Tomasz Terlikowski: usłyszmy głos ofiary. Porażający, nie dający myśleć o czym innym
"Gdy miałam 11 lat, ksiądz z mojej parafii zniszczył mi życie. Od tamtej pory ja, która kochałam kolorowanki i robiłam salta na trawie, nie istniałam."
Usłyszmy głos ofiary. Porażający głos. Nie dający myśleć o czym innym.
"Chciałam powiedzieć wam o tym, jakim byłam dzieckiem. Ale to nie ma sensu, ponieważ, gdy miałam 11 lat, ksiądz z mojej parafii zniszczył mi życie. Od tamtej pory ja, która kochałam kolorowanki i robiłam salta na trawie, nie istniałam.
Zamiast tego pozostają wyryte w moich oczach, w uszach, w nosie, w moim ciele, w mojej duszy, wszystkie te chwile, w których on przyciskał mnie, małą dziewczynkę, nadludzką siłą; znieczulałam się, wstrzymywałam oddech, wychodziła z ciała, szukałam rozpaczliwie moimi oczami okna, aby nie patrzeć, czekając aż wszystko się skończy. Myślałam: jeśli nie będę się ruszać, może nic nie poczuję; jeśli nie będę oddychać, może umrę.
Kiedy się to skończyło, zbierałam z powrotem to, co było moim zranionym i upokorzonym ciałem, i odchodziłam stamtąd, wierząc wręcz, że wszystko sobie wyobraziłam. Jak mogłam ja, mała dziewczynka, zrozumieć to, co się stało? Myślałam: to musiała być moja wina! lub: może zasłużyłam na to zło! (…) Czułam, że nie jestem nic warta. Czułam, że już nie istnieje. Chciałam tylko umrzeć: próbowałam, nie udało się."
Gdy czytam te słowa, gdy stają mi one przed oczyma, to przypomina mi się opowieść Eliego Wiesela o wieszanym w Auschwitz chłopcu, który długo umierał na oczach tłumu. I ktoś wtedy zawołał: gdzie jest Bóg, gdzie jest Bóg teraz? I ktoś krzyknął, że w tym chłopcu. Bóg umierał w tej dziewczynce, był krzyżowany, zabijany biczowany. Usłyszeć głos ofiar, to usłyszeć głos Boga.
Wpis pierwotnie ukazał się na Facebooku Tomasza Terlikowskiego.
* * *
Skomentuj artykuł