w grzeszeniu, bo to jest totalna bzdura.
K
Kris
28 lutego 2014, 23:51
Jest wielu katolików, którzy żyją w małżeństwie czynią same dobre rzeczy, ale oczywiście są idealni, bo maja ślub kościelny i nigdy się nie rozwiedli. Sama jestem rozwódką mam drugiego męża i dzieci, nigdy nie żałuję swojej decyzji. Jesteśmy katolikami, chodzimy do kościoła, dzieci wychowujemy w wierze i że człowiek zbłądził to drugi raz nie może dostać nadzieji na unieważnienie pierwszego małżeństwa. A co z tymi co są małżonkami, zdradzają na prawo i lewo, nie chodzą do kościoła, nie modlą się, potępiaja innych oni mogą przystąpić do komuni i wszystko będzie ok. Nie moge tego pojąć, bo ciążko mi żyć. ... Jeśli nie chodzą do kościoła i zdradzają itd., to nie mogą przyjmować komunii jeśli się nie wyspowiadają z postanowieniem poprawy.
R
rozwiedziony
28 lutego 2014, 23:42
pomyliłam się same złe rzeczy
R
rozwiedziony
28 lutego 2014, 23:41
Jest wielu katolików, którzy żyją w małżeństwie czynią same dobre rzeczy, ale oczywiście są idealni, bo maja ślub kościelny i nigdy się nie rozwiedli. Sama jestem rozwódką mam drugiego męża i dzieci, nigdy nie żałuję swojej decyzji. Jesteśmy katolikami, chodzimy do kościoła, dzieci wychowujemy w wierze i że człowiek zbłądził to drugi raz nie może dostać nadzieji na unieważnienie pierwszego małżeństwa. A co z tymi co są małżonkami, zdradzają na prawo i lewo, nie chodzą do kościoła, nie modlą się, potępiaja innych oni mogą przystąpić do komuni i wszystko będzie ok. Nie moge tego pojąć, bo ciążko mi żyć.
E
eyes
28 lutego 2014, 22:34
Choroba zwana argentyńską francą zatacza coraz szersze kręgi...
M
Mik
28 lutego 2014, 22:19
Do słaba Tylko że mój komentarz był przez kilka minut
S
Słaba
28 lutego 2014, 22:02
Czyżby Deon też filtrował komentarze?? Chyba nie filtruje, ale ma jakiś defekt. Mi też dwa "wyleciały w kosmos". Skopiuj sobie przed wysłaniem i próbuj wysyłać do skutku.
M
Mik
28 lutego 2014, 21:56
Czyżby Deon też filtrował komentarze??
S
Słaba
28 lutego 2014, 20:17
Wskazał, że widzimy więc jak piękna jest miłość, małżeństwo, rodzina i jak wiele solidarności powinniśmy okazać naszym braciom i siostrom, którzy doświadczyli w swoim życiu niepowodzenia w miłości. Jestem bardzo wdzięczna papieżowi za te słowa! Ci którzy doświadczyli niepowodzenia w miłości... To nie tylko ci, których małżeństwo się rozleciało. To także ci, których miłość w małżeństwie nie jest piękna. Także ci, którzy pozostali samotni, bo nikt ich nie pokochał, albo nie spotkali osoby z którą mogliby stworzyć dobre, kochające się małżeństwo. Okazanie solidarności w takim przypadku, broni od gestów rozpaczy, takich jak "rzucanie się na szyję" komukolwiek, zwątpienie we własną wartość, jako osoby godnej miłości, zwątpienie w miłość Boga i możliwość szczęścia w tym i w przyszłym świecie...
Dariusz Piórkowski SJ
28 lutego 2014, 20:00
Znowu nie rozumiem co Papież chciał wyjaśnić słowami o "kazuistyce"??? "...Nie potępiać! Iść z nimi! Nie czynić z ich sytuacji kazuistyki" ...  Czyli powiedzieć: rozwiodłeś się porzuciłeś żonę/meza zostawiłeś dzieci? Masz teraz nową żonę/męża, nowe dzieci, OK, nic się nie zmieniło, Kościół "idzie z tobą", Kościół cię kocha, papież cię kocha, Bóg cię kocha. CZy tak? ... A czy Bóg chrześcijan kocha nas za to, czy jesteśmy dobrzy i bezgrzeszni? Jak zgrzeszysz, to już nie kocha? Czasem te rozwody to prawdziwe dramaty. I nie ma tutaj czarno-białych rozwiązań. Wiem, że łatwo jest oceniać i osądzać. Ci ludzie nie są w Bożych oczach przegrani.
G
grzegorz(nieGrzegorz)
28 lutego 2014, 19:49
Papież o Miłosierdziu a komentatorzy o czym...? O wyższości kazuistyki..?
28 lutego 2014, 17:59
rozwiodłeś się porzuciłeś żonę/meza zostawiłeś dzieci? Masz teraz nową żonę/męża, nowe dzieci, OK, nic się nie zmieniło, Kościół "idzie z tobą", Kościół cię kocha, papież cię kocha, Bóg cię kocha. ... Akurat takie podejście prezentowane było w artykule "Żeby się nie rozwiedli drugi raz": głaskanie po główce i błogosławnieństwo cudzołożników Najświętszym Sakramentem, zamiast Komunii świętej. Nie potępiać i iść za ludźmi tam gdzie chcą, zamiast ich prowadzić. ... W tym artykle jest pokazany inny problem - tam jest pokazne, iz rozwodnicy musza żyć w grzechu, że nie ma dla nich nadziej, na normalne zycie sakramentalne. Stąd te pomysly produktów zastępczych, jak Komunia zastępcza (błogosławieństwo), czy Spowiedź zastepcza (nie było o niej w artykule, ale w materiałach dodatkowych). Dramatem jest takie podejscie, to nie jest miłość bliźniego.
NR
nie rozumiem
28 lutego 2014, 17:42
 rozwiodłeś się porzuciłeś żonę/meza zostawiłeś dzieci? Masz teraz nową żonę/męża, nowe dzieci, OK, nic się nie zmieniło, Kościół "idzie z tobą", Kościół cię kocha, papież cię kocha, Bóg cię kocha. ... Akurat takie podejście prezentowane było w artykule "Żeby się nie rozwiedli drugi raz": głaskanie po główce i błogosławnieństwo cudzołożników Najświętszym Sakramentem, zamiast Komunii świętej.  Nie potępiać i iść za ludźmi tam gdzie chcą, zamiast ich prowadzić.
28 lutego 2014, 17:20
Znowu nie rozumiem co Papież chciał wyjaśnić słowami o "kazuistyce"??? "...Nie potępiać! Iść z nimi! Nie czynić z ich sytuacji kazuistyki" ... Czyli powiedzieć: rozwiodłeś się porzuciłeś żonę/meza zostawiłeś dzieci? Masz teraz nową żonę/męża, nowe dzieci, OK, nic się nie zmieniło, Kościół "idzie z tobą", Kościół cię kocha, papież cię kocha, Bóg cię kocha. CZy tak? ... Akurat tak jest, Kościól kocha każdego (z drobnymi wyjatkami) grzesznika, Papież też, tak samo jak każdy katolik. Kazdy grzesznik jest bratem. siostrą w wierze. Nie w tym lezy problem. Problem lezy, aby ta miłość nie była jedynie pustym, fałszywym uczuciem opartym na mówieniu "nic się nie stało, jest ok, tak musi być", czy tez wynikającą z falszywego współczucia.
A
alinka
28 lutego 2014, 17:05
Nie wolno upraszczać, bo każda sytuacja jest inna. Nie wolno osądzać. Za każdym rozwodem kryje się jakaś ludzka tragedia. Wiele osób rowiedzionych wybiera trud samotnego życia i w ten sposób nie przekracza 5 przykazania. Szczególnie tym należy się troska i szacunek w Kościele.
NR
nie rozumiem
28 lutego 2014, 16:55
Znowu nie rozumiem co Papież chciał wyjaśnić słowami o "kazuistyce"??? "...Nie potępiać! Iść z nimi! Nie czynić z ich sytuacji kazuistyki" ...  Czyli powiedzieć: rozwiodłeś się porzuciłeś żonę/meza zostawiłeś dzieci? Masz teraz nową żonę/męża, nowe dzieci, OK, nic się nie zmieniło, Kościół "idzie z tobą", Kościół cię kocha, papież cię kocha, Bóg cię kocha. CZy tak?
A
andy
28 lutego 2014, 15:44
@nk, Miłość zawieść nie może, ale bardzo niedoskonała miłość ludzka zbyt często zawodzi.
28 lutego 2014, 13:43
Czy Chrystus rozwiódl się ze swoim Kościołem? Przy tak wielkim braku wierności, przy tylu zdradach, ciosach, poniżeniach Swojego Ludu patrząc na ten związek wspólczesną ludzką logiką powinien to juz dawno uczynić. Tak jak czynią zdradzani, poniżani małżonkowie wobec siebie czy swoich dzieci. Towarzysząc każdemu w jego drodze nie można nigdy zapomnieć co oznacza iśc droga Chrystusa w małżeństwie. Takze w trudnym małżeństwie. Katolik wzorem swego Mistrza się nie rozwodzi. Przy całym szacunku dla rozwodników, takiego jasnego przesłania mi dziś zabrakło.
N
nk
28 lutego 2014, 13:27
A co z 1 Kor 13,7-8? Miłość przecież zawieść nie może