Tłumacz Księgi Rut świętuje 70-lecie święceń. Kim jest ks. Stanisław Kur?
Ks. infułat Stanisław Kur jest obecnie najstarszym księdzem archidiecezji warszawskiej, ma niespełna 94 lata. Święceń prezbiteratu udzielił mu w 1953 r. bł. kard. Stefan Wyszyński. Zasłużony i ceniony kapłan za swoje motto obrał słowa „Bóg jest miłością” i przez całą posługę kapłańską z wiarą i zaangażowaniem wprowadzał te słowa w czyn.
Ks. Kur był rektorem Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w czasach budowy i powołania gmachu przy ul. Dewajtis, a od tamtej pory nieprzerwanie jest jego mieszkańcem. Regularnie odwiedzają go kapłani, którzy na swojej drodze powołania mieli z nim styczność, co jest znakomitym przykładem docenienia jego wcześniejszej pracy i potwierdzeniem wyjątkowej osobowości.
Jest doktorem habilitowanym nauk teologicznych, biblistą, znawcą języków biblijnych. Przetłumaczył z języka hebrajskiego Księgę Rut w Biblii Tysiąclecia. Jest też profesorem nadzwyczajnym Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie. Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim wykładał język ugarycki i arabski, a w Warszawie oraz w Wilnie m.in. introdukcję biblijną, język hebrajski i Stary Testament. Jest także członkiem Société Française pour les Etudes Ethiopiennes (SFEE) i Warszawskiego Towarzystwa Teologicznego, a należy też do redakcji kwartalnika „Warszawskie Studia Teologiczne”.
Taki jubileusz trzeba świętować
Z okazji 70-lecia święceń kapłańskich w Domu Rekolekcyjnym Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie odbył się uroczysty obiad, w którym wzięli udział kard. Kazimierz Nycz wraz z biskupami pomocniczymi archidiecezji warszawskiej: Rafałem Markowskim, Michałem Janochą i Piotrem Jareckim, a także biskup senior diecezji drohiczyńskiej Tadeusz Pikus oraz pochodzący z archidiecezji warszawskiej arcybiskup metropolita warmiński abp Józef Górzyński.
W czasie przemówień nie brakowało osobistych wspomnień i anegdot związanych z jubilatem, a dyrektor Dobrego Miejsca ks. Paweł Walkiewicz odczytał serdeczny list od emerytowanego metropolity przemyskiego i b. przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika.
Ks. Kur o kard. Wyszyńskim: Miał ojcowskie podejście do wszystkich
Publikujemy fragment rozmowy kleryka Tomasza Jakubowskiego z ks. infułatem Stanisławem Kurem:
Tomasz Jakubowski: Czy ksiądz infułat przed pójściem do seminarium coś słyszał o księdzu arcybiskupie Wyszyńskim?
- Bardzo mało słyszałem. Wiedziałem tylko, że był biskupem lubelskim. Dochodziły głosy, że księża bardzo dobrze go przyjęli w diecezji lubelskiej, że tak pięknie przemawia.
Już jako kleryk miał ksiądz styczność z księdzem prymasem.
- Do seminarium wstąpiłem w 1948 roku, a obłóczyny miałem 2 lutego 1949 r., w czasie uroczystości Matki Bożej Gromnicznej. Pamiętam, że zaraz potem - 6 lutego, był ingres księdza prymasa do katedry warszawskiej, w którym uczestniczyłem - a więc było to cztery dni po moim przyjęciu sutanny.
Czy ksiądz prymas spotkał się z klerykami po ingresie?
- Tak. Spotkał się z nami kilka dni po ingresie. Przyszli wszyscy klerycy. Wtedy wyglądał bardzo młodo, biło od miego dobro. Był przecież prymasem Polski, ale jednocześnie zachowywał się bardzo serdecznie.
Dało się odczuć stres w czasie asyst pontyfikalnych z prymasem Polski?
- Miał taką bardzo dobrą twarz, że człowiek nie odczuwał stresu. Pamiętam tylko jeden moment, gdy miało to miejsce. Byłem wtedy ceremoniarzem na pewnej uroczystości i przyszła chwila, kiedy patrzyłem cały czas w pontyfikał. Chcę tu wspomnieć, że dla księdza Prymasa było ważne, aby wszystko było zgodne z rubrykami. Wyczytałem, więc w pontyfikale, że biskup udziela w pewnym momencie błogosławieństwa bez mitry. Było napisane ,,semi mitra”... Więc, gdy przyszedł ten moment udzielenia błogosławieństwa, ja jej nie nałożyłem. Wtedy ks. Prymas powiedział do mnie ,,mitra” – a ja odpowiedziałem "semi mitra”. Wtedy Prymas Wyszyński zajrzał do pontyfikału, długo patrzył i nic mi nie powiedział...
Klerycy odczuwali zbliżające się aresztowanie prymasa? Jaka była reakcja duchowieństwa?
- Pamiętam, że wtedy była ciężka atmosfera. Dało się odczuć zbliżające niebezpieczeństwo. Nic jednak nie można było zrobić. Czuć było wielkie przygnębienie. Staraliśmy się wpierać księdza prymasa swoimi modlitwami i innymi uczynkami miłosierdzia.
Ojciec czy książę Kościoła? Jak odbierano księdza prymasa?
- Jedno i drugie. Miał ojcowskie podejście do wszystkich. To pokazywał przez spojrzenie, szacunek do drugiego człowieka, ale jednocześnie był to książę Kościoła – to było widać, że stoi przy nas wielki człowiek.
KAI / mł
Skomentuj artykuł