Stereotypy o Kościele w "Gazecie Wyborczej"
Zestaw typowych dla lewicy stereotypów na temat Kościoła - prezentuje dziś w "Gazecie Wyborczej" Sergiusz Kowalski, ongiś zasłużony działacz opozycji demokratycznej. Autora charakteryzuje przy tym brak elementarnej wiedzy na temat sytuacji prawnej Kościoła w Polsce.
Sergiusz Kowalski swój artykuł: "Państwo ponad Kościołem" zaczyna od stwierdzenia, że nie doczekał się od Kościoła "uczciwego komentarza" z związku z koszmarem, jaki przed laty miał miejsce na terenie Specjalnego Ośrodka Wychowawczego dla chłopców w Zabrzu, prowadzonego przez siostry boromeuszki trzebnickie.
Tymczasem s. Claret Król, przełożona generalna Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w cytowanym w mediach oświadczeniu z 25 kwietnia br. wyraziła takie przeprosiny w słowach: "Chcemy wyrazić głęboki ból i przeprosić za cierpienie wielu osób oraz za sytuację zaistniałą wokół specjalnego ośrodka wychowawczego w Zabrzu". Przełożona zakonna dodaje, że "dziejące się wokół Ośrodka wydarzenia są głęboką raną nie tylko dla naszego Zgromadzenia, ale także dla całego Kościoła i dla wielu osób, dla których sytuacja ta jest gorsząca. Dlatego pragniemy przeprosić także za grzech zgorszenia". W imieniu władz zgromadzenia zapewnia ponadto o pełnej współpracy z organami państwowymi.
Choć oświadczenie przełożonej boromeuszek trzebnickich napisane jest w duchu pokory i pełnego poszanowania prawa państwowego, Kowalski stawia tezę, że "boromeuszki stoją murem za skazaną siostrą Agnieszką F." jak również, że "stoją wedle siebie nieskończenie wyżej od świeckiego państwa".
Sergiusz Kowalski stawia kolejną tezę, że "Kościół chce, żeby za pedofilię, kradzież, korupcję i zorganizowany sadyzm księża i zakonnice odpowiadali przed osobnym, dostojniejszym trybunałem". I tu znowu autor okazuje daleko idącą ignorancję.
Wydaje się nie wiedzieć, że osoby duchowne oraz siostry zakonne są takimi samymi obywatelami jak wszyscy inni, ponoszą więc dokładnie taką samą odpowiedzialność cywilno-prawną jak każdy obywatel RP. Jeśli ktoś z nich wejdzie w kolizję z prawem państwowym, sądzony jest z tych samych paragrafów i podlega dokładnie takiej samej karze. Osoby duchowne (włącznie z biskupami) nie korzystają z żadnego immunitetu. Przeciwnie, immunitet dotyczy nie osób kościelnych, lecz wyłącznie pewnych funkcjonariuszy państwa: parlamentarzystów czy sędziów.
Natomiast osoby duchowne, które dopuściły się przestępstw o charakterze pedofilskim, podlegają dodatkowemu wewnątrzkościelnemu osądowi, poprzez kościelne trybunały wskazane przez Kongregację Nauki Wiary.
Chodzi tu jednak o nałożenie dodatkowej kary (zgodnej z wymogami prawa kanonicznego), a nie o zwolnienie od odpowiedzialności karnej przed państwowym wymiarem sprawiedliwości. A więc osoba duchowna, która dopuści się tak haniebnego czynu, karana jest dwukrotnie: zarówno przez państwowe jak i kościelne trybunały.
Bzdurna i nie mająca żadnego uzasadnienia jest kolejna teza Sergiusza Kowalskiego, iż "Kościół myśli, że jest eksterytorialny jak Watykan w Rzymie - że parafie, klasztory i ambony to ambasady państwa Bożego, do których nie stosują się zwykłe prawa".
Choć Kościół katolicki jest organizacją o charakterze globalnym a Stolica Apostolska ma status podmiotu prawa międzynarodowego, nie oznacza to, że jakiekolwiek struktury terytorialne Kościoła (diecezje, parafie, zakony) korzystają z eksterytorialności, czyli wyłączone są spod prawa danego kraju. Jest dokładnie odwrotnie - wszelkie instytucje Kościoła muszą działać zgodnie z prawem państwowym, u nas w zgodzie z prawem polskim, zapisanym w Konstytucji RP i poszczególnych ustawach. Konkordat pomiędzy Stolicą Apostolską z Rzecząpospolitą Polską potwierdza, że Kościół zobowiązuje się respektować w całości porządek prawny obowiązujący w Polsce.
Nie stoi to w sprzeczności z zasadą, że w sprawach wewnętrznych (nie regulowanych przez prawo polskie) Kościół kieruje się własnym prawem (kanonicznym). Zatem konkordatowa zasada wzajemnej niezależności i autonomii Kościoła i państwa nie oznacza bynajmniej wyjęcia Kościoła (bądź jego funkcjonariuszy) spod prawa państwowego, tylko uznanie, że w sprawach wewnętrznych, nie odnoszących się do polskiego prawa, Kościół ma prawo kierować się swoim własnym prawem kościelnym. Zasada ta odpowiada zresztą standardom ratyfikowanych przez Polskę umów międzynarodowych.
A jeśli Kościół (a raczej wszystkie Kościoły i związki wyznaniowe) korzysta w Polsce z pewnych ulg, np. podatkowych, związanych z realizacją kultu, wynika to nie z "eksterytorialności" Kościołów tylko z polskiego ustawodawstwa stanowionego przez nasz Parlament.
Wreszcie, Sergiusz Kowalski wysuwa tezę, że "we współczesnym świecie zasada rozdziału Kościoła od państwa się wyczerpała". Teza ta sprzeczna jest ze stanowiskiem niemal wszystkich sił demokratycznych we współczesnym świecie, gdyż "rozdział Kościoła i państwa" powszechnie traktowany jest jako jedna z największych zdobyczy epoki oświecenia, która od tego czasu jest wprowadzana na kolejnych terenach. Udało się ją zrealizować w krajach o istotnej obecności Kościoła katolickiego, natomiast w tyle pozostają pewne państwa, gdzie dominującym wyznaniem jest protestantyzm bądź prawosławie. Kraje o tradycji protestanckiej też jednak stopniowo zmierzają w kierunku "rozdziału Kościoła i państwa".
Pewien problem mają z tym wciąż kraje, gdzie głównym wyznaniem jest prawosławie, np. Grecja czy Rosja. W krajach tych, szczególnie w Rosji władza świecka rości sobie prawo do podporządkowania Kościoła swym partykularnym interesom. Sądzę więc, że Władimir Putin przyklasnąłby wieńczącej artykuł tezie Sergiusza Kowalskiego, że "niezbędny jest nie rozdział, tylko podporządkowanie Kościoła Państwu we wszystkich sprawach, poza wyznaniowymi".
Skomentuj artykuł