Wolę Kościół po przejściach, niż chory z zamknięcia

(fot. EPA/L'OSSERVATORE ROMANO)
Radio Watykańskie / kn

Stawiajcie na wielkie ideały. Macie mieć serca bardziej skłonne do radości, niż pogrzebowych ceremonii - apelował Papież do młodzieży.

Podczas niedzielnej wizyty w salezjańskiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Rzymie Franciszek przez czterdzieści minut odpowiadał na pytania młodych. Zachęcał, by z odwagą szli przez życie i począwszy od siebie zmieniali Kościół. A przy tym - by unikali gry w powagę. Publikujemy robocze tłumaczenie spontanicznych odpowiedzi Papieża na spotkaniu z młodzieżą 19 stycznia br. w Rzymie.

- Ojcze Święty, powiedziałeś: "Trwajcie w radości. Nie pozwólcie sobie ukraść nadziei". Czy mógłbyś nam dać jakieś wskazówki jak przezwyciężyć pokusę tracenia nadziei?

Papież Franciszek: Trwać w radości i nie dać sobie ukraść nadziei: to prawda i o to szczególnie powinniśmy dbać. Dlatego, że rozczarowania jest pełno w sklepach, na wyprzedażach, czyż nie? Rozczarowanie możesz kupić wszędzie, jest jak pokarm w zasięgu ręki, wręcz ci je proponują… "Ale to nie tak. To nie pasuje", czyż nie? Strzec nadziei w chwilach mrocznych, trudnych, nie jest łatwo. To nie jest proste. Kto może ci wykraść nadzieję? Ten, co mówi: “Ależ nie, nie patrz za bardzo w przyszłość, bierz teraz. Weź teraz. Teraz zadbaj o swoje szczęście. Dalej nie ma sensu iść. Jesteś zmęczony". To jest doświadczenie życiowe, egzystencjalne, nie? Idzie się drogą życia, ale ktoś znajduje ładny hotel i całe życie w nim zostaje: dalej nie idzie. Ileż ludzi zatrzymuje się w połowie drogi! Kiedy wam mówię “nie pozwólcie sobie ukraść nadziei", mam na myśli: nie zostawajcie w połowie drogi. Bo inaczej spotkacie ludzi 40-, 50-letnich, których serca są bardziej gotowe na pogrzeb niż na świętowanie. Naprawdę! Co więcej, znajdziesz nie tylko 40-, 50-latków. Spotkasz młodych z sercami bardziej skłonnymi iść na pogrzeb niż świętować. I to jest pokusa. Pokusa szepce: "Daj spokój z tą nadzieją! Wszystko jest takie... Bierz to, co ci teraz potrzebne, bo życie idzie dalej". To o tym myślę mówiąc: “Nie dajcie sobie wyrwać nadziei", bo nadzieja jest piękną sprawą, nadzieja nie zawodzi. I nie ja to mówię. To mówi św. Paweł w Liście do Rzymian. Paweł mówi: nadzieja nie zawodzi. Masz postawić na wielkie ideały i iść naprzód! Do tego trzeba zawsze mieć - to ważne słowo - trzeba mieć pragnienie. Chłopak czy dziewczyna, który nie pragnie (ktoś z was mówił o zamkniętym sercu) - nigdy serca nie otworzy. Tym, co otwiera ci serce jest właśnie pragnienie, wola by iść naprzód, odnajdywać dalej i dalej. To znaczy rozszerzyć serce. Dziś społeczeństwu potrzeba ludzi o wielkich, szerokich sercach, czyż nie? I kiedy idziesz tą drogą z nadzieją, która nigdy nie zawodzi, to pragnieniem otwierasz, rozszerzasz serce. To jest piękne zajęcie dla młodzieży. Rozumiecie?

- Nazywam się Alessia, i chciałabym zadać takie pytanie: jak się zrodziła Twoja miłość do Boga? Czy jest coś, na czym oparłeś swoje chrześcijańskie życie?

Papież Franciszek: W tym względzie czuję się trochę biedakiem, dlatego, że nie kocham Boga, tak jak On powinien być kochany. Kocham Boga, tak jak mogę, jak umiem. Ale jestem pewny, że On mnie kocha bardziej i to mi sprawia przyjemność, to mi się podoba. Ta pewność: On mnie kocha. On pierwszy mnie ukochał, pierwszy na mnie czekał, On mi towarzyszy w drodze, idzie ze mną. On wie, co czuję: pokochał mnie jako pierwszy. Ale to też nie jest moje: to mówi Jan Apostoł. Co to znaczy miłość? Miłość to znaczy, że Bóg nas pierwszy umiłował. To jest miłość. A moja miłość do Boga, powiedziałbym, tkwi w możliwości. Próbuję pozwolić Mu, aby mnie kochał, nie zamykać drzwi. Choć, cóż, czasami je zamykam: kiedy jestem zmęczony, znużony… "Nie chcę o tym słyszeć" - to zamykanie drzwi. Próbuję właśnie nie zamykać drzwi na Jego miłość, która przychodzi. A przychodzi w wielorakich formach i na różne sposoby. On przychodzi.

- Spotkanie, które Cię Ojcze Święty zmieniło i które nosisz w sercu...

Papież Franciszek: Dla mnie doświadczeniem spotkania z Jezusem było to z pierwszego dnia wiosny - u nas, bo u was to jest jesienią: 21 września. To "dzień uczniów" (wagarowicza - jp). Młodzi idą na spacer, ech, nie tak jest? W tym dniu też szedłem z kolegami, ale najpierw poszedłem na parafię. Miałem 17 lat. Coś czułem i chciałem się wyspowiadać. ... Chociaż chodziłem do kościoła, należałem do Akcji Katolickiej, to takie doświadczenie spotkania było czymś nowym. Wtedy poczułem, że mam zostać księdzem, nawet jeśli potem minęło kilka lat zanim wstąpiłem do seminarium. To było najgłębsze doświadczenie spotkania. Więc kiedy czujesz, że dzieje się coś nowego, coś czego wcześniej nie było…, sprawa, którą Pan cię dotyka… słuchaj Go! Bo to Pan, który Cię wzywa! W tych dniach na Mszy czytaliśmy historię małego Samuela, chłopca w wieku 12-13-14 lat. Kiedy spał, słyszał, że go wołali. Myślał, że to może wołał go kapłan, któremu służył, który był w podeszłym wieku. On zdał sobie potem sprawę, że to był Pan. Pan woła poprzez okoliczności, przez wydarzenia, przez historie - puka do drzwi. Bądźcie czujni, gdy pukają do drzwi waszego serca. Wiecie, że Pan robi takie rzeczy? Trzeba być czujnym na to, co dociera do mojego serca. Czy moje serce to droga, którą przechodzą różności, a ja sobie z tego nie zdaję sprawy? To nie jest dobre. Ja nauczyłem się rozumieć i znać to, co dzieje się w moim sercu: to jest pierwszy krok. Potem ktoś odkryje, że to być może Pan puka ci do drzwi.

- Ojcze Święty, jak możemy ci pomóc odnowić Kościół, aby był bardziej radosny i misyjny? Czego się od nas oczekuje? Co możemy zrobić?

Papież Franciszek: “Odnowić Kościół": to trudne słowo. Starzy teologowie - starożytni, średniowieczni - mawiali, że Kościół zawsze powinien się odnawiać, reformować. To jest stałe zadanie. My wszyscy mamy go odnawiać. Ale o co chodzi? O pociągnięcie pędzlem z farbą, żeby był ładniejszy? Nie, nie, nie: o odnowienie go od środka. Jednak nie dam rady odnowić Kościoła, jeśli się w to nie zaangażuję. "Farbą jestem ja" - to sobie wszyscy musimy powiedzieć. Każdy z nas musi powiedzieć: "Jaką farbą upiększamy Kościół? - Ja jestem tą farbą. Co więc zrobię, żeby Kościół był wierniejszy swojej misji?" Co możemy zrobić, czego się od nas oczekuje? Młodym w Rio de Janeiro mówiłem: zróbcie raban. Wiecie, że świetnie potrafią to robić? Trzeba się ruszyć, ruszyć się. Kiedyś, wiele lat temu, zostałem zaproszony z konferencją przez grupę młodych, którzy chcieli odnowić Kościół. Nie mówili tego, ale byli pewni, że w ten sposób dadzą radę odnowić Kościół. Najpierw poprosili o Mszę. Tylko męskie grono, żadnych kobiet: one są “gorszej jakości"! Sami mężczyźni i tak myśleli... Wszyscy poważni... A na Mszy wszyscy ze złożonymi, wręcz sklejonymi rękami, sztywni. W pewnej chwili pomyślałem, że mam przed sobą posągi, a nie ludzi. A oni mówili: Nie, musimy robić tak a tak"… Mieli gotową receptę. Biedacy, wszyscy kiepsko skończyli. (śmiech, oklaski). Dlatego, poważne podejście do sprawy to nie gra w powagę. To oznacza radość, modlitwę, szukanie Pana, czytanie Słowa Bożego, także świętowanie. To jest chrześcijańska powaga. Człowiek młody, który się nie uśmiecha, który nie robi choć trochę rabanu, za wcześnie się zestarzał.

- Ojcze Święty, wielu z nas chciałoby odkryć wolę Bożą w naszym życiu, nasze powołanie. Co byś nam poradził? Jak możemy to zrobić bez lęku, że siebie kładziemy na szali?

Papież Franciszek: Cóż, drogę w życiu znajduje się idąc. Gdy będziesz siedział w domu, to nigdy drogi nie znajdziesz. Musisz opuścić samego siebie i zacząć iść. Pan w drodze ci powie, gdzie cię chce mieć, gdzie chce, abyś był. Powie to. Ale zamknięty w domu - a mówiąc "w domu" mam na myśli: w twoim egoizmie, w twoich wygodach…; w tym nigdy swego powołania nie znajdziesz. Jakie tu będzie twoje powołanie? Powołanie egoizmu: praca dla samego siebie, dla własnej przyszłości, tylko dla siebie. To będzie powołaniem. A jak skończysz? Źle. Chcesz odnaleźć wolę Bożą, swoje miejsce w życiu? Rusz w drogę. Ktoś powie: "Ależ jest tyle niebezpieczeństw…" . Tak. W drodze można wiele razy zbłądzić. Wiele pomyłek czeka na tych, którzy w życiu idą. Ale gorsze są pomyłki pozostających w zamknięciu. Człowiek, który jest zamknięty, czy zamknięta wspólnota zaczyna chorować, choruje na zamknięcie. Wchodziliście kiedyś do pomieszczeń, co przez miesiące nie były otwierane? Kiedy je otwierasz czuć stęchlizną, zamknięciem… taka jest i dusza ludzi zamkniętych. Chorują. A ci, którzy ruszają w drogę? Cóż, im też może się przytrafić to, co się zdarza idącym: wypadek. Ale ja tysiąc razy wolę Kościół po wypadkach, po przejściach, niż Kościół chory z zamknięcia. Czy to jest jasne? (brawa). I jeszcze słowo: jak możemy wybrać powołanie bez lęku? Nie bójcie się, to jest prawdziwe. Nie mogę powiedzieć, że nie będziecie odczuwać lęku. Lęk przychodzi, czuje się go. Ale bądźcie odważni i idźcie naprzód. Nie bójcie się lękać: bo lęk przychodzi.

- Gdyby Ojciec Święty był młody i nie mógł znaleźć pracy w zawodzie, którego się wyuczył, dla którego studiował, czy by wyemigrował gdzieś indziej, za granicę? A może zadowoliłby się jakąś przeciętną pracą i został z rodziną?

Papież Franciszek: A, to jest ładne pytanie. I nie można na nie odpowiedzieć, nie z uwagi na treść, ale na sposób, w jaki ją przedstawia. Nie można podejmować decyzji w sprawie wyobrażeń czy czegoś, co mogło by się wydarzyć. Bóg działa w teraźniejszości. Jeśli ktoś mówi: "Jesteś młody, masz robić to i to, a co teraz robisz, obecnie?" Ty, który jesteś Papieżem, co robisz? To jest teraźniejszość, rzeczywistość. Boga nie ma w sprawach przyszłościowych. Nigdy. To są diabelskie złudzenia. Bóg zawsze działa w teraźniejszości. Możemy tak powiedzieć. Bóg jest w przeszłości, jako pamięć. Ważną sprawą jest świadomość przeszłości. Tu liczy się rozmowa ze starszymi, ludźmi w podeszłym wieku. Wy młodzi, rozmawiajcie ze starcami, słuchajcie ich. (Ja z ks. Valerio, codziennie! - salwa śmiechu.) Bóg jest obecny w teraźniejszości, w rzeczywistości, w wyzwaniach, które ona niesie. Tak bym odpowiedział. Czy Bóg jest w przyszłości? Jest w obietnicy: obiecuje ci pomóc. Jednak te sprawy uwarunkowane nie pomagają życiu duchowemu. Pytaj o teraźniejszość. Zawsze. Nie pomylisz się.

- Papieżu Franciszku, w świecie, w którym ten, kto żyje Ewangelią idzie praktycznie pod prąd, jak Twoim zdaniem możemy dawać przykład tym, którzy nie znają Chrystusa? Jak wprowadzać Pana w codzienne życie?

Papież Franciszek: Kto żyje Ewangelią idzie pod prąd? To prawda. To jest prawda. Dlatego, że propozycje, jakie dziś otrzymujesz, rodzą się z egoizmu, z konsumizmu, z hedonizmu... z wielu rzeczy. I jeżeli chcę żyć Ewangelią i robić to, co wy robicie (iść do ubogich, pomagać bliźnim) to owszem, to jest pójście pod prąd! Jezus szedł pod prąd: dlatego skończył tak jak skończył. To jest jasne?

“Jak dawać przykład tym, którzy nie znają Chrystusa i iść pod prąd": cóż, ktoś z was jak słyszałem, że mówił o Papieżu Benedykcie, o "nie" dla prozelityzmu, o fascynacji, świadectwie dla życia Ewangelią. Nie jesteśmy drużyną ani klubem piłkarskim, abyśmy robili nabór członków i stowarzyszonych… "Idziesz i ty? No, chodź z nami!". Nie: niech przemówi Pan. Ja daję moje świadectwo, każdy z nas daje swoje świadectwo. "Ależ Ojcze, ja jestem grzesznikiem…" Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Jednak naprzód, dlatego, że Jezus jest z nami, On dla nas przyszedł. Jeśli ktoś z nas czuje się sprawiedliwy, to Jezus dla niego nie przyszedł.

- Papieżu Franciszku, jak młody człowiek może otworzyć swe serce by pozwolić się Bogu kochać i kochać drugich, kiedy własne serce zamykają rany przeżytych doświadczeń?

Papież Franciszek: To jest trudne pytanie. Ponieważ kiedy ktoś zaczyna myśleć o swoim życiu i jakoś je układać, to odnajduje rany: trudne, ukryte… One są. Nie u wszystkich, ale u niektórych są. Nie bójcie się nazywać swoich ran. To robi się w dialogu: w dialogu z kimś, kto ci pomoże, z ojcem duchowym, z duchową siostrą, z kimś świeckim, starszym, który może ci pomóc i jest dość roztropny, by dobrze ci doradzić. Ale nazywajcie swoje rany, swoje siniaki, określcie je: "Tego nabawiłem się po tym uderzeniu, tamtego po innym…" Dlatego, że serce, dusza wszystko rejestrują i zamykają się, aby uniknąć kolejnych ciosów. Rany leczy się w sposób jasny, ale najpierw trzeba je nazwać: z czułością, z akceptacją miłości. To jest droga.

W ten sposób mogę kochać i szukać kogoś bardziej zranionego niż ja. Bo wszyscy mamy rany. I powinniśmy pozwalać, aby życie, aby Pan, aby bracia i siostry, by wspólnota je leczyli. To otwiera serce i dzięki temu nie boimy się iść naprzód. Lubię patrzeć dziś na Kościół - w tym kontekście - jak na szpital polowy: jest wielu rannych ludzi, także poranionych przez nas, katolików. Naszymi postawami może zbyt klerykalnymi… nie wiem, ale zranionymi przez nas, naszym brakiem świadectwa. Dzisiaj Kościół - tak myślę, może to trochę przesada, ale jednak - jest jak szpital polowy. Po bitwie idziesz do takiego szpitala i znajdujesz wielu rannych ludzi. Nie pytasz ich: "Proszę mi powiedzieć, jaki ma pan poziom cholesterolu?" Idziesz opatrywać rany. A kiedy rana się zagoi, wtedy możesz się zapytać o poziom cholesterolu. Czy to jest jasne? Leczmy rany i pozwólmy, aby inni nam je leczyli.

Dziękuję wam za to, co robicie: nie bójcie się. Idźcie naprzód. Mówiłeś o "pobrudzeniu rąk": tak. Kto zawsze jest czysty, to dlatego, że nie idzie. Kto idzie - brudzi się z tej, czy drugiej strony; czy fizycznie, czy duchowo się pobrudzi. Nie bójcie się: Pan wszystkich nas oczyszcza. Idźmy naprzód!

(tłum. Józef Polak SJ)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wolę Kościół po przejściach, niż chory z zamknięcia
Komentarze (24)
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
23 stycznia 2014, 22:07
=12pxJak to nie rozumiesz? Mówi o Ewangelii. Jezus też zwalczał legalizm faryzeuszy i uczonych w piśmie.  Entuzjastom niby legalnego (lansowanego przez Franciszka) bliżej niesprecyzowanego antylegalizmu: 17 Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić6. 18 Zaprawdę. bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. 19 Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim. 20 Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. (Kazanie na górze - Mt 5)
M
misio
23 stycznia 2014, 18:01
Jak to nie rozumiesz? Mówi o Ewangelii. Jezus też zwalczał legalizm faryzeuszy i uczonych w piśmie.  ... Jezus zwalczał przede wszystkim hipokryzję - "groby pobielane" itd. Ustanowił również Kościół-Skałę. Podkopywanie posad, na których ten Kościół stoi przez dwa tysiące lat pod pretekstem, że tak robił też Pan Jezus jest bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza jeśli się nie jest Panem Jezusem więc i do końca nie wie jaki to przyniesie skutek.
C
cm
23 stycznia 2014, 17:50
A ja wolę Kościół tradycyjny, a nie "przewietrzony'' nowoczesnymi trendami. Coraz mniej mi się podoba nauka Papieża Franciszka i ciągłe nawoływanie do zwalczania legalizmu . SZczerze mówiąc często nie rozumiem o czym mówi i co chce osiągnąć? ... Jak to nie rozumiesz? Mówi o Ewangelii. Jezus też zwalczał legalizm faryzeuszy i uczonych w piśmie. 
23 stycznia 2014, 08:45
@Agnes - popatrz na nieco inny kierunek. Zaczynając od historii (Łk 12, 16-21), gdy pewien człowiek pokładał zbytnią nadzieję na dostatnią przyszłość, a Bóg na to: "Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie...". Inne - o zbytnie troski, patrz choćby Łk 12, 22-31. Albo też jeszcze inne - nie słyszysz, jak ludzie mówią: Gdyby zmienił się mój mąż/żona, to nasze małżeństwo byłoby lepsze. Gdyby zmienił się proboszcz, to nasza parafia by odżyła. Gdyby zmienił się rząd, to żyłoby się nam dużo lepiej. Gdybym dostał lepszą pracę, to moje życie nabrałoby kolorów. Gdybym miał lepszego przełożonego, to zdecydowanie lepiej mógłbym wykonywać swoje obowiązki. Gdybym trafił w totolotka, to rozwiązałyby się wszystkie moje problemy... Można wymieniać bez końca. Patrz na to co jest dziś, teraz i działaj z tym, co jest dokładnie teraz, a nie w jakiejś tam przyszłości, czy nawet tylko jutro. To wydawałaby się błahostką, ale paraliżuje ogromną ilość działań, które powinny były być podjęte, gdyby zamiast ciągłego wybiegania w przyszłość w ten sposób, o którym wyżej, ludzie zmierzali się z tym, co mają tu i teraz, w 100% angażując się w to i w 100% ufając Bogu. W żadnym wypadku nie oznacza to, żeby nie wiedzieć, do jakiego celu zmierzamy. Nasz cel najważniejszy - wieczne ucztowanie z Jezusem Chrystusem. A więc powinno mieć to wpływ na decycje i działania podejmowane teraz, które zbliżają do tego mnie, a także innych ludzi.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
23 stycznia 2014, 01:00
"Boga nie ma w sprawach przyszłościowych. Nigdy. To są diabelskie złudzenia. Bóg zawsze działa w teraźniejszości." Tego nie dam sobie wmówić. To by znaczyło, że Bóg nie miał dla nas żadnego planu zbawienia, niczego nie obiecywał i niczego nie dotrzymuje. Nie prowadzi nas, skoro nie ma Go w tym, co ma nadejść. I to NIGDY!!! Nie warto zawracać sobie głowy przyszłością, wyznaczyć sobie dobrego celu, np. zbawienia i konsekwentnie do niego dążyć. Skupienie na teraźniejszości jest typowe dla ludzi młodych. Oni to kupią. Ja - nie.
22 stycznia 2014, 23:56
"...poważne podejście do sprawy to nie gra w powagę. To oznacza radość, modlitwę, szukanie Pana, czytanie Słowa Bożego, także świętowanie." "W drodze można wiele razy zbłądzić. Wiele pomyłek czeka na tych, którzy w życiu idą. Ale gorsze są pomyłki pozostających w zamknięciu." "Boga nie ma w sprawach przyszłościowych. Nigdy. To są diabelskie złudzenia. Bóg zawsze działa w teraźniejszości." Cały tekst mowy Papieża Franciszka to pokarm dla uszu, nie tylko młodzieży. A choćby tylko te 3 wybrane hasła odpowiadają na sporo istniejących problemów ludzi Kościoła.
22 stycznia 2014, 15:25
@AGNES C.D.  Pisałaś także o zaniepokojeniu wywołanym ową rzekomą "niechęcią" Franciszka wobec określonych rozwiązań, "abolutnych wartości"... Hmm... Ważne, by nie uledz jednak ułudzie, pokusie "złego smutku". Trzeba nam wielkiej wiary w Boga i Jego sprawczy zamysł, pieczę, jaką sprawuje. Nie byłbym tak jednoznacznym w ocenie postępowania papieża. Przypomina mi się fragment dzisiejszej Ewangelii... Zwróć na niego uwagę. Tam możesz odneleźć częściową odpowiedź. Chrystus uzdrawia w szabat... Niejako "prowokuje" tym samym tych, co nazbyt zdaje się strzegli przepisów Prawa Mojżeszowego... I stawia bardzo konkretne pytania. Co wykazuje?? Jakie przesłanie kieruje?? Przypomina, że rzeczywistej miłości, ofiarności NIE można, NIE da się zamknąć w sztywne ramy przepisów. Tak, tak... Są to dwie odmienne sprawy i kwestie, ale warto wspomnieć na przesłanie tego niesamowitego fragmentu... Pozdrawiam, z Bogiem... :)
22 stycznia 2014, 15:24
@AGNES  Hmm... Powiadasz, moja droga Agnes, iż kolejni kapłani na tronie Piotrowym w istocie "nie uczą się jeden od drugiego", że "tu nie ma miejsca na naukę"...  Ja osobiście uważam jednak, że ta całość spuścizny, jaką każdy z nich po sobie pozostawia, ten dorobek, one się stale, niezmiennie przenikają, niezależnie od czasów.  I jest to, jak sądzę, proces ciągły... Być może oni sami od siebie się rzeczywiście niczego w istocie nie uczą, ufam jednak głęboko, że naucza ich, dopełniając swym tchnieniem Duch Boży... On zasiewa to "ziarno" spuścizny, wartości... Całość posługi Piotrowej jest wartością potężną, a więc i potężnie złożoną, nie ograniczyłbym jej jedynie do płaszczyzny służby tylko danego, konkretnego papieża. Ona jest niczym miłość (wszakże Bóg jest Miłością i początkiem wszystkiego)... Miłość także jest w istocie doświadczeniem osobowym, jednostkowym, dopiero zbiór poszczególnych, często różnych względem siebie, doznań, doświadczeń, tworzy pewną całość, zarys, swoisty wzór, obraz. I ta posługa też podobnie jest wartością tak potężną, tak człowieka przewyższającą, tak złożoną, tą, w której tak wiele się zawiera. I jest w niej element pewnej kontynuacji!! Tak, jak element ciągłości posługi Piotrowej, która realizuje się już od tak wielu lat, realizuje przez konkretne osoby, decyzje, wydarzenia.  (...)
22 stycznia 2014, 15:07
@tola_faj  Dziękuję za ciepłe słowo... Oczywiście, iż będę pamiętał, tak jak o Was wszystkich, drodzy Przyjaciele... Zarówno o tych, zafascynowanych osobą papieża, nieufnych i pogrążonych w niepokoju, jak i tych, jawnie niechętnych i wrogo nastawionych względem Namiestnika Chrystusowego...  "Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!"  (J 15 ; 9)  Pozdrawiam, z Bogiem!! :)
DM
do mendozy2
22 stycznia 2014, 08:36
Wulkany mają to do siebie, ze nagle wybuchają, robią wspaniałe wrażenie, ale w rezultacie pozostawiają po sobie zniszczenie dla wszystkiego, co żyło wokół wulkanu
22 stycznia 2014, 00:17
wulkan świeżości, autentycznej radości spotkania z młodymi. na mnie zrobiło to wrażenie.
M
misio
21 stycznia 2014, 23:33
Według mnie, z tego co dotychczas prezentuje Franciszek, nie można mówić o żadnej kontynuacji. Różnice nie wynikają tylko z różnic w osobowościach. ... Okoliczności rozpoczęcia były praktycznie bezprecednsowe, teraz i sam pontyfikat na taki zaczyna wyglądać. Nie może nie nasunąć się pytanie czy to coś znaczy, a jeśli tak to co.
21 stycznia 2014, 22:12
Nadzieję najskuteczniej może próbować kraść ktoś, kto usiłuje wstrząsnąć całą rodziną, np. rodzicami, ktorzy dziecku mogą powiedzieć: " Wszystko to uroiło się w twojej głowie; którzy mogą powiedzieć: "byle tłuk zrozumiałby, że rozmowa z 25.12.2012 nie miała miejsca." Którzy całą energię poświęcają na to, by swojemu dziecku wmówić: uroiłaś to sobie. No, to teraz miłego słuchania muzy.
N
nicki
21 stycznia 2014, 21:55
AdRem  - podpisuje sie pod Twoimi słowami. Amen!
M
Marianna
21 stycznia 2014, 21:53
"Kiedyś, wiele lat temu, zostałem zaproszony z konferencją przez grupę młodych, którzy chcieli odnowić Kościół. [...] Wszyscy poważni... A na Mszy wszyscy ze złożonymi, wręcz sklejonymi rękami, sztywni. W pewnej chwili pomyślałem, że mam przed sobą posągi, a nie ludzi. Biedacy, wszyscy kiepsko skończyli. (śmiech, oklaski). Dlatego, poważne podejście do sprawy to nie gra w powagę. To oznacza radość, modlitwę, szukanie Pana, czytanie Słowa Bożego, także świętowanie. To jest chrześcijańska powaga. Człowiek młody, który się nie uśmiecha, który nie robi choć trochę rabanu, za wcześnie się zestarzał." Papież powiedział "kimże jestem aby oceniać", mówił tyle o dialogu itp., ale te słowa wyraźnie przeczą temu. Czy poważni ludzie nie należą do Kościoła? Czy trzeba bez przerwy szczerzyć zęby jak głupi? Czy są po temu powody? Druga sprawa to ten cały "raban". Jak dotąd największy raban robi o. Volpi, prześladując Franciszkanów Niepokalanej. Poza tym, jak "raban" ma się do tomizmu, zakładającego istnienie hierarchii i porządku? 
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
21 stycznia 2014, 21:39
AGNES,  mam pytanie do Ciebie? [...] Mowilam mu, ze oni ucza sie jeden od drugiego, kontynuuja jedno dzielo i robia to coraz lepiej. Powiedz mi bzdury mu opowiadalam czy tez cos tam prawdy w tym jest?? [...] . Według mnie, z tego co dotychczas prezentuje Franciszek, nie można mówić o żadnej kontynuacji. Różnice nie wynikają tylko z różnic w osobowościach. Wydaje się, że ani depozyt wiary nie jest dla Franciszka absolutną świętością, ani stosunek do liturgii, czy do sakramentów. Trudno wprawdzie zarzucić jakieś rażące odstępstwa, ale wszystko ku temu zmierza. Wiele gestów Franciszka na to wskazuje. Nie można powiedzieć, że oni się uczą jeden od drugiego. Tu nie ma miejsca na naukę. Duch Święty powierza Kościól pasterzowi zupełnie odpowiedzialnemu i przygotowanemu do tej roli, choćby sam nie był do tego przekonany. W razie trudności Duch pomaga.  Do Franciszka przynajmniej tak było. Jeśli o Niego chodzi, to już nie mam takiego przekonania.
Paweł Tatrocki
21 stycznia 2014, 21:11
Mam takie pragnienie, nie wiem czy wielkie, ale jest takie: być silniejszym od szatana a nawet od całego piekła. To zaś pociąga za sobą bycie świętszym od Najświętszej Maryi Panny. No i co niemożliwe? Możliwe, tylko, że mało realne, ale starać się można. Zawsze coś z tego zostanie. Przynajmniej jak Bóg będzie mnie rozliczał z moich pragnień i rzeczywistych działań w tym kierunku to nie będą się miał czego wstydzić.
AF
Antonina Fey
21 stycznia 2014, 21:00
AGNES,  mam pytanie do Ciebie? Nie tak calkiem dawno rozmawialam z moim mezem o papiezach, tych ostatnich p.w. Mowilam mu, ze oni ucza sie jeden od drugiego, kontynuuja jedno dzielo i robia to coraz lepiej. Powiedz mi bzdury mu opowiadalam czy tez cos tam prawdy w tym jest?? I na marginesie moj maz ze mna nie dyskutowal, bo marne ma pojecie o nich. Dlatego nie chce mu glupot opowiadac.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
21 stycznia 2014, 20:46
A ja wolę Kościół tradycyjny, a nie "przewietrzony'' nowoczesnymi trendami. Coraz mniej mi się podoba nauka Papieża Franciszka i ciągłe nawoływanie do zwalczania legalizmu . SZczerze mówiąc często nie rozumiem o czym mówi i co chce osiągnąć? Bunt przeciwko jakimkolwiek nakazom i zakazom jest właściwy w dużej przewadze ludziom młodym. Nie ma dla nich większego znaczenia, że niektóre reguły zostały dane przez samego Boga i są wyrazem jego Świętej Woli. O tym Franciszek mówi bardzo rzadko. Jakże to inne od tego co mówił Jan Paweł II: "Musicie od siebie wymagać, choćby inni od was niczego nie wymagali". Bardzo łatwo ulec fascynacji osobą, która nie wymaga. Łatwo jest mówić o radości, miłości i świadectwie, pomocy i trosce o ubogich. Cudnie to brzmi, ale co to konkretnie znaczy???
W
wierzący
21 stycznia 2014, 20:44
Polecam ABC: [url]http://wzrostwiary.blogspot.com/2014/01/abc-spoecznej-krucjaty-miosci.html[/url]
W
wierzący
21 stycznia 2014, 20:43
<center><a href=http://www.wzrostwiary.blogspot.com><font size=7>Uwierz w Jezusa...</font></br><img src=http://openclipart.org/people/laobc/3d_cross.svg></br><font size=7>...przecież On za Ciebie umarł!</font></a></center>
AF
Antonina Fey
21 stycznia 2014, 20:32
Podobaja mi sie pytania i odpowiedzi, i ujal mnie bardzo komentarz AdRem. Dziekuje Ci serdecznie czlowieku uzywajacy nicka (czy jak sie to tam nazywa) za to co napisales! To wspaniale, ze dziekujesz i pamietasz o Ojcu Swietym, i pamietasz w modlitwie.... o mnie tez kiedys w modlitwie pomyslisz? bylabym bardzo wdzieczna
T
tradycja
21 stycznia 2014, 19:08
A ja wolę Kościół tradycyjny, a nie "przewietrzony'' nowoczesnymi trendami. Coraz mniej mi się podoba nauka Papieża Franciszka i ciągłe nawoływanie do zwalczania legalizmu . SZczerze mówiąc często nie rozumiem o czym mówi i co chce osiągnąć?
21 stycznia 2014, 15:45
Papież Franciszek to człowiek prawdziwie wyjątkowy, szczególny... To rzeczywisty, osobowy dar dany całości społeczności ludzkiej, dany wspólnocie Kościoła przez samego Boga... Dany, by swym pouczeniem, skierowanym w tak przecież potężnej prostocie, słowa i czynu, przemianiał ludzkie serca, wciąż na nowo, bo jak sam papież zauważył, tak odnowa Kościoła, jak i wg. mnie, odnowa ludzkiego wnętrza, musi dokonywać się w procesie stałym, ciągłym, wciąż na nowo. Uwagi po odczytaniu tej przejmującej relacji?? Przede wszystkim, ogromne wzruszenie, wzruszenie człowieka bardzo młodego, do którego również te słowa zostały skierowane... Skąd to wielkie poruszenie wnętrza?? Czytając ten tekst, te papieskie odpowiedzi i pouczenia, człowiek, przynajmniej ja sam, odczuwam, iż słowa te zostały skierowane jakby bezpośrednio, wprost do mnie samego, jakby papież stał i przemawiał tuż obok mnie, jakby nie dzieliła nas ta znaczna różnica wieku, pochodzenia, drogi życia, płaszczyzny funkcjonowania (on z drugiego końca świata, z Ameryki Płd., teraz z Rzymu, ja z małej miejscowości Europy Środkowo - Wschodniej)... Ta bliskość, niepojęta bliskość i zjednoczenie, to zachwyca, to przekonuje, to samo w sobie stanowi oręż miłości w walce o przekonania tych, krytykujących Ojca Świętego... Umiłowany Ojcze Święty, dziękuję i pamiętam w modlitwie....