Spotkanie z Castro było „bardzo pozytywne”
Jednym z ostatnich punktów zakończonej 20 czerwca pięciodniowej wizyty szefa watykańskiej dyplomacji na Kubie było nieprzewidziane oficjalnym programem, ale raczej oczekiwane spotkanie z prezydentem Raúlem Castro. Kubańscy telewidzowie mogli zobaczyć w wieczornym dzienniku abp. Dominique’a Mambertiego z szefem państwa, który na tę okazję założył garnitur zamiast noszonego zazwyczaj oliwkowego munduru. W tamtejszej telewizji podano oficjalny komunikat ze spotkania, w którym utrzymywane od 75 stosunki dyplomatyczne Kuby ze Stolicą Apostolską określono jako „serdeczne, ze wzajemnym szacunkiem, stałe i nabierające coraz większego znaczenia”. Zauważa się w nim ponadto, że wizyta gościa z Watykanu „pozwoliła stwierdzić pomyślny stan i rozwój relacji między państwem a Kościołem na Kubie”.
Udając się na hawańskie lotnisko, watykański sekretarz ds. relacji z państwami powiedział dziennikarzom tylko tyle, że spotkanie z prezydentem było „bardzo pozytywne”. Wielu zadaje sobie pytanie, czy jego wizyta przyczyni się do poprawy sytuacji praw człowieka na Kubie. Poprzedziło ją zwolnienie jednego więźnia politycznego i przeniesienie dwunastu bliżej rodzin, ale w czasie jego pobytu dalszych takich decyzji nie było. Dysydenci żywią jednak nadzieję, że wkrótce to nastąpi.
W imieniu grupy żon i matek więźniów politycznych, które co niedzielę maszerują ulicami Hawany, wypowiedziała się stojąca na ich czele Laura Pollán. Wyraziła nadzieję, że dojdzie do dalszych zwolnień, podobnie jak po wizycie Jana Pawła II przed 12 laty, kiedy wypuszczono prawie 300 więźniów. Zaznaczyła ona, że „Damy w Bieli” nie są rozczarowane, iż nie mogły rozmawiać z abp. Mambertim. Z góry przecież ustalono, że takich spotkań nie będzie. 17 czerwca kilka członkiń tej grupy było zresztą na Mszy, której przewodniczył on w hawańskiej katedrze. Siedziały w ostatnim rzędzie w białych szatach, w których co niedzielę manifestują. Wczoraj Białe Damy były na Mszy w kościele św. Rity, a wraz z nimi także zwolniony przed tygodniem Ariel Sigler. Wśród 75 maszerujących potem ulicami kubańskiej stolicy były też jego żona oraz matka Orlando Zapaty, zmarłego w lutym po 85 dniach strajku głodowego.
Władze USA udzieliły Arielowi Siglerowi wizy humanitarnej. Pragnie on udać się tam na leczenie. Skazany w 2003 r. na 20 lat więzienia opozycjonista od półtora roku ze względu na częściowy paraliż przetrzymywany był w hawańskim szpitalu, a tydzień temu warunkowo zwolniony.
Skomentuj artykuł